Moi rodzice GO nie akceptuja:(

napisał/a: Telemah 2008-12-26 22:06
Kochana ale to już Twój własny wybór i Twoje własne dylematy - nikt ich za Ciebie nie rozwieje.Ty sama musisz wiedziec czy on jest wart wykonania takiego kroku jak opisałem.Prawda jest taka że jeśli ktoś kogoś nie akceptuje i jest w tym uparty TO NIE ZAAKCEPTUJE NIGDY i nic Twoje dumania tutaj nie pomogą.Skoro zastanawiasz się kto ważniejszy w Twoim życiu i co warto stracic aby miec spokój z rodzicami - to obawiam się że sama nie wiesz do końca czy Go kochasz...taka prawda kobieta szaleńczo zakochana nie miała by takich obaw - zobacz jak się będzie sytuacja układała jeśli Twój wybranek będzie dbał o waszą wspólną przyszłośc to wtedy istniej tylko jedna opcja o której Ci wspominałem.Nigdy wszystkich na raz nie zadowolisz pamiętaj o tym często w miłości trzeba ryzykowac i postawic wszystko na jedną kartę albo wóz albo przewóz - miłosc to nie jest parkiet giełdowy żeby TYLKO i wyłacznie analizowac straty i zyski zastanawiając się jakie akcje stoją dziś najwyżej ! Zaś wiele rodziców oczekuje od partnerów własnych dzieci wprost niecodziennej zaradności bóg wie jakiej kasy itd... czasem trzeba również wybrac - albo życ w miłości w skromnych warunkach albo w super warunkach bez uczucia z partnerem będącym ideałem swoich rodziców.Ale do jasnej anielki przecież TO TY masz byc szczęśliwa a nie rodzice - namyśl się dobrze zanim podejmiesz jakiekolwiek kroki !

Mam nadzieję że historia będzie miała szczęśliwy finał
napisał/a: Darek1985 2008-12-26 22:48
Oj Oj Oj. Skąd to znam. Rodzice mojej EKS mnie nie akceptowali. Też uważali, że leń, nierób. Jeszcze dziwne rzeczy wymyslali. Fakt idealny nie byłem i mieli rację. Ale tak się wziąłem w garśc, że po dwóch latach Nasze relacje zmieniły się a w następnych dwóch latach już pod koniec związku czułem się jakby to była moja druga rodzina szczególnie, że w moim domu nie zawsze było wesoło to pokochałem Jej Rodziców i nie raz mi pomagali dobrą radą. Jak jeździłem do Niej to był dla mnie jak drugi dom. Dlatego tak tez przezywam to rozstanie, że musiałem wrócić do szarej rzeczywisości. Ale nadal mam dobry kontakt z Nimi. Wysłali mi życzenia a ja Nim. Nie martw się. Rodzice muszą przywyknąć do tej sytuacji. Potrzeba czasu. W zasadzie to Twoje życie nie ich
napisał/a: magda_990 2008-12-26 22:57
Wiem ze masz duzo racji jednak w praktyce jest to czesto trudniejsze...
Kazda milosc jest inna, ja od poczatku wiedzialam , kochalam kocham i bede kochac nie mam cienia watpliwosci... ale nauczylam sie patrzec realnie na zycie mimo ze jeszcze dwa lata temu byla wielllka optymistka... Na poczatku kochalam szalencza mloda miloscia, z czasem ta milosc przerodzila sie w miłość "poważna" i dojrzałą. i wowczas owszem - z milosci rzucilam wszystko, dom rodzine przyjaciol, znajomych dla niego, jednak moj wybor nie okazal sie najlepszy, nieprzemyslany, kierowalam sie tylko uczuciem nie MYSLAC W OGOLE nad tym co robie
i nie popelnie juz drugi raz tego samego bledu, zyje bardziej realnie. nie chodzi o to ze zaluje bycia i poswiecenia ale o to ze moje decyzje zwiazane z finansami ogolna organizacja byly zbyt pochopne - wymyslilam sobie cos myslalam ze tak bedzie a zycie okazalo sie duzo bardziej skomplikowane i dalo mi krotko mowiac po dupie

chodzi o to ze jest to dla mnie bardzo trudny wybor, jestem strasznie uczuciowa, moj ojciec uwaza ze jak wybieram chlopaka to nie szanuje ich za to ze mnie wychowali, dali itd.
i w ogole nie chce zeby tak to wszystko wygladalo;/ moze powiedzcie mi co ja robie zle... ciagle czuje sie w roli OFIARY w tym wszystkim, a moze ja nie widze tego jak sie zachowuje? moze w klotniach jestem zbyt arogancka? chamska? bo zawsze przekonuje do SWOICH racji, moze to sie ojcu nie podoba i nie mozemy sie dogadac;/ nie wiem sama
ale zrozumialam dzieki Wam kilka rzeczy :) i za wsparcie Wam bardzo dziekuje.. spodziewalam sie raczej agresywnego "napadu" na mnie i mojego chlopaka jednak milo sie zaskoczylam:)
mysle ze moja sytuacja nie jest jedyna.
wieczor spedzony na rozmyslaniach z Wami konczy sie podjeciem decyzji:

kolejna proba rozmowy z ojcem tyle ze w lagodny sposob i przekonania go do tego ze jestem szczesliwa, jak najmniej wzmianek o moim chlopaku bo to drazni i proba jakiegos "dogadania" oraz obietnica z mojej strony ze bede szanowac jego zdanie i "myslec nad tym co robie"

do chlopaka nie bede go przekonywac , mysle ze to uda sie dopiero kiedy on mu to dotkliwie udowodni czyli skonczy studia pojdzie do pracy i udowodni ze potrafi utrzymac dom, to bedzie jednak duzo duzo trudniejsze jednak doszlam do wniosku ze tu nic szybko nie zdzialam i malymi kroczkami sprobuje dojsc do celu:)

wlasnie dzis zrozumialam dzieki Wam, ze chcialabym miec wszystko od razu, latwym kosztem i ze to chyba moja najwieksza wada:(( jednak ciesze sie ze sobie to uswiadomilam i teraz moge cos zmienic...

dziekuje Wam na prawde brakowalo mi takiej rozmowy :)) dam Wam znac jak to sie potoczylo, byc może komus to pomoze kiedys :)
napisał/a: Alucard 2008-12-26 22:59
No to teraz sytuacja przedstawia się znacznie jaśniej, po prostu Twój ojciec myśli sobie, że jego przyszły zięć będzie najlepszy we wszystkim, ale niestety tak nie będzie...
Zastanów się na pytaniu: Czy chcesz uszczęśliwić ojca czy siebie?

Wiem, że na początku może być ciężko, ale wiedz jedno z czasem Twój tata go zaakceptuje, może nie tak jakbyś Ty tego chciała, ale będzie go powiedzmy ,,trawił"...

p.s. a zamieszkanie razem nie byłoby głupim rozwiązaniem...
napisał/a: ~gość 2008-12-27 00:01
Telemah napisal(a):No i pewnie juz nigdy Go nie zaakceptują ....

mówi się 'nigdy nie mów nigdy', tak samo nigdy nie mów na pewno! Dlaczego mają nie zaakceptować? Rodzice mają to do siebie, że im trzeba udowadniać. Mój też tak jak pisałam nie akceptował póki nie poznał. Fakt, że akceptacja wiele u mnie akurat nie zmienia, ale nie o mnie wątek. Tu uważam, że podobnie, dopóki chłopak magda_990 nie udowodni, że jest zaradny i poradzi sobie w życiu, to będą problemy, ale ojcu trzeba pokazać i w końcu pęknie. Więc nie przesądzaj wszystkiego z góry, szczególnie, że nie znasz tych ludzi ;)

a Ciebie magda_990, widzę, że tata ładnie zmanipulował, że masz poczucie winy. Mój też różne monologi prawił, ale nigdy do tego nie doszło, żebym to ja czuła się winna... Nie prawda, że chciałabyś mieć wszystko od razu, łatwym kosztem. Czego Ty byś chciała? AKCEPTACJI TWOICH DECYZJI. To nie jest coś wielkiego, to jest coś podstawowego u zwyczajnych ludzi. Niestety obie zwyczajnych tatusiów nie doświadczamy. Dlatego ja uważam, że powinnaś siąść i przemyśleć czy warto, czy czujesz się pewnie przy chłopaku? Mój poprzedni robotą rączek nie skalał, nie snuliśmy planów, jemu było dobrze u mamusi na garnuszku, do pracy nawet w wakacje nie poszedł, grał na kompie przez cały czas. Nie czułam się przy nim pewnie, dlatego nie postawiłabym wszystkiego na jedną kartę (bo, że czasem trzeba to się z Telemah zgodzę) i teraz Ty musisz się zastanowić, czy jesteś pewna, że w razie czego Twój chłopak zadba o rodzinę, o was. A jeszcze co do studiów, które zamierzasz zacząć, to na logikę biorąc, Twój ojciec nie może powiedzieć, że poszłaś dla chłopaka, bo on je skończy jak Ty zaczniesz ;) Ja mam taką sytuację, że rodzice nie chcą słyszeć o ślubie przed magistrem, bo jak po inż się hajtnę, to 'magistra już na pewno nie zrobię', więc też nie jest powiedziane, że będę miała życie usłane różami, kto wie, czy jeśli zdania nie zmienią, a sytuacja będzie nieciekawa jak teraz, nie spakuję się i nie wyprowadzę. Wtedy też nie będę mogła liczyć na ich pomoc, ale wiem, że damy z chłopakiem radę, dlatego się nie boję. Ale damy radę RAZEM. Pomyśl, czy Wy byście dali jeszcze raz.
napisał/a: ~gość 2008-12-27 00:19
Może się zdarzyć taka sytuacja w Twoim życiu, że twojego wybranka ( bez względu na to czy będzie to Twój aktualny chłopak, czy ktoś inny ) rodzice nie zaakceptują, względnie przestana akceptować.
Gdybyś miała dokonać wyboru: kocham Go ( mojego męża ) i idę z nim na koniec świata zrywając kontakty z rodzicami, lub zdanie rodziców jest dla mnie najważniejsze i rozwodzę się/rozstaje się z mężem/chłopakiem to co byś wybrała.

Ja wybrałam przed niemal 18 laty męża i "płacę" teraz za swój wybór - moja matka nie znajduje czasu na spotkanie ze mną w czasie kolejnych osiemnastu Świąt Bożego Narodzenia - "zapomina" zaprosić mnie/nas na Wigilię, a "zły" stan zdrowia nie pozwala jej odwiedzić mnie/nas ani w pierwszy, ani drugi dzień świąt. Mam za to rewelacyjne stosunki z mężem.

Relacje pomiędzy Twoich chłopakiem, a być może w przyszłości mężem, a jego teściami może nigdy nie będą poprawne - zatem zastanów się, czy jesteś gotowa na takie poświęcenie, względnie kto jest dla Ciebie ważniejszy - ja stanęłam kiedyś przed takim wyborem.
napisał/a: magda_990 2008-12-27 00:40
Mam poczucie winy bo wiem ze wiele rzeczy nie zrobilam tak jak nalezy.. jednak wiem ze to bylo spowodowane zlym podejsciem do mnie - tym wszystkim co zrobil ojciec za granica, tym jak mnie potraktowal, przeprosil mnie za to 2 dni temu ale to nie zmieni tego wszystkiego co dzialo sie pozniej.... wiem ze w klotni zawsze dwie strony sa winne ...

vanilla - wiem ze dam rade z chlopakiem czy teraz czy pozniej po studiach, jest chlopakiem naprawde spokojnym, odpowiedzialnym, jeszcze wszystkiego nie wie, uczy sie na bledach to normalne tymbardziej ze tez nie mial "normalnego" domu (rozwod rodzicow klotnie sądy itd) nie ma kto mu doradzic pokierowac.. bylo nam ciezko,nie ze wzgledu na pieniadze, w zwyklych codziennych decyzjach z wszystkim radzilismy sobie sami, moi sie nie odzywali na jego nie ma co liczyc.. bardzo wiele przez ten czas sie nauczylismy przede wszystkim tego jakie jest zycie bo wychadzac z domu bylam pelna marzen i optymizmu dziewczyna jednak to wszystko " mnie jakos ustawilo" i wiem ze to co przezylam to moje, jednak moj ojciec twierdzi ze nic sie nie nauczylam i ze zmarnowalam 1,5 roku zycia..
moj facet zyje z alimentow ojca - dotaje stosunkowo duzo to fakt, jemu wystarcza na utrzymanie na studiach, w wakacje pracowal zeby mi pomoc i abym mogla kupic sobie cos, robil to dla mnie, choc wcale nie musial - jemu starczyloby to co mial. moj ojciec nie wierzy w zadna Zalete mojego chlopaka. owszem zawsze mowil :wiem porzadny chlopak, nigdzie nie lazi, nie ciaga cie po imprezach, nie pije, nie boje sie o ciebie jak z nim jestes" ale widocznie to nie ma dla niego zadnego znaczenia.

w ogole w gre wchodza jeszcze "kontakty" mojego ojca z mojego chlopaka ojcem - moj wydzwania do niego co jakis czas i sobie "gadaja" - moj chlopak z ojcem nie odzywa sie od dobrych kilku lat, zostawil rodzine nie odzywa sie ani z moim chlopakiem ani z jego bratem, z matka kloci sie od kilku lat, rozwod itd. ma mlodsza kobiete - wieku mojego chlopaka brata;/ moj ojciec po rozmowie z mojego chlopaka ojcem stwierdzil ze moj chlopak rozbil ta rodzine i teraz ja tak jak on rozbijam nasza:( ze moj chlopak jest materialista ktory od ojca chcial tylko pieniedzy... z tym ze moj chlopak mial wybor - stanac po stronie matki(ktora byla wowczas bez pracy) lub ojca (bogatego prezesa) nie poszedl łatwa droga, byl dzieciakiem mial 15 czy 16 lat stanal po stronie mamy, ktora byla skrzywdzona i on to wiedzial najlepiej przeciez jednak moj ojciec w to nie wierzy...

przykro mi jest przez to ale nie umiem sobie poradzic z tym wszystkim psychicznie, ostatnio zdalam sobie sprawe ze ciagle chodze smutna, zdolowana, zaczyna mi sie nic nie chciec, nie mam checi do zycia i dochodzi nawet do tego ze gdyby nie moj chlopak juz by mnie tu nie bylo, za bardzo go kocham by zrobic mu taka krzywde.. wiem ze to glupie, szczeniackie myslenie, okazujace moja slabosc, ale TAK jestem slaba, przestaje sobie sama z tym wszystkim radzic, ta sytuacje mnie porpostu dobija. Moj chlopak jest dla mnie oparciem, ale nie chce mu stwarzac ciaglych zmartwien wiec mu o tym nie mowie.. wiem ze nie powinnam dusic tego w sobie, ale prawda jest taka ze on moze mnie jedynie pocieszyc, bo co by nie zrobil bedzie zle. rodzice mi mowili ze jakby mnie kochal to by kazal mi wrocic do domu bo tu ja bede miala lepiej - mniej obowiazkow zmartwien wydatkow a gdy wrocilam oskarazaja go ze nie poszedl do pracy aby mnie utrzymac.. czasem sama gubie sie w tym o co im tak naprawde chodzi.. ;/ mam mieszane uczucia...to samo bylo z propozycja wizyty u psychologa, rok temu sami mnie tam ciagneli - ja ze swoja duma powiedzialam ze nie pojde i nie poszlam a teraz gdy chcialam i to zaproponowalam to ojciec mnie oskrzyl o to ze ja mowie ze on jest chory psychicznie a czasem sie zastanawiam czy nie jest... wymysla rozne rzeczy z gory zaklada wiele rzeczy i jest swiecie przekonany ze tak jest i bedzie....

kurcze ale cala sytuacje przedstawialam wlasnie ze swojego punktu widzenia, byc moze jest to za malo, zbyt osobiste uwagi i nie przedstawia Wam calkowitego obrazu sprawy, sama nie wiem takie jest moje zdanie, ale byc moze jest cos czego ja nie wiedze, zastanawiam sie nad tym szukam odpowiedzi - moze jestem za glupia by to pojac ... sama nie wiem..

z moim chlopakiem czuje sie swietnie.. przy nim zapominam o problemach i codziennosci.. kocham Go mimo wszystkich wad, ktore znam, nie wyobrazam sobie innego faceta przy mnie, te mysli mnie wrecz obrzydzaja i najpiekniejsze jest to ze wiem ze On czuje to samo...

[ Dodano: 2008-12-27, 00:46 ]
onomatopeja12345 napisal(a):Relacje pomiędzy Twoich chłopakiem, a być może w przyszłości mężem, a jego teściami może nigdy nie będą poprawne - zatem zastanów się, czy jesteś gotowa na takie poświęcenie, względnie kto jest dla Ciebie ważniejszy - ja stanęłam kiedyś przed takim wyborem.


Wiem ze stoje przed takim wyborem. Ale chyba staram sie jak nabardziej od niego odbiec... nie wahalabym sie kogo wybrac. Probuje cos zmienic, chyba nic nie trace...

to przykre ze nasi rodzice traktuja tak wlasne dzieci:( oni powinni zawsze byc przy nas i chciec wszystkiego co najlepsze dla nas MIMO WSZYSTKO.

ja jestem wdzieczna rodzicom za to co mi dali, nigdy mi nie brakowalo niczego, doceniam to, szanuje ich za to i moze dlatego tak ciezko mi jest tak po prostu to rzucic...

zawsze sie "ludze" zawsze mam nadzieje... nie wiem czemu .. jestem zbyt naiwna?
napisał/a: ~gość 2008-12-27 09:40
po tym co piszesz o swoim chłopaku, to faktycznie nie wiem, skąd Twojemu ojcu przyszło do głowy, że jest nastawiony na kasę od ojca. Ona mu się należy! Ja bym się w życiu nie szczypała i ciągnęła ile wlezie. Stary sobie skoczył na bok do młódki, to niech płaci na utrzymanie dzieci, taki jego zakichany obowiązek. Może niech Twój ojciec pogada z jakimś menelem? Ciekawe, czy mu powie, że to on zaczął pić, bo był słaby. Na pewno nie. Żona i dzieci były złe, przez nie się stoczył, najprościej. Tak samo ojciec Twojego chłopaka przecież nie powie, że jakaś młoda siksa mu w głowie zawróciła, bo jest słaby, musiał znaleźć ofiarę- przyczynę rozpadu rodziny. Płytki facet, oj płytki.

Szczerze Ci powiem, że po tym co Twój ojciec wygaduje, to ja bym pieprzyła wszystko. Doróbcie się jak najszybciej i zamknij drzwi domu. Mi np nie zależy, jak będzie tak będzie, tak jak pisałam, jeśli trzeba to mogę się od nich odciąć, zwisa mi to. Mojego ojca nigdy nie kochałam, a mama wcześniej czy później przywyknie i zaakceptuje (bo przez te 20kilka lat małżeństwa ojciec też ją nieco zmanipulował i czasem myśli tak jak on, ale jest łatwa do ułożenia i przekonania) więc mamusia może wpaść do mnie na kawkę, albo na mieście możemy się umówić. Z ojcem nie mam o czym rozmawiać.
magda_990 napisal(a):wymysla rozne rzeczy z gory zaklada wiele rzeczy i jest swiecie przekonany ze tak jest i bedzie

no choćbym o moim czytała... ludzie, jacy niektórzy są oporni, ja nie mogę. Z resztą powiedziałam już rodzicom, jak mi wypalili z tekstem, że jako żona nie zrobię mgr, powiedzieli to tak kategorycznie, że im odpaliłam 'a właśnie, że na złość wam zrobię, żebyście się przekonali'. I tak miałam zrobić, więc dla mnie to nic nowego, a im utrę nosa. Bo gdybym nie chciała, to wtedy odnieśliby zwycięstwo, bo dopięli swego, ale w obecnej sytuacji, kiedy to nic nie zmienia, to myślę, że jednak ja wygram :P I wy zróbcie tak samo, bez pytania idźcie na swoje jak będziecie na stówę gotowi i pokażcie, że dacie radę.

A jeszcze co do wyrzutów sumienia, że im tyle zawdzięczasz. Cóż, ja podchodzę do tego tak, że jak spłodzili se dzieciaka, to niech go utrzymują. Moi nie chcieli słyszeć o innych studiach niż dzienne (ah te stereotypy), więc im powiedziałam, że póki ich stać, to dają mi na wszystko czego mi potrzeba, bo do pracy nie pójdę. No i nara, czysta sprawa, mama jak coś mi wypomina, że ciągle od niej ciągnę, to jej to mówię i koniec tematu :]
napisał/a: magda_990 2008-12-27 10:52
vanilla napisal(a):A jeszcze co do wyrzutów sumienia, że im tyle zawdzięczasz. Cóż, ja podchodzę do tego tak, że jak spłodzili se dzieciaka, to niech go utrzymują. Moi nie chcieli słyszeć o innych studiach niż dzienne (ah te stereotypy), więc im powiedziałam, że póki ich stać, to dają mi na wszystko czego mi potrzeba, bo do pracy nie pójdę. No i nara, czysta sprawa, mama jak coś mi wypomina, że ciągle od niej ciągnę, to jej to mówię i koniec tematu :]


Masz racje z tym ze to ich obowiazek, ja sobie zdaje sprawe z tego, ale wiele dzieciakow mialo duzo duzo gorsze zycie, rodzice pracowali bo pracowali, moi tez idealni nie byli ale robili wszystko zebym ja z bratem mialam jak najlepiej i za to wlasnie jestem im wdzieczna. a poza tym oni uwazaja ze poki jestem na ich utrzymaniu powinnam sie do nich dostosowac..

Jesli chodzi o to ze Twoi rodzice uwazaja ze po slubie nie skonczysz szkoly hmmm to jest jakas kolejna paranoja, slub niczego nie zmienia, poza tym ze jestes żona a nie dziewczyna .. a wrecz bardziej bedziesz sie starac, bo to bedzie pierwszy krok do zalozenia rodziny, wiec wiadomo ze zrobisz wszystko aby bylo Tobie i Waszym dzieciom pozniej lepiej, a przeciez kazdy kretyn wie ze studia i szkola zapewniaja wiele..

Może i masz z racje ze trzeba to przeczekac i zwiac z domu... tylko ze tak jak juz pisalam nie jest to dla mnie najlatwiejsze rozwiazanie. Wiem ze kiedy bede mieszkac z moim chlopakiem on mi pomoze finansowo, nie jest materialista, wie ze pieniadze sa potrzebne bo mieszka juz sam od poczatku studiow - matka byla za granica, on radzil sobie sam od 18 roku zycia, jest zaradny w tej kwestii i bardzo oszczedny. tylko ze moj ojciec sadzi ze nie powinien byc oszczedny tylko powienien pracowac :D kazda dobra cecha mojego chlopaka sprowadza sie do tego ze jest jednak wada.. jak to mozliwe?:) juz mnie zaczyna to smieszyc...

oczywiscie moj chlopak nie jest idealny. nie robi wszystkiego dobrze, ma wiele wad, ktore mi nie odpowiadaja, z tym ze wyroznia go to (od innych facetow z ktorymi bylam) ze jest madry i kiedy rozmawiamy rozumie co robi zle, za kazdym razem i zawsze stara sie to zmienic i to najbardziej w nim szanuje. Jest leniwy jesli chodzi o obowiazki domowe, jest chlopakiem, nie obchodzi go to czy jest poodkurzane czy nie jest, mnie zawsze to draznilo, wiec staral sie to kontrolowac i pomagac mi w domu w miare mozliwosci, czasem mysli ze kazdy problem (dla niego przykladowo banalny) potrafie rozwiazac sama i mnie z tym zostawia, jednak ja mimo ze Go kocham nie daje sie tak traktowac, zawsze kiedy widze ze jego zachowanie nie jest na miejscu, mowie mu to i to dosc dosadnie, nie obraza sie a stara zrozumiec, tak jest i na odwrot bo ja oczywiscie tez idealna nie jestem... po prost sie dogadujemy i powoli "docieramy" do siebie

moj ojciec "widzi" to wszystko z boku, nie zna kazdej sytuacji, nie wie co mysle ja a co mysli moj chlopak jednak zawsze wlasnie "zaklada" ;/ i toon jest najmadrzejszy bo jest starszy i doswiadczony, chce kontrolowac moje zycie na kazdym kroku...


vanilla - z mama mam to samo :) totalnie uzalezniona i podatna na poglady ojca, zawsze mysli tak samo jak on, nie ma swojego zdania... raz mnie bronila przed nim ale tylko raz i zapomniala chyba o tym szybko bo on jej nagadal co innego..

wczesniej ktos pytal czy mam rodzenstwo - mam mlodszego brata - teraz ma mature... tez w tej kwestii czuje zal do rodzicow, on dostaje wszystko co chce nie robiac nic, a ja pierwszy raz poszlam do pracy w wieku 17 lat - tak o by zarobic na swoje wydatki ale poszlam, pracowalam w weekendy i dni wolne od szkoly, czasami po 10 - 12 godzin dzienne , teraz wiem ze bardzo wiele jak na ten wiek, wczesniej o tym nie myslalam... on byl w pracy 1 dzien, na drugi mial isc ale ZASPAL i wiecej nie poszedl;/ on faktycznie ma "dwie lewe rece" do pracy, a do tego nie wykazuje sie w szkole... wiem ze to strasznie zle ale zycze mu by nie zdal matury, choc pewnie moj ojciec bedzie sie smial z tego, bo gdybym to ja nie zdala bylby horror (tak bylo w przypadku kiedy mialam zagrozenie w lo) on mial ich chyba 7 , to smiali sie z tego. to takie glupie ale boli. teraz przyjechali na swieta , kupja mu samochod za ponad 20 tysiecy co jest dla mnie szokiem, bo niektorzy dorosli ludzie maja samochody mniej warte a 18latek dostanie taki, a za co? za to ze nic nie robi... "nie robi im problemow" :(
moj brat ma dziewczyne (jest w porzadku) w te wakacje zostali zaproszeni do rodzicow za granice - sama mi mowila ze moj ojciec jej nie kazal nawet placic za bilet (ponad 500zł w dwie str,) oddała, ale wiadomo ze dla mnie liczy sie to co powiedzial moj ojciec... cale wakacje (1,5 miesiaca) jej zasponsorowali, to widac na fotkach na naszej klasie;/ ktore sobie cala czworka powstawiala...piwko, kolajce, spacerki, wycieczki na wyspe, statkami itd. (do mnie w tym czasie sie nie odzywali) to tez mnie bardzo boli, bo wazniejsza wtedy byla obca osoba, a ja bylam w obcym duzym miesce i masa problemow, nawet nie spytali czy wszystko ok. a teraz ojciec mi powiedzial ze tak sie zachowal dla mojego dobra.
ale ja tego nie potrafie zrozumiec??????? dla jakiego dobra?????? moze ktos starszy mi to jest w stanie wytlumaczyc?

moj dziadek (ojciec mojego ojca) mocno charakteryzowal sie tym ze zawsze wybieral sobie jedno dziecko z kazdej "grupy" i tylko je lubil , reszta byla zla.. z 4 swoich dzieci wybral jedno , pomiedzy mna i moim bratem, brata z kuzynostwa, ciotek i wujkow tak samo... moze moj ojciec ma tak samo a sam sobie z tego sprawy nie zdaje...

kurcze tych problemow jest tyle ze nie jestem juz tego w stanie ogarnac ;/
napisał/a: albatrosss(ona) 2008-12-27 16:50
vanilla napisal(a):hah no prawie jakbym czytała swoją historię jeśli chodzi o tatusia ;]
najpierw ustosunkuję się do:
albatrosss(ona) napisał/a:
rodzicie zawsze mają na względzie dobro dziecko i raczej mówią nam prawdę na temat naszej wybranki lub wybranka .

doświadczyłaś tego, czy gdybasz? bo mój ojciec mając na względzie moje dobro, wcale nie miał racji co do mojego byłego chłopaka. Owszem jest już 'byłym', ale nijak mój ojciec racji nie miał, więc nie zgadzam się z tym, że rodzice mówią prawdę. Im się wydaje, że mają rację a wcale tak być nie musi.



Gdybym nie doświadczyła to bym nie pisała . Dokładnie chodziło o moją mamę .
napisał/a: magda_990 2008-12-27 17:13
albatrosss(ona) napisal(a):Gdybym nie doświadczyła to bym nie pisała . Dokładnie chodziło o moją mamę .


Na pewno rodzice maja na wzgledzie dobro dziecka, ale nie zawsze wybieraja odpowiedni sposob tego przekazania. to ze sa starsi i bardziej doswiadczeni nie oznacza tez ze sie nie myla... czesto jednak daje im to powod do twierdzenia ze maja racje i sa w tym swiecie przekonani
NIESTETY