Potraktował mnie jak zwierzątko...

napisał/a: Murzynka 2007-04-23 22:00
Witam. Przezywam rozstanie juz przez prawie miesiąc, nie chce juz obarczac swoja osoba najblizszych, choć narazie dzielnie się spisują. Potrzebuje jakiegoś kopniaka, obiektywnej oceny sytuacji, aby wreszcie sie jakos ruszyć, bo ciagle jestem zawieszona w próżni i licze na cos... tylko sama nie wiem na co. Poznalam mojego bylego chlopaka 2 lata temu, niby coś od razu zaiskrzyło, zwlekalismy zwlekalismy az zdecydowalismy sie na bycie razem. Na poczatku bylo to bardziej na takich luznych zasadach, z czasem jednak przerodzilo sie w wielkie uczucie (tak mi sie przynajmniej wydawalo). Kazda wolna chwila razem, wszystkie dluzsze weekendy - wyjazdy we dwoje. Nie moglismy sie tego doczekac, kiedy bedziemy mieli sie tylko dla siebie, z dala od swiata. Opisze moment od wakacji 2006.Wakacje - 2miesiace razem w Anglii, wspolne mieszkanie, idealnie dopasowani, podzial obowiazkow itp itd - takie zwykle codzienne zycie, gdzie sprawdzilismy siebie wzajemnie i wszystko szło gładko, uzupełnialismy sie wzajemnie, wspieralismy, rozumielismy bez słów. Potem powrót i jeszcze większa więz. Sylwester w Zakopanym - cacy. Nie moglam nawet spokojnie wstac z łózka zeby zrobic sobie herbate -moj kochany dbal o mnie jak o księzniczke a jego czułość nie znala granic. Raczej nie byl wylewny w mowieniu o swoich uczuciach, wiec jak juz cos powiedzial ze lzami w oczach to wierzylam w to bez zadnych watpliwosci. Nie raz plakalismy w swoich ramionach raz ze szczescia a raz poprostu z solidarnosci, kiedy jednej ze stron bylo zle. Na jedno moje skinienie rzucal wszystko i zjawial sie u mnie w 5 minut z żelkami haribo i czekoladą na pocieszenie w smutkach. Walentynki, krakow, raj, namalowal obraz dla mnie i podoklejal do niego nasze wspolne zdjecia. Sam ciagle opowiadal o tym, ze jest ze mna taki szczesliwy, ze jego marzenie to ze mna zamieszkac, ze ma powazniejsze plany w zwiazku ze mna... Potem marzec... Doszlo do malego starcia spowodowanego moimi wyrzutami (ale to pozniej). Powazna rozmowa, powiedzial, ze on mnie rani takimi malutkimi rzeczami, ze on nie wie dlaczego tak robi, ze strasznie mnie kocha, ze jakby byl troszke bardziej dojrzaly to juz by sie ze mna zareczyl, bo jestem idealna kobieta. Po spotkaniu wyslalam mu smsa, ze chce zeby ten zwiazek sie dalej rozwijał, ze czas pokarze. On odpisał: zaboli cie to, ale nie wiem czy chce zeby to sie rozwijalo. Wydaje mi sie ze ty idziesz za daleko do przodu a ja stoje w miejscu albo rozwijam sie bardzo powoli . (zglupialam, bo kilka minut wczesniej prawie mi sie oswiadczyl) Nastepnego dnia spotkanie pelne moich lez, pytanie, o co wlasciwie mu chodzi, co sie stalo, pytalam kilka razy czy chodzi o inna kobiete - zaprzeczal. Twierdzil ze czuje jakas blokade, ze po tym jak zranila go kiedys kobieta nie umie sie otworzyc, ale ze mnie kocha, chce ze mna mieszkac ale costam - takie wymyslanie. Pytam znow-czy chodzi o inna. Nie. Obiecal ze da z siebie wszystko, ze bedzie sie staral zeby miedzy nami bylo dobrze, ze mnie kocha. Patrzyl mi dran w oczy, plakal i mowil ze kocha... Tak 2 tygodnie zylam z tą swiadomoscia ze cos jest nie tak. Codziennie czulam ze cos nie gra, chociaz on zachowywal sie normalnie, nawet potęgowal te uczucia. Dzwonil kilka razy dziennie, calowal, kochal sie ze mna i twierdzil ze to nowy etap w naszym zwiazku, ze jest cudownie. Czwartek - dzien kobiet - zabiera mnie na kolacje, potem sie ze mna kocha i obiecuje ze kocha. Piatek - moje urodziny - kino- pytam go ze lzami w oczach"kochanie, czuje ze cos nie gra, prosze nie oklamuj mnie, kochasz mnie jeszcze? - tak, kocham cie bardzo. Sobota -dzwoni 20 razy zeby pogadac bo sie stesknil. Niedziela razem.Poniedzialek razem - jeszcze mylam z nim auto i uslyszalam: tak kochanie, myj myj bo to nasze autko... Wtorek -dzwonil zapytac jak leci. Sroda rano -wstalam i wiedzialam ze to koniec, czulam to. Pisalam rano, on odpisywal, ze mam przestac panikowac, ze poprostu on ma duzo pracy co nie znaczy ze chce mnie zawalic, ze mnie kocha. Sroda popoludniu - ja pisze - kochanie, obiecaj ze bedzie dobrze. ON: nie bede cie oklamywal - nie bedzie dobrze. Musialam wyjsc z zajęć, ledwo doszlam do przyjaciolki-wyplakalam kilka godzin, morze lez. Kiedy przyjechal wieczorem nie mialam juz sily plakac. Weszlam do samochodu, zastalam w nim zimnego drania, zul gume chociaz nigdy tego nie robil, traktowal mnie jak kogos obcego, jakbym go brzydzila. Powiedzialam jedno, bez uronienia ani jedej lzy, z powaga, opanowaniem : z dnia na dzien sie w tobie nie odkocham, jakbys czegos potrzebowal mozesz na mnie liczyc. Spytala czy chodzi o inna-on : TAK, ZAUROCZYLEM SIE W KOLEZANCE Z GRUPY. NIE POWIEDZIALEM CI WCZESNIEJ BO NIE WIEDZIALEM CZY TO WYPALI A NIE CHCIALEM PALIC ZA SOBA MOSTOW. W CZWARTEK - DZIEN KOBIET - WYJASNILO SIE ZE COS MOZE MIEDZY NAMI BYC. Myslalam ze umre jak to uslyszalam, ale bylam twarda. kazalam sie zawiesc do domu, ani jedna lza. wysililam sie nawet na dowcip i powiedzialam- zegnaj.Powiedzial, ze juz mnie nie kocha. Nastepnego dnia jednak, na urodzinach na ktore mielismy isc razem, powiedzial kolezance :rozstalem sie z X, wiem ze moze miec mi za zle ze jej mowilem do ostatniego dnia ze ja kocham, ale ja nawet teraz bym to powiedzial. ZWATPILAM. Potem cos pisal, chce utrzymywac kontakt, przyjaznic sie, ja jednak milcze.Wszyscy nasi bliscy zszokowani, jego rodzice -szok, jego mama plakala ze mna jak sie dowiedziala o rozstaniu. Napisal zyczenia na wielkanoc- przepraszam, ze sie nie odzywalem, ble ble, ale dalej mi zalezy na kontakcie z toba, ale nie dalas znac czy jestes gotowa. Odpisalam: nie przepraszaj ze sie nie odzywales, bo akurat to i moja gotowosc ma tutaj najmniejsze znaczenie. Zastanawiam sie takie zachowanie jak twoje mozna wybaczyc komukolwiek... mezczyzne poznaje sie po tym jak konczy-swieta prawda. Straciles mnie pod kazda postacią choć pewnie i tak tego nie zrozumiesz.Moze kiedys pogadamy. Zeganj. ON odpisal: No faktycznie moze nie odczuje tego za bardzo, ale dalej o tobie mysle, patrze w twoje okno jak przejezdzam obok, czy sie swieci swiatlo, zastanawiam sie co robisz, co u ciebie slychac. bede sie odzywal jesli mi pozwolisz. Ja milczalam. Do tej pory milcze. I brak mi slow, nawet jakbym chciala cos powiedziec... Spakowalam wszystkie rzeczy od niego, bizuteria, obrazy, zdjecia, koszulki, i prosilam jego kuzyna zeby mu przekazal ode mnie...

[ Dodano: 2007-04-23, 22:08 ]
Pierwsze dni po rozstaniu -tragedia. Dzisiaj - bezsilnosc i zal. Czlowiek ktory wydawal mi sie byc najblizszy, ktorego znalam jak wlasna kieszen pokazal druga calkiem obca i okrutna twarz. Jak mozna sie odkochac z dnia na dzien, mowic o wspolnym mieszkaniu, milosci a za kilka dni-ZAUROCZYLEM SIE W INNEJ. Boli straszliwie... staram sie to sobie wytlumaczyc jednoznacznie - inna kobieta i juz, proste, odszedl i nie wroci. Z drugiej jednak strony nie wierze w takie okrucienstwo, przez te prawie 2 lata zachowywal sie cudownie, czlowiek nie potrafilby tak udawac milosci, jesli by jej nie czul. Nie bylo zadnych klotni, wiekszych problemow. Jedyna rzecz to moje male wyrzuty jesli chodzi o jego swobodny styl zycia... wiekszosc imprez beze mnie (nie zabranil mi isc, tylko sam fakt ze odleglosc mi nie pasowala i warunki to poprostu nie szlam, a on szedl sam) Potem jego pasja -deska - super. Tylko zaskawilam mnie zawsze wyjazdami akurat o 20 w sobote, a w niedziele o 5 rano byl wyjazd w gory. Nie mialam jak zalatwic sprzetu, nastawilam sie na wspolny dzien a on w gory. Bylo mi przykro, ale ok. Potem obiecalam ze sie jakos nastawie pozytywnie do tego, ze super ze ma pasje. To jedyne problemy. Czyli - żadne, wszystko do wyjasnienia i rozwiazania. Ucziwie moge stwierdzic, ze mam czyste sumienie, oddalam sie cala milosci, nie zrobilam nic nie w porzadku, wspieralam ile sil, pomagalam, byla szczera, kochajaca, czula, opiekuncza, ale tez mozna bylo ze mna konie kraść. Docenial to docenial az nagle pstryk - z dnia na dzien zostawil dla innej to co razem budowalismy.

[ Dodano: 2007-04-23, 22:11 ]
Staram sie sobie wmowic ze dran, ze nie byl wart mojej milosci. Ale ciagle tesknie, widze same pozytywne chwile, czuje jego dotyk, pocalunki, wystarczy ze zamkne oczy. Byl moja oaza spokoju i spedzilam z nim najpiekniejsze chwile w zyciu. Nasze uczucia zawsze byly u szczytu, non stop jak zakochani po 1wszym tygodniu zwiazku. Szczerze - modle sie zeby wrocil. Jak sie zachowam-nie wiem. Ale to jedyna rzecz jaka mi pomoze... fakt ze on zrozumie swoj blad
napisał/a: Belay 2007-04-24 08:25
Jeden z moich związków zakończył się w podobny sposób, więc czytałam Twoją historię, jak swoją własną. Tyle, że relacje po zakończeniu związku i otrząśnięciu się z niego były nieco inne. On koniecznie chciał, bym przed znajomymi udawała, iż to ja Go zostawiłam - co dziwiło mnie najbardziej, gdyż każdy facet woli porzucać niż zostać porzuconym. Bardzo szybko się z tego otrząsnęłam, mocno stanęłam na nogach i byłam dużo silniejsza niż przed tym zajściem.

On też do samego końca mówił mi, że bardzo kocha i inne takie. Tyle, że ja w pewnym momencie zaczęłam odczuwać, iż nie jest to szczere i coraz bardziej oswajałam się z myślą o tym, że coś dobiega końca...

Faceci mają to do siebie, że czasem pakując się w kolejny związek, zostawiają sobie otwartą furtkę - kobiety też tak robią (żeby nie było, że demonizuję facetów). To normalne zachowanie, zwłaszcza w sytuacji, gdy nie ma pewności, że z tej nowej relacji cokolwiek się wylęgnie.

Jeśli to tylko zauroczenie to być może, ze jakiś czas, facet będzie próbował do Ciebie wrócić. Możliwe, że to chwilowe zawirowanie, z którym nie umiał sobie poradzić i postąpił jak postąpił, a za jakiś czas, będzie sobie pluł w brodę, że zostawił wspaniałą kobietę na korzyść kogoś, z kim nie widzi przyszłości.

Nie chcę Ci jednak dawać nadziei bo pewności co do tego nie mam żadnej. Wydaje mi się, że to nie jest tak, iż z dnia na dzień zostawił Cię dla innej - On po prostu przygotowywał sobie grunt. Bóg jeden wie jak długo to trwało, przed Waszym rozstaniem... zauważyłam u facetów dziwną tendencję do wzrostu czułości i uczuć w chwilach, gdy mają wyrzuty sumienia - taka próba wyciszenia ich. Dzięki wielkiej fali uczuć, próbują wynagrodzić kobiecie to, że ją krzywdzą, choć Ona jeszcze o tym nie wie...

Może to działanie z zaskoczenia, np. wyjazd w góry był zaplanowany specjalnie? Wiedział, że i tak odmówisz i jechał tam z kimś innym? Przepraszam, jeśli to Cię zaboli, ale tak przecież mogło być.

Uważam, że posprzątanie po miłości, która odeszła to najlepsze co można zrobić. Ja pozbyłam się wszystkich prezentów, zdjęć, drobiazgów, które by mi przypominały o tym, że coś mi nie wyszło. Pewnych rzeczy po prostu człowiek nie chce pamiętać. Nie czułam potrzeby stykania się z tymi rzeczami i chciałam się ich jak najszybciej pozbyć. O dziwo, oczyszczenie atmosfery z tych przedmiotów, bardzo mnie umocniło, poczułam jakąś ulgę i zaczęłam żyć swoim nowym życiem. Tobie też to proponuję

Facet może nie był dość dojrzały, by zbudować trwały związek na lata. Może potrzebuje się jeszcze "wyszumieć" i dopiero za jakiś czas, przyjdzie mu ochota na to, żeby się w końcu ustatkować.

Ja zawsze sobie powtarzam, że póki co, nie trafiłam na odpowiedniego mężczyznę. Dopiero mój Mąż okazał się tym prawdziwym i odpowiednim
napisał/a: Butterfly1 2007-04-24 10:37
hmmm faktycznie historia masakryczna. ale myslę podobnier jak Belay, nie da sie kogos przestać kochac od tak o, mozna sobie uswiadomić w sekundę, ze kocahc sie juzx przestało. Ale do odkochania się do zauroczenia w tej "drugiej" musiał min,ąć jakis dłuższy okres.

Hmm współczuje Ci bardzo Murzynko, nie wiem nawet co Ci poradzic. Wiem,ze teraz jest Ci cięzko i trudno, ale musisz dalej żyć, zaczać sie usmiechać i cieszyć tym co przyniesie kolejny dzień. Przestań myślec o NIM- bo zapomnieć się nie da!! I nigdy Ci się to nie udanie mysl o tym co było dla was wspólne, schowaj żal i smutek.

I jeszcze jedno najważniejsze nie broń sie przed kolejną MIŁOSCIĄ, to,ze ta miała smutny finał nie oznacza,ze każda musi taką być. W końcu spotkasz tego jedynego, który wymarze złe wspomnienia zastepujac je miłościa i czułoscią. Wierze w los i najwyraźniej TEN nie był Ci dany, choć pewnie wydawał sie być idealny... No cóż jesteśmy tylko ludźmi mamy prawo do pomyłek, w jego przypdadku się pomyliłas ale pewnego dnia spojrzysz na faceta i bedziesz wiedzieć, ze to ON!! Życze Ci tego z całego serca, a póki co usmiechaj sie i nie daj odebrać sobie ani jednego kolejnego dnia, zabrał Ci miłosc ale nie zabrał Ci zycia, ciesz się nim, bo jak to się mówi bo burzyz awsze wstaje słonce...

BUZIACZKI!!!
napisał/a: o. Mariusz 2007-04-24 13:29
Murzynka, idz lepiej na dyskoteke i zabaw sie dobrze! zycie jest piekne.
napisał/a: Murzynka 2007-04-24 13:56
Dziekuje Wam za wsparcie, wlasnie potrzebowalam kilku słów od osob zupelnie nieznanych, obiektywnych. wiem, ze musze isc dalej, ale to takie trudne...
napisał/a: wiolisia 2007-04-24 14:00
trzymam kciuki-będzie ok!!!
napisał/a: carola2 2007-04-24 16:12
przeczytala twoja wypowiedz i powiem szczerze ze zrobilo mi sie strasznie przykro, sama kiedys bylam w podobnej sytuacji ale na szczescie juz to wszystko jest za mna. z perspektywy czasu moge jedynie powiedziec ze nalezy sie jak najszybciej z tego wyleczyc mi zajelo to ponad rok wciaz zylam nadzieja ze on do mnie wroci ze sie odezwie - co bylo naprawde glupie, bo marnowalam kazda szanse zeby poznac kogos, z jednej strony nie chcialam byc sama a z drugiej robilam wszystko zeby tak bylo, wiec jezeli moge ci cos doradzic to postaraj sie jak najszybciej zapomniec, wiem ze potrzeba troche czasu ale zajmij sie czyms jakies nowe hobby spotkania z ludzmi byle bylo tego duzo zeby nie myslec, naprawde pomaga zycze powodzenia i duzo usmiechu
napisał/a: poprostuja22 2007-04-25 12:09
aż czasami, nie chce się wierzyć,że ludzie potrafią być tak perfidni:/
Przeczytłem całą Twoja historię i naprawdę przykro mi z tego powodu:(, wiem, że to nie wiele teraz pomorze, ale pamiętaj że życie toczy się dalej i wszystko przed Tobą...

takie historie sa mi teraz na czasie, bo nie dawno miałęm do czynienia z bardzo podobną, tylko to ja miałem być lekarstwem na całe zło dla dziewczyny, która straciła osobę po 4 latach... Starałęm sie jak mogłem, zakochałem się jak dziecko,ale niestety nie udało mi się- teraz ja się musze wyleczyć, ale takie życie.

Głowa do góry-Pozdrowionka
napisał/a: Murzynka 2007-04-25 19:26
Wszyscy macie racje, normalnie powtarzalabym to samo, bo to swieta prawda, tylko gorzej z zastosowaniem tego do siebie samej.
Staram sie sobie wszystko wytlumaczyc jakos racjonalnie, nawet momentami obrzydzic sobie mojego bylego mężczyzne. Przeciez wiem co mi zrobił i nie zasługuje na nic z mojej strony. Nie utrzymuje z nim kontaktu, choc zawsze obiecywalam sobie, ze co by sie nie stało to i tak chcemy dalej sie widywać. Owszem, teraz tez by tak było, gdyby to rozstanie odbyło sie w jakis cywilizowany sposób, a nie jak w kiepskim filmie. Czasem mysle ze on ma rozdwojenie jazni - niby sie ze mna meczyl, a zachowywal sie zupelnie inaczej... Niby nie czuje mojego braku, a pisze ze mysli i mi zaglada w okna zastanawiajac sie co robie.
Daje sobie jakos rade, tylko najgorsze są mysli, jak wyobrazam sobie co on teraz wyprawia z nową kobietą. Jak ja dotyka, caluje - tak jak niedawno mnie. Jak jadą autem to czy trzyma ja za kolano i czy caluja sie na kazdym czerwonym swietle, tak jak robił to ze mną. Jakbym teraz ich zobaczyla razem, przytulonych, calujacych sie, spiących ze sobą to chyba bym dostala zawału albo zwymiotowała z tych emocji. Własnie takie wyobrazanie sobie boli najbardziej... czasem to juz jakas obsesja, potem mija i znów dopada znienacka. Gdybym tylko umiała sobie uzmysłowić, ze nasz zwiazek nie był niczym wyjatkowym dla niego... Ja to traktowalam jako cos wspanialego, niepowtarzalnego, on czesto powtarzal ze jestesmy jacys inni niz inne pary, wiecznie zakochani... Gdyby te slowa nie były ciągle echem w moich uszach to powoli bym zapominała a tak żyje w cialej frustracji i niepewnosci. Jestem na 100% pewna że nie wróci... a jednak gdzies w głebi na to licze. Chociaz po to, zeby mu podziękować i kopnąc w tyłek...
napisał/a: Bad~Girl~22 2007-04-26 08:43
Smutno się zaczęło ale pięknie skończylo:)
Powodzenia w dalszym zyciu!
napisał/a: noemi4 2007-05-05 16:54
Murzynka napisal(a):przepraszam, ze sie nie odzywalem, ble ble, ale dalej mi zalezy na kontakcie z toba, ale nie dalas znac czy jestes gotowa
zauwazylam juz dawno u osób rzucających partnera/partnerke takie dążenie do utrzymywania kontaktow kolezenskich z ta osoba. Mysle że chcą tego aby pozbyc sie wlasnych wyrzutów sumienia, aby wiedzieć że z byłym/byłą jest już ok, że przestał/a cierpieć. A nie dlatego że naprawde zależy na kontakcie. ech, ręce mi opadają jak słyszę o tym że Cię oszukiwał kręcąc z tamtą
Murzynka napisal(a):a jednak gdzies w głebi na to licze. Chociaz po to, zeby mu podziękować i kopnąc w tyłek...
nie widzę innej możliwości, ponieważ ponowne bycie z osobą która Cię tak zawiodła nie byłoby już taką pełną, bezgraniczną miłością. Ale tak jak mówi butterfly:
Butterfly napisal(a):najważniejsze nie broń sie przed kolejną MIŁOSCIĄ, to,ze ta miała smutny finał nie oznacza,ze każda musi taką być.
staraj się nie zamykać się w przyszłości na uczucia, wierz mi, nie każdy mężczyzna jest taki jak ten, miałaś po prostu strasznego pecha
napisał/a: Daria1 2007-05-05 19:12
bardzo Ci wspolczuje i jest mi bardzo przykro po przeczytaniu Twojej historii.. podobnie jka juz wczesneij pisaly dziewczyny, troche przypomina moja historie, tylko ,ze u mnie to facet pod koniec nie mowil, ze mnie kocha, tylko, ze nie wie i tez wszystko zmierzalo ku koncowi i tak sie tez stalo. bardzo odbra metoda jak pisala Belay jest po wyrzucanie wszystkich rzeczy, ktore by o nim przypominaly, to naprawde pomaga. Normalny odruch, ze chcesz by do Ciebie wrocil, co mze sie stac, z facetami nigdy nie wiadomo, na poczatku p orozstaniu zyje sie zludzeniami, ze mzoe wroci, ze to zly sen itd. niestety potrzeba duzo czasu by zapomniec, ale jest to mozliwe. Musisz sobie wytlumaczyc, ze nie byl Ciebie wart i ze prawdziwa szczera milosc dopiero przed Toba. Moze to glupie, ale pomysl sobie, ze lepiej, ze stalo sie to teraz niz np po slubie, a takie przypadki znam, kiedy facet rok po slubie sie kims zauroczyl i odszedl, pociesz sie, ze Twoja sytuacja jest lepsza, ja wiem jak cierpisz i te poczatki sa najgorsze, ale powoli bedzie coraz lepiej, ja rzucilam sie wir pracy, studia, ang i to pomaga, ale pierwsze dwa tyg byly najgorsze i wlasciwie to malo co jadlam, nie chcialo mi sie nawet isc na studia,ciagle jadlam tabletki na uspokojenie, ale pewnego dnia dotarlo do mnie, ze nie moge tak dalej zyc, bo krzywdze tylko siebie i zrozumialam, ze musze to zmienic, zycze ci tego samego, musisz sie otrzasnac, bo inaczej sie zadreczysz, wiem jak jest ci teraz cieko, gdybys chciala pogadac to na forum jest moje gg, zawsze mozesz zagadac. glowa do gory. zyczezeby bylo coraz lepiej i pamietaj, ze prawdziwa milosc przed Toba. Pozdrawiam:*