porade proszę - ja już nie wiem on zły czy ja

napisał/a: sybetka 2008-06-19 23:13
Witam was, często przeglądam to forum i jak każdy szukam rozwiązania dla swojego związku otóż:
Z moim mężem jesteśmy 7 lat a 2 lata prawie po ślubie, mamy 3,5 letnią córeczkę. Tak naprawdę nie wiem od czego zacząć. Mój mąż jest strasznym zazdrośnikiem, najlepiej jakbym zamknęła sie w 4 ścinach i nigdzie nie wychodziła. Nikt na mnie spojrzeć nie może bo już mogę sie puścić. Mi nigdy nie mówi miłego słowa chyba że zauważy że ktoś mnie obserwuje i wtedy jak lew walczy o mnie. W domu natomiast jestem nikim. Ale mi już nawet mnie o to tłumaczę to jego trudnym dzieciństwem. Tak naprawdę to nie wiem co pisać bo tego jest wiele i zbyt zagmatwane - nawet chodząc do pracy też miał wąty, a znalazłam bardzo dobra pracę i nadmieniam iż mamy małe dziecko zawsze pracowałam i tak moje nigdy sie nie liczyło ja mam siedzieć w domu i najlepiej wyglądać jak ...

Druga kwestia to pije - bardzo dużo - nieraz daje mu pieniądze na jedzenie czy papierosy to n ne wroci bez piwa. Po pracy nie może sie obejść be piwa. Mamy problemy finansowe (pomimo alkoholu pracuje), ale jak nie dokonam wpłat w czasie (zaraz po wypalcie)to tych pieniędzy już nie ma. Bo on pracuje i stać go na wszystko - ja nie wiem czy to kompleks z dzieciństwa??

właśnie kasa - nieraz naprawdę nie mamy co jeść a on struga bogacza też mnie to drażni, każdemu jak mówi jaka mamy sytuacje nie wierzy bo a... całkiem inaczej to przedstawia. Zaczęłam już przy nim go sprostować ale odbija sie to na mnie że co ja chce biedę pokazać. A prawda jest taka że nieraz tak jest,

Sąsiedzi niektórzy go nie znoszą i wiem czemu głośna muzka i to nie do wytrzymania, wiem bo nieraz wracałam do domu i słyszę co u mnie domu sie dzieje. Kiedyś było na nas oboje ja wkońcu zaczęłam uciekać do mamy (nigdy nie powiedziałam do sąsiadów złego słowa na męża wręcz stawałam jak lwica za nim)/ Teraz już słyszę jakie komentarze na męża, on sam zresztą też nic nie robi by było lep[iej a jeszcze pogarsza nasza sytuacje. teraz jestem z 2 w ciąży i obawy coraz wiesze.

Wiecie mogłabym długo pisać, ale czasami wydaje mi się, że ja tez przesadzam że może za bardzo wyolbrzymiam chciałabym by tak było...

Poradźcie....

Ja już nie wiem co robić w razie czego dopiszę bo jak na jeden wątek to za dużo do pisywania

Sorrow - bardzo pochlebiasz mi ze swoim podejściem do życia, czytałam twoje wątki i wypowiedzi, które naprawdę są mądre. Może ty cos doradzisz?????
napisał/a: Alucard 2008-06-19 23:23
co Tu można doradzić, sytuacja jest trudna i często spotykana...
Dziecko, które miał problemy w dzieciństwie robi tak samo jak jego ojciec....
Co tu można doradzić hmm. Może jakaś poradnia, może Twojemu mężowi jest potrzebny psychoterapeuta?
Pamiętaj On Cię traktuję jak swoją niewolnicę. Jak można być aż tak zazdrosnym.
Co masz zrobić?
Najprostszym rozwiązaniem jest rozwód, albo tylko separacja, ale może nie trzeba iść po najprostszej drodze...
napisał/a: sybetka 2008-06-19 23:34
Nieraz prosiłam męża o pomoc psychologa zgadzał się, ale... Jak już było wszystko ustalone on nagle sie wycofuje. Moim problemem jest to, że mi na nim zależy staram sie walczyć o nasz związek, jednak już nie daje rady. narazie złożyłam wniosek o alimenty, a jeśli chodzi o separację bardzo mocno się nad tym zastanawiam, nie chce rozwodu i koniec problemów, bo to nie o to chodzi jak do niego dotrzeć, jakie warunki postawić co samej zrobic by mu oczy otworzyć. Wołami do psychoterapeuty nie dam rady
napisał/a: Alucard 2008-06-19 23:50
Niestety w związku obu stronom musi zależeć a z tego co widzę to niestety zależy tylko Tobie (albo On tak okazuje swoje uczucia).
Może jak będziecie w separacji to On wszystko sobie przemyśli zobaczy, że może Cię stracić no i zacznie terapię i najlepiej żeby sam z tym się uporał bez niczyjej znaczącej pomocy... Może przestraszy się samotności, że wszyscy go opuszczą?
napisał/a: sybetka 2008-06-20 00:03
też nad tym myślałam za dużo mu wybaczałam (przemoc wobec mnie też). Najgorsze jest to, że ja już jestem gotowa, a nikt mi nie wierzy bo już kiedyś tam też mówiłam o odejściu i teraz bagatelizują moja sprawę. Wiem tez, że sama jestem sobie winna, że nikt mi już wierzyć nie chce.
napisał/a: Alucard 2008-06-20 00:09
Jak zrobisz ten krok to Ci uwierzą...
Jak On podniósł na Ciebie kiedyś rękę to zdecydowanie jestem za tym żeby poprosić o separację, dla mnie to jest niewybaczalne jak tak można uderzyć kobietę, nie rozumiem, nienawidzę przemocy... Nie myśl długo i w najbliższej chwili idź do prawnika...
napisał/a: sorrow 2008-06-20 00:14
Przzeczytałem to co napisałaś i nie wiem, czy miłość zamieniła się u ciebie w nienawiść, czy też miłość jest nadal, ale już nie wytrzymujesz z wszystkimi jego złymi cechami. Widzę te skumulowane żale, które tu w niewielkiej części wylałaś. Czy to wszystko zmieniło się w nim nagle? Zakładam, że tego przed ślubem nie było, bo wtedy pewnie bys za niego nie wyszła.

Twój mąż przywykł do tej sytuacji i chyba tylko zimny prysznic jest w stanie go zmienić (chociaz nie wiem na jak długo). Trudno poradzić coś osobom, które ze sobą nie rozmawiają. Weim... ty pewnie mówisz mu o tym często, ale to nie jest rozmowa, bo on w tym nie uczestniczy, albo przynajmniej nie jest zainteresowany. Niestety... przy problemach w związku podstawą jest rozmowa, która prowadzi do jakichś wniosków. Jeśli to nic nie daje, to wizyta u specjalisty może coś dać. Jeśli natomiast żaden z tych środków nie działa, to co można zrobić? Rozstać się chyba (jak ja nie lubię tego rozwiązania) :(. Możesz spróbować zrobić jak Alucard radzi... może się twój mąż obudzi? Tylko... czy ty na prawdę chcesz z nim jeszcze być?
napisał/a: sybetka 2008-06-20 00:16
Mam nadzieję, że starczy mi odwagi - musze uciekać bo mała rano mnie obudzi ale jutro odezwę się. Dziękuję Alucard za odp. Pozdrawiam

[ Dodano: 2008-06-20, 10:21 ]
Sorrow czytąjąc to co napisałeś to tak jakbyś wiedział dokładnie o co chodzi. Rzeczywiście rozmawiam z nim ale on wogóle nie reaguje na jakiekolwiek moje rozmowy czy chęci zmiany. Czy miłość czy nienawiść - oba te uczucia miotają się we mnie. Wolałabym obojętność, ale to nie takie proste. A przed ślubem - różnie bywało, ale nie było tak jak jest teraz. Był zazdrosny i myślałam, że zmieni się bo będzie pewien (wiem głupie myślenie, ale wtedy w to wierzyłam). Niestety po ślubie z dnia na dzień było coraz gorzej, ja tego nie widziałam aż tak jak dzieje sie i widzę to teraz. Dawałam mu niejedną szansę i może sama nauczyłam go, że i tak wybaczę.

Chciałabym mieć na tyle siły i odwagi by z nim się rozstać!!!

Jedyne co to ostatnio gdy sytuacja była na tyle drastyczna wezwałam policję by go wzięli na izbę wytrzeźwień (zabrał po pijanemu dziecko a do mnie po raz kolejny przemoc - oczywiście on uważa, że jak w twarz od niego nie dostane to mnie nie bije). Nawet jak dzielnicowy był stwierdził, że wie, że ma problem, ale leczyć się nie będzie.

Dzień codzienny jest taki, że wszystko ma nyc pod jego dyktando - nie, nie rozkazuje mi, ale robi to w taki sposób, że sie nie da inaczej. Mam być zadowolono i szczęśliwa do tego. Jak mam się cieszyć życiem skoro ja już się wypaliłam i jedyne co nadaje sens memu życiu jeśt nasza córeczka (choć ją już też buntuje przeciwko mnie - pozwalając np na rzeczy, które ja zabraniam a potem mówi, że mama zł jest okropna, nawet z przekleństwami dziecko mówi jakieś on ze mnie się śmieje, gdy jej zakazuje i uczy innych - a dziecko jak dziecko widzi zabawe w tym i źle na mnie patrzy. Skakanie po łóżku, jakiekolwiek chce wprowadzić wartości w życie małej on od razu neguje mnie - a dziecko wariuje - jaką ona psychikę będzie miała).

Kolejna rzecz tak jak pisałam jestem w ciąży, byłam u mamy (jedyna osoba z którą mam kontakt i oczywiście 2 rodzeństwa, bo od innych znajomych skutecznie mnie odizolował) mieliśmy spotkać się w wyznaczonym miejscu. Oczywiście autobus nie jechał i spóźniłam się 15 min - zrobił mi jazdę, że ja powinnam na niego czekać nie on na mnie. Jak mi wtedy było przykro nie dość, że upał ja mdłości jeszcze jego wrogość. Nie pojechałam wtedy do domu, wróciłam wieczorem a on jak gdyby nigdy nic milutki i w ogóle. Inna sytuacja gdy poprosił bym podjechała pod pracę - ja oczywiście głupia pojechałam z dzieckiem było miło usiedliśmy przy coli i hamburgerze - on oczywiście piwo. Na drugi dzień awantura (może za duże słowo), że mogę wybierać sobie wśród jego kolegów bo im sie spodobałam (oczywiście sytuacja, gdy w ciąży z widocznym brzuchem) i już nie muszę z nim być. Potem usłyszałam jaka to ja nie jestem. Nie wiem jaki jest jego tok myślenia w domu i miedzy nami nieraz mnie tak upodli, że jestem brzydka, gruba itp. (Ja już zaczynam w to wierzyć). A potem przy znajomych jaka to piękna nie jestem. Tłumaczy się potem tym, że się boi że go zostawię więc ja mu na to, że właśnie takimi czynami doprowadzi do końca nas.
Wogóle ja już tez nie wiem jak sprostać jego wymaganiom, jak sie nie pomaluje i ubieram "jakoś" to nie dbam o siebie, a jak jest na odwrót to chce sobie nowego znaleźć, jak ja mam sie ubierać by mu dopasować.
Z pracy jednej już zrezygnowałam bo miałam tam samych kochanków i każdy mnie podrywał (przychodził po pracy po mnie i sprawdzał - oczywiście nic nie sprawdził bo nie było czego), ale miałam już dość takiej sytuacji więc się zwolniłam. Kolejna praca tez mu nie odpowiadała (praca w domu chałupnicza - za dużo czasu znów spędzałam - tez zrezygnowałam). Obecna praca również mu nie odpowiadała, nawet chcąc mu coś opowiedzieć on na to weź nie zanudzaj, choć ja o jego wiem wszystko mogłabym robić już w jego fachu wsumie. Wracając do obecnej pracy też mu nie odpowiadała więc robiłam sobie 3 mc przerwę l4, to znowu było, że mało mi płacą, niestety w momencie gdy wróciłam do pracy okazało się, że jestem w ciąży. Chciałam pracować normalnie, ale 3 dnia po powrocie juz miałam niemiłe smsy w pracy, oraz to że dziecka mi nie odbierze z przedszkola, że skoro chce pracować to mam radzić sobie sama (pracuję do 16 30). Ja po pracy z wywieszonym językiem do przedszkola, okazuje się, że mała już odebrana. Kolejnego dnia, że zostawia do otwarty i go nie zamyka - takie na psychikę. Co miałam zrobić poszłam na l4 choć w pracy pomimo długiej nieobecności szykowała mi się podwyżka i awans, byłam bardzo chwalonym pracownikiem (po 1,5 mc na okresie próbnym dostałam podwyżkę).

Naprawdę jest wiele sytuacji do opisania, ale to takie zagmatwane i pokręcone. Ja nie uważam siebie za ideał, nie ma ludzi idealnych, ale czy warto walczyć o ten związek - narazie złożyłam w sądzie sprawę o alimenty na małą. A co do separacji naprawdę noszę się z tym zamiarem.
napisał/a: aniawawa1 2008-06-20 13:08

Jak dla mnie to twoj zwiazek jest toksyczny, zrobil sobie z ciebie niewolnika gotowego spelnic kazda jego zachcianke a pan i wladca zawsze jest niezadowolony. Zawsze znajdzie sobie cos z czego bedzie niezdowolony lub zrobisz cos nie tak, przykladem moze byc to jak sie ubierasz, co bys nie zalozyla zawsze jest zle.
Zimny prysznic (choc moim zdanie powinien to byc caly wodospad lodowatej wody), jest jak najbardziej wskazany.
Upija sie robi awanture - wzywasz policje, uderzy/pobije - robisz obdukcje, wazne zeby zbierac te rozne papierki. Nie musisz ich wykorzystywac ale wazne zeby wiedzial ze mozesz je wykorzystac.
A jak sam nie chce sie leczyc to majac takie papierki mozna skierowac go sadownie na leczenie.
Niestety taka sytacje znam ze swojej niezbyt dalekiej rodziny.
Musi wiedziec i czuc ze ma bat nad soba i ze ten bat ty trzymasz.
Bardzo dobrze ze masz swoja rodzine za soba, od nich mozesz oczekiwac wsparcia bo moga byc jeszcze ciezsze chwile.
TO NIE TY JESTES ZLA, jestes tylko ofiara swojego meza.
To wszystko nie musi oznaczac konca malzenstwa, ale ma podzialac na wyobraznie twojego meza.
Trzymaj sie, masz dla kogo walczyc, masz dzieci.
napisał/a: sybetka 2008-06-20 13:40
Właśnie najgorsze jest to, że gdyby mojej znajomej to się przytrafiło wiedziałabym co doradzić, najgorsze, że przerabiałam psychologie i psychiatrie, ale jak moja profesorka mówiła - komuś można doradzić , ale jeśli w grę wchodzi własne życie, własne emocje i uczucia juz nie jest to takie proste - jak stojąc z boku i obserwując. Mam nadzieje, że uda mi sie dojśc do obranego celu.

Właśnie szkołę, którą podjęłam też musiałam dla niego przerwać bo w weekendy mnie w domu nie było (na zajęcia chodziłam i tak na 50% po najniższej linii oporu - nauka mi na szczęście z łatwością przychodzi). Ale w ostatnim 3 roku gdy miałam mieć dużo zajęć praktycznych nie mogłam, bo za dużo by mnie nie było. I niestety nie skończyłam, może uda mi sie kiedyś ją skończyć.

Dziękuje za słowa otuchy.
napisał/a: sorrow 2008-06-20 15:22
sybetka, w głębi duszy zdajesz sobie sprawę, że gdyby nie miłość, to zostawilabyś go w ciągu jednej sekundy. A z kolei ta miłość (jakkolwiek nawiemy to co cię z nim łączy), to chyba taka chora jest. Sama wiesz jak takie więzi potrafią być silne... wystarczy poczytać o tych wszystkich kobietach, które każdego tygodnia są bite przez mężów pijaków i nie potrafią odejść. U ciebie to jest w dużo łagodniejszej formie, ale odejść równie trudno. Musisz się nad tym zastanowić, bo inaczej zniszczy cię psychicznie... kto wie, może i twoją córeczkę. Pewnie będzie ci na początku ciężko, ale po pewnym czasie "wolność" jaką uzyskasz i to, że będziesz mogła oddychać pełną piersią wszystko ci wynagrodzi.
napisał/a: Nemeth 2008-06-24 15:11
Musisz się z nim rozstać! To nie kwestia odwagi, ale Twój obowiązek względem dzieci. Jeśli od niego nie odejdziesz, to zafundujesz im dzieciństwo, które może mieć wpływ na ich późniejsze życie, tak jak miało w przypadku Twojego męża.
Jesteś teraz w ciąży, będziesz miała drugie dziecko. Wiem, że myślisz, że dziecku potrzebny jest ojciec i jest to prawda, ale teraz czas na zadanie sobie pytania - czy potrzebny jest mu ojciec, który pije, bije (w przyszłości pewnie też i dzieci), znęca się psychicznie nad matką??

Prawda jest taka, że zazdrość jest ciężka do wyleczenia, ale nie jest to niemożliwe! Jeśli chcesz być z nim (sic!), to on MUSI podjąć leczenie!! Sam z tego nie wyjdzie, sam się nie zmieni:/ będzie jedynie zatruwał Twoje życie, wasze życie.
Dalej - problem z alkoholem. Jeśli pije piwko dziennie, to nie ma oczywiście ostrego alkoholizmu, ale warto pamiętać o tym, że alkoholizm nie oznacza picia w dużych ilościach, ale picie codziennie! Czyli znów - MUSI podjąć leczenie!
Dopatruję się także ostrego kompleksu niższości u Twojego męża, jedynie wizyta u psychologa, psychoterapeuty może coś tu zdziałać.

Jeśli mój mężczyzna podniósł by na mnie rękę, to byłby to ostatni raz, gdy mnie widział przy sobie. Ale jeśli Ty uważasz inaczej i jeśli chcesz z nim być, to MUSISZ wymóc na nim, by podjął odpowiednie kroki, by zmienić siebie (czyli wszystko to, co opisałam wyżej). Jasne postawienie sprawy - albo zrobisz tak a tak, albo z nami koniec. I nie oglądaj się za siebie, ale jeśli on się do tego nie będzie stosował, to zmykaj do rodziny.

Powodzenia