Muszę odzyskać równowagę emocjonalną... :(((((((((((((((((((

napisał/a: Magda 2007-11-13 18:14
Ehh.... kolejna moja historia rodem z telenoweli brazylijskich....
Ciągle dotycząca tej samej osoby, która nie daje mi odzyskać równowagi emocjonalnej.
Nasza historia ciągnie się 3 lata. Zaczęliśmy być ze sobą w wieku 15 lat. Teraz mamy oboje 18. wiem, to mało...
Gdy go poznałam, miał problemy z narkotykami. Chciałam mu za wszelką cenę pomóc. Teraz rozumiem skąd ta moja chęć pomocy jemu za wszelką cenę. Jestem DDA. (no może nie całkowicie dorosła, ale dziecko alkoholików napewno). Poszukiwałam kogoś, przy kim poczuję wreszcie bezpieczeństwo, miłość, czułość, kogoś komu będe potrzebna. Trafiłam niefortunnie na narkomana. Latałam po psychologach, żeby mu pomóc ,kontaktowałam się konspiracyjnie z jego mamą. Po pół roku związku rozstaliśmy się, oczywiście przez narkotyki. Bardzo źle to przeżyłam. Wymioty, drgawkki, bezsenność. Po pół roku przerwy i próby powrotu do normalności, znowu się na siebie natknęliśmy. I powtórka z rozrywki. Czułam się przy nim niesamowicie dobrze. Mimo, że nie widziałam z jego strony jakichś większych starań, to znał mnie świetnie, mogłam z nim porozmawiać o wszystkim. Czułam się jakoś do niego przywiązana. Potem przyszło kolejen rozstanie.. po 5 miesiącach. powód - znowu narkotyki. Potem znowu moje stresy, bóle, płacze, agonia... nawet spotykałam się z innymi chłopakami, ale ciągle to nie było to... Potem dowiedziałam się, że wyjeżdża na drugi koniec Polski do Monaru. Byłam szczęśliwa, znowu odzyła we mnie nadzieja, że nam się uda, bo ponownie wyznał mi miłość...Wspierałam go ile mogłam... Listy, prezenty, zawsze mógł na mnie liczyć i jego rodzice też. Chciałam go wspierać jak tylko potrafiłam. Cieszyłam się, że mogę coś takiego zrobić. On był mi wdzięczny. Minął już ponad rok od tego. Wszystko wydawałoby się piękne, bo zmierza w dobrym kierunku....
Ale ostatnio był na przepustce... Rozmawialiśmy ze sobą szczerze. On jest teraz na takim etapie, że uczy się nazywać swoje emocje i uczucia. Wyznał mi, że jestem mu bliska, ale że nei wie czy to właściwie jest miłość. To był cios w moje serce... Coś o co tyle walczyłam miałoby się okazać tylko złudzeniem...Na dodatek hamulce mi puściły.. powiedziałam mu o wszystkich moich oczekiwaniach i pragnieniach, obawach i lękach. I powiedziałam coś jeszcze - przyznałam się do tego, że to ja powiedziałam dawniej jego mamie o tym, że ćpał, przyznałam się do tych wszystkich konspiracji. Na początku się zszokował, ale był mi wdzięczny. Niestety na drugi dzien napisał mi na gg, że nie daje mu to spokoju, że mogłam prowadzić takie konspitracje w tajemnicy przed nim. Nie chciał się nawet ze mną spotkać tamtego dnia i wyjechał właściwie bez pożegnania... On chce czasu, żeby sobie wszystko poukładać..Ale wiecie co? Ja już się męczę... Znowu czekać, aż się zdecyduje... czuję się jakbym była na jego łasce. A tak nie chcę. A czegoś się boję...Zmian? Samotności? Napewno... kiedy jego tutaj nie ma, nie czuję, żeby był mi niezbędny.. i nawet mam dobry humor i jest ok..g.dy przyjeżdza nagle czuję, że nie chcę go stracić, wtedy też płaczę, zaczynam się bać. A mam już dość tego strachu... strachu, że go stracę. Chcę być po prostu sobą. Poczuć, że to ktoś o mnie walczy. Wydawałoby się jasne - "no to zerwij z nim dziewczyno".. Heh...ale dla mnie to nie jest takie proste.Nawet napisanie maila zrywającego sprawiłoby mi teraz trudność... Póki co robię to stopniowo... Wyżaliłam się przyjacielowi i teraz Wam... powiedział mi, że to wygląda jakby on mnie wykorzystywał.. Bo sam mi mój chłopak powiedział, że potrzebuje mojej miłości, bo żadna inna mu takiej nie da... Pochowałam nasze zdjęcia, walentynki ,prezenty od niego. Potem się zajmę sprzątaniem w pokoju. Dużo płaczę. Ta brutalna prawda jest dla mnie straszna. Ja widze, że to toksyczny związek... Ale nie potrafię sobie odpowiedzieć na pytanie, dlatego nie potrafię po prostu tego zakończyć. Chyba za bardzo mnie boli to, że już nie będzie moim chłopakiem,że moze do jakiejś innej mówić tak jak do mnie... I ciągle tli się nadzieja - a może to przemyśli i będzie ok, a może jednak kocha i się zmieni, może muszę być cierpliwa i dać mu czas.... Tyle myśli... Mam tylko 18 lat, nie chcę z nim planować miłości aż po grób, bo wiem, że to za wcześnie. Ale jednocześnie świadomośc, że mogłabym być sama, albo z kimś innym wydaje mi się dziwna i jakaś taka nienaturalna. Bo od zawsze na słowo ukochany przychodziło mi na mysl tylko jedno imię - Piotrek. Moja mama nawet nazywa go "zięciem",..... On mnie świetnie zna, dużo ze sobą rozmawiamy. Hmm to może przyjażń? Nie.. ja nie potrafiłabym się z nim przyjaźnić teraz. Za bardzo by bolało. Zerwać kontakt całkowicie? Może i to byłoby rozwiązaniem... ale boję się, że znowu nie uda mi się pokonać tego uczucia... Czuję, że coś się skończyło...trochę uznaję to za osobistą porażkę.. że to czego tak pragnęłam, o co tak walczyłam wymyka mi się z taką łatwością z rąk. A ja rozpaczliwie tylko na to patrzę. I widzę przyczyny tego wszystkiego..brak bezpieczeństwa, czułości..ale co z tego że to rozumiem, skoro nie wiem co robić? Jak się pozbierać? Teraz jestem w klasie maturalnej, powinnam być w najlepszej formie psychicznej... A jestem w okropnej..w domu z rodzicami tragedia, bo xciągle chlają, ojciec stracił pracę, w szkole same stresy, przyjaciele mają swoje życie, teraz jeszcze chłopak.... to jest naprawdę ciężkie....
napisał/a: ~gość 2007-11-13 18:23
Uwolnij się po prostu!
Nie mozesz teraz podejmowac tak ważnych decyzji, które mogą zaważyc na całym twoim zyciu.
Daj sobie szansę i zadbaj o siebie!
napisał/a: Magda 2007-11-13 19:06
Tylko, że w tym momencie jestem w takim dołku psychicznym, że nie mam siły ani być z nim, ani z nim zerwać...
napisał/a: ~gość 2007-11-13 19:14
wiem, ale jak już to pisałam tysiące razy: ZYCIE SKŁADA SIE Z WYBORÓWno i żeby żyć terzeba ciągle ich dokonywac żeby iść dalej A NIE STAC W MIEJSCU.
Daj sobie czas na podjecie decyzji,ale...JA PODEJMIJ!
napisał/a: Kinia 2007-11-14 10:47
myślę, że powinnaś skończyć z nim, to na pewno nie jest dla Ciebie dobre i tylko powierzchownie możesz czuć się przy nam bezpieczna, znajdź sobie normalnego faceta bez problemów, na którym Ty sie będziesz mogła oprzeć
napisał/a: Ciarka 2007-11-14 11:29
Magda! Piszesz, ze jesteś DDA, czy coś oprócz samej świadomości robiłas w kierunku głębszego rozpoznania problemu? Bo to podstawa w Twojej sytuacji, zeby sobie z tym wszystkim poradzic...
napisał/a: pati_87 2007-11-14 12:37
czas pokaże co tak naprawde was połączyło....
to trochę wygłąda tak jakby traktował Cie teraz jak przyjaciółkę która pomogła mu się z tego wszystkieog wyrwać...
napisał/a: Magda 2007-11-14 22:13
W sumie mogłam się tego spodziewać zaczynając mu pomagać.... Nikt nie dawał mi gwarancji, że po tym wszystkim pokocha mnie nad życie...
Wiem, że to toksyczny związek, a przynajmniej na ten moment. Ale to nie jest dla mnie tak hop siup zakończyć tą relację...
Co do mojego problemu, to owaszem, naczytałam się kupę książek i artykułów dotyczących mojego problemu, chodziłam przez jakiś czas do psychologa, ale że nie byłam pełnoletnia to musiałam zrezygnować... Jak tylko wyjadę na studia to rozpoczynam terapię DDA.
Zastanawiam się czy właściwie ja nie potrzrbuję miłości, bliskości faceta, a nie konkretnie JEGO bliskości... Może to strach przed samotnością, której istotnie się boję? Tylko nie wiem jak to sprawdzić... jak się sama przekonać co ja właściwie do niego czuję... Wypalam się, to napewno... On przyjął postawę wygodną dla siebie. A mnie się ciągle trzymają wspomnienia i przeszłośc. Wiem, że to złe i to mnie męczy. Tylko mam wrażenie, że te emocje i uczucia mną sterują i nie wiem co zrobić, zęby przejąć nad tym kontrolę. A przecież nie mogę pozwolić na to, żeby mnie te emocje zjadły...
napisał/a: Ciarka 2007-11-16 13:15
Magda, najtrudniejsza rzeczą, ktorej trzeba sie nauczyc wchodząc w dorosłość jest umiejetność oddzielania uczuc od rozumu. Dojrzałość polega własnie na tym, że umiejętnie korzystamy zarówno z jednego, jak i drugiego...To jest trudne w ogole nawet dla wielu zdrowych ludzi, a dla DDA taka nauka bywa cholernie miażdżącym przeżyciem. Ale bez tego nie odzyskasz swojej upragnionej równowagi emocjonalnej... Napisz proszę, czy Twój chłopak nadal ćpa? Czy on przeszedł jakąś terapię? To ssą bardzo istotne pytania, bo jego reakcja na informacje o "konspiracji" z mamą jest typową reakcją osoby uzależnionej. On wciąż patrzy na świat oczami chorego człowieka, a z takim trudno układac sobie zycie......
napisał/a: Magda 2007-11-16 16:35
Właśnie zdaję sobie sprawę, że będę musiała się prędzej czy później tego nauczyć....
Co do jewgo nałogu, to właśnie kończy terapię. Jest na drugim końcu Polski w Monarze dla młodzieży. Jest tam już ponad rok. Chociaż wiem, że jeszcze dziwnie się czuje w "normalności". Jest własnie na etapie, gdzie uczy się nazywać emocje i uczucia (mają tam różne etapy - czytałam opis każdego z nich), może dlatego tyle dylematów w nim i w ogóle... Tyle, że to dla mnie jest równie ciężkie.
napisał/a: Ciarka 2007-11-17 14:57
Magda napisal(a): I powiedziałam coś jeszcze - przyznałam się do tego, że to ja powiedziałam dawniej jego mamie o tym, że ćpał, przyznałam się do tych wszystkich konspiracji. Na początku się zszokował, ale był mi wdzięczny. Niestety na drugi dzien napisał mi na gg, że nie daje mu to spokoju, że mogłam prowadzić takie konspitracje w tajemnicy przed nim. Nie chciał się nawet ze mną spotkać tamtego dnia i wyjechał właściwie bez pożegnania...

Myślę, że dzieki terapii powinien wiedziec, ze takie rzeczy dzieją się dla jego dobra i że nie spiskowałas przeciwko niemu tylko dla niego.... Ale terapia jest długotrwała, a tak naprawdę jest jedynie wstepem do dalszego rozwoju i poznaawania samego siebie oraz nauki dojrzałości, która trwa całe zycie. Dla związku są to bardzo trudne momenty. Potrzeba wtedy wiele zrozumienia, cierpliwości, rozmów. Niejeden zwiazek nie przetrwal tej próby, bo terapie zmieniaja człowieka, staje sie kims zupełnie innym i wtedy juz nie wiadomo czy kochaliśmy tego dawnego, czy tego nowego......Tak samo Ty się zmienisz dzieki terapii, jeśli zdecydujesz się ją podjąć... Przed toba wiele trudnych ale i fascynujących wyzwań Życze powodzenia!
napisał/a: Magda 2007-11-19 10:31
To jest pewne, że się zmienię po terapii... Szczerze mówiąc już się jej nie mogę doczekać:)
A on dzwonił wczoraj do mnie... I napisał potem maila... Mówił,że żałuje, że się w ten sposób rozstalismy podczas jego przyjazdu, że tak krótko się widzieliśmy. Ale dodał, że ma straszny motłoch w głowie co do wszystkiego i ma ogólny kryzys. Cieszę się, że moja szczeera rozmowa z nim trochę pomogła, bo tak jak kiedyś gdy dzwonił lub pisał nic a nic nie zapytał się co u mnie słychać, to teraz pierwsze jego pytanie do mnie to co słychać, a w mailu pytał się o moje samopoczucie i dodał, że mu mnie bardzo brakuje. Muszę jakoś się zdystansować do tych jego huśtawek, żebym nie zgłupiała. Zapewniałam go, że te jego wątpliwości są celowe, że ten mętlik jest chwilowy, bo ten etap na którym jest własnie tego od niego wymaga - żeby sobie ułożył pewne rzeczy. Tylko... może szukam dziury w całym, ale ciągle we mnie siedzi to, że on mnie po prostu potrzebuje...sam przyznał i powiedział mi w czasie swojego przyjazdu zdanie, które mnie zabiło "kocham cię, bo potrzebuję twojej miłości, której mi nie da żadna inna".. spodziewałam się czegoś w stylu "kocham cię, bo nie wyobrażam sobie być z kimś innym, chcę ci dawać szczęście"... Ale te huśtawki powodują, że mi jest trudniej podjąć jakąkolwiek decyzję. Gdy tak dzwoni, gdy rozmawiamy i widzę, że mu zależy, to tli się we mnie taka malutka nadzieja.... Ale gdy on wątpi przeciw całemu światu, to ja również zastanawiam się czy to ma wszystko sens... Muszę do tego podejść z przymrużeniem oka.