Krótka historia o trudnych związkach

napisał/a: MonikaDaria 2008-01-12 14:23
Od czego by tu zacząć.... Już wiem Na początku był chaos...
Dokładniej, małżeństwo bez miłości, które trwało całe 5 lat, potem kolejny związek, na poczatku fajny, było uczucie, ale nie sądziłam że mój kochany bedzie zdolny do tego żeby mnie uderzyć. Oczywiście jestem zbyt mądrą i silną kobietą żeby na to pozwolić, więc wywaliłam tego pana na zbity pysk. I znów zostałam tylko z moją córeczką

Ostatnio poznałam obecnego partnera, Andrzeja. To była miłość internetowa. Długie rozmowy, coraz szczersze, czasem z podtekstami... Oboje jesteśmy bardzo otwarci, rozmawiało nam się cudownie, mamy te same zainteresowania, wspólnych znajomych, zgadzamy się w niemalże każdej kwestii. Powoli rodziła się miłość.

Potem przyszedł kryzys. Ja zakochana, on też, ale wciąż w główce miał swój poprzedni związek i ból oraz niepewność czy warto znów się wiązać.
Walczyłam jak lwica, błagałam aby dał nam szansę, wiedzialam że będzie ciężko, ale z drugiej strony byłam pewna że warto, że to może być naprawdę cudowny związek.
No i dostalam szansę, przyjechał do nas. Spędzilismy razem wiele wspaniałych chwil. Były trudne rozmowy, które utwierdziły nas w przekonaniu że powinniśmy spróbować. Z moją córeczką też się wspaniale dogadywał, widać że się pokochali. Do teraz kiedy tylko się widzimy układa się cudownie, czuję się po raz pierwszy w życiu jak kobieta, pod każdym względem. Mój dom jest już jego domem, bo tu na niego czekam, tu czuje sie najlepiej, wypoczywa i jest naprawdę spokojny i szczęśliwy
Tak się zaczęło.....

Przyszedł jednak czas próby. Ja mieszkam i pracuję w Gdańsku, on 450 km stąd. Przyrzekliśmy sobie że damy radę i dajemy, ale jak jest ciężko to wie tylko ten kto to przeżył, kiedy nie ma ukochanej osoby wtedy gdy jest potrzebna, kiedy przytulić możemy się tylko do podusi, kiedy do kolacji siadamy samotnie...

Zadaje sobie pytanie jak długo to może trwać, jak długo wytrzymamy. Jego praca jest naprawdę bardzo ważna, ma wspaniały początek kariery, szykuje mu się krótki wyjazd do Włoch, ale to wszystko wiąże się z tym, że widujemy się raz w miesiącu, czasem pewnie będą to rzadsze spotkania. Ostatnią rzeczą jaką chciałabym zrobić to stanąć na jego drodze do kariery, ale nie wiem czy kiedyś nie powiem "ja albo ona" Bardzo się tego boję, choć jestem pewna jego uczuć, to obawiam się że mimo tego że wybrałby mnie, to w jakiś sposób byłby nieszczęśliwy.

Wiem że w wielkiej miłości nie powinno być wątpliwości, ale są... Wciąż sobie powtarzamy że damy radę, choć tęsknota i łzy często duszą, udajemy przed samymi sobie że tak można... rok, dwa lata, może dziesięć....

W tym wszystkim wciąż przy mnie moja córeczka. Nie chcę żeby znów czuła się zawiedziona, ona pragnie miłości i pełnej rodziny. Jest dużą mądrą dziewczynką i wie nawet że do tego aby miała rodzeństwo potrzebny jest mi partner, bo oficjalnie o tym mówi. Swojego tatusia bardzo kocha, ale to dla niej za mało. Miesiąc wakacji u niego w Menchesterze i kilka rozmów telefonicznych w roku.
Andrzeja traktuje jak członka rodziny, zresztą tak samo jak moi najbliżsi i tez bardzo tęskni, też pewnie wolałaby miec go zawsze przy sobie. Jego się słucha, lubi z nim rozmawiać, a ja patrzę na to i cierpię bo wiem że za kilka dni znów będzie daleko od nas.



Jak sobie z tym radzić? Wiem że miłość dodaje sił, ale czasem mam wrażenie że mi ich zaczyna brakować
napisał/a: darmond 2008-01-12 17:00
pomocy szukaj gdzie indziej - u swojego ukochanego - z nim o tym rozmawiaj, jego zapewniaj o swoich uczuciach...
napisał/a: MonikaDaria 2008-01-12 17:13
napisal(a):pomocy szukaj gdzie indziej

Nie szukam pomocy tylko wymiany doświadczeń

darmond napisal(a):u swojego ukochanego

U niego mam zapewnione wszystko czego może zapragnąć kobieta

napisal(a):z nim o tym rozmawiaj, jego zapewniaj o swoich uczuciach

Tak robię i to z wzajemnością.


Niewiele wniosłeś w swojej wypowiedzi, ale dzięki
napisał/a: sorrow 2008-01-12 20:12
Znajdzie się kilka osób na forum, które potwierdzają, że związku na odległość mogą przetrwać... tylko ich staż chyba nie jest za długi. Ja osobiście uważam, że związki na odległość z góry skazane są na niepowodzenie. Trwają miesiące, może nawet lata... dopóki trwa zakochanie lub jego pozostałości. Potem, kiedy potrzebne jest wspólne budowanie dalszej przyszłości zaczynają się problemy. Ludzie powinni być ze sobą i obecni w swoim życiu. Nawet jeśli będą mieli najlepsze chęci drobne, codzienne problemy i pretensje zaczną wpływać negatywnie na związek.

Partnerzy mieszkający w jednym miejscu też nie mają gwarancji na udany związek oczywiście . Jednak w związku na odległość jest o wiele więcej czynników ryzyka - brak codziennego kontaktu, brak pomocy w domu, pokusy, gdy nie ma drugiej osoby przy nas i zwykły zanik uczucia z braku osoby przy nas, zazdrość, brak zaufania niepewność, nieporozumienia.

Jeśli się da póki łączy was jeszcze coś magicznego spróbujcie jednak zamieszkać razem. Nie wiem jakie są wasze ograniczenia związane z pracą, mieszkaniem, itd.
napisał/a: Shizuka1 2008-01-12 20:24
Ja byłam w związku na odległość rok, było ciężko i dłużej mogłoby być róznie, ale po tym roku zamieszkaliśmy razem, bo już nie chcieliśmy widzieć się tak rzadko i krótko.
napisał/a: MonikaDaria 2008-01-12 20:33
sorrow napisal(a):Nawet jeśli będą mieli najlepsze chęci drobne, codzienne problemy i pretensje zaczną wpływać negatywnie na związek.

Tez o tym myślalam. Kiedy widujemy się raz na miesiąc przez kilka dni, to ciężko się o coś pokłócić, bo wciąż trwa fascynacja wspólną chwilą i to chyba jedyne ZA w związkach na odległość.

sorrow napisal(a):rak codziennego kontaktu, brak pomocy w domu, pokusy, gdy nie ma drugiej osoby przy nas i zwykły zanik uczucia z braku osoby przy nas, zazdrość, brak zaufania niepewność, nieporozumienia.

Tak już pisałam że tego brakuje. Co do braku zaufania, niepewności, to jesteśmy od tego dalecy. Ufam mu (przede mną miał tylko jedną kobietę z która był wiele lat - uprzedzam pytanie - to ona jego zdradziła) i sobie też ufam. Mamy siebie nie potrzebujemy szukać kogoś innego, aż tak ciężko nie jest...


napisal(a):Jeśli się da póki łączy was jeszcze coś magicznego spróbujcie jednak zamieszkać razem. Nie wiem jakie są wasze ograniczenia związane z pracą, mieszkaniem, itd.

"Jeszcze" to za dużo powiedziane, bo w zasadzie to wszystko się rozwija, nadal i z dnia na dzień ta miłość jest większa i mocniejsza.
Mieszkania nie mamy i w tych czasach to mało realne żeby mieć wspólne gniazdka. Praca tak jak pisałam dla niego ważna i w zasadzie wciąż w rozjazdach. Poza tym to za wcześnie na wspólne życie, przynajmniej dla niego. Tęskni, chciałby być ze mną, ale z drugiej strony, nie chce niczego popsuć, zreszta ja chyba też
napisał/a: kosmitbART 2008-01-13 13:58
Związek na odległość? Trudno mi o tym pisać, bo w pełnym tego znaczenia nigdy mi się takowy nie przydarzył. Taka miłość jednak, może być naprawdę piękna - platoniczna, jednak jest wiele przeszkód i naprawdę tylko w wyjątkowych przypadkach może przetrwać. Największym problemem może być dogłębne poznanie partnera, bo tylko codzienny kontakt może nam dać w pełni obraz tej drugiej osoby. Kolejny problem to właśnie ta pełnia rodziny. Córka potrzebuje ojca (mężczyzny) i dla niej myślę, będzie to trudniejsze niż dla Ciebie. Zresztą ciężko na bazie kontaktu na odległość dać jej odpowiedni wzór rodziny. Niestety będziecie musieli pomyśleć nad wspólnym zamieszkaniem - ktoś będzie musiał z czegoś zrezygnować. Co do poprzednich związku Jego (jak i Twojego) to myślę, że zawsze będzie miał on wpływ na zaangażowanie się w nowy związek. Szczególnie gdy to była jego pierwsza długoletnia miłość, która został zdradzona.
Moniś napisal(a):Ostatnią rzeczą jaką chciałabym zrobić to stanąć na jego drodze do kariery, ale nie wiem czy kiedyś nie powiem "ja albo ona" Bardzo się tego boję, choć jestem pewna jego uczuć, to obawiam się że mimo tego że wybrałby mnie, to w jakiś sposób byłby nieszczęśliwy.

Tego problemu nie obejdziesz i w końcu będzie kluczowym problemem... Bo albo kariera albo rodzina, oczywiście najlepiej znaleźć złoty środek. Jednak to bardziej on musi decydować. Co o wyboru, to nigdy nie ma pewności, jednak wątpię żeby nawet największa kariera i sukces zawodowy dała szczęście bez rodziny i miłości.
Czeka Was jeszcze wiele trudnych rozmów i wyborów, to nieuniknione. I nie ma się czego bać, tylko ich dokonywać, bo ja bardziej od wyboru boję się niepewności, szczególnie jak to mi nie odpowiada.
Powodzenia
napisał/a: MonikaDaria 2008-01-13 22:19
kosmitbART, Dziękuję za te słowa. W pewnym sensie podniosły mnie na duchu, upewniły że warto czekać chociażby na tą chwilę kiedy wkońcu nie będziemy musieli się rozstać, na ten dzień kiedy już na zawsze będziemy razem.

Dzięki
napisał/a: ika116 2008-01-14 17:59
Hej :) Mam trochę doświadczenia w związkach na odległość. Jeden z nich trwał 5 lat i były to czasy (Boże, jak to brzmi ;) ) gdy niewiele osób miało telefony kom. więc pisaliśmy do siebie zwykłe listy. Związek taki na pewno jest bardzo romantyczny, bo każde spotkanie to wielkie święto. Czekanie powodowało to, że wszelkie wątpliwości, problemy, żale ( w końcu takie zawsze pojawiaja się) zamiatane były pod dywan, bo traciły na znaczeniu i randze, a liczyło sie tylko to, aby nacieszyć się soba na zapas. To jednak nie może trwać w nieskończoność i przychodzi moment, że wszystko przestaje być ważne bo chcemy być razem przez cały czas, lub wszystko to co przeżywamy w czasie świeta przestaje byc ważne. U nas było na nieszczęście tak, że rozminęlismy się w uczuciach, i gdy mój narzeczony chciał być już cały czas razem to ja zdalam sobie sprawę, że wolę tylko te święta.
W następnym związku mój przyszły mąż wyjechał na ponad rok za granicę, też były listy i czekanie, i chociaż pobyt miał być jeszcze dłuższy to nadszedł moment, że nie chcieliśmy już niczego poza zwykłym byciem razem. Po kilku latach nastepny wyjazd już tylko o 200 km. dalej, sprawa zawodowa, ważna bo aplikacja i 'tylko' na 2 lata, każdy weekend miał byc razem. Wytrzymaliśmy 2 miesiące i już mieszkałam tam z nim zostawiając swoje sprawy, mieszkanie, pracę.
Sądzę więc, że i na was przyjdzie czas decyzji, na razie najwidoczniej na nia jest zbyt wczesnie. Jak sama piszesz uczucie sie rozwija i kwitnie, więc to pielegnuj, ale też rób już grunt pod wspólne poletko do uprawy :)
Powodzenia
napisał/a: MonikaDaria 2008-01-14 19:36
ika116 napisal(a):Sądzę więc, że i na was przyjdzie czas decyzji, na razie najwidoczniej na nia jest zbyt wczesnie. Jak sama piszesz uczucie sie rozwija i kwitnie, więc to pielegnuj, ale też rób już grunt pod wspólne poletko do uprawy :)


:) Dzięki :)
napisał/a: Baza 2008-01-31 15:31
Hej.

Otóż nie jesteś sama :). Szukając w internecie jakiejś informacji jak radzić sobie z tęsknotą trafiłem na ten właśnie temat. Muszę się komuś wyżalić bo inaczej zwariuje.

Mogę być uznany przez Was jako gówniarz z racji mojego wieku (18), ale nie dbam o to. Jestem administratorem pewnej strony, na którą to trafiła moja ukochana jakoś w wakacje. Tradycją na forum było wówczas pokazanie zdjęć koleżanek (gdyż forum stanowią w większości chłopacy). Jako, że Ona jest dziewczyna dała dwie swoje fotki. Spodobała mi się i wiedząc, że mieszka 650 km. ode mnie napisałem do niej by po prosu pogadać. I tak gadaliśmy najpierw przez Gadu, potem telefony. Przyznam, że zauroczyłem się w niej, nigdy jej nie widząc.

Pod koniec wakacji padła decyzja o spotkaniu i jako, że ja byłem nie bardzo dysponowany, a latem piękniejsze jest morze, niżeli góry to ona wsiadła w pociąg z przyjaciółką i przyjechała do Gdańska. [ Dziękuje Ci kochanie :). ] Całe szczęście, że tu ma rodzinę i była taka możliwość. Spotkaliśmy się na Dworcu Głównym i od tego momentu była dla mnie kimś szczególnym. Spędziliśmy razem trochę czasu i zdecydowaliśmy, żeby spróbować być razem na odległość... Jak się okazało - słusznie :).

Ale do czego zmierzam. Tydzień temu wróciłem od niej (przez miesiąc razem prawie 24h na dobę) i nie radze sobie. Strasznie tęsknię. Na niczym się nie potrafię skupić o niczym innym myśleć - pragnę tylko być przy niej... A tymczasem mogę tylko popatrzyć na nasze wspólne zdjęcia, wąchać jej perfum czy chociażby skarpetki... Usycham i naprawdę nie wiem co mam ze sobą zrobić.
napisał/a: MonikaDaria 2008-01-31 17:22
Napiszę Wam tak. Dotyczy to tego i innych tematów o tęsknocie.

Aby zrozumiec to, co niżej napisze kilka słów o początku mojego związku. Zakochaliśmy się w sobie, ale On wiedział że nie będziemy mogli na razie być razem. Bał się mojego cierpienia, tęsknoty i dla mojego dobra chciał zakończyć ten związek w zalążku.Ja nie pozwoliłam na to, walczyłam jak lwica, błagałam przekonywałam obiecywałam. Wiedziałam, że ta miłość jest warta największych poświęceń i nie myliłam się. Wspierała mnie przyjaciółka, ale na koniec i ona zaczęła tracić siły do jego uporu. Jednak jesteśmy razem, postanowiliśmy jednak spróbować i tak to trwa.


No ale wracając do tematu...
Ostatnio miałam wielkiego doła, tęsknota tak bardzo doskwierała, że aż bolała...

Wyżaliłam się przyjaciółce, mówiłam że nie dam rady, że zwariuje i wtedy usłyszałam słowa, które sprawiły że kiedy tylko sobie je przypomnę to wiem, że warto, że mam siłę, że wytrzymam choćby lata...

Przyjaciółka powiedziała mi wtedy: "Pamiętasz jak na początku o niego walczyłaś, jak wiele poświęciłaś temu abyście mogli być razem, kiedy pisałaś że nadzieja umiera ostatnia, kiedy nawet ja straciłam wszelkie nadzieje? Przypomnij sobie jaka jesteś silna, poszukaj tej Moniś i walcz z tęsknotą, bo przecież wiesz że warto, że zostanie ci to wynagrodzone. Nie poddawaj się...."