nadzieja umiera ostatnia...

napisał/a: kisielka 2008-11-23 23:20
Mam 21 lat. Dotąd byłam związana jeden jedyny raz. Nie wyszło. Zostałam porzucona. Pozbierałam się po roku. Poznałam potem kogoś - nawet do niczego nie doszło, bo kontakt się urwał.
Jestem normalną dziewczyną, uważaną za bardzo ładną... Nieraz czuję na sobie wzrok mężczyzn, oglądają się za mną na ulicy... Uśmiechają...
Tyle...
Wzbudzam zainteresowanie... zdaję sobie z tego sprawę. Jestem pewna siebie, a przynajmniej staram się być, do tego jestem atrakcyjna. Ech - nie jestem narcyzem - po prostu chcę nakreślić tę sytuację jasno...
Nie mam nikogo... nikogo...jestem sama jak palec... i niesamowicie mi z tym źle. A nie potrafię tego zmienić. Kiedyś, dawno temu - myślałam, że wszystko pojawia się z czasem, że miłość też przychodzi... każdy na kogoś trafi...
A teraz staję w obliczu totalnej beznadziei i bezsensu. Okazuje się, że jednak nie każdemu dana jest choćby namiastka szczęścia. I mimo, że staram się walczyć o swoje, zawsze zostaję na lodzie. I przeklęte koło się zamyka. Byłam i jestem sama. I tak już zostanie. CZasem mam ochotę to skończyć.

Hmm... ja nawet nie wiem jak zareagować, kiedy pojawia się ktoś, na kim mi zależy. Chyba nie umiem zwyczajnie z kimś być, nie potrafię się z kimkolwiek związać....

Nadzieję już staciłam. Nie będzie lepiej. Jak z tym żyć?
napisał/a: ~gość 2008-11-23 23:50
Przede wszystkim to cała sytuacja zależy od Twojego nastawienia. Sama musisz uwierzyć w siebie. Miłość przychodzi, owszem, ale to nie jest tak, że minie pewna granica wieku (powiedzmy 20 lat, bo ja to tak wyczuwam z Twojej wypowiedzi) i każdy ją znajduje. Niektórzy trafiają na swoją wielką miłość już w nastoletnim wieku, inni po dwudziestce, po trzydziestce, albo nawet później. Myślę, że Twoja uroda nie ma tu nic do rzeczy, nieważne czy jesteś ładna, czy brzydka, to tylko kwestia pewności siebie i akceptacji własnej osoby. Jeśli siebie zaakceptujesz taką jaką jesteś to będzie to wielki krok naprzód. Może nie zdajesz sobie sprawy, ale pewność siebie widać z daleka (kobiety powinny wiedzieć o tym najlepiej). Ludzie niechętnie zadają się z osobami ponurymi, trzeba do nich wyjść, otworzyć się. Masz w ogóle znajomych? Spotykaj się z nimi, nie siedź sama w domu. Nie trać nadziei, bo jeszcze wszystko przed Tobą. Miłość w końcu przyjdzie, masz na to jeszcze dużo czasu.

kisielka napisal(a):Okazuje się, że jednak nie każdemu dana jest choćby namiastka szczęścia. I mimo, że staram się walczyć o swoje, zawsze zostaję na lodzie. I przeklęte koło się zamyka. Byłam i jestem sama. I tak już zostanie. CZasem mam ochotę to skończyć.


To czy Tobie będzie dana ta odrobina szczęścia zależy również od Ciebie. Różnie w życiu bywa i różnych się ludzi spotyka. Jednak niepowodzenia nie powinny odbierać Tobie nadziei, że jednak coś może się w Twoim życiu zmienić. Jeśli tylko będziesz chciała to spotka Cię jeszcze wiele szczęścia. Po prostu nie możesz się poddawać, rezygnować, bo wtedy na pewno nic dobrego Cię nie spotka.

Życze powodzenia i pozdrawiam :)
napisał/a: djmiki101 2008-11-24 07:08
Witam.Po przeczytaniu Twojego posta przypomniała mi się sytuacja mojej bliskiej koleżanki.Jest taka jak opisujesz siebie - wszyscy się za nią oglądają bo jest wysoką i zgrabną blondynką a jej problem to właśnie ten wygląd.Nigdy nie poznała faceta (poza mną i jeszcze drugim jej kumplem) który nie zaproponowałby jej seksu po 5 min rozmowy.Bardzo cierpiała bo naprawdę chciała spotkać swoją miłość a nie partnera do łóżka a do tego była troszkę nieśmiała i niepewna siebie.Przejdę do puenty...poradziłem jej poszukać kogoś na czacie - wiem że banał i wogóle ale moja rada odniosła sukces.na czacie się otworzyła i po kilku dniach znalazła tam faceta który nie wymagał od niej fotki, wystarczała mu rozmowa z nią.Są już dwa lata razem...może to też dla Ciebie rozwiązanie? a nawet jeśli nie na szukanie miłości to chociaż na otworzenie się na ludzi bo to jest podstawa zawierania wartościowych znajomości.pozdrawiam
napisał/a: kisielka 2008-11-24 12:02
BaltazarGąbka napisal(a):Przede wszystkim to cała sytuacja zależy od Twojego nastawienia. Sama musisz uwierzyć w siebie.
Myślę, że Twoja uroda nie ma tu nic do rzeczy, nieważne czy jesteś ładna, czy brzydka, to tylko kwestia pewności siebie i akceptacji własnej osoby.
Ludzie niechętnie zadają się z osobami ponurymi, trzeba do nich wyjść, otworzyć się. Masz w ogóle znajomych? Spotykaj się z nimi, nie siedź sama w domu. Nie trać nadziei, bo jeszcze wszystko przed Tobą. Miłość w końcu przyjdzie, masz na to jeszcze dużo czasu.

Ech, ale ja nie jestem jakąś ponurą, zamkniętą w sobie, zgnuśniałą i zdziwaczałą panną mającą zadatki na starą pannę... Jestem otwarta, jak najbardziej, staram się jak mogę, nawiązuję nowe znajomości. Akceptuję siebie, choć jak każdy mam swoje małe kompleksy, ale one napewno nie przysłaniają mi mojego wizerunku. Szanuję sama siebie, bo wiem, że bez tego inni nie będą mnie sznować. Ech, ale nie jestem zarozumiała, zbyt pewna...
A jednak mam wrażenie, że odpycham ludzi...tak jakby się mnie bali...
Może za bardzo chcę mieć zawsze wszytsko poukładane?

Jednak niepowodzenia nie powinny odbierać Tobie nadziei, że jednak coś może się w Twoim życiu zmienić. Jeśli tylko będziesz chciała to spotka Cię jeszcze wiele szczęścia. Po prostu nie możesz się poddawać, rezygnować, bo wtedy na pewno nic dobrego Cię nie spotka.


Ekhm... ja co wieczór kładę się z mocnym postanowieniem, z obietnicą, że obudzę się rano i będzie lepiej, że kolejny dzień przyniesie coś nowego, będzie wyjątkowy, że zdarzy się coś - chociaż jakieś małe, niezauważalne, magiczne 'coś' - co w minimalnym stopniu pozwoli mi poczuć, że jednak jakieś zmiany w dobrym kierunku zachodzą...
Mija noc... Budzę się rano... i czar pryska... Dalej jest tak samo...
Wiem... to wygląda jakbym nie miała żadnych innych problemów, tylko użalała się nad sobą... Wiem, że piszą tu osoby przeżywające naprawdę cięższe chwile.
Tylko kiedy jest się samemu, kiedy życie od początku biegnie tym samym torem, kiedy mimo wysiłków i starań zostajemy gdzieś w tyle... to boli i zwyczajnie człowiek nie daje juz rady ciągnąć dalej...
napisał/a: ~gość 2008-11-24 12:37
kisielka napisal(a):Tylko kiedy jest się samemu, kiedy życie od początku biegnie tym samym torem, kiedy mimo wysiłków i starań zostajemy gdzieś w tyle... to boli i zwyczajnie człowiek nie daje juz rady ciągnąć dalej...


Jasne, oczywiście że tak jest. Jednak nie możesz tak po prostu tracić nadziei, musisz uwierzyć w to, że do Ciebie też uśmiechnie się szczęście. Wiem, że to trudne, gdy każdy dzień jest taki sam i gdy się mimo wszystko wierzy, że będzie lepiej, a jednak lepiej nie jest, bo widzisz, że pomimo starań nic się nie zmienia, to dopada nas w końcu rezygnacja. Ale mimo wszystko nie można się poddawać. Owszem, to tym trudniejsze, gdy nic nie wychodzi, ale spróbuj odnaleźć radość w drobnych rzeczach. Nie jesteś przecież gorsza od innych, Ciebie też jeszcze w życiu spotka szczęście, bo Ty też na nie zasługujesz. Poza tym to nie przychodzi z dnia na dzień, że się obudzisz i nagle poczujesz w sobie energię, wielką moc, która będzie oznaczała, że coś się stanie i będziesz szczęśliwa. To wymaga pracy i cierpliwości, a to na pewno zostanie wynagrodzone.

kisielka napisal(a):Ech, ale ja nie jestem jakąś ponurą, zamkniętą w sobie, zgnuśniałą i zdziwaczałą panną mającą zadatki na starą pannę... Jestem otwarta, jak najbardziej, staram się jak mogę, nawiązuję nowe znajomości. Akceptuję siebie, choć jak każdy mam swoje małe kompleksy, ale one napewno nie przysłaniają mi mojego wizerunku. Szanuję sama siebie, bo wiem, że bez tego inni nie będą mnie sznować. Ech, ale nie jestem zarozumiała, zbyt pewna...
A jednak mam wrażenie, że odpycham ludzi...tak jakby się mnie bali...
Może za bardzo chcę mieć zawsze wszytsko poukładane?


Może powinnaś się nieco zdystansować do tego wszystkiego, nie próbować na siłę nawiązywać nowych kontaktów, szukać swojego szczęścia. Wydaje mi się, że powinnaś zająć się czymś co lubisz, np. swoją pasją, żeby było coś, co Cię całkowicie pochłonie, przestaniesz wtedy myśleć o swojej sytuacji. Szczęście wtedy samo do Ciebie przyjdzie, nie szukaj go na siłę i nie patrz na to, że inni mają a Ty nie.

Nie chodzi tu o użalanie się nad sobą. Każdy ma jakieś problemy, większe czy mniejsze i nie w tym rzecz, żeby porównywać się z innymi. Ty masz akurat taki problem a nie inny, dla Ciebie jest on bardzo ważny.

Poza tym może pogoda też nieco wpływa na nastrój. Co prawda ostatnio biało się zrobiło, ale dzień już coraz krótszy, to też może nieco powodować przygnębienie :)

P.S. Trochę się poplątałem w Twoim poście, bo w moim cytacie znalazło się coś, czego nie napisałem, ale ostatecznie doszedłem o co chodzi... ;)
napisał/a: nieśmiałek89 2008-11-24 19:14
zed mna jest podobnie ja tez nigdy nie moglem sobie znalezc dziewczyny nigdy mi to nie wychodzilo a gdy juz z jakas zaczelem krecic to pozniej ona mnie odrzucala.....:( czy to jest takie trudne ze potrzebuje takiej drugiej polowki .... jak widze rozne pary czasem mi sie smutno robi jacy oni sa szczesliwi i mysle ze czemu mnie cos takiego nie moze spotkac czy to wiele jest rozmawialem na ten temat z przyjaciolka swoja stiwerdzikismy ze ssamo przyjdzie to ze spotka sie jakąs osobe ktora sie pokocha nie ma sensu dolowac sie tym bedzie wszystko oki :)
napisał/a: kisielka 2008-11-24 21:27
BaltazarGąbka przepraszam za zamieszanie w moim poście - tak jakoś samo wyszło ;)
Dziękuję za słowa otuchy, naprawdę wiele dla mnie znaczą. Czytam Twoje wypowiedzi i doskonale wiem co chcesz mi przekazać, wiem, że jest właśnie tak jak piszesz...ale wiesz? w pewnym momencie życia nie wiesz co dalej, bo to co Cię dotąd spotkało niesamowicei przytłacza.
Wiesz...nie wiesz...bla bla...znowu się w tym plączę. To dlatego, że ciężko mi dogłębnie wyrazić co czuję.
Wiem, że w życiu bywa lepiej i gorzej... to normalne. Ale kiedy normalny człowiek przez 21 lat swojego życia jest sam, to nawet jeśli osiąga sukcesy, spełnia się (w różnych dziedzinach, ja np uwielbiam to, co robię...)... okazuje się, że to nie wszystko. Że nie wystarczy zapełnienie sobie czasu przyjemnościami... pasją... Pozostaje pewna pustka, któej nie da się niczym "zapchać", brakuje tego czegoś, tego kogoś... jakkolwiek tego nie nazwać. Samotność przytłacza...

Co do pogody i zbliżającego się okresu świątecznego - fakt to jest przygnębiające... Kolejna taka sama zima, takie same Święta... wszytsko takie same...