niepewność w stosunku do partnera?

napisał/a: poziomka212 2007-06-21 20:04
Nie Maciejko... tu już nie ma co wyjaśniać... ja już nawet nie wiem o co powinnam zapytać. Mineło już bardzo dużo czasu, minął rok, to jest bardzo dużo. I w ogóle co, tak po roku tak poprostu bym zadzwoniła i prosiła o wyjaśnienia? Teraz wydaje mi się to niedorzeczne, nie dobre, jakbym nagle sobie rpzypomniała, a przecież miałam zachowaną już równowagę spychiczną, było już w porządku, był M. było w porządku mimo, że czasami widziałam go w myślach... ale to nie bylo szkodliwe...

wiecie, mialam dzisiaj sen z nim w roli glównej... nie wiem jak ale stalo sie tak, ze znalexlismy sie wjednym pomieszczeniu, gdzies na starym meiscie, tam gdzie on mieszka. ja już kładłam się spać, to był jakby stary przedpokój... poprawiałam poduszkę, kiedy przypadkiem on wszedł, podszedl do mnie, na taką odległość, że ja siedziałam na łózku, a on podszedł na tyle blisko i tak specjalnie odwrócił twarz, ze nasze usta sie tylko lekko dotknęły, nie pocałowały, ale czułam znowu jego zapach, dotknęły się nasze wargi , ja sie nei ruszałam, tylko on tak pokierował głową, żeby nasze wargi się musnęły, czułam jego policzek, jego oddech, widziałam znów jego oczy, jego szyję. usiadł najpierw koło mnie, potem się lekko po łożył na lewym boku, bo prawą rękę miał w gipsie (dziwny sen :|). potem już jakoś nagle leżeliśmy na łózku piętrowym, on odsunął się bliżej i powiedział:"Możesz mnie pocałować, ale to nic nie zmieni, jestem już z kimś innym, nas już nie ma, to już było". a ja polozylam policzek na rece owinietej w gips i ją pocałwoałam (tzn gips :) ). Pozniej siedziałam na jakichs zajęciach i wykladowca pyta - a jacy są Wasi chłopacy, narzeczeni. Wtedy odezwała się jakaś dziewczyna (którą kojarzę z mojej uczelni - koleżanka mojej kolezanki), która powiedziała... "Ja jestem ze swoim chłopakiem już rok, jest nam razem bardzo dobrze, mieszka na starym mieście, ma na imię Paul (co ja odebrałam jako Piotr), ma 26 lat..." a ja do koleżanki obok - przecież to Piotrek, przecież ona mówi o nim... Masakryczny sen... ale wyjaśnił mi parę rzeczy... już nic nie warto... juz nic nie zrobię, bo już nic nie mogę zrobić...

[ Dodano: 2007-06-25, 17:45 ]
Wczorajszy dzień był dziwny... Dostałam w sobie takiej wewnętrznej siły, by zadzwonić i zapytać go - czy moglibyśmy się spotkać, ten ostatni raz, żeby pogadać, wyjaśnić sobie parę rzeczy, nie zajmę Ci dużo czasu, potrzebuję jednego krótkiego spotkania, a obiecuję Ci, że po nim raz na zawsze zniknę z Twojego życia i niebędę się z Tobą kontaktować już nigdy więcej. Wydaje mi się, że Tobie również na tym zależy, więc proszę o to jedno jedyne spotkanie. A jeśli odpowie mi, że nie mamy już o czym rozmawiać, że wszystko zostało wyjaśnione, to powiem mu - ja też mogłabym w tym czasie robić wiele pożyteczniejszych rzeczy, ale chcę Cię o coś zapytać i usłyszeć od Ciebie odpowiedź w cztery oczy, nie przez telefon. Twoja dziewczyna nie musi się obawiać, wiem, że jesteś szczęśliwy, proszę tylko o rozmowę... I zadam mu na tym spotkaniu jedno pytanie... "Byłam tylko maskotką, byś mógł zapomnieć o byłej?" - jeśli dostanę odpowiedź twierdzącą, pożyczę mu szczęścia i wyjdę, jeśli zaprzeczy, przeproszę go za to że odeszłam, ale tak odbierałam tamtą rzeczywistość, tak czułam się traktowana, bo nie potrafiliśmy rozmawiać o nas... przeproszę za ostatniego smsa, bo emocje wzięły górę. Zrozumiałam swój błąd za późno... itd...

Co o tym myślicie?