niepewność w stosunku do partnera?

napisał/a: poziomka212 2007-06-16 00:09
Witam, jestem tu nowa. Ni ewiem czy taki temat juz byl poruszany, ale interesuje mnie jak wy na to spojrzycie.

Generalnie chodzi o to, ze po nieduanym związku z M. poczułam jak bardzo brakuje mi P., zawsze czułam, że to on jest moim przeznaczeniem, tacy sami, tak bardzo podobni... Postanowilam sie z nim skontaktować i odbudować chociaż znajomość. Zadzowniłam, odebrał, rozmawialiśmy bardzo miło, jak kiedyś. Pare dni pozniej złożyłam mu życzenia na urodziny z pytaniem, czy nie moglibysmy sie spotkać, tak poprostu pogadać, bo mialam dosc odwracania glowy w druga strone widzac go przypadkiem, kiedys przeciez nie chcial bysmy patrzyli w zupelnie innych kierunkach jak tylko na siebie, a teraz bylismy zupelnie obcy, gryzło mnie to. On jednak odmówił, pisząc, że neima za bardzo teraz czasu i ze ma dziewczyne... Ostatnio nie wytrzymalam, wszelkie moje proby pogodzenia sie z faktem spelzły na niczym, za kazdym razem kiedy sie budzilam widzialam jego, kiedy zasypialam myslalam o nim, o tych cudownych wspolnych chwilach. Jego mama nazywala mnie synową, siostra twierdzila, ze P. w koncu trafil na porządną dziewczynę. W ostatnim smsie (dlugim) zapytalam co my najlepszego zrobilismy z naszym zwiazkiem... To nie byl nachalny sms, nie pisalam w nim jak bardzo go kocham, pisalam tylko ze moje glupie serce nie potrafi go zapomnieć... ktos mi odpisal, ze to pewnie pomylka, ze ten sms byl pisany do poprzedniego wlasciciela tego telefonu. Pomyslalam, ze zmienil prace, ze zmienil numer... A gdy zapytałam naszej wspolnej znajomej, ktora nas poznala, czy zna jego nowy numer, odpowiedziala mi, ze slyszala jak do niego wypisuje rozne rzeczy i ze jego dziewczyna kazala mi sie odczepić... Zabolało cholernie, ze nie potrafil mi tego powiedziec w prost, on... w koncu to byly nasze sprawy, wyreczyl sie nią? a moze nawet nei rpzeczytal tego smsa? Nie wypisywalam nei wiadomo czego... nei chodzilo mi o zburzenie zwiazku a wyszlam na nachalną ex, która dąży do tego by rozbic zwiazek... Byc moze pozno sie obudzilam, za poznoz aczelam walczyc... on nie chcial tego rozstania, to ja zerwalam... ale wiadomo ze do czlowieka wszystko dochodzi z opoznieniem. Kiedy zaraz po rozstaniu wyslalam mu pozegnalnego smsa, zadzwonil do mnie, rozmawialismy o tym ze przyjedzie, ze wszystko sobie jeszcze raz wyjasnimy, porozmawiamy o nas... nie doszlo to do skutku, bo 5 tygodni po tym mial juz inną... Powiedzcie mi tylko jedno... czy mezczyzni boją się słowa "zegnaj"? Czy sa az takimi tchórzami, żeby zerwać a pozniej nie sa w stanie powiedzieć juz ani slowa w ramach wyjasnień dlaczego? Czy wyreczają się swoimi obecnymi, zeby mi bylo jeszcze gorzej? To byl nasz zwiazek i wydaje mi sie ze powinnam to jasno i wyraznie uslyszec od niego a nie od niej. Kiedy opowiedzialam to przyjaciółkom, powiedzialy mi - moze on w ogole nei rpzeczytal tych smów, moze ona dorwala jego telefon i wszystkie smsy czyta, pozniej wymyslając na mnie nie wiadomo jakie rzeczy, albo odpisuje a on o niczym nie wie, bo zaraz kasuje wadomosc? Dodam jeszcze tylko tyle, ze ona jezdzi z nim do pracy, nie odstepuje go na krok, a sa to dalekie wyjazdy (praca na tirach), nie bylo go czasami po 3 tygodnie w domu... ona nie pracuje nie studiuje bo wciaz z nim jezdzi... wiem to z dobrych zródeł. Po tym wszystkim los chcial, ze go widzialam na koncercie, zobaczyl mnie, lecz nie wygladal na bardzo zakochanego... ona palila papierosa a on nigdy tego nie nawidzil... zobaczylam go ulamkiem sekundy, bylam z kolegą i udalam ze go nie widzę... widzial mnie usmiechnietą, radosną, zadowoloną... Tylko zastanawia mnie dlaczego tak sie zachowuje, dlaczego nei stac go na garsc szczerosci, dlaczego on nie powie mi wprost o co chodzi - nie pisz, nie smsuj, jestem szczesliwy, nas juz nie ma, dlaczego odpisala mi ona? Czy niejest jego pewna? Czy on nie chce mimo wszystko palic za sobą mostów? Ktos mi powiedzial, ze wciąz kocha i nie potrafi tego wszystkiego tak poprostu przekreslic... ale nie wierze w to, po tym jak pozwolil jej odpisac... Myslalam, ze go znam, a tymczasem jest teraz zupelnie obcym mi czlowiekiem... wiec dlaczego to glupie serce wciaz chce go pamietac? Rozum juz dawno sobie z tym poradzil, serce nie... jak mu wytlumaczyc, ze On juz go nie kocha, ze kocha inne? Czy ktos udzieli mi na te pytania odpowiedzi?
napisał/a: ~gość 2007-06-16 07:33
Ok, wszystko rozumiem.
A teraz krótko i na temat.
Oczywiście jestem prawie pewna że to ona odpisała na tego smsa.
Po drugie jeśli chcesz coś załatwić to nie rób tego smsem. Mogłabyś przynajmniej do niego zadzwonić i zapytać czy mozecie pogadac. Są sposoby,żeby "obejść" czujne gumowe ucho i zręczne ręce tamtej dziewczyny, które zapewne będą sie rwały do odebrania tego telefonu.
Nie rozpaczaj i nie tragizuj. Ale załatw to z klasą...potem właśnie wychodzą na jaw takie rzeczy i ludzie mają pożywkę do obgadywania. Tak się po prostu nie robi
Wszystko możesz jeszcze wyjaśnić z nim. Nie wiadomo co prawda jak on się zachowa, ale spróbować zawsze można. A skoro twierdzisz, że popełniłaś bład no to chyba warto zawalczyć i spróbować. To ty z nim zerwałaś więc teraz to ty się musisz "zniżyć" i próbować.
Życzę powodzenia!
napisał/a: poziomka212 2007-06-16 19:54
Dziękuję Ci mapet1111 pomogłaś mi... nie wiem czy się odważę zadzwonić, wciąż istnieje ten malutki procent, że on wiedział co naprawdę w tamtym smsie napisałam i mimo to kazał jej tak odpisać. Może zmienił się przez ten czas do tego stopnia, że już nie poznaję tego człowieka, może to już nie on... nie ten, którego kochałam. Wciąż się zastanawiam, jak mógł tak postąpić, dlaczego... w imię tego wszystkiego co nas łączyło... Dlaczego nie potrafił powidzieć mi tego sam. Przecież potrafiliśmy rozmawiać. Nie wiem czy zadzwonię, gdyby nawet może przecież nie odebrać, albo odbierze...ale ona... Ludzie się zmieniają, ale żeby do tego stopnia, żeby tak się zachowywać? Jak narazie i tak nie mam czasu by dzwonić, mam sesję, więc mam o czym myśleć... może w wakacje... zastanawiam się tylko czy jest sens...
napisał/a: ~gość 2007-06-16 20:49
Ok, masz sesję. Rozumiem. Ale uwazam że nie powinnaś tego odkładać. JEST SENS!!!!
Nie wiesz na 100% czy to on odpisał na tego smsa. A jeśli nawet to on, to i tak masz prawo kobieto do szczerej rozmowy z nim w cztery oczy! Jeśli nie da Ci tej szansy to znaczy że nie jest wart funta kłaków. Przecież jesteś człowiekiem i należy Ci się szacunek. Chcesz tylko rozmowy...nie myśl o tym jakbyś chciała czegoś okropnie nieosiągalnego. To jest na wyciągnięcie ręki. Nawet jeśli spróbujesz i się nie uda to będziesz miała spokojne sumienie. Nawet jeśli będzie Ci potem przykro i źle to będziesz wiedziała że zrobiłaś wszystko co mogłaś.
Chcesz się poddać bez walki i żyć tak ciągle w niepewności i rozerwaniu jakimś?!!?
Odwagi! To nic niemożliwego. Takei rozmowy oczywiście nie są nigdy łatwe, ale są potrzebne. Jeśli czujesz że musisz z nim pogadać to zrób to. Zadzwoń do niego! Jeśli odbierze ona to przedstaw się jako kto inny- ktoś z jego znajomych, albo ktoś z uczelni. albo nawet wymyśl nazwisko i spytakj czy możesz z nim rozmawiać. Przecież nie będzie prowadzić z tobą rozmowy detektywistycznej!!!!!! To nie takie trudne obniżyć lub spowolnić albo przyspieszyć głos. Jak już on dostanie słuchawkę to powiesz spokojnie o co ci chodzi.
Jestem z Tobą poziomko!!!!!:)
napisał/a: poziomka212 2007-06-17 11:24
A powiedz mi, jak Ci sie wydaje, dlaczego Ona się tak zachowuje? Dlaczego zamiast niego odpisuje na moje smsy, dlaczego z nim jeździ do pracy na pare tygodni przynajmniej, dlaczego nie odstępuje go na krok? Dla mnie to jest dziwne... Jakby się czegoś obawiała, jakby nie pozwalała mu dojść do głosu, nie pozwalała mieć chwili oddechu od niej. To On powinien załatwić ze mną tę sprawę, a nie ona. Czy on się czegoś boi, czy odpowiada mu takie życie w klatce, każdy dzień wspólnie 24h/dobę razem... Dlaczego jest taka zaborcza, dlaczego nie pozwala mu załawtić tej sprawy, wszystko wtedy byłoby jasne, albo dlaczego on nie chce tej sprawy zakonczyc raz na zawsze?
napisał/a: sweet_star 2007-06-18 12:24
Cześć zainteresował mnie ten wątek. Osobiście zgadzam się z mapet, iż jest sens i musisz próbować! Zawsze jest jakieś wyjście z sytuacji, a tutaj drzwiami jest szczera rozmowa....
Dlaczego jego obecna się tak zachowuje? Widocznie taki ma zaborczy charakter albo czuje się niepewnie, nie ufa mu do końca, więc boi się, że możesz jej go sprzątnąć. Czasami tak się dzieje z facetami, ze zgadzają się na takie jak to określiłaś życie w klatce.... Wielu z nich w końcu przejży na oczy i potem będzie wstyd, jednak części z nich to odpowiada, ze kobieta ich kontroluje, czują wtedy, że komuś na nich zależy...
Nie pozostaje mi nic innego jak życzyć Ci powodzenia i trzymać kciuki. Może on tak naprawdę wciąż jest taki sam a zgrywa pozory... pozdrawiam
napisał/a: patricja 2007-06-18 13:04
poziomka21 napisal(a):dlaczego Ona się tak zachowuje? Dlaczego zamiast niego odpisuje na moje smsy, dlaczego z nim jeździ do pracy na pare tygodni przynajmniej, dlaczego nie odstępuje go na krok? Dla mnie to jest dziwne...
A dla mnie, to ona go kocha. Teraz stawiamy się w sytuacji jego obecnej dziewczyny i się zastanów, czy sama byś nie odpisała? Poza tym, z tego co wyczytałam, nie masz żadnej pewności, że to nie on odpisał?
poziomka21 napisal(a):dlaczego on nie chce tej sprawy zakonczyc raz na zawsze?
Według mnie, to on już to skończył z chwilą rozstania. Czas leczy rany, skoro go zostawiłaś, teraz pewnie sie już z tym pogodził. Zaczął nowe życie, bo chyba mi nie powiesz, że miał czekać aż Ty zrozumiesz swój błąd? Dodam jeszcze, że powinnaś posłuchać koleżanki mapet i do niego zadzwonić, a nie napisać smsa.
Podsumowując, nie chodziło mi żeby Cię zniechęcić, a żebyś spojrzała z innej strony na sytuację. Jak Ci naprawdę zależy, to tylko rozmowa, jeśli on się nie zgodzi.. to przytoczę cytat: czasem kogoś kochać, znaczy pozwolić mu odejść.
napisał/a: poziomka212 2007-06-18 14:03
Patrycjo ja byłam w takiej sytuacji. Kiedy z P. się zeszliśmy, zostaliśmy parą on niedawno przed poznaniem mnie rozstał się z dziewczyną z którą był dwa lata. Nie dawała mu spokoju, wieczne strzałki z różnych numerów, tajemnicze smsy, słowa, że chce do niego wrócić. Przeżyłam to właśnie z nim, ale nie było mi smutno, wiedziałam, że to jest sprawa pomiędzy nimi, że ja do tego nie mam prawa, nawet biorąc pod uwagę to, że byliśmy razem. Ufałam mu, wiedziałam, że mnie kocha, dawał mi tego wyraz każdego dnia, każdym gestem, słowem. I nawet przez myśl mi nie przeszło, żebym ja chwyciła za jego komórkę i napisała jej parę rzeczy. To zło, które być może teraz zrobiłam wróciło do mnie jeszcze przed moimi smsami do niego, gdy on jest już z kimś innym. Może wydaje Ci się to nieprawdopodobne, ale nie kusiło mnie ani przez chwilę. To była sprawa między nimi. Czasami sam mi powiedział, że to ona, czasami zapytałam sama, a czasami nawet o nią nie pytałam. Był ze mną, kochał mnie i to się dla mnie liczyło. Poza tym ja w tym smsie, którego do niego napisałam, nie pisałam jak bardzo chcę do niego wrócić, nie pisałam, żeby ją rzucił i wrócił do mnie... NIE... Napisałam, że to głupie serce wciąż go szuka w tłumie ludzi, a ja tak naprawdę wciąż nie wiem kim dla niego jestem, bo nie rozmawialiśmy nigdy na temat rozstania, rozstaliśmy się i koniec, bez żadnego wytłumaczenia. Napisałam, że wciąż go pragnę, mimo, że nie mam do tego prawa. A zakończyłam to pytaniem: co my najlepszego zrobiliśmy z naszym związkiem? Napisałam to wszystko co czułam, ze świadomością, że on nigdy nie będzie mój. I teraz tak naprawdę brakuje mi kilku słów wytłumaczenia, wyjaśnienia, dlaczego tak się potoczyła nasza historia, co na to wpłynęło, bo nigdy takich słów wyjaśnień nie dostałam. Dzisiaj to jest dla mnie najważniejsze niż móc z nim być.

Przemyślałam ostatnimi czasy parę spraw i doszłam do wniosku, że już się nei odezwę, nie napiszę, nie będę się z nim kontaktować. Ukryję to uczucie głęboko w sercu, gdzieś na dnie, by nie musieć go zabijać, bo i tak mi się to nie uda. Nauczę się żyć bez niego, a gdy go przypadkiem spotkam, uśmichnę się jedynie do niego przyjacielskim usmiechem, bo nie potrafię uznać, że go nie znam. Nie potrafię okłamywać samej siebie. Będę żyła z tą miłością w ukryciu i starała się pokochać kogoś jeszcze tak samo mocno jak kocham jego, może uda mi się to uczucie przerzucić... bo zapomnieć, nie zapomnę nigdy.
napisał/a: dziefcynka 2007-06-18 15:34
Oj...jak ja bym chciała, żeby mój były zachował się tak jak poziomka...Tęsknie a powiedziałam koniec!
Powiem Ci, dlaczego on taki jest...i może powiem prawdę. Zostawiłaś go, bolało go pewnie bardzo bardzo i nie chce kontaktu bo boi się, że cała sytuacja się powtórzy.
Ja tak mam a jestem na miejscu Twojego byłego.
System obronny przed cierpieniem.

[ Dodano: 2007-06-18, 15:40 ]
patricja ma rację...ja też nie będę czekała. Ludzie twierdzą, że nie wiedzą czego chcą, kończą związek z nadzieją, że jest furtka powrotu otwarta a tak naprawdę z dnia na dzień furtka ta jest coraz bardziej przymykana.
Jeśli go kochasz, zadzwoń i poproś o spotkanie, o wyjaśnienie sytuacji prosto w oczy. Jeśli odmówi...będziesz wszystko wiedziała.

[ Dodano: 2007-06-18, 15:50 ]
poziomka21 trzymam za Ciebie mocno kciuki i wierzę, że się ułoży, że dobrze się skończy. Sama też mam nadzieję, że mój były-niedojrzały głupi chłop coś zrozumie w tym swoim zas...ym życiu i będzie mnie kochał na wieki. Z godziny na godzinę zmienia mi się pogląd na sytuację i z godziny na godzinę czegoś innego chcę. Może Twój były też tak ma. Pisałaś o koncercie i, że widziałaś ich razem. Może nie są wcale tacy szczęśliwi a on robi tylko dobrą minę...
Sorry, że piszę partiami ale szef tu łazi i zgląda. Cykora mam:P
napisał/a: poziomka212 2007-06-18 16:21
dziefcynko słyszałam, że jeśli chłopak rzuca dziewczynę szybciej do niej wraca niż gdyby to ona go rzuciła, bo wtedy - już raczej nie wróci nigdy. Słyszałam to zdanie już kilka razy i wydaje mi się coraz częściej, że gdy mężczyznę rzuca kobieta, włącza się w ich głowach taka czerwona lampka porażki - to ona mnie rzuciła, ucierpiała na tym moja duma i moje ego, nie wrócę do niej. Tacy są mężczyźni - nieziemsko uparci.

Co do bólu... możliwe, że go bolało, bo pierwszy odezwał się strzałką 4 dni po rozstaniu, ale w momencie rozstania nie widziałam w jego oczach smutku. To ja miałam oczy pełne łez a w jego spojrzeniu widziałam raczej zdziwienie, że to ja odchodzę. Wydawało mi się, że do tego zmierzał, tamtego dnia mówił, jak wiele nas różni, że słuchamy innej muzyki, że ja wolę spokojną jazdę samochodem a nie tak szybką jak on... zapytałam, czy potrzebuje czasu... odpowiedział, że nie, że i tak nie widzimy się przez tydzień, czasami dwa i że ma czas, żeby sobie parę spraw przemyśleć. Wtedy odczułam, że nie chce rozstania, ale... mimo to zerwałam... zapytacie dlaczego? Od początku naszego związku miałam wrażenie, że wciąż widzi we mnie swoją byłą, która go zdradzi, oszuka, ucieknie do innego z większą kasą... Ja taka nie jestem i mimo, że wciąż mu o tym mówiłam, po jakimś czasie znów, być wmoże w żartach:"No i uciekniesz do innego...". Tamtego ostatniego dnia powiedziałam mu, że wciąż widzi we mnią Ją i że nie mam pewności, czy gdy jest ze mną, czy jak mnie całuje, jak mnie dotyka, czy nie myśli o niej... zaprzeczył, ale ja tak się czułam, czułam jak mnie do niej porównuje, jak nie ufa do końca, bo myśli, że zachowam się tak jak ona... Powiedział, że musi przemyśleć parę spraw... że coś się w nim wypala, ale że sobie wszystko przemyśli i będzie ok. Nasz związek polegał na tym, że to on dążył byśmy byli razem, ja podchodziłam sceptycznie do tej znajmości. Nie chciałam go kochać, zabraniałam sobie go kochać, bo wiedziałam, że niedawno rozstał się z byłą, nie chciałam, żeby przelał to uczucie na mnie... ale pokochałam go nie wiedzieć nawet kiedy... zrozumiałam to, gdy trzasnęły drzwi samochodu, kiedy cała we łzach stanęłam w drzwiach mojego domu... Teraz pozostaje mi się z tym wszystkim pogodzić.
napisał/a: dziefcynka 2007-06-18 16:51
Wykrakał sobie. Jeśli często powtarzał, że "uciekniesz do innego"...chwilę temu pisałam w innym poście o sile sugestii. Może wcale tego nie chciałaś ale tak się stało. Nie jest powiedziane, że to koniec końców.
Pytanie tylko jak Ty się z tym czujesz i z czym jest Ci łatwiej...
napisał/a: ~gość 2007-06-18 18:05
cześć dziewczyny, pracowity wczoraj dzień miałam i nie odpisywałam- byliśmy razem z moim byłym na terapii. I POMOGŁO!!! ZDEKLAROWAŁ SIĘ PRZY INNYCH- OBCYCH LUDZIACH, ZE POSTAWI SIĘ RODZICOM I ŻE TO WSZYSTKO NAPRAWI. Bardzo chciałabym w to wierzyć że tak będzie...ale niestety nie mam już sił i nadzieji. Teraz cała nadzieja jest w nim- że wreszcie coś zrobi ze swoim i naszym życiem.


A co do tej sytuacji poziomki- to macie obie naprawdę wiele racji. ALE PROBLEM I TAK SIĘ NIE ROZWIĄŻE. Ja uważam że problemu trzyeba rozwiązywać, a nie zostawiać niedokończone sprawy- potem się tego żałuje. Poziomko! Rozumiem, zdecydowałaś że zamkniesz dla niego serce i ukryjesz go gdzieś głęboko. Wierz mi- i tak wróci to do Ciebie. Będziesz cierpiała nie wiedząc tak naprawdę co i jak było między wami. Być może to Wam było pisane- być może wyjdzie wam to obojgu na dobre! Ale czemu nie spróbować nawet tylko tego wyjaśnić.
Nic Cie to nie kosztuje. Być może ta rozmowa Cie zrani- ale czy to coś zmieni?!?!? I tak cierpisz.
Ja wyszłabym ze skorupy i stanęła z problemem twarzą w twarz. Przecież sie kochaliście...to chyba coś znaczy?

Pozdrawiam. Idę napisać coś do dziefcynki