Nie wiem co o tym sądzić...

napisał/a: tunisiano 2008-11-30 18:47
Witam.

Jestem nowy i myślę, że ktoś mi coś doradzi.

Sytuacja przedstawia się tak:

Dwa miesiące temu zakończyłem 3 letni związek. Szkoda, ale nie było sensu tego ciągnąć, gdyż nie zgadzaliśmy się w wielu kwestiach. Bardzo mi pomogła w trakcie tego koleżanka z uczelni, ponieważ podtrzymywała mnie na duchu. Ona miesiąc wcześniej zerwała z chłopakiem, bo ją zdradzał. Koleś jest strasznie nieodpowiedzialny, jest nałogowym hazardzistą.

Przez ostatnie 2 miesiące codziennie rozmawialiśmy, często spotykaliśmy się. Ona jest wspaniała i tak naprawdę szukam kogoś takiego. Ona powiedziała mi, że też jestem zupełnie inny niż jej były - opiekuńczy, doceniam ją i daję jej do zrozumienia, że jest kobietą. Jeszcze jak ja byłem w związku to powiedziała, że jak będę wolny to mam o niej pamiętać.

Miesiąc temu poszliśmy na pierwszą randkę. Oboje zadowoleni z wielkimi nadziejami. Było miło. Strasznie miło. Spotykaliśmy się. Tydzień temu byliśmy w kinie. Potem odprowadziłem ją na kolejkę do domu. Pożegnaliśmy się. Wysłała mi smsa, że dziękuje bardzo i jestem cudowny. Za chwilę napisała, że lekko chyba oboje się krępujemy. Poprosiła abym to ja zrobił pierwszy krok. W niedzielę na zajęciach (studiujemy na tej samej uczelni, ale na innych kierunkach) spotkaliśmy się, potem poszedłem się na koniec pożegnać. Zrobiłem pierwszy krok... Przytuliłem ją mocno, pocałowałem. Ona odwzajemniła pocałunek. Pożegnaliśmy się. Potem wszystko jak w bajce. Cudownie, miło, powiedziała, że tego jej trzeba, kogoś kto ją docenia jak ja. Mi bardzo zależy, gdyż super dogadujemy się, mamy podobne zainteresowania. Umówiliśmy się na czwartek. Zaprosiła mnie do siebie do domu. Powiedziała, że jej mam bardzo się cieszy, bo wreszcie ma kogoś normalnego. Przez 3 dni przeżywała nasz wspólny dzień, jak będzie fajnie, jakie to ma szczęście i że zauroczyła się bardzo. Powiedziała, że wie że się zakocha we mnie... Ja coraz bardziej się wtedy angażowałem.

Nadszedł czwartek. Jechałem już do niej, rozmawialiśmy rano, mówiła jak bardzo się cieszy. Jak byłem 5 min drogi od niej, zadzwoniła, że jej tacie coś się w pracy stało i musi do niego jechać i przeprasza mnie bardzo, ale czy możemy przełożyć spotkanie. Ja naturalnie nie chciałem jej komplikować sytuacji i powiedziałem, że ok. Powiedziała, że odezwie się wieczorem.

Jak się odezwała to zapytała mnie czy dam jej kilka dni bo musi sobie wszystko przemyśleć. Zgłupiałem, ale spokojnie powiedziałem, że jeżeli tak chce to nic nie poradzę. Powiedziała, żebym o nic nie pytał i że mi wszystko wyjaśni. Czułem się jak ostatni debil. Swiadomość jak było fajnie i jakie oboje mieliśmy nadzieje dobiła mnie. Nie potrafiłem zrozumieć jak jeszcze kilka godz wcześniej mówiła mi jak się cieszy, jaki jestem dla niej dobry, a teraz coś takiego.

Piątek wytrzymałem. Obiecałem że nie będę się narzucał. W sobotę rano wysłałem jej kwiaty z liścikiem że dziękuję jej za wszystko, że zawsze będzie dla mnie kimś ważnym i że czekam na nią. Napisała mi że są śliczne i że jestem cudowny. Zapytałem o co chodzi, bo niepewność mnie załamywała. Powiedziała mi że po 3 miesiącach przyszedł do niej jej były-hazardzista i błagał ją o jeszcze jedną szansę. Powiedziała, że nie odkochała się do końca i nie wie co zrobić. Rozumiem ją - serce nie sługa. Kurczę tylko po co te 2 miesiące??? Te słowa, nadzieje??? Powiedziała mu żeby dał jej czas do wtorku i mu powie. Mnie też o to poprosiła.

jednym słowem chyba mam sobie nie robić nadziei???
napisał/a: Fragma_88 2008-11-30 19:09
Oj tak miło się czytało... końcówka zaskakująca

Wiesz, miałam podobną sytuację, nawet pisałam o tym na forum. Też nie wiedziałam co robić, byłam między młotem a kowadłem tak jak ta dziewczyna. Nie spisuj się na straty już na początku. Bądź cierpliwy i nie naciskaj. Jej jest teraz trudno... to jasne, że potrzebuje czasu.

Sam fakt, że nie powiedziała Ci "Spływaj bo wrócił mój były" działa już na Twoją korzyść. Zastanawia się, potrzebuje czasu, a więc jest teraz w trudnej sytuacji bo wie, że ta decyzja może bardzo dużo namieszać w jej życiu. Bądź cierpliwy, pewnie zrozumie że to co było nie wróci. A z Tobą było inaczej, tak jak powinno być:)

Trzymam kciuki!
napisał/a: ~gość 2008-11-30 19:30
tunisiano napisal(a):Powiedziała mi że po 3 miesiącach przyszedł do niej jej były-hazardzista i błagał ją o jeszcze jedną szansę. Powiedziała, że nie odkochała się do końca i nie wie co zrobić. Rozumiem ją - serce nie sługa. Kurczę tylko po co te 2 miesiące??? Te słowa, nadzieje??? Powiedziała mu żeby dał jej czas do wtorku i mu powie. Mnie też o to poprosiła.

jednym słowem chyba mam sobie nie robić nadziei???


Jest takie powiedzenie, że prawdziwie kocha się tylko raz.
Czasami ta prawdziwa miłość jest pierwszą, czasami - któraś z kolei.

Wygląda na to, że ta dziewczyna tak naprawdę kocha hazardzistę, chce z nim zerwać, ale jak on pojawi się na horyzoncie to do niego wraca. Nawet jeżeli wróci do Ciebie we wtorek - to kiedyś, może za miesiąc, może za 5 lat, a może za 15-cie znowu pojawi się ten hazardzista.

Nie ma tutaj jej winy. Po prostu takie jest życie. Jeżeli nawet będzie z Tobą, to będzie myśleć o nim.
Na tym forum są rozpaczliwe posty typu zdradziłam wspaniałego męża z byłym, ex kopnął mnie potem w d..ę a ja żałuję ( czasami piszą - jestem w ciąży z ex a mąż o niczym nie wie), co nam zrobić ?

Taki związek z dziewczyną szczerze zakochaną w kimś z przeszłości to związek z tykającą bombą, która może wybuchnąć w każdej chwili, może ale nie musi - są to po prostu związku wysokiego ryzyka, gdyż kiedy w związek wkradnie się monotonia i rutyna ( nieuniknione ) a pojawi się on - wspaniały były do którego już wówczas Twoja żona polecieć może niczym ćma do światła.


Mam znajomego, który ożenił się z taką właśnie dziewczyną. Dziewczyna po kilkuletnim związku który zakończył się tak naprawdę wskutek nieporozumienia, lekarstwem na ból był mój znajomy - ślub, dwoje dzieci. Mój znajomy dowiedział się od żony po 20-latach małżeństwa, że zawsze kochała tamtego ex, jak "kochała się" z mężem to myślała o ex, mąż był dla niej tylko dostarczycielem kasy i zapewniał poczucie bezpieczeństwa. Maż w wieku 45 lat - załamany.

Moja rada - odpuść sobie.
napisał/a: tunisiano 2008-11-30 19:52
Fragma_88 napisal(a):Oj tak miło się czytało... końcówka zaskakująca


uwierz, że mnie też to zaskoczyło... i to bardzo...

Fragma_88 opowiedz mi o swojej sytuacji.

Z jednej strony, wiem że jestem inny niż jej były... Imponuje jej moje podejście do życia, bo mimo że mam 23 lata myślę o tym że kiedyś będę miał rodzinę i robię wszystko, aby zapewnić jej godny byt. Ona mi imponuje swoim optymizmem, radością i odpowiedzialnością. Kocha dzieci i nie jest jakąś wielką panią

ale...

jak powiedziała że jeszcze się nie odkochała??? spędziła z nim 5 lat, to prawie 1/4 jej życia... on mieszka na osiedlu obok... jak 40 km od niej i wiem że tak naprawdę jak on stanie na głowie to mogę sobie darować. wiesz sentyment... ja się nie chcę narzucać, jak jej obiecałem wczoraj, do wtorku się nie odezwę...

wariuję, myślę cały czas o niej, nie wiem co robić, nie śpię po nocach, nie umiem się na niczym skoncentrować
napisał/a: Milosc 2008-11-30 19:56
Moim zdaniem jezeli on byl jej pierwsza prawdziwa Miloscia to juz tak zostanie na zawsze, nawet gdy sie rozstali. Miedzy Toba a nia to zwykle zauroczenie ktore jest tylko chwilowe. Nieswiadomie czlowiek po pewnym czasie chce sprobowac czegos nowego lecz zazwyczaj sprobuje, potem zaluje i utwierdza sie z jednak zrobil źle i stara sie odbudowac to co bylo kiedys.
Fakt, ten jej gosc to niezly typek lecz jezeli go kocha to lepiej nie angazuj sie bo potem bedzie Ci z tym zle.
MILOSC ZDAZA SIE TYLKO RAZ I JEST NA CALE ZYCIE. Powodzenia
napisał/a: tunisiano 2008-11-30 20:05
onomatopeja12345 i Milosc macie trochę racji... lecz nie zawsze tak jest. wiem to po sobie... dlatego biorę pod uwagę, że jednak może będę miał trochę szczęścia...
napisał/a: sorrow 2008-11-30 20:10
tunisiano, nie jesteś lekiem na jej zbolałe serce... jesteś lekiem na jej życie. Ona cię potrzebuje, bo żyje życiem chorym i nic dziwnego, że nie potrafi się uwolnić. Miłość zależy od nas i nie jest to coś co nagle na nas spada i to tylko raz w życiu. Bądź przygotowany na to, że ona szybko zda sobie sprawę, że jej decyzja o daniu kolejnej szansy była błędem. Tamten człowiek po prostu jest w potrzebie... nie zmienił się... jest taki jakiego ona nie lubi. Po prostu chwilowo przyjął skruszoną postawę. Ten słomiany zapał mu szybko minie, a ona zobaczy że to, co jej tak bardzo przeszkadza jest nieuleczalne i twki w nim.

Jeśli masz trochę czasu, to bądź blisko niej... i czekaj :).
napisał/a: Darek1985 2008-11-30 20:21
Tak ja napisała Miłość. Jak Jej to była miłość i to ta najprawdziwsza to (prawie) zawsze wróci. Ty byś był tylko lekarstwem w cierpieniu Jej. Wiem jak to jest. Ja od miesiąca opatruje swoje rany po tym jak mojej dziewczynie z którą byłem 4lata i byłem pewny, że z Nią chce stworzyć Rodzinę a nagle Jej się wypaliło uczucie bo stwierdziła, że jest ten czas, że musimy od siebie się oddzielić bo nie zgadzamy się charakterami. W sumie gdybym chciał miałbym już kogoś ale wiem, że gdyby usłyszał od Niej, że nadal mnie kocha bym porzucił tą drugą osobę (Choć ostatnio usłyszałem od Niej "Tęsknie" to już zgłupiałem)

Tak pewnie jest i z tą dziewczyną i uwierz tak jest w większości. Jak się ma kogoś głęboko w sercu choć zranił lub odszedł i próbujemy zapomnieć o tej osobie. I nawet jakby się Nam zdawało się się udało to tylko będzie iluzja. Bo nawet po jakimś czasie gdy ta osoba się odezwie to uczucie które próbowaliśmy zapomnieć w jednej chwili się ożywi. Niestety tak jest. Musisz dać Jej czas, Ona musi to przemyśleć czy woli słuchać się serca czy rozsądku w tym przypadku

Trzymaj się, wiem to z własnego doświadczenia jak nie pewność człowieka przytłacza. I
napisał/a: tunisiano 2008-11-30 20:32
wiem, że macie po części rację... może nawet mnie kiedyś zostawi, ale czy nie lepiej spróbować niż żałować że się nie spróbowało?? a miłość nie jest regułą... nie ma czegoś takiego jak jedyna miłość...
napisał/a: Fragma_88 2008-11-30 20:35
tunisiano, wiem jak trudno jest zapomnieć, wyrzucić z serca kogoś z kim było się tak długo. Rozumiem ją, tym bardziej że jak wspomniałeś on mieszka niedaleko niej. To ją pewnie przerasta, bo wie jaki jest i chciałaby o nim zapomnieć, zacząć żyć normalnie ale widocznie czuje jeszcze do niego jakąś słabość. Nie dziw się jej, w końcu był dla niej kiedyś całym światem. Takich ludzi się nie zapomina tak szybko, tym bardziej kiedy wystarczy wyjść na miasto i zobaczyć tą osobę...

Moja historia... nie ma w sumie co tu opowiadać, było łudząco podobnie do tego co zdarzyło się u tej dziewczyny. Chciałam już sobie układać życie z kimś wyjątkowym i wszystko było na dobrej drodze i nagle pojawił się mój były, namieszał trochę i w końcu skończyło się na tym, że dalej jestem sama. I to głównie przez niego, bo facet z którym kręciłam myślał że wrócę do byłego chłopaka i nasz kontakt się nieco oslabił. Wiedział, że jeszcze mam jakiś problem ze sobą i to uczucie które czułam kiedyś do eks jeszcze nie zniknęło do końca i ... ech szkoda gadać, jak sobie przypomnę chce mi się wyć. Bo byłam szczęśliwa, miało być inaczej... dlatego rozumiem tą dziewczynę o której piszesz. Pozwól jej zadecydować ale nie odstawiaj jej, nie skreślaj... bo ona WALCZY.

Milosc, niestety to nie do końca tak, bo ja też byłam silnie związana ze swoim pierwszym poważnym facetem i chociaż było bardzo ciężko jakimś cudem do siebie już nie wróciliśmy. Fakt, płacz, uczucie zmarnowanego życia pozostaje ale jesli jest możliwość unikania tej osoby to jest szansa żeby się od niej uwolnić. Dopóki jest się pod jej wpływem, można ją spotkać nawet idąc do sklepu... wtedy ciężko z tego wyjść. W takim przypadku można odkochać się i żyć normalnie tylko przez brak kontaktu. Umnie tak było, ale choć minęło kilka lat, spotkałam na swojej drodze innych facetów on i tak ma nade mną pewną władzę. Mimo, że wiedziałam jakim jest draniem serce ciągnęło mnie do niego... z nią też może tak być. Dlatego tunisiano, powinien ją wspierać, być przy niej żeby wiedziała że nie jest z tym sama:)
napisał/a: tunisiano 2008-11-30 20:42
Fragma_88, co radzisz?? poprosiła o czas, powiedziała i mi i jemu żebyśmy się nie odzywali, bo chce w spokoju to przemyśleć... dodała że najchętniej wyjechałaby gdzieś aby być sama i ułożyć sobie w głowie wszystko...
mam nie pisać i nie odzywać się do wtorku???
napisał/a: Fragma_88 2008-11-30 20:48
tunisiano, skąd ja to znam :D ja też wyłączałam telefon żeby zapomnieć o ich istnieniu i spokojnie sie zastanowić. Ale u mnie było chyba jednak nieco inaczej bo on pewnie nie jest z nikim związany, a mój eks miał kogoś. Tak właśnie, nie odzywaj się do wtorku,pozwól jej się w spokoju zastanowić. Ona musi zebrać myśli, ją to przerasta. Bądź cierpliwy, trzymam kciuki żeby kierowała się rozsądkiem, bo serce może jej mówić zupełnie coś innego... ale wierzę, że podejmie słuszną decyzje.