Pomóżcie mi odzyskać faceta,,co mam zrobić???????/

napisał/a: Coconuss 2008-01-01 18:41
Hej, mam problem. Jest mi źle, zaprząta to moją głowę jak nie wiem. nie umiem sobie poradzić. Chodzi oczywiście o faceta...Poświęcisz 10 minut, żeby przeczytać moją historię? Proszę doradźcie mi...napiszcie co myślicie...na początku grudnia poznałam kogoś...odbyło się to w dziwaczny troszkę sposób. Byłam z koleżanką w klubie,bawiłyśmy się, przy barze siedział fajny chłopak, gdzieś na oko ze 20 21 lat.Ja mam 19, powiedziałam do Ani- patrz fajny facet, ona że tak że jej się też właśnie podoba.ale olałam sprawę, fajny i tyle.nie pomyślałam że anka coś takiego wymysli, powiedziała po 15 min, wiesz co dajmy mu swoje numery, ja uderzyłam w śmiech, nigdy w życiu bym czegoś takiego nie zrobiła,przeciez to obciach.Ale dobrze się bawiłam, uznałam że w sumie go nie znam, obojętne mi to i tak pewnie nie napisze...=)i napisałam swój numer.Ania poszła i wręczyła kolesiowi naszą karteczkę, a ja z daleka zanoisłam się od śmiechu, wyglądało to świetnie.pod koniec imprezy spotkałam w tym klubie kumpla starszego o 10 lat ode mnie, wychowywaliśmy się razem, poznałam go, rozmawialiśmy...pod koniec imprezy kolo z baru podszedł do nas z kumplem, byłam w szoku.podaliśmy sobie ręce, ale ja rozmawiałam z tamtym, głupio mi było tyle się nie widzieliśmy.potem okazało się że ja i ten facet mieszkamy bardzo blisko siebie, powiedziaólam fajnie i tyle,gdy się żegnaliśmy bardzo mocno ścisnął moją rękę...myślałam że napisze, nie napisał.zapytałam ani jak tam nowy kolega, a ona że pisał, że piszą.zastanawiałam się nad tym, czemu do mnie nie napisał.poprosiłam ją o jego nr,dała mi.napisałam esa, czemu nie napisał nic, a on że mogłam mu dać dobry numer=) tak pisze moją 5 że wygląda jak 8=)napisał że widocznie zaszło nieporozumienie, ja no widocznie. i tyle. potem pisał, i co tam Pani Marto?>ja nie odpisywałam, pomyślałam jakiś dziwny ten kolo, pani, pan. olałam sprawę.za tydzień znowu wybrałam się z Anką do tego klubu, spotkałam go tam, widziałam że spogląda na nas, podeszłam pierwsza, ucieszył się, gadało nam się super,szaleliśmy, poczułam się tak jakby ktoś podał mi bardzo silny narkotyk, szaleliśmy na parkiecie, pocałował moją szyję...zakręciło mi się w głowie od tego.podezzła anka, w końcu ja przyszłam z nią do tego klubu, i zaczęła z nami tańczyć=/ rozmawiać w trójkę, ok, ale tańczyć już troszkę nie za bardzo, mateusz chyba pomyślał to samo, bo spojrzał na mnie ze znakami zapytania w oczach, co mogłam zrobić.wziął moją łapkę, schował do swojej kieszeni, i cały czas trzymał. okazało się że miszkamy bliziutko, oboje jeździmy na desce, uwielbiamy whisky z 4 kostkami lodu=) i w ogóle bajka. tak się stało, że kolega o którym opowiadałam wczęsniej- ten z dzieciństwa też tam się zjawił...zaczął być nachalny...zrobiło się nieciekawie, mateusz powiedział:nie lubię niejasnych sytuacji iodszedł, poleciałam za nim, wyjaśniliśmy to...potem gadaliśmy o pierdołach na zewnątrz klubu..robiło się późno, poszłam do wc, gdy wyszłyśmy z anką on czekał, chciał się pożegnać, ..pocałował mnie...wiem że nie powinnam mu była na to pozwlić, ale tak bardzo jakoś trego chciałam, tak tęskniłam za tym...nie wiedziałam że anka stoi za moimi plecami i obserwuje sytuację.gdy poszłam, mateusz coś powiedział do niej i spojrzał na mnie. nie wiedziałam co...zaraz rano napisał,że ma nadzieję że mnie nie obudził itd...pisaliśmy tak przez tydzień.on pisał zawsze pierwszy...nigdy ja...i tak z tydzień...nalegał na sptkanie, flirtowaliśmy ale w dobrym stylu...pytał czy jutro też jestem taka zajęta, to sobota? drugi raz nie zapytam itp.. ok sobota.on trzymam za słowo...czekałam w sobotę, jeszcze o 17 potwierdziliśmy, ok...byłam z anką w tym klubie.nie zjawił się.napisałam o 2 w nocy: czekałam na Ciebie... na drugi dzień o 18 dostałam esa rzepraszam, że się nie odezwałem, brat miał problme, musiałem do niego jechać, i w dodatku zostawiłem telefon...do tej godziny 18 schizowałam trochę,gadałam z anką, kochana przyjaciółka, która widziała jak bardzo się denrwowałam dzwoni do ciebie zapytać jak tam?odezwał się Mateusz? na co ja nie, a ona:do mnie napisał co tam Pani Aniu...zjechałam...zabolało mnie to.mówi że mu nie odpisała...skąd mam to wiedzieć.tego wieczoru zadzwonił bardzo późno, 23 30, zapytał wcześniej czy może..gadaliśmy o głupotach, co robi na sylwestra, żartował że nic mu nie zaproponowałam, śmialiśmy się...tak kontakt powoli ustawał...raz zadzwoniłam po południu nie odebrał. koleżanka powiedziała olej kolesia. nie potrafię. napisałam coś wiecvzorem, coś lajtowego nie odp. zadzwoniłam z tel zastrzeżonego wieczorem, odebrał..powiedziałam że wyjeżdżam na święta.. chciałam mu powiedzieć bye bye...a on że byliśmy umówieni na jutro na kawę, nie umawialiśmy się konkretnie...jak zwykle śmialiśmy się...ale zawsze przez tel był taki...hmm nieśmiały? gdy ja nic nie mówiłam, on też milczał...powiedział żebym się odezwała jak dojadę...nie odezwałam się, chciałam zobaczyć czy on napisze, zapyta...napisałam na drugi dzień smsa że strasznie wieje, szlaeje na desce, pozdrowienia, bzdurki... nie odp.zaczęłam od tego momentu schizować...wiem że ciężko pracuje, bo w firmie transportowej u ojca, jeździ po całej polsce tak sobie to tłumaczyłam, jednakwcześniej pisaliśmy zawsze, fakt że po 20 kiedy wracał z pracy, ale pisał. zadzwoniłam , nie odebrał, potem znowu, pisałam...nic..tak przez cały dzień. w końcu zadzwoniłam pod wieczór z innego numeru, odebrał, powiedział że może rozmawiać dopiero koło 21 jak wróći, i się wytłmaczy -powiedziałam że zadzwonie.nie odebrał. pisałam w nocy, po 10 smsów.że jeśli nie chce tej znajomości niech po prostu powie, że sytuacja dla mnie jest niejasna, że spodobało mi się wtedy jego stwierdzenie i powołuje się na nie itp.ja też nie lubię niejasnych sytuacji., że gdyby mi nie zależało nie pisałabym.że niczego nie załuję.że dałam mu ten numer, że wiem że łamię zasady.. wiedziałam już wtedy że mocno przesadzam...napisał zadzwonie wieczorem.. czekałam do 22, nie wytrzymałam , zadzwoniłam. nic.cisza cisza cisza.odczekałam 3 dni. zadzwoniłam znowu z innego numeru powiedziałam, przepraszam, wiem że beznadziejnie się zachowałam, wiem że mocno przegięłam. chyba nawet się uśmiechnął. rozmowa szła ciężko. zapytałam co się stało? on że kilka rzeczy się wydarzyło, a potem to tak dzwoniłam non stop do niego a on czegoś takiego nie lubi. powiedziałam że wiem, wiem i przepraszam. zapytałam czy moglibyśmy się jeszcze spotkjać, czy jest to możliwe, on że spotkać się można, jak oboje wrócimy...itp.czy faceci mówią zawsze to, co kobietyu chcą w danym momencie usłyszeć? trochę podniosło mnie to na duchu. wiem że to bardzo nie ok, dzownić do kooś z innych numerów..żeby się dodzwonić...tak się nie powinno robić. ja tak zrobiłam. bardzo chciałam z nim porozmawiać.trzymałam emocje na uwięzi.zapytałam o sylwestra, on że wyjzdza do włoch i wraca 3...pożegnaliśmy się, życzyłam udanej zabawy.mimo wszytko jakoś trochę odzyskałam nadzieję...przyrzekłam sobie że tydzień sie nie oderzwe, wytrzymałam. dzisiaj w nocy dzowniłam ale spotkało mnie currently unavailable...=/ napisąłam dzisij o 11 rano: szczęśliwego nowego 2008 i spełnienia wszystkich marzeń=) jak tam italia? dobrze się bawisz? wiem, ze wtedy mocno przegięłam, bardzo bym chciała żebyśmy mieli taki kontakt jak wcześniej, da si,ę to jakoś jeszcze zrobić? jest 13 ... jest cisza. Proszę, doradź mi... co mam zrobić, bardzo mi zależy na facecie, z nikim tak dobrze jeszcze mi się nie rozmawiało. miałam wrażenie, nawet byłam pewna że jemu też zależy...mowił że mu się podobam, że jeszcze nie spotkał takiej dziewczyny która lubiłaby whisky tak jak on, jeździłaby na desce, w dodatku mieszkała blisko...tak nam się pisało dobrze, byłam taka szczęsliwa...pisałam że pierwszy raz upiłam się nie pijąc alkoholu, a on że to pewnie jego zasługa=)ja, że jest taki wysokoprocentowy... a on zapytał czy chcę więcej takich procentów? teraz jest cichutko... jest mi źle, wiem że to ja spieprzyłam, spłoszyłam go swoim idiotycznym zachowaniem... bardzo mi zależy...podkreślam bardzo.. co powinnam napisać, jak mam to odwrócić, jak doprowadzić do spotkania... proszę poradźcie mi... nie mam się gdzie zwrócić po pomoc...
napisał/a: Shizuka1 2008-01-01 19:42
Nie arzucaj się mu, bo on albo tak lekko traktuje dziewczyny, albo ma Cię gdzieś. W końcu wielkich wyznań nie było i on może podchodzić do tego lekko. Nie nastawiaj się, bo może okazać się najgorsze, a zawsze to lepiej miło się zaskoczyć niż rozczarować.
napisał/a: ewulka2 2008-01-01 19:48
Uważam że nie powinnaś już nic pisać. Już go przeprosiłaś za to, że tak wydzwaniałaś i pisałaś....Jeśli jemu również zależy na utrzymaniu kontaktu z tobą to na pewno sam zadzwoni.
Niestety jest tak że czasami faceci mówią nam to co chcemy usłyszeć, żeby mieć święty spokój :(. Sama zauważ że w momencie kiedy powiedział ci że zadzwoni o którejś tam....to do tej godziny byłaś pełna nadziei i spokoju... .A on miał spokój do tej godziny.
A teraz nie zamartwiaj się. Zajmij się czymkolwiek. Nie pozwól mu zawładnąć tobą....wyłącz telefon....Nawet jeśli w tym czasie będzie dzwonił to się zaskoczy....A to może podziałać tak, że znów za jakiś czas zadzwoni...
napisał/a: kosmitbART 2008-01-01 22:06
Pewno, że nie powinnaś dzwonić i robić sobie nadziei. Chyba już mu dałaś dość oznak Twojego zaangażowania. Jak zadzwoni to sie z nim umów ale nie do klubu tylko na rozmowę, gdzieś gdzie będzie spokój. Myślę, że po takiej rozmowie zweryfikujesz jego oczekiwania z Twoimi i już wszystko będzie jasne. Jak nie chcesz rozmawiać to dalej sie dobrze baw, tylko nie rób sobie nadziei, bo możesz grubo się przejechać.
napisał/a: darmond 2008-01-02 17:38
toż to najnormalniejsze zauroczenie na świecie :) - idź sobie do biblioteki i wypożycz Bogdan Wojciszke, GWP, "Psychologia miłości" - przeczytasz książeczkę i Ci przejdzie :)

uszy do góry i idź do klubu, jest karnawał i cała masa fajnych chłopaków do poderwania :)

pozdrawiam cieplutko i trzymam za Ciebie kciuki :)