Może Wy pomożecie...???

napisał/a: aniaz19861 2009-05-12 17:58
Nie wiem co robić...nie wiem co myślec...
W wieku 17 lat poznałam chłopaka...spotykaliśmy sie coraz częściej aż zostaliśmy parą. Było naprawde kolorowo...tak jak to bywa na początku w większości związków. Po 3 latach on postanowil ze chce przerwy, ze potrzebuje czasu, ze musi sie jeszcze wybawić...zrozumialam to chociaz było cieżko...pomimo tego ze nie byliśmy razem zapewnial ze mnie kocha. Przerwa ta trwała pól roku po cym wróciliśmy do siebie...Niby sie znaliśmy ale to nie bylo do końca to samo. Skoro już mnie mial byl pewny ze bedziemy razem juz na zawsze. Ważniejsi koledzy i piwkowanie. Dla mnie mial coraz mniej czasu, zawsze byly jakies wymówki. Ale to nie bylo najgorsze, nie bylo po nas widac ze jestesmy szczesliwi, nie szanował mnie, obrazał i poniżał w towarzystwie znajomych. Z natury jest on bardzo nerwowy i wybuchowy ale to chyba go nie usprwiedliwia prawda...?? Nie pokazywałam tego ze jest mi smutno i zle kiedy on mnie tak traktuje...a gdy przychodzilam do domu i bylam sama plakalam i byla przgnebiona, bo to naprawde bolało...Czasami patrzałam na inne pary, i myslalam...jak jemu moga przyjść na myśl tak okropne słowa...:((( Czułam sie nikim, straciłam poczucie pewności a od niego nawet nie usłyszałam po takich sytuacjach slowa przepraszam :( a na drugi dzien zachowywał sie jakby nic sie nie stalo, a mnie serduszko bolało. I teraz po kolejnych 3 latach chyba naprawde zrozumialam...p[rzejrzałam na oczy, tym bardziej ze bliskie osoby mi powtarzały ze on nie jest mnie wart, ze zasługuje na kogoś dużo lepszego. Tak wiele dla niego zrozbilam przez ten czas, wiele poświęciłam, z wielu rzeczy rezygnowałam tylko dla niego. W zeszłym tygodniu powiedziałam mu ze nie chce tego dalej ciągnać, ze mam dosyć takiego traktowania, ze chcialabym byc z kims kto mnie pokocha a ja bede to czula, kto bedzie mnie szanował i potrzebował. Chce być w koncu szczęsliwa z kims kto bedzie mnie doceniał. Cięzko mi jest ponieważ nie liczac tej przerwy byliśmy razem 6 lat, znam go na wylot i on mnie takze...Najgorsze jest teraz to ze on nie daje mi życ...przyjeżdza, pisze, dzwoni, płacze, przysyła kwiaty i twierdzi ze kocha...tylko dlaczego nie zachowywał sie tak jak byliśmy razem?????Miał mnie zawsze gdzies, slowo kocham cie słyszałam naprawde bardzo rzadko, kwiatów nie dostawałam nigdy....i co ja mam teraz myślec. Traktował mnie jak szmate a teraz...!!! Najgorsze jest to ze ja okropnie sie teraz czuje....gdy widze jak on placze...jest mi żle ze komuś sprawiam przykrość, bo nie lubie gdy ktoś jest przeze mnie smutny i cierpi. Co tu teraz robić.....????????
napisał/a: sorrow 2009-05-12 21:12
Mówisz, że znasz go na wylot... nic dziwnego... sześć lat to szmat czasu. Skoro doszłaś w końcu do takich wniosków to znaczy, że wypełniła się rola młodzieńczego związku. Jednym z jej najważniejszych elementów jest poznanie drugiej osoby i przekonanie się o tym, czy jej cechy, zachowanie, styl życia, itd. odpowiadają nam. W twojej głowie powinien się już utworzyć obraz waszej wspólnej przyszłości. To co widziałaś i czego doświadczyłaś przez sześć lat rozciągnij sobie teraz na całe życie. Mniej więcej tak będzie ono wyglądać. Dojdzie do tego jeszcze wspólne radzenie sobie z problemami (finansowe, zdrowotne, rodzinne, małżeństkie), czy wychowywanie dzieci. Jak twój chłopak wygląda w takiej przyszlości? A jak ty tam wyglądasz u jego boku? Czy to szczęście się maluje na twojej twarzy, czy też coś zupełnie innego?

Przestań więc o tym jego smutku i płaczu. To wszystko tylko chwila... nic nie znacząca przy tym, co cię jeszcze w życiu czeka.
napisał/a: aniaz19861 2009-05-12 21:31
Niby byliśmy razem 6 lat a nie mieliśmy żadnych wspolnych planow na przszlość, nawet pomyslow na życie. To wszytsko bylo takie nudne...i gdyby rozciągnąć ten czas i spojrzec w przyszlosc to nie wygląda to za ciekawie. Myślał tylko o sobie, a ja sie nie liczylam, nie interesowaly go moje problemy, klopoty...liczyly sie tylko jego a ja musialam mu zawsze pomogac w ich rozwiązywaniu. To jest przykre...ale czasami czulam sie wykorzystywana...musialam sie poświecac i rezygnowac z wielu innych rzeczy. Nie wiem czy ja bylam zaślepiona?? Kocham go...a odkochac sie nie jest latwo. Czasami wydawalo mi sie ze potrzebuje dojrzalego chlopaka (a my jesteśmy w tym samym wieku) zaradnego i szanującego mnie. Przeciez ja nie chcialam gwiazdki z nieba, chcialam byc tylko szcześliwa...! obawiam sie ze teraz nie bede miala życia...ciągle dzwoni, pisze, placze i zapewnia ze wszystko sie zmieni i ze mam mu dac szanse. Teraz powtarza ze mnie kocha, ze nie wyobraza sobie życia beze mnie, ze zalezy mu na mnie i ze nie ma po co żyć...
napisał/a: sorrow 2009-05-12 21:43
Widzę, że ciężko ci kontynuować decyzję o rozstaniu. Niby się zdecydowałaś, ale teraz kiedy o ciebie zabiega czujesz... hmm... litość? Nie wiem, czy to dobra podstawa związku. Ale nie przejmuj się tak bardzo. Byliście tyle lat ze sobą. Daj mu szansę... kilka miesięcy cię nie zbawi. Tylko w ten sposób przekonasz się, czy to co teraz mówi rzeczywiście jest coś warte, czy też to po prostu rozpacz dziecka, któremu zabrano zabawki. Ja stawiam, że już po miesiącu będzie jak przedtem, ale wróżką nie jestem , więc mogę się mylić. Ty za to dowiesz się z pewnością jak to się potoczy, a wtedy może już będziesz mogła bez wahania podjąć właściwą decyzję.
napisał/a: aniaz19861 2009-05-12 21:57
Nie dam mu szansy....nie wierze w to ze ludzie sie zmieniają...tym bardziej on ze swoim charakterkiem. A dlaczego ja nie moge być szcześliwa z kimś innym??? Jeżeli dałabym mu szanse i wrocilibyśmy do siebie...to ja zawsze w glowie i w serduszku bede miala to co bylo kiedys...już raz sie zrazilam! A z drugiej strony dlaczego mam mu dac szanse???a dlaczego on nie potrafił traktowac mnie tak jak nalezy...przeciez widzial jak cierpie, placze i jestem smutna
napisał/a: ~gość 2009-05-12 22:36
aniaz1986 napisal(a):nie wierze w to ze ludzie sie zmieniają...tym bardziej on ze swoim charakterkiem



swoj podlad mysleniowy mozna przestawic, ale charakteru nei da sie zmienic, dlatego tez poweidzialem dosc kiedys, pomysl przyszlosciowo, o tych sprawach co Ci sorow pisal ;)
napisał/a: aniaz19861 2009-05-12 22:44
wyadaje mi sie, ze nie bylabym z nim szczęsliwa...teraz nie bylam a co dopiero pozniej...! Nie potrafiłby zapewnić mi szczęsliwego zycia...! Przykro mi tylko z jednego powodu...ze ktoś przeze mnie cierpi i jest smutny...
napisał/a: ~gość 2009-05-12 22:59
samm sobie ten bicz ukrecil, jesli nie widzial lub ignorowal swoje wady to czego jestes winna ? ...
napisał/a: aniaz19861 2009-05-12 23:07
zastanawia mnie jeszcze jedno...dlaczego teraz tak sie stara i nie daje mi życ?dlaczego nie mowil mi takich rzeczy wtedy kiedy bylismy razem???
napisał/a: Psychol logiczn 2009-05-12 23:24
Proste dlatego że był pewny że ma cię w garści że nie musi o ciebie walczyć;) Ja bym na twoim miejscu nie przekreślał bym tego że może on się nie zmienić bo może:)