Moja historia bez Happy End

napisał/a: ralf1 2008-01-08 23:42
Za pozno chlopie sie zorientowales, i powiem ci jeszcze ze to zla kobieta byla.
Pozdrawiam trzymaj sie
napisał/a: kosmitbART 2008-01-21 21:27
Trochę czasu minęło więc dziele się nowinami :)

cz.9
Na Mr. się zemściłem (nie będę o tym pisać bo przeciwnik marny i satysfakcje niewielka). Jednak zaczął się bać i zadawać pytania czemu mu to robię. Wyjaśniłem, że to on ingerował w moje życie, a to porostu reakcja na to. Nie mógł tego zrozumieć, więc znowu wyjaśniłem że to w "imię zasad". Najpierw próbował mnie straszyć potem się podlizać. Zaczął mi wyjaśniać jaka z M. jest wspaniała kobieta. Przytaczał pewne porównania między nami, a uczuciem do M., więc mu powiedziałem, że nie ma prawa nas porównywać bo nie porównuje się kochanka do męża, tylko jacy byliśmy dla swoich żon i w tym porównaniu raczej wychodzi marnie. Powiedziałem mu też, że jakbym go nie znał to może bym kupił, jednak wiem że nie ma zasad i honoru, więc za dużo nie zrozumie. Na tym nasz kontakt się skończył.
Dowiedziałem się też że M. ostrzegała go przede mną.
Kilka dni temu zadzwoniła do mnie M. chcąc zabrać część swoich rzeczy. Zgodziłem się, jednak poprosiłem żeby przyjechała z teściową :) bo wolałem mieć świadka na ew. okoliczności w sadzie. Przyjechały pod wieczór, zabrała swoje rzeczy i usiedliśmy przy herbacie i zaczęliśmy rozmawiać o rozwodzie. Powiedziałem, że 7 wysłałem pozew. Reakcja jej była co najmniej dziwna. Powiedziała, że nie chce rozwodu i się na niego nie zgodzi. Mówiła, że mnie nigdy nie zdradziła, a Mr. był tylko jej kolegą a mówiła to z takim przekonaniem jakby to była prawda (a teściowa trzymała jej stronę) Powiedziała, że za rozwód nie zapłaci (bo miała połowę). Pytała po co w pozwie pisałem o jej romansie, miało być przecież bez orzekania o winę, a ja wyciągam nasze brudy. Mówiła, że teraz będę chciał ją zniszczyć i że sie mszczę na niej (co oczywiście nie jest prawdą). Ogólnie robiła wrażenie pokrzywdzonej przez los, nawet zaczęła płakać. Szczerze byłem tą sytuacja rozbawiony. Na drugi dzień napisałem do niej email i wyjaśniłem jej wszystkie wątpliwości. Napisałem też bardzo szczerze czemu o siebie nie pasujemy i że już szans dla nas nie ma, bo za dużo złego już sie wydarzyło.
Myślę, że email zrozumiał, jednak zupełnie nie wiem co to się może w głowie kobiecie porobić i skąd jej taka reakcja. Przecież wcześniej godziła się na rozwód, nie wspominając o tym, że nie chciała ze mną mieszkać. Może ktoś m teorie na ten temat, bo zupełnie tego nie rozumiem? Dodam tylko, że ja już postanowiłem, jestem teraz bez niej bardzo szczęśliwy.
napisał/a: karolka2012 2008-01-22 10:04
i gdzie czesc 8?????/

[ Dodano: 2008-01-22, 10:16 ]
juz mam,zalapalam:) bardzo to pocieszajace,ze ktos moze sobie zycie na nowo ulozyc i spojrzec optymistycznie w swa przyszlosc. historia jak z filmu. moja tez przeszla wiele burz i tragedii osobistych, jednak bez slubu i nieprzyjemnosci zwiazanych z rozwodem. mam nadzieje,ze happy end u ciebie,jak i u mnie nastapi juz calkiem niedlugo:) nie z eksami,a z kims,kto doceni i pokocha,i juz tak zostanie do konca swiata...:) powodzenia i szczescia dnia codziennego zycze
napisał/a: kosmitbART 2008-05-11 20:33
cz.10 END

Witam po długim czasie, historia dobiegła końca, przynajmniej historia mojego małżeństwa. Jestem już po rozwodzie, który zakończył się na pierwszej sprawie w czasie 25 min. - żenujące :)
Od ostatniego wpisu sporo się zmieniło. M. miała wypadek samochodowy po którym zadzwoniła właśnie do mnie. Zapytałem czy nic jej nie jest, doradziłem telefonicznie. Nie pojechałem na miejsce wychodząc z założenie, że to już nie moja rodzina. Jednak sama ta decyzja nie była wtedy łatwa, zresztą do dziś nie jestem przekonany co do mojego wyboru. Fakt jest taki, że nic poważnego jej się nie stało. Myślę, że to był tez jakiś przełom w naszych relacjach. Dowiedziałem się również, że Mr. nie rozwodzi się z żoną i nawet takiego tematu nie było, żyje sobie „spokojnie” z inna kobietą z dala od żony i dziecka, regularnie ich odwiedzając. Do dziś nie mogę zrozumieć jak można tak żyć ale jak widać można i pewno jestem zbyt ograniczony w tym względzie, żeby to pojąć. M. jest na mnie obrażona do końca nie wiem czemu. Od czasu do czasu się spotykamy i to głównie w moim mieszkaniu przyjeżdża na „kontrolę” co chwile coś zabiera i tak jak w pierwszej wersji nic nie chciała tak teraz chce wszystko (nie mieliśmy podziału majątku sam rozwód) chciałem się jakoś logicznie, uczciwie podzielić niestety się nie da. Jak widać typowe realia rozwodu, jednak zupełni się tym nie martwię, wszystko załatwię na moją korzyść.
Co do M. to mi jej jednak żal. Jest całkowicie zagubiona, w środowisku w którym pracuję na niezbyt dobra reputację, sam słyszałem sporo plotek, bo nie chce mi się wierzyć żeby mogła się tak źle prowadzić jak o niej mówią. To środowisko jak już kiedyś wspomniałem dla mnie jest złe liczy się tylko cwaniactwo i pieniądz. M. jest teraz częścią tego świata, w jej wypowiedziach czuje tą „ciemną stronę mocy”. Wiem, że ona taka nie jest, a jednak ten świat ja fascynuje.
Dla mnie jeszcze za wcześnie na stały związek. Jestem teraz sam ale czerpie z tego ogromną satysfakcję. Moja praca i posiadane dobra materialne w pełni mnie zaspokajają i satysfakcjonują. Teraz chce się skopić na rozwoju samego siebie, nabrać dystansu do życia. Jestem pełen optymizmu, pomysłów na życie i co najważniejsze żadnych przeszkód nie widzę.
Po M. zostało już tylko wspomnienie dla mnie umarła. Mnie też ta historia zmieniła, mam nadzieję że tylko na lepsze
napisał/a: sorrow 2008-05-12 10:22
Fajnie, że przynajmniej dla ciebie to się jakoś w miarę dobrze zakończyło. Życzę ci pooddychania pełną piersią i powodzenia kiedyś tam w nowym zwiąkzu :).
sylwana82
napisał/a: sylwana82 2008-05-15 22:04
Pełen podziw z mojej strony :) Silny z ciebie człowiek ...a Twoją histoię przeczytałam z wielkim zainteresowaniem.
napisał/a: nicholas 2008-05-16 06:59
kosmitbART napisal(a):Do dziś nie mogę zrozumieć jak można tak żyć ale jak widać można i pewno jestem zbyt ograniczony w tym względzie, żeby to pojąć.


Powiedziałbym raczej ze własnie trzeba być ograniczonym zeby tak żyć...

Niesamowita historia, życzę powodzenia i szczęścia!!
napisał/a: emma1 2008-05-16 22:00
Przeczytałam i jestem przerażona, oniemiała. Odnoszę wrażenie, że wcale nie jesteś teraz szczęśliwy, a tylko bardzo sie starasz. Może z resztą jesteś, może jak człowiek wyzwoli się ze złudzeń, uwolni od miłości, która rani ... to może wtedy zaczyna żyć od nowa ... ?
Przeraża mnie jak ludzkie życie jest okrutne. To co opisałeś, te emocje, walka .... skąd brać siłę aby przez coś takiego przechodzić?
Wiedziałam, że ludzie się rozwodzą, ale wydawało się to takie nierealne. To straszne, ale takie rzeczy rzeczywiście dzieją się na prawdę.
napisał/a: CatchMeIfYouCan 2008-05-18 20:56
kosmitbART napisal(a): Zaczęliśmy się w domu mijać, ja w dodatku znalazłem sobie (teraz to wiem, że chyba w dowartościowania) hobby w postaci gier online typu Ogame, kto grał to wie co to znaczy :(


na jakim UNi i w jakim soju, coś kojarze nick...kosmitbART....chyba UGW.
napisał/a: kosmitbART 2008-05-19 08:29
emma, Teraz naprawdę jestem bardziej szczęśliwy niż w małżeństwie, tylko wtedy (w małżeństwie) o tym nie wiedziałem. Jedno co jest pewne, to że zupełnie do siebie nie pasowaliśmy. Jedyne co nas łączyło przez ten długi czas to miłość, której już dzisiaj nie ma. Moje obecne życie to w większości zabawa (wszystko oczywiście w miarę rozsądku) i samorealizacja. Jedynym smutkiem w moim życiu jest brak tej drugiej połowy, a to bardziej wynika z tego że ja nie chce. Poznaję sporo kobiet, tylko teraz moja wiedza z zakresu doboru partnera jest o lata świetlne większa niż przed małżeństwem. Uważam, że i tak jestem szczęściarzem: przed 30, dobrze zachowany :) bez zobowiązań, ustawiony itd. życie stanęło przede mną otworem. Czego mogę więcej chcieć?? I Emma życie nie jest okrutne, jest piękne, trzeba brać z niego to co najlepsze. Ze wszystkiego wyciągać plusy i niwelować minusy.

CatchMeIfYouCan, nick w Ogame i V miałem zupełnie inny.