pomóżcie mi.... liczę na Waszą pomoc...

napisał/a: Magda 2007-01-10 14:54
mam nadzieję, że jak on wróci to będziemy razem.. ja chcę, ale jak wiadomo, że do tanga trzeba dwojga. narazie zostaje mi tylko i wyłącznie wierzyć, chociaż momentami jestem przepełniona strachem, wątpliwościami, smutkiem i tęsknotą. wtedy jest naprawdę trudno.. ale takie najmniejsze sygnały z jego strony, np. to że chciał utrzymywać kontakt tylko ze mną i z naszą wspólną przyjaciółką, czy prosił żeby jego mama zawiozła mu moja zdjęcia i poduszkę, którą kiedyś dałam mu na walentynki, czy chociażby to, że pyta się o mnie swojej mamy i prosi, żeby mnie pozdrowiła, uściskała i podziękowała, że do niego piszę , nie pozwalają żeby ta moja nadzieja zgasła...
napisał/a: Patka2 2007-01-10 14:59
Magda napisal(a):mam nadzieję, że jak on wróci to będziemy razem.. ja chcę


nO to TRZYMAM KCIUKI

Magda napisal(a):pyta się o mnie swojej mamy i prosi, żeby mnie pozdrowiła, uściskała i podziękowała, że do niego piszę , nie pozwalają żeby ta moja nadzieja zgasła...


Uśmiechnij sie bo chyba wszystko zmierza w dobrym kierunku
napisał/a: Magda 2007-07-29 21:29
Dawno tutaj nie pisałam....
Chciałam powiedzieć tylko jak u mnie się sprawa toczy. To już prawie rok odkąd Piotrek jest w Monarze....
Na początku jak wyjecha, to tak jak pisałam wcześniej - przekazywanie mi pozdrowień, całusów przez swoją mamę. Potem miał chwilę załamania i uciekł z tego ośrodka, ale chwilkę potem wrócił spowrotem, bo opamiętał się co mu w głowie siedziało. Na szczęście nie przełamał się i nie zaćpał wtedy.
Co do nas to 8 miesięcy bez widywania się i bezpośredniego kontaktu wiele robiły złego u mni. Źle to odczuwałam chociaż ciagle wierzyłam, modliłam się. Dostałam od niego walentynkę (sama nie wiem jak ją wysłał, bo nie mógł jeszcze wtedy nic pisać..jego mama też się zastanawia). Ja ciągle do niego pisałam listy, średnio co miesiąc. Wiem, że był bardzo wdzięczny za nie, mówił swojej mamie, że są one dla niego błogosławieństwem, że pomagają mu przetrwać. To mnie bardzo motywowało, żeby ciągle je pisać. Przekazałam jego mamie prezent walentynkowy dla niego, bardzo się ucieszył i potem, gdy dostałam od niego pierwszy (i z resztą ostatni;/) list, to napisał w nim, że to największy skarb jaki kiedykolwiek dostał (a to był zwykły notesik wykonany przeze mnie, z różnymi pozytywnie nastawiającymi wierszykami, cytatami, rysunkami, itp.). Potem przyjechał.. zaraz po Świętach Wielkanocnych. Bardzo się stresowałam tym spotkaniem. Gdy tylko się zobaczyliśmy, od razu się pocałowaliśmy. Potem Piotrek wział mnie za rękę i poszedł przedstawić mnie swojemu wychowawcy z którym przyjechał na przepustkę."Proszę pana, to jest właśnie Magda - moja dziewczyna" - strasznie się ucieszyłam, gdy usłyszałam to z jego ust... tak naprawdę naturalnie się zeszliśmy, mimo, że przed wyjazdem nie byliśmy "oficjalnie" parą. Widać było, że się zmienił. Zmodyfikował się jego pogląd na wiele spraw, ale bardzo zamknął się w sobie. List, który mi przysłał wcześniej, był bardzo zwięzły. I sam podczas rozmowy bardzo mało mówił o sobie, wolał mnie słuchać. Ciągle bylismy do siebie przyklejeni :) Ale niestety pod koniec dnia pokłóciliśmy się... przyczyną było nieporozumienie i złe sformułowanie przez niego swojej wypowiedzi (zamiast mi powiedzieć, że jest zmęczony i że zaraz uśnie i przeprosić, to po prostu dał mi aluzję, żebym sobie poszła :[ a przecież bym zrozumiała...w końcu był po ponad 10h podróży, a w nocy miał znowu wyjeżdżać. Na dodatek w pociągu wychowawca mu nie pozwolił spać, nie wiem czemu.) Wyszłam wściekła, , rozbeczałam się zaraz gdy wyszłam od niego z klatki. Potem na gg wyjaśnił mi co i jak. Pogodziliśmy się na szczęście, chociaż niesmak został jeszcze. Gdy mi tylko napisał, że już jedzie to znowu się rozbeczałam. Żałowałam, że musieliśmy się posprzeczać i miałam strasznie dużo wątpliwości, czy to przetrwa. Jakoś tak się złożyło, że od tej pory nie pisałam do niego już listów. Sama nie wiem dlaczego, może ciągle siedział we mnie żal do niego po tej ostatniej kłótni. Ale zaraz na początku czerwca przyjechał znowu. Spotkaliśmy się oczywiście, ustalając na początku, jak długo chce odpoczywać, a ile chce spędzić ze mną czasu. Dostosował się do mnie oczywiście i nie narzekał potem, wręcz prosił, żebym została dłużej to mnie nauczyło, że muszę z nim jasno i wyraźnie ustalać zasady i granice. Ta druga jego wizyta była o wiele lepsza od tej wcześniejszej. Swobodniej nam się rozmawiało, rzuciliśmy się sobie w ramiona jak się zobaczyliśmy. Przez to, że niep isałam, strasznie się za mną stęsknił i jak siedzieliśmy przytuleni do siebie to nawet mu łezka pociekła po oczku ze wzruszenia. Poczułam się naprawdę szczęśliwa. Chociaż nadal był zamknięty w sobie. Gdy przyszła na chwilkę nasza wspólna przyjaciółka, która nie widziała się z nim od czasu jego wyjazdu, to nie był zbyt rozmowny z nią. Bardziej zajmował się mną Poszłam z nim do fryzjera, zjadłam z nim kolacje i w ogóle było super
I pojechał znowu...
Potem pojawił się nagle na gg, bo był na przepustce w Sopocie i dorwał komputer. Podobno 3 dni robił wszystko, żeby się ze mną skontaktować i udało mu się to :) Rozmawialiśmy, bardzo miło się rozmawiało, pisał, jak to pięknie byłoby mnie zabrać na spacer tam po Trójmieście, jak bardzo chciałby spędzić ze mną dzień i noc tak po prositu, bez znajomych, bez ćpania, bez imprez, że tęskni i w ogóle takie rzeczy, o których nawet nie śniłam wcześniej. Nie wiedziałam, że potrafi być taki romantyczny.
Potem, gdy ja byłam na obozie okazało się, że przyjechał do domu na przepustkę. Ja akurat miałam ciągle rozładowany telefon i stwierdziłam, że chcę odpocząć przez obóz od wszelkich telefonów. Ale coś mnie tknęło, żeby go naładować. I patzę, a tu 3 nieodebrane połączenia od mamy Piotrka. Oddzwoniłam, okazało się, że to Piotrek próbował się ze mną skontaktować z komórki swojej mamy:) Potem codziennie rozmawialiśmy. Niestety ale minęliśmy się i wtedy kiedy ja wracałam do domu, on akurat wyjeżdżał. Ale miło się gadało i to najważniejszze. Chociaż boli mnie, że nadal "nic nie wie". Wiem, że chłopaka 18-letniego nie zmuszę do żadnych deklaracji na przyszłość, ale myślę, że gdy będę już wyjeżdżała na studia (niestety do innego miasta niż tam gdzie on jest) to jakąś będę chciała usłyszeć. On nawet nie wie, jak bardzo potrzebuję usłyszeć z jego ust "będę o nas walczył, będę się starał", zamiast "nie wiem co będzie później"
Teraz w sierpniu oboje mamy urodziny. Ja 3 dni po nim. Rozmawiałam właśnie przez telefon z jego mamą. Podobno bardzo przeżywa, że nie będzie mógł przyjechać na moje urodziny, ani że ja nie będę mogła tam być przy nim gdy on będzie miał swoje.
Mam większą nadzieję, że to się uda, chociaż jego wątpliwości powodują, że u mnie się one również pojawiają. Barzo bym chciała, żebyśmy oboje chcieli tego samego i do tego dążyli...
No to tyle ode mnie. chciałam się wygadać :)
napisał/a: bluebell1 2007-07-29 23:38
Madziu! bardzo sie ciesze ze poznałam Wasza historie! Jestescie para godna podziwu, i to ze macie wątpliwości jest całkowicie zrozumiale, więcej przebywacie osobno niż razem, z tego co przeczytałam to jego uzależnienie było jedyna przeszkoda w waszym związku a Twoj kochany robi teraz wszystko żeby, to już nie stało Wam na drodze! Bedziesz musiała mieć dużo cierpliwości jak wróci do "normalnego życia" bo będzie czul sie niepewnie w tym waszym życiu, ale jeżeli wasze uczucie zwycięży, to będzie cudnie! I jeszcze jedno, powinnaś być czujna, ja wiem ze sie leczył, ale to od Twojego sprytu będzie zależało żeby nie wpadł w to jeszcze raz! Zycze Wam jak najlepiej! Warto zainwestować w to uczucie, i nadrabiać zaległości! Wiem coś o tym :)
napisał/a: Magda 2007-07-30 12:27
ja sama nie mogę jeszcze do końca uwierzyć, że mimo tego, że przez ten rok widzieliśmy się tylko 2 razy i to po kilka godzin, to NADAL potrafimy się kochać.
Dla mnie to jest po prostu niesamowite, bo podobno odległość potrafi nieźle ludzi od siebie oddalić. No cóż, będzie nas czekała jeszcze niezła próba,w postaci moich studiów i jego szkoły, kiedy to i on będzie miał już swoje życie, swoich znajomych, żadnych zakazów (które ma teraz: abstynencja zarówno alkoholowa jak i seksualna, różne obowiązki, kary itp.), będzie musiał się odnaleźć w normalnym życiu. A ja będę studiowała, chciałabym znaleźć jakąś pracę, żeby mieć pieniądze na jeżdżenie do niego, bo niestety rodzice nie dadzą mi ich za dużo, tymbardziej, że to mój chłopak a nie ich, więc czuję się zobowiązana sama zadbać o to. Mam nadzieję, że jakoś mi się uda to wszystko pogodzić i że on też będzie chciał to wtedy ciągnąć. Chociaż kilka lat na odległość mimo wszystko mnie przeraża. Wierzę, że on kiedyś pomyśli o mnie bardziej poważnie ni myślą o związkach faceci 18-letni i będzie mnie również stawiał na podium swojego życia.
karolinaAn
napisał/a: karolinaAn 2007-08-05 23:48
hej,mam nadzieje ze mi doradzicie,jestem ze swoim chlopakiem juz 2 lata,bardzo sie kochamy,ale on ostatnio przestaB mnie pociagac,jestesmy jak stare malzenstwo,siedzimy caly czas przed telewizorem,i nic,poprostu nic,kiedys bylo magicznie,czuje ze go zawodze,jest mi przykro z tego powodu,i jemu tez bo on tez odczul to.. niechce go zostawic bo go bardzo kocham..ale nie moze byc tak ze juz zawsze bedziemy sie zachowywac jak stare malzenstwo,moze byc tez tak ze on mnie zostawi i poszuka sobie innej dziewczyny..co mam zrobic prosze poradzcie mi !!
napisał/a: Magda 2007-08-24 20:00
Przedwczoraj z nim rozmawiałam... postarał się, żeby skontaktować się ze mną w moje urodziny. Kochany... Wczoraj też był na gg, gdzieś, jakimś cudem - w kafejce.
Powiedział mi, że głupio się czuje, że z nikim się nie kochał po trzeźwemu i się z tym źle czuje... Jakoś mnie to zabolało. Wiedziałam, że jest już doświadczony, ale myślałam, że miał tylko jedną za sobą. A tu się okazało, że jeszce jakąś. Tylko dlaczego mnie to boli? :/ Ja jestem dziewicą i jakoś ta informacja spowodowała, że nie wiem czy nie wstydziłabym się jeszcze bardziej się z nim kochać (zazdrość? niepewność siebie? może...) Pytałam się go o coś, czego byłam w zasadzie pewna - czy jak byliśmy razem i jak on był na jakichś dyskotekach i imprezach, to czy całował się i obłapiał z innymi. Odpowiedź była wiadoma - tak....
Niby to wiedziałam, niby chcę zacząć od nowa, w momencie gdy wyjechał stwierdziłam, że wybaczę mu wszystkie błędy przeszłości. Ale ciągle to siedzi w mojej głowie, że mnie zdradzał... Podobno jeśli coś stało się raz, to może się stać też drugi i trzeci... ale on już nie ćpa... Kurcze, tak bardzo chciałabym o tym nie myśleć, nie wracać do przeszłości... Przecież on mnie kocha... Był wtedy pod wpływem tego dziadostwa... Ale czy taka jego zdrada różni się czymś od takiej 'normalnej'?? Ciężko mi jest z tym... mogłam się nie pytać.
napisał/a: Butterfly1 2007-08-24 23:25
Wspaniale czytać jacy szczęśliwi jesteście będąc obok siebie. Powiem Ci jedno Magdo narkotyki to potworne bagno, ale mozna z niego wyjść. Powinniscie byc dla siebie małymi bohaterami. Tak daleko zaszliscie, ON podjął leczenie dobrowolnie, Ty wierzyłas i nadal wierzysz. To na pewno jest miłość. uda wam sie,życzę wam tego z całego serca! I nie myślcie o tym co bedzie jutro, cieszcie sie sobą, nawet na odległość!!
napisał/a: NiceGuy 2007-08-25 01:17
jest różnica naćpany mysli zupełnie inaczej, nie wiem co w jego głowie siedziało że zdradził, ale był szczery a to też trzeba docenić. Powiedziałaś że wybaczasz mu, wszystko to co było, że zaczynasz od początku, więc zapomni o tym co było, piszesz że sie zmienił, więc napewno też dorósł do waszej miłości. BĘDZIE dobrze wystarczy że bendziecie tego chcieli oboje wiem cos o tym
napisał/a: Magda 2007-08-27 16:41
Dziękuję, że obiektywnie patrzycie na moją sytuację, bo ja czasami w takich sytuacjach panikuję :/ Muszę nauczyć się nad tym panować.
Ale rzeczywiście muszę mu W PEŁNI zaufać, że naprawdę chce dobrze dla naszego związku.
Bardzo możliwe, że uda mi się tam do niego jechać za jakieś 2 tygodnie na kilka dni (o ile jego grupa wyrazi na to zgodę i moi rodzice). Już się nie mogę doczekać i czuję się jakby to już było pewne...
Cieszę się, że mnie wreszcie docenił. A ja też wiele zrozumiałam. Ale jeszcze tyle przed nami...
napisał/a: Butterfly1 2007-08-27 23:06
Magda napisal(a):Ale jeszcze tyle przed nami...
tyle pieknych i cudownych chwil, nikt nie kłamie ,ze pewnie nieraz bedzie ciężko ale juz tyle razem przeszliscie! Buziaczki i powodzenia!
napisał/a: Magda 2007-09-03 13:13
Byłam u niego w ten weekend... Na urodziny mógł sobie zażyczyć od grupy jedno życzenie.. i wybrał sobie pozwolenie na mój przyjazd. Jego rodzice wzięli mnie ze sobą, bo sami tam jechali. Niestety dostał pozwolenie na jednodniowe odwiedzimy do godz. 16. Ale dla mnie spędzenie z nim tych 8h i tak było wielkim wydarzeniem.
Jak tylko się zobaczyliśmy to rzuciliśmy się sobie na szyję.. Potem przez cały czas chodziliśmy przytuleni ze sobą. Oprowadził mnie po ośrodku (bardzo miła, domowa atmosfera), zapoznał mnie z niektórymi kolegami i koleżankami oraz ze swoimi terapeutami. Niestety dostał mu się ochrzan, że za bardzo się przytulamy w miejscach publicznych i musieliśmy trochę przystopować Świetnie nam się rozmawiało... Mówił, że przy mnie czuje się swobodnie, że jest szczęśliwy, że jestem kochana bo tak go wspieram. Przez jakiś czas rozmawiałam też z jego niektórymi znajomymi. Mówili mi, że on bardzo lubi się mną chwalić (okazało się, że sporo o mnie już wiedzą od niego). Podobno im mówił, że przede wszystkim dla mnie jest w tym ośrodku (mi tego nigdy nie mówił - zdziwiłam się bardzo jak to usłyszałam), że bardzo dla niego jest ważne to, że tak w niego wierzę. W jego pokoju nad łózkiem wisi powiększone moje zdjęcie, na biurku porozkładane ma moje listy i prezenty. Bardzo dobrze się przy nim czułam. mówił, ze tak naprawdę dopiero na drugiej przepustce (w czerwcu) dotarło do niego co mógł stracić i że mnie nie zostawi już. Powiedział mi też, że zawse jest taki rozgadany, a przy mnie jakoś tak milknie... zapytałam się dlaczego, a on odparł "bo nie muszę nic mówić.. wystarczy, że jesteś".Kochany jest...
Jego rodzice na drugi dzień jakimś cudem załatwili z wychowawcami, żebyśmy mogli przyjechać jeszcze raz na chwilkę i się z nim pożegnać. Płakać mi się chciało podczas tego pożegnania, on niby był uśmiechnięty, ale widać było że maskuje smutek (nawet jego mama powiedziała, że miał strasznie smutną minę, kiedy byłam w niego wtulona). Tak więc rano w niedzielę już wyjechaliśmy.. Ale pojechałam z jego rodzicami zwiedzić Gdańsk - bardzo się mną opiekowali i zżyłam się z nimi. Świetni teściowie Czułam się z nimi jak z ciocią i wujkiem
Dzisiaj on poszedł do szkoły po rocznej przerwie w nauce.. Wierzę, że da sobie radę i odnajdzie się w tym towarzystwie. Terapię kończy niewiadomo kiedy...za parę miesięcy... 28 sierpnia minął rok, odkąd jest w tym ośrodku. Boi się jeszcze wrócić do rzeczywistości, z resztą on zawsze bał się zmian. Mam nadzieję, że oboje spełnimy swoje marzenia i kiedyś będziemy razem...w jednym mieście.. bo na odległość na dłuższą metę? przerażające... aczkolwiek zrobię wszystko co w mojej mocy, żeby nam się udało. Oby on też się tak starał i tak samo jak ja tego pragnął po terapii....

[ Dodano: 2007-11-12, 16:04 ]
Ehhh...
Powiedzcie mi, czy popełniłam aż tak duży błąd??
Ostatnio gdy przyjechał na przepustkę, zauważyłam, że coś jest inaczej.... Wiem, że on jest teraz na etapie, gdzie uczy się nazywać wszystkie emocje, które w nim siedzą i uczucia. Poszliśmy do kawiarni, rozmawialiśmy. Pierwszy raz całkowicie szczerze i otwarcie powiedziałam mu o swoich wszystkich oczekiwaniach, emocjach, strachu i w ogóle wszystkim co dotyczy naszego związku. Hamulce mi puściły. Tak jak zawsze się bałam, że go stracę, to teraz stwierdzłam, że skoro rozmawiamy sszczerze, to szczerze. On mi się przyznał do tego, że ma teraz mętlik w głowie, że wie, że jestem mu bardzo bliska, ale sam nie wie czy to jest właściwie miłość... Ale że nie chce teraz podejmować żadnych decyzji... Te słowa mnie bardzo zabolały, ale nie chciałam tego okazywać...bo wiedziałam, że potrzebuje czasu. Ale gdy już tak się rozpędziłam w zwierzeniach, przyznałam mu się do tego, że to ja powiedziałam jego mamie o jego ćpaniu. Powiedziałam, że to ja latałam po psychologach, żeby dowiedzieć się jak mu pomoc, że to ja umówiłam jego mamę z psychologiem, który jakiś czas potem znalazł dla niego ośrodek. Na początku był zszokowany... Podziękował mi... Ja odetchnęłam z ulgą. Poczułam się lżej, że mu o tym wszystkim powiedziałam. Ale niestety... na drugi dzień rano stwierdził, że wie, że robiłam to dla jego dobra, ale że nie daje mu spokoju to, że robiłyśmy z jego mamą taką konspirację. I nie spotkalismy się tego dnia... wyjechał właściwie bez pożegnania. Czuję, że ma chyba do mnie żal..że stracił do mnie zaufanie. Mam wrażenie, że teraz ten fakt upewni go w tym, że jednak to nie miłość... Pewnie musi sobie to wszystko przemyśleć. Dałam mu czas... Ciągle mu go daję... Ale czy jego duma wygra? Ehh... powiedzcie co o tym myślicie, proszę..... ((