miłość a wiara

napisał/a: daggga20 2008-06-07 12:43
cześć!
byłam ze swoim chłopakiem 9 miesięcy. od początku wiedzieliśmy że różnimy się ze względu na podejście do religii katolickiej. on jest bardzo religijny i praktykujący. ja... wręcz przeciwnie. przez cały okres naszego związku starałam się być z nim szczera. mówiłam o swoich poglądach, o planach, o tym co myślę na dany temat. on słuchał i milczał. podejrzewałam że milczy bo ma odmienne zdanie dotyczące chodzenia do kościoła, ślubu...ale wierzyłam że zawsze znajdziemy jakieś pośrednie rozwiązanie, że damy radę. czasem mówiłam mu, że się boję ze względu na to jak różni jesteśmy. jego to nie obchodziło, mowił że wie jak jest, że mnie akceptuje i chce byc tylko ze mną. wczoraj powiedział mi że to nie ma już sensu. że wyobrażał sobie że będzie inaczej, że cały czas się łudził że ja się zmienię. niepotrzebnie na niego naskoczyłam. wszystko zrzuciłam na niego. że mnie okłamał tym swoim gadaniem o akceptacji, że nigdy nie mówił mi co on myśli i czego on chce, tylko zawsze zmieniał temat albo milczal. dlaczego nie może poprostu byc ze mną i mnie zaakceptować? nie mogę sie zmienić, nie mogę zacząć nagle wierzyć. to by było sztuczne i nie bylabym sobą. jednoczesnie chcę z nim być. ciągle ryczę i nie widzę dalej swojego życia bez niego. cała przyszłość wiązała się z nim. teraz to nie ma sensu...
napisał/a: Alucard 2008-06-07 13:03
Miłość, a wiara?
Moim zdaniem są to odmienne kwestie, miłość do drugiego człowieka, a miłość do Boga...
Myślę, że poglądy religijne nie mogą być przyczyną rozpadu związku, bo jak?

A czemu on tak się zachowuje?
Może boi się reakcji swojej rodziny, bo pewnie oni też są bardzo ,,praktykujący'', jeżeli powie, że Ty jesteś ,,niepraktykująca''. Kiedyś zadałem koledze takie pytanie, wiedząc, że jego rodzina jest bardzo wierząca :
,,Co by zrobili Twoi rodzice gdybyś powiedział im, że Twoja dziewczyna jest ateistką?''
Powiedział żeby Oni tego nie zaakceptowali i by byli bardzo źli, bo jego rodzina jest bardzo ,,tradycjonalna''...

I właśnie dlatego zastanawiam się czy przypadkiem nie ma nacisku ze strony rodziny jeżeli znają Twoje podejście do wiary...
napisał/a: CatchMeIfYouCan 2008-06-07 14:39
co to za przygłup który nie toleruje tego, że ktoś nie toleruje jego boga czy cokolwiek tam ma...swiadek jachowy jeden.

Związek polega na fajnych akcjach, super przygodach, sexie itd. a nie na tym, czy ja np. lubie żywca a ona lecha..i sorry ale nie możemy być razem bo pijemy inne piwa..no sorry ale to juz z jego strony totalne dno... zasłanianie sie religią i bogiem aby zerwać, slepa jestes czy cos? Mógł wprost powiedzieć że, nie...i koniec, a wyjeżdża z dennymi tekstami...a ma tyle wiary w sobie co ja ... co każdy inny, kazdy wierzy w co chce i jak chce, a jak się bydlakowi nie podoba...to niech spierd..... fanatyk mocherowy...

Nie wyobrażam sobie tego, że mój związek z laską mógł runąć w gruzach, bo ja uważam że jestem wampirem...jakoś wszytkie to toleruja... i nie problemu... tak jak ja toluruje to, że musicie się szykowac pół dnia aby wyjść do klubu, zespół napięcia itd... już nie wiem co gorsze..inna wiara czy to powyzsze...

zal mi frajera, ale zrobil z ciebie niestety frajerke, bo tu nie o wiare chodzilo, ale kazdy juz wie o co...wiec SZO.

[ Dodano: 2008-06-07, 14:41 ]
on jest po prostu zakłamanym tchórzem...zal mi ciebie kicek...wtopiłaś jak MmF
napisał/a: jente8 2008-06-07 16:31
CatchMeIfYouCan napisal(a):Związek polega na fajnych akcjach, super przygodach, sexie itd.

No to życzę Ci takiego związku na resztę życia Wyłącznie akcje, przygody i sex, bez wsparcia, czułości, poczucia bezpieczeństwa i akceptacji - bo w końcu nie na tym polega związek

CatchMeIfYouCan napisal(a):a nie na tym, czy ja np. lubie żywca a ona lecha..i sorry ale nie możemy być razem bo pijemy inne piwa

To, kto jakie pije piwo nie ma wielkie wpływu na wspólną przyszłość, natomiast jeśli ktoś jest głęboko wierzący to z pewnością będzie chciał wziąć ślub kościelny i wychować dzieci w takiej wierze - a skoro partnerka jest osobą niepraktykującą lub niewierzącą, to może to być problem. Kiepskie porównanie wybrałeś.

I zgadzam się z Necią, Twoje wypowiedzi są często na granicy kultury i dobrego smaku, zastanów się 2 razy zanim napiszesz coś, co może kogoś obrazić - krótko mówiąc, wyrażaj swoje zdanie nieco delikatniej.

daggga20 moim zdaniem to, że podał taki powód do zerwania świadczy o tym, że poważnie myśli o życiu i jeśli się z kimś wiąże na dłużej, to myśli już perspektywicznie... W zasadzie miałaś rację, że na niego naskoczyłaś, bo skoro wcześniej mówił, że akceptuje, a teraz nagle przestał, to coś jest nie tak. Ale może po prostu teraz spojrzał na to inaczej, bo zaczął myśleć o tym związku poważnie?? To jedna z teorii. Mógł to być też wykręt, oczywiście. Jeśli jednak powód który podał jest prawdziwy, to jeszcze nie musi przekreślać Waszego związku. Ślub kościelny można wziąć nawet gdy 1 strona jest niewierząca, wychowywanie dzieci to też kwestia dogadania się. Formalnych przeszkód więc nie ma. Pozostaje tylko kwestia akceptacji, a jeśli kocha, to powinien akceptować Twoją wiarę lub jej brak. A jeśli nie, to może po prostu nie kocha i nie jest Ciebie wart?
Musicie przede wszystkim na spokojnie to przedyskutować, przedstawić swoje stanowiska.
napisał/a: daggga20 2008-06-07 17:14
Dzięki Ula. Ale wiesz to nie jest tak że on przestrzega wszystkich zasad kościelnych. Np. na tabletki antykoncepcyjne lub sex przed ślubem się zgadza więc wcale nie jest takim wielkim aż katolikiem. mam wrażenie że sam nie wie czego chce i sam sobie wyznacza co jest grzechem a co nie. co do ślubu to oboje chcielibyśmy cichą ceremonię z dala od gości, wesela itp. a dzieci?? chciałabym żeby chodziły do kościoła, żeby Sie modliły, żeby mój (chyba już nie mój) wychowywał je w tej wierze. bo nie mam nic przeciwko. czasami chciałabym wierzyć tak naprawdę i głęboko. ale to już chyba by się musiał cud wydarzyć. To nie jest tak że neguję katolickie wartości, że jestem wrogo nastawiona do katolicyzmu. Ja nie chce mieć po prostu nic wspólnego z kościołem, z księżmi, z tą ich kontrolą i kazaniami. Po prostu nie toleruję kościoła jako instytucji. Teraz nie wiem czy się odzywać czy nie. Nie mogę wytrzymać tej niepewności a jednocześnie nie chce być nachalna i żeby pomyślał że nie szanuję jego decyzji.
napisał/a: jente8 2008-06-07 17:19
daggga20 napisal(a):na tabletki antykoncepcyjne lub sex przed ślubem się zgadza więc wcale nie jest takim wielkim aż katolikiem

No to faktycznie nie jest W takim razie dziwię się, że zrobił taką "wojnę" o Twoje podejście do wiary.

daggga20 napisal(a):mam wrażenie że sam nie wie czego chce i sam sobie wyznacza co jest grzechem a co nie

Mam takie samo wrażenie! Coraz bardziej skłaniam się ku hipotezie, że to była tylko wymówka, żeby zerwać.

daggga20 napisal(a): co do ślubu to oboje chcielibyśmy cichą ceremonię z dala od gości

Nie chodzi o rozmach ceremonii, tylko o to, czy ma to być ślub kościelny czy tylko cywilny.

daggga20 napisal(a):Teraz nie wiem czy się odzywać czy nie. Nie mogę wytrzymać tej niepewności a jednocześnie nie chce być nachalna i żeby pomyślał że nie szanuję jego decyzji.

Jeśli Ci zależy, żeby to ratować, to podejmij próbę i odezwij się. Ewentualnie daj mu jeszcze trochę czasu, poczekaj kilka dni. Ale jeśli Ci zależy - nie zostawiaj tego tak, trzeba walczyć. Tylko zastanów się, czy na pewno tego chcesz.
napisał/a: sorrow 2008-06-07 17:20
daggga20, masz prawo czuć się zaskoczona i w pewnym sensie oszukana. On, jeśli miał jakies wątpliwości, powinien na bieżąco z tobą rozmawiać. Taki "wybuch" ni stąd ni zowąd był nie na miejscu. Może jest skrytym człowiekiem i nie umiał się przed tobą otworzyć. Powodów mógł mieć kilka. Rzeczywiście rodzice (czy ogólnie rodzina) to jeden z nich - byc może zdaje sobie sprawę, że nie zaakceptują takiego związku. Mógł jeszcze obawiać się przyszłego życia z tobą. Nie napisałaś nic o twoim stosunku do jego wiary oprócz tego, że "wręcz przeciwnie". Nie wiem co to miało znaczyć, ale nie wygląda na pasywną tolerancję jego wiary. Jeśli więc jesteś kimś w rodzaju wojującej ateistki, to sama możesz się domyśleć czego obawiał się twój chłopak. Wszystkie święta, rozmowy w domu, wychowanie dzieci, itd. to byłaby jedna wielka porażka. Jeśli jednak się mylę i nie masz nic przeciwko jego wierze, albo przynajmniej ci to wisi, to nie widzę przeszkód nie do przejścia w waszym związku. Widzę, że na razie wszystko zakończyło się dośc emocjonalnie. Może więc teraz byście się spotkali i omówili to na spokojnie? Dowiedz się co dokładnie mu przeszkadza i gdzie widzi największe problemy w dalszym wspólnym życiu.
napisał/a: CatchMeIfYouCan 2008-06-07 20:16
czarno na białym , jak krowie na rowie, łopatologicznie, wprost itd. itp. koleżka używa religii aby po prostu uciec od dziewczyny. Głupi nawet się skapnie. I to raczej co on robi nie jest w dobrym smaku... przynajmniej otworzyłem biednej lasce oczy, że tu tak do końca o wiare nie chodzi...po prostu głupie caniactwo i mieszanie w to boga...i inne głupie dziecinne wyjasnienia, że chce zrwac...bo brakuje odwagi aby powiedzieć wprost.

pozatym ślub koscielny to przede wszystkim stres i nerwy, gdy trzeba z klerem załatwiac wszystkie sprawy, ja sie poddałem gdy po zapłaceniu "łapówki" czy jak inaczej nazwac ta opłatę...nie wiem, haracz? Kolo kazał mi uczestniczyć w naukach jakiś, uczyć mnie jak mam żyć z drugą osobą i jak nakładać prezerwatywę...no sorry, ale większgo chamstwa, obłudy i żenady nie widziałem jak żyje...straciłem tylko kasę....bo oddać już nie chciał....i nie dziwię się lasce że też nie chce się w tym babrac....to dobre dla fanatyków...jak można...jeszcze raz to podkresle: jak mozna uczyc kogoś zakładania prezerwatywy!!!!!!!!!!!!!????????/ Jak można brac kase i to niemała...i robic ogromna łaskę...obrazać moja partnerkę i mnie...i oceniać moją wiare...bo się jest z kleru?no jak? jakim prawem? ale wracając do tematu: jakim prawem możn zasłaniac się moim bogiem (bo tez w niego wierzę) aby zerwać z dziewczyną? Na jakiej podstawie mieszć religię ze sprawami zwiazku? Jakim prawem wymagać od innej osoby tego a innego? Jakim prawem bć obłudnym? Co ten koleś sobie wyobraża? jak tak można? Takie sprawy nie powinny być poruszane w normalnym zwiazku...bo w normalnym zwiazku oboje się świetnie bawią, mają fachowe akcje i przygody...jakoś sobie radza, ale nie dywagują na temat czyis przekonań...tego się nie robi w normalnych zwiazkch, to jest chore!!!!!!!! ten kolo jest jakiś chory!!!!!!!!!! i tylko mnie wkurza...
napisał/a: daggga20 2008-06-07 21:01
CatchMeIfYouCan chyba za bardzo się tak przejmujesz, jakiś uraz masz czy co? widze że u ciebie bycie razem oznacza całkiem co innego niż dla mnie. dla Ciebie to tylko fajna zabawa i tyle. niemniej coraz bardziej zaczynam mysleć o tym czy religia była prawdziwym powodem. co do mojego podejścia do wiary to wcale nie jestem "wojująca" :) nie toleruje jedynie tej całej biurokratyzacji. dla mnie Bóg to- Ja i Bóg i nikt więcej. poza tym ze względu na tradycje, polską mentalność czy katolickich rodziców uważam że mamy wpojone podobne wartości i granice moralności. w czym więc jest problem?chciałabym żeby moje dzieci chodziły do kościoła i poznały się z wiarą. dalej same zadecydują. dzięki za wasze rady. na razie poczekam pare dni
napisał/a: CatchMeIfYouCan 2008-06-07 22:47
oczywiste to i zaiste, ze to nie jest ów powód ma droga....^^ zaiste. słuszne i zbawienne.

To się nie koreluje dodatnio, nawet nie ma kszty sensu.... na co tu czekać, skoro i tak powiedział: to koniec ma luba...tudzież i zatem, ojasniło mnie wielce, żem ma wszechwiara uczyniwszy postep...nakazuje co nastepowac winno: spadam, narka itd. koniec z nami.

pozatym, też nabierzesz dystansu jak stary zgrzybiały i zmurszały kolo wyciagnie ci przed facjata kondona i zademonstruje jego działanie...operujac przy tym językiem fachowej literatury iście z ksiązek lwa starowicza...no zal.pl, z obrzydzenie nie bedziesz jadla przez tydzień.... tyle mam do powiedzenia w sprawie mojej awersjii po prostu przechodziłem przez ten cyrk, drugi raz tego obic nie bedę...

co do twjego boya... to widze, że wyznaje zasadę: milczenie jest złotem, ave! Nie spodziewajmy się jakiegoś great come backa
napisał/a: sorrow 2008-06-07 22:56
CatchMeIfYouCan, człowieku... gdzie ty prezerwatywy się uczyłeś nakładać na nakukach przedmałżeńskich??? :)

daggga20, w takim razie na prawdę kilka szczerych rozmów właśnie na te tematy powinno wam pomóc. Sama się w trakcie zorientujesz, czy religia to tylko przykrywka do zerwania jeśli on nie będzie w stanie żadnego poważnego powodu podać. Ze swojej strony nie widzę żebyś go ograniczała ani rozwoju waszych dzieci w duchu religii. A jeśli taki powód on jednak znajdzie, to we dwójkę będziecie mogli do jakiegoś kompromisu dojść. Życzę szczęścia!
napisał/a: daggga20 2008-06-08 10:10
CatchMeIfYouCan, jak taki wyszczekany jesteś, to ciekawa jestem co odpowiedziałeś księżulkowi jak Cię postawił przed takim ciekawym zadaniem

[ Dodano: 2008-06-08, 21:40 ]
to znowu ja. rozmawiałam z nim na gg. całe to jego tłumaczenie ograniczało się do kwestii chodzenia do kościoła. jesli chodzi o dzieci i wspólne bycie tak na codzień to jak stwierdził "może nie bylo by z tym problemu bo w koncu mamy podobne wartości i postawy wyniesione z domu." chodziło mu o sam fakt chodzenia do kościoła. najpierw tłumaczył to tym ze jest nauczony być blisko boga razem z rodzina a nie że zostanie z tym sam, na końcu jednak doszło do tego że nie chodzi o to żebym chodziła tylko do kościoła. on by chciał żebym uwierzyła!!! kiedy spytalam " a co jeśli się zmusze do coniedzielnej mszy a mimo to nie uwierze?? zostawisz mnie? " nie umial odp. to jest dla mnie chore. stał sie dla mnie jakimś obcym człowiekiem. dodawał sił że nam się uda mimo różnic, że mnie akceptuje a teraz nagle wymaga ode mnie zmiany postawy, zmiany tego co czuje, juz nie mam na niego siły. chciałabym zeby mu ktoś dobitnie powiedział jak głupio postępuje