niewiem czego chce...........help my

napisał/a: szczawik2100 2007-05-10 16:59
sama mi powiedz jesli ona go rani tym ze nie wie co chce to ile on dla niej znaczy gdyby naprawde jej zalezalo na jego szczesciu to by go nie klamala i nie trzymala w niepewnosci. ja z mmoja dziewczyna mialem ten sam problem mowila dokladnie to samo co ania1989 i wiem jak sie to skonczylo i wiem jak teraz uklada jej sie zycie. powiedzcie mi co dla nas znaczy osoba ktora oklamujemy??
napisał/a: tomaszszym 2007-05-10 17:00
Szczawik powiem tyle ze jak masz tak glupio pisac do zejdz z forum i tyle tu pisza inteligentni ludzie
napisał/a: ania19892 2007-05-10 17:26
szczawik jesli mnie nie znasz to nie pisz zelece na kase i samochod mi na tym nie zalezy chce byc tylko szczesliwa nic wiecej tyle ci powiem i zastanow sie nadtym co piszesz bo czasami mozesz bardzo kogos urazic takim glupim pisaniem
napisał/a: wariat21 2007-06-06 11:13
a mnie ciekawi ile ania1989 jest juz ze swoim chlopakiem ze juz sie znudzila?? miesiac?? a poza tym uwazam ze w kazdym zwiazku najwazniejsza jest szczerosc, nie wolno oklamywac drugiej osoby jesli rzeczywiscie nam na niej zalezy.
napisał/a: Zraniona1 2007-06-10 23:08
Witajcie Aniu rozumiem cie i wlaczam sie poniewaz mam podobny problem...byłam z chlopakiem ponad 5 lat poczatek byl cudowny ale on byl niedojrzaly nie potrafi sie okresli srednio co pol roku zrywal ale nie na dlugo a w czasie zerwania i tak spedzalismy ze soba czas i zachowywalismy si ejak praa...nie wiem nawet kiedy ale po prostu przestalismy sobie owic o pewnych rzeczach tych ktore nam nie pasuja no i sie zaczelo on szukal zrozumienia u kolezanek (nie zdradzal) a ja zamykalam sie coraz bardzie w sobie i robilam sie coraz bardziej zazdrosna ale bylam pewna ze go chce ze to ten jeden jedyny...zawsze przy nim bylam zawsze ogl na mnie liczyc ale awantury ktoe sie zaczely byly straszne glosne potem cichlo i znowu i tak w kolko w koncu wyjechal za granice i jak wrocil nie chcial juz mnie...plakalam szlochalam bylo mi ciezko...wrocil...i znowu piken chwile pozniej ciezkie a potem to juz przeplatanka i znow "nie chce cie" wszystko postawil na jednej szali podjal decyzje o wynajeciu ieszkania...nie wiemczy bylam pewna czy tego chce ale wtedy byly juz naprawde cudowne chwile...i naprawde przykre momenty....niepotrzebne slowa na niezbyt wysokim poziomie...a najlepsze jest to ze od zawsze jak juz sie klocilismy to o glupoty nie wiem dlaczego...mieszkajac znim to juz si ena serio zaczelam zastanawiac i sama do siebie mowic ze to chyba nie ma sensu ale kochalam go...znow wyjechal...po 2 tygodniach juz nie chcial bylam mu zbedna...zdradzil...nie podobala mu sie nie chcial ale zrobil to...odeszlam...tym razem to on plakal blagal szlochal az przylecial...poczatek byl trudny nie potrafilam na niego patrzec...ale czulam cos jak byl blisko...sama nie iwem jakos zaczelismy to sklejac potem znow sie sypalo twierdzil ze przylecial bo myslam ze jestm inna ale jednak sie nie zmienilam i mnei nie chce a za chwile ze kocha...teraz wrocil ja mam leciec za niedlugo...ale WŁAŚNIE zaczynams ie zastanawiac czy to ma sens czy ja go kocham... mam tak dziwnie ze nawet jak mowie sobie to nie ma sensu zalamuje rece to gdy w koncu naprawde sie sypie i wiem ze juz go trace walcze placze i nie chce stracic...nie wiem dlaczego... Rozumiem cie aniu bo zycie nie jest proste a takie gadki ze albo sie wie czy sie kocha albo nie to mozna miedzy bajki wlozyc...zycie daje nam popalic niestety te najkochansze osoby najczesciej najbardziej rania...pytanie czy sie przestaje kochac czy czlowiek ma juz dosc walki i sie poddaje i mysli mam dosc nie chce go ale gdy nadchodzi moment utraty przypomina mu sie co naprawde czuje...ja juz tez nic nie wiem nie wiem co mam robic czy kocham nie wiem...wszystko nas laczy...wspolne plany marzenia ukladamy juz sobie zycie wspolne...ale ja nie wiem po prostu nie wiem czy to jeszcze ma sens i choc slyszalam ze milosc z czasem przechodzi w przyzwyczajenie to boje sie ze pewnego dnia si eobudze i dojde do wniosku ze to ni eten...ale wiem tez jak bardzo brakuje mi jego wieczorami przytulenia bycia obok chociarzby...mam metlik POMOCY mam chwile w ktorych czuje sie przy nim naprawde szczesliwa ale sa i takie w ktorych jestem po prostu szczsliwa od tak a z nim kloce si eo byle co proforma...nierozumiem sama siebie...czy to mozliwe ze ciagl eklotnie i problemy pokrywaja "kurzem" prawdziwe uczucie? chyba tak ... wiec aniu albo poodkurzany...alebo juz nie bedzie czego odkurzac...

KOCHAM GO ale czemu to musi boec...:(
napisał/a: noemi4 2007-06-11 09:20
Zraniona może on po prostu nie był Ciebie pewnien, nic nie poradzisz na uczucia innych Wracał do Ciebie bo "płakałaś i szlochałaś"...
Zraniona napisal(a):zdradzil...nie podobala mu sie nie chcial ale zrobil to...
może żeby sie przekonac jak jest z inna Ale mi to wyglada, że chcial rozstac sie ostatecznie, cóż, niektorzy i takie metody stosuja...
Zraniona napisal(a):twierdzil ze przylecial bo myslam ze jestm inna ale jednak sie nie zmienilam i mnei nie chce
bo jak sie nie ma kontaktu bezposredniego to zostaja w pamieci tylko dobre cechy partnera, nie ma co liczyć że po powrocie nastapi zmiana na ideal - wiem z wlasnego doswiadczenia...
Zraniona napisal(a):gdy w koncu naprawde sie sypie i wiem ze juz go trace walcze placze i nie chce stracic...nie wiem dlaczego...
Zraniona napisal(a):wiem tez jak bardzo brakuje mi jego wieczorami przytulenia bycia obok chociarzby...
moze boisz sie samotnosci Może nie bedzie Ci brakowalo konkretnie TEGO chlopaka, ale chlopaka wogole Wiem że po tylu latach ciężko żyć bez tej drugiej połówki, bo człowiek się przyzwyczaił że kogoś ma. Ale nie martw się, mimo że trudno w to uwierzyć, znajdzie się następny, a gdy stworzycie związek bez kłótni o pierdoły i rozstań co chwilę, zobaczysz że szczęście może trwać cały czas
napisał/a: Zraniona1 2007-06-11 09:26
po dwoch tygodniach bycia samemu za granica wlasnie uswiadomil sobie jaka to aj zla jestem i rzeczywiscie byl prawie pewny ze mnie nie chce i ni ekocha i wtedy TO sie stalo ale nie zrobil tego dlatego zeby si emnie pozbyc czy wogole z jakiegos powodu oprocz tego ze jak mwi "poddal si ei niech sie dzieje co chce" ale wywalil ja praktycznie od razu bo uswiadomil sobie ze chce mnie i ze mnie kocha i ze tak naprawde nie chce klotni a nie mnie...teraz chce to wszsytko ulozyc...tylko mowi ze do tego trzeba dwojga a tak jak ajuz wspomnialam kiedy ja go zostawilam z powodu zdrady szlochal i blagal o szanse dzwonil co chwile chcial mnie sciahac jak najszybciej i mowil ze nie odpusci mnie sobei dopoki nie dam mu szansy pokazac ze si ezmienil no i w koncu wyszlo tak ze to on przylecial...wiec chyba jednak naprawde kocha...ale czy ja kcham...nie wiem juz co robic:( raz wydaje mi sie ze nie a raz ze bardzo buuuuuuuu rozerie mnei zaniedlugo;) on mnie pociaga ale i bawi...mysle ze to nie oto chodzi ze musze miec faceta poniewaz jak sie z nim rozstalam prawie spotkalam si ez innym ale jakos nie mialam wiekszych problemow by go sobie odpuscic (tegonoweg0;)) i jakos do dzis nie brakuje mi specjalnie kontaktu z nim a jak si eukochany nie odzywa to ........ ech same wiecie ........ a moze to wlasnie jest tak duze uczucie i zaangazowanie ze obojga nas przerasta? jedno chce drugiego jednoczesnie bojac sie bycie ze soba na amen? coz za niedlugo bede do niego leciec aby to wszystko posklejac...ukladamy sobie zycie w innym kraju wsrod innych ludzi ... a moze tak dziala na nas rozlaka... bo jak minela mi juz poczatkowa zlosc po tym co sie stalo to jak byl u mnie bylo slodko... tak jak byc powinno...samam nie wiem motam sie strasznie i wiem ze nie potrafie sie okreslic i to boli najbardziej... moze rzeczywiscie go juz nie chce i boje si epodjac tej decyzji a moze po prostu za nim tesknie to co si estalo mnie boli i tak wlasnie reaguje? jeszcze nie tak dawno ledwo zylam i plakalam jak chcial odejsc tak sie nie przezywa z powodu przyzwyczajenia ze si ema faceta - raczej z pwowodu przyzwyczajenia do TEGO faceta i checi mienia JEGO? czyz nie? owszem poczulam z mi ulzylo w pewnym sensie jak go zostawilam ale moze dlatego ze on to robil co chwile i wracal (mysle ze nie dlatego ze szlochalam bo razn np wrocil jak uslyszalm ze sie smieje i pomyslal ze mi przechodzi i chyba si ewystraszyl wiec czym predzej przyjechal;)) w koncu ja pokazalam ze mnei to na tyle zabolalo ze jestem wstanie zrobic z tym pozdek tyle tylko ze to chyba nie takie proste:( poza tym bylismy swoimi "pierwszymi" i jakos nie widze tego z innym a tymbardziej z kims kto mial inna przede mna... chcialabym aby ten pierwszy okazal si ejednak tym jedynym:) mysle ze nierozsadne byloby wszystko zucac wszystko do czego sie wspolnie doszlo co sie wspolnie przezylo i ulozylo wszystkie wspoln emarzenia cele a naprawde duzo nas laczy :) ...trzeba chyba po prostu odswiezyc uczucie jak to mowi moj ukochany "bedecie kochal jak tylko potrafie ale pozwol sie kochaz" :)

Dochodze do wniosku ze chyba jednak go kocham...
napisał/a: Melania 2007-06-15 19:09
sylwia napisal(a):My Ci nie pomożemy. sama musisz sobie odpowiedzieć na to pytanie.
Według mnie to nie jest miłość. Ty po prostu obawiasz sie samotności. W miłości nie ma chwil zwątpienia. To jest proste, albo sie kocha, albo nie.


A ja właśnie się nie zgadzam. Ja kocham mojego mężczyzne bardzo mocno co nie zmienia faktu że jest z nami czasem tak jak w piosence Urszuli: "razem ciężko żyć osobno źle"
Wątpliwości to w niektórych związkach stan naturalny
napisał/a: ~gość 2007-06-15 19:56
karmelowa napisal(a):KOCHANA.. Z FACETEM ZLE BEZ NIEGO JESZCZE GORZEJ..


co za głupota! No pewnie, to lepiej być z byle kim, żeby tylko znim być? żeby był ten "chłop" pod ręką? Co za głupota1 A gdzie jej ( nasze ) uczucia? Gdzie miejsce na nasze pragnienia i to czego chcemy od życia!?
Nie piszę się na to.
napisał/a: Ladyy 2007-07-08 13:08
Ja mam podobny problem....Mam chlopaka i chodze z nim bardzo krotko bo ok tygodnia...na samym poczadku bylo fajnie...ale potem zaczelam miec watpliwosci...jednym razem bylam pewna ze go kocham i chcialam z nim byc a innym razem juz nie....nawet nie moglam na niego patrzec...czulam sie zle i nie szczesliwie...nie wiem czy go kocham czy nie pomozcie mi...co mam zrobic bo wiem ze on mnie kocha i nie chce go ranic..nie wiem moze nie jestem gotowa na powazne zwiazki...i nie chce konczyc tej znajomosci.... czasami jest tak bardzo swietnie :