Obojętność zabija....

napisał/a: lonelyAngel 2008-10-16 22:27
Witam...

mój problem nie jest banalny, ale nie wiem czy uda mi się przekazać go tak byście dobrze zrozumieli... mam tak potężny mętlik w głowie, że już sama sobie nie potrafię niczego wyjaśnić racjonalnie...

a więc...

jestem z chłopakiem od 3 lat.. na początku, wiadomo, pięknie.. wyznania, czułe słówka... piękne wspólnie spędzone dni (a było ich dużo na początku).. później między nami było różnie... przeważnie to ja byłam tą osobą ktorą krzywdził.. lecz potrafił tak mną manipulować, iż wierzyłam zawsze ze to moja wina, to przeze mnie sie kłócimy.. potrafił wspaniale mi to wmówć... ja ciągle przy nim trwałam... bo kocham go nad życie.. jest to mój pierwszy poważny facet.. to jemu oddałam się w pełni... i tak trwałam w tym toksycznym związku przez dwa lata... potrafił być wobec mnie bezwzględny... straszny.. wręcz niemożliwy, tak jakby jednego dnia mnie kochał a na drugim dzień potrafił mnie potraktować jak zabawke...ścierke.... nasze kłótnie zazwyczaj wynikały z tego, że on lubił sobie wypić.. a kiedy przesadzał włączał mu się agresor i kiedy PROSIŁAM aby troszke przystopował, robił mi niewyobrażalną awanturę.. :( i tak dochodziło do kłotni która trwała nawet kilka dni.... ja cierpiałam...ale później zawsze przepraszałam(?!) Dla niego zostawiłam wszystkich przyjaciół... kiedy mówił mi żebym nie spotykała się z koleżankami, robiłam to bo bardzo go kochałam.. tylko on się dla mnie liczył...
po dwóch latach zaczęłam powoli otwierać oczy... zaczynałam mieć dosyć... zauważył to że zmienilam sie i jestem oschla w stosunku do niego... i wtedy zaczął się starac.. myślę że gdyby zaczął robić to troszkę później, nie byłoby czego ratować.. jednak udalo mu się... obiecywał zmianę, że nie tknie alkoholu... i rzeczywiście tak było... przez 6 pięknych miesięcy... wtedy czułam się jak królowa... wiedzialam i widzialam ze kocha mnie ponad życie, bo dla mnie potrafił się zmienić ze złego człowieka w tego wspaniałego... jedynego... lecz każda bajka kiedyś się kończy... i właśnie teraz jest tak, że stał się dla mnie bardzo obojętny... dodam, że ja nie robiłam nic takiego, żę później kiedy się zmienił to traktowałam go źle.. wręcz przeciwnie,, oboje czuliśmy się wspaniale... bo ja też się starałam... no i nagle koledzy stali się ważniejsi ode mnie... raz nie widząc się 4 dni... bo wyjechałam... tego samego dnia kiedy wróciłam nie mogliśmy się spotkać bo on "musiał" spotkać się z kumplami... kiedy próbuję mu tłumaczyć, że czuję że coś jest nie tak.. że odtrąca mnie.. on się wścieka i znowu są okropne kłótnie... (z tym tylko ze ja już nie jestem taka głupia i nie dam sie nabrać, że to moja wina) mówi mi okropne rzeczy, że jak mi nie pasuje to droga wolna... od 5 miesięcy mieszkamy razem ale to jest tak jakbyśmy się nie widzieli wogóle.. on ma swoje sprawy w których nie ma mnie.... a co jest najgorsze przestał chcieć się ze mną kochać.. co mnie bardzo martwi.. bo to zawsze on chciał kochać się ze mną.. to on był tym nienasyconym moim ciałem... ja czasami odmawiałam... wiadomo jak to kobiety... czasami boli to i tamto:) zawsze nazywałam go małym erotomanem... ale przynajmniej wiedziałam, że mnie chce, że mu się podobam... a teraz nie wiem... czuję, że znalazł sobie kogoś... ze nie jestem już atrakcyjna dla niego,.. kiedy go zapytałam tak szczerze czy ma kogoś... że przecież nie zabiję go za to bo serce nie sługa... twierdzi, że nie.. ale dalej jest obojętny jak kamień...

Nie wiem co mam robić, boli mnie to tak strasznie... staram się mu pokazać, że go kocham.. ze jest najważniejszy.. ale dla niego to chyba nic nie znaczy... dodam, iż jestem osobą, która nie ma poczucia wlasnej wartości i potrzebuje czułośći, zapewnień... żebym wiedziala ze mnie kocha i że czuję się bezpiecznie... lecz on mi tego nie da.. bo powiedział że: "a co to on tu jest żeby takie coś robić?"




przepraszam, że to tak długo wyszło... pewnie nie bedziecie chcieli tego czytac.. ale przynajmniej wyrzucilam troche z siebie....


nienawidzę obojętnośći.. to jest najgorsze... :(
napisał/a: sorrow 2008-10-16 23:14
lonelyAngel, miłość... przywiązanie... zauroczenie. Jesteście już ze sobą dość długo. Na szczęście ty umiesz już spojrzeć poza te klapki miłosne na twoich oczach. Na co więc czekasz? Czy nie lepiej poszukać kogoś, z kim wiązałaby cię wspólnota dusz? Kto wyznawałby podobne wartości do twoich? Z kim miałabyś realną szansę stworzyć trwały związek w przyszłości? Nie nawidzisz obojętności... musisz więc znaleźć człowieka, który wie, że miłość to nie tylko uczucie, ale świadomy wybór, żeby kochać tego drugiego. Musisz znależć człowieka, który też nienawidzi obojętności. Twój obecny chłopak już cię wielokrotnie zawiódł. Może i tego żałuje, ale w jego zyciu jest wiele rzeczy, które go od ciebie oddalają. Niektórym nie umie się oprzeć. To z pewnością większe ryzyko planować wspólne życie właśnie z nim.
napisał/a: lonelyAngel 2008-10-17 10:08
Sorrow ja wiem, że powinnam zostawić go... ale nie wiem czemu tak jest, że im bardziej jest do mnie teraz obojętny tym bardziej mi na nim zależy... oczywiście mam swoje życie, koleżanki, teraz zaczęłam studia...ale jakoś na razie nie wyobrażam sobie że mielibyśmy nie być razem... napewno wiem, że gdyby to on mnie zostawił nie błagałbym go aby wrócił... za dużo tego było kiedyś... ale sama też chyba nie odważę sie na taki krok... przynajmniej jeszcze nie teraz...
napisał/a: lonelyAngel 2008-10-18 20:47
Mam takie pytanie... pewnie pojawilo sie tu juz z milion razy ale ze jestem nowa to chyba moge jeszcze raz o to zapytac :P

a wiec...
jak zrobić, żeby chłopak znowu stał się czuły, okazywał swoje uczucia i pokazywal ze ta druga osoba jest dla niego najwazniejsza? Dodam iz jestem z chlopakiem od 3 lat, wkradla sie miedzy nas rutyna, zlosc i prawie ze zerwalismy....

probowalam juz rozmow... grozb, prosb, placzu... wszystkiego.. i nic to nie dało...

moze na darmo to wszystko robie? moze po prostu on mnie juz nie kocha?
napisał/a: ~gość 2008-10-18 20:57
Skoro tak.......a może on tego nie docenia, moze wy (a raczej on) potrzebuje chwili na odpoczynek zeby zatesknic, przemyslec.......
napisał/a: lonelyAngel 2008-10-18 22:37
Dawałam mu i takie mozliwosci... naprawde... nie widzielismy sie, nie bylo kontaktu zbytniego.. ja zatesknilam jak cholera.. on chyba nie bardzo...
napisał/a: Alucard 2008-10-19 12:05
ciężka sprawa jak zwykle na tym etapie związku, Twój chłopak jest przekonany, że zawszę będziesz przy Nim, a co za tym idzie nie musi starać się o Twoje względy jak wcześniej, zachowuje teraz się tak jakby bardziej był do Ciebie przyzwyczajony, niż coś czuł - niestety...
Jak widzę rozmowy nie pomagają, może czas podjąć decyzję, żeby od siebie chwilę odpocząć??

p.s. a łącząc Twoje 2 posty dochodzę do wniosku: ZOSTAW GO!!, szkoda marnować czas, a czas pozwoli zagoi ranę i DAJ SOBIE SZANSĘ NA SZCZĘŚCIE!!...
napisał/a: Alucard 2008-10-19 12:17
lonelyAngel, czytając Twój post tak sobie myślę jakie granicę musi on przekroczyć, żebyś go zostawiła i szczerze nie wiem, bo pewnie i zdradę byś mu wybaczyła?, jakby przyszedł i był słodki jak ,,gorzka czekolada, z 85% kakaem''. Powinnaś przemyśleć czy z takim facetem chcesz spędzić resztę życia, czy on jest wart Ciebie?, a miłość nie jest sztuką brania, a dawania...
Jak można żądać zerwania kontaktu z przyjaciółmi i znajomymi to jest chore...

Więc uciekaj od Niego jak najszybciej bo po co tkwić w toksycznym związku, tak Twój związek jest toksyczny dla Ciebie, jesteś młoda masz szansę na nową miłość z odwzajemnieniem...
napisał/a: lonelyAngel 2008-10-19 14:02
Chyba to jedyny sposob... ja od niedawna po prostu przestalam sie starac... własnie dobrze napisales... wie ze zawsze bede przy nim...

Ale to niedlugo sie zmieni :) bedzie wiedzial ze w kazdej chwili bedzie mogl mnie stracic... i mam nadzieje ze to go pobudzi do dzialania...
napisał/a: lonelyAngel 2008-10-19 14:05
Wiem, że jest toksyczny.... a zdrady bym nie wybaczyła... jakiś rok temu na szczescie spadły mi klapki z oczu... spotykam się z przyjaciółmi... już niczego mi nie może zabronić i on o tym doskonale wie... pozostaje jednak ten jedyny najwazniejszy fakt.. ze go kocham.. od tamtego czasu zmienil sie... na lepsze.. ale ostatnio widze ze chyba wraca jego dawna natura.. lecz ja sie nie dam.. jezeli bedzie tak dalej to zakoncze ten zwiazek...


juz nigdy nikt nie bedzie mi niczego kazal... stalam sie kobieta niezalezna... ale jestem tez bardzo wrazliwa... :(
napisał/a: Alucard 2008-10-19 15:12
Jak to się mówi : ciężko zmienić naturę człowieka, może się zmienić, ale zmiana będzie powierzchowna, może dojrzeć, ale czy warto cierpieć? czy warto czekać? Napiszesz, że to Twój jedyny - bzdura, wiele osób tak mówiło po zerwaniu a tu nie minię kilka miesięcy i znajdują drugą jeszcze większą miłość...
Szkoda mi Ciebie, bo na pewno to bardzo przeżywasz, a on może na to patrzeć? - dziwne?

Szkoda tylko, że nie dasz rady z nim zerwać, jeżeli on strasznie Cię nie zrani (choć znam przypadki wybaczenia świństw).

,,Czasem lepiej żyć samemu niż męczyć się z Nim..." - wiesz kto to napisał, mądre słowa, teraz musisz Ty je wprowadzić w życie?
napisał/a: No Good 2008-10-19 17:22
ja bym się przeszedł do takiego delikwenta i mu powiedział wprost:

przytulkaj mnie! miau miau


i zakonczył egzorcyzmy. To tak banalnie proste. Noa le jak ktos chce zrobić do tego otoczke strategoczną, groźby, odwołania, pisemne upomnienia, monity, ogamowskie fortele itd. to już na własny koszt...

sprawa zamknieta.