koniec po 4 latach? czy jest szansa?

napisał/a: ps 2008-12-17 09:56
witam, wszystkich
w sierpniu minelo 4 lata od momentu jak jestesmy razem, przez ten czas
bardzo sie kochalismy, choc wiadomo jak to w dluzszym zwiazku byly tez
gorsze momenty, ale radzilismy sobie z nimi, wspolnie rozwiazywalismy
problemy a moja dziewczyna powiedziala nawet kiedys ze ten zwiazek jest
wzorem dla innych...no niestety wszystko co najgorsze zaczelo sie 1-2
miesiace temu przynajmniej tak mysle, w tym czasie jakos sie zagubilem,
moze zaczalem przezywac jakis kryzys, w kazdym badz razie nakrecilem sie
sytuacja zwiazana z jej wyjsciem na dyskoteke na ktora doszedlem po 3h
(mielismy isc razem ale wyszlo ze poszla z kolezankami a ja doszedlem w
towarzystwie swojego kolegi) i zobaczylem jej super zabawe z innymi
facetami (o zgrozo jakby sie cos stalo) - zrobilem jej awanture, choc nie
wiem dlaczego sie tak zachowalem, nigy nie bylem przesadnie zazdrosny,w
kazdym badz razie nastepnego dnia spotkalismy sie, przynioslem kwiaty
jakis drobiazg ktory sprawil jej radosc, przeprosila mnie i powiedziala
ze bedzie sie starac nie dopuszczac do takich sytuacji.
Pisze o tym poniewaz wg mnie miala ona jakies znaczenie w moim
pogubieniu sie w zwiazku, głownie tak w pazdzierniku i istopadzie, moze
mniej we wrzesniu. W tym czasie nasz zwiazek przypominal troche
sinusoide, moze juz wczesniej przynajmniej taki slyszalem argument ze
caly rok zly ale o tym za chwile...
W tym czasie czyli w tych miesiacach moze jeszcze we wrzesniu, choc w
mniejszym zakresie jak wspomnialem zwiazek przypominal sinusoide, nie
wiem czemu ale zachowywalem sie jakby mi nie zalezalo, przynajmniej moje
czyny na to wskazywaly bo o uczuciach mowilem sporo, po tamtej sytuacji z
dyskoteka jakos sie nakrecilem, na jednym z piatkowych wieczorow na
ktorym bylismy ja z asia i jej bratem, zaczelo sie moje nakrecenie, po
tym jak wspolnie siedzielismy i "cos tam pilismy" asia zasnela, ja pilem
z bratem dalej po czym on powiedzial ze ona ma jakis "kontakt" na gg,
jakby juz ze mna nie chciala, przynajmniej tak to odebralem
Rano jak z asia wstalismy zaczalem rozmowe, majac jeszcze jakas wizje
poprzedniego disco i tego co powiedizal brat zaczalem z nia rozmawiac o
co chodzi ze ja bardzo ja kocham itd, ale jesli ma to tak wygladac to
lepiej skonczymy ten zwiazek, zaczela plakac mowic ze nie wie co jej brat
wygaduje i ze nic nie ma...nie skonczylismy, przytulilem sie do niej i
bylo ok...do czasu
W kolejnych dniach tak jak wspomnialem czesto bardzo fajne spotkania a
czesto takie moje nakrecenie i wyrzuty, odbyly sie jeszcze 2-3 takie
wspolne wieczory (moze to dziwne ale ona na razie mieszka z bratem) po
których kladla sie wczensiej spac a ja pilem z bratem, po czym wchodzilem
do jej pokoju i robilem wyrzuty, wracalem do tej sytuacji i chcialem
"konczyc", rano nawet nie wiedzialem jak wielka krzywde i bol musialem
jej zadac, ale byslimy razem. do tego czesto nasza rozmowe sprowadzalem
wlasnie do jakis wyrzutow ktore podstawe mialy w moim nakreceniu sie,
czesto mowilem ze nie widze tego i tego od niej (choc wteraz wiem ze
wcale tak nie bylo) i zmierzalem w kierunku kłotni, jak to powiedziala
raz czy my juz nie mozemy normalnie porozmawiac? bylem w takim stanie ze
na spotkaniu zazwyczaj jakis drobiazg zaczynał mnie denerwowac po ktorym
z mojej strony "gestniala atmosfera", nie wiem czemu tak sie
zachowywalem, moze przyszedl jakis kryzys, moze jakas frustracja praca,
dodatkowymi studiami, w kazdym badz razie momentem krytycznym byla chyba
kolejna impreza ...urodzinowa jej brata, na ktora wg mnie nie bylo sensu
isc bo jechalismy tego samego dnia od rana 250km do innego miasta na
studia a nastepnego dnia znowu, chciala zebym poszedl z nia chociaz na
chwile ale mimo iz w sercu zastanawialem sie nad tym na zewnatrz mowilem
ze nie...nie chcialem nas "pozabijac" prowadzac samochod rano po nawet
krótkiej imprezie, skonczylo sie na tym ze poszla sama pojechalismy ale
jak zawsze ostanio zaczalem swoje wyrzuty...
w calej tej sytuacji gdzies sie nakrecilem i pogubilem, zrobilem wiele
zlych rzeczy ale nawet w tym czasie bylo kilka dobrych spotkan po ktorych
nawet asia rozmawiala ze mna o slubie, na co sie "zgadzalem"...
w kazdym badz razie pod koniec listopada uslyszalem ze chce odpoczac i
miec wolna reke, ze nie chce faceta ktory co chwila konczy, powiedziala
tez ze moze kocha mnie jak kolege (co akurat wydaje mi sie bzdura, mysle
ze gdzies to uczucie przygasilem, ale chyba nie mozna przestac kogos
kochac po 4 latach w 2 miesiace, tym bardziej ze po dobrych spotkaniach
nawet w calej tej sytuacji pisala ze kocha) kolejnymi argumentami byly ze
nigdy ode mnie nic nie dostala na walentyki czy jakies nasze rocznice a
teraz co chwila cos daje (czesto nie dawalem nic, ale tez nic to
przesada, bo kupowalem jej kwiaty czy jakies drobiazgi od czasu do
czasu), kolejny arg to np ze smieje sie z niej przy rodzicach (nigdy
czegos takiego nie bylo, bo czesto zapraszalem ja na kolacje do rodzicow,
czy swieta) do czego zmeirzam... ze o ile wiem ze to ja sie pogubilem i
zrobilem mase zlych rzeczy, teraz ona mysle nie dopuszcza do siebie tych
dobrych chwil miedzy nami i nakreca sie na wszystko zle, wlacznie z
uczuciem ktore przygasilem ale wydaje mi sie ze nie mozliwe zeby go nie
bylo, tylko asia je tlumi, nie dopuszcza do siebie tego, poza tym powiedziala ze caly rok był

zly (nie wiem co o tym sadzic - bo wspolne wakacje w sierpniu wiele planow, i dobrych spotkan

choc jakies gorsze na pewno tez sie zdarzyly - moze to kolejne "szukanie" dziury w caly z jej
strony)
Od trzech tyg spotykamy sie, z jej strony na stopie kolezenskiej z mojej ...wiadomo z
miloscia, te spotkania sa dobre, normalne czego brakowlo, sporo usmiechu
z jej strony, staram sie ja zaskakiwac, zawiozlem np niespodziewane
sniadanie do pracy, staram sie zrobic zeby bylo dobrze, ale ciezko
przebic ten mur...do tego chyba pojawil sie jakis "kolega" nie wiem na
jakim etapie ale...w kazdym badz razie nie rozumiem jak sie jej o to
pytalem powiedziala ze z nikim sie nie spotyka, a wiem ze jest cos, nie
rozumiem pewnych rzeczy, nie daje mi zadnych uczuc, mowi ze moze kocha mnie
jak kolege, ale z drugiej strony jak jechalismy do szkoly zgodzila sie na
hotel razem....poza tym godzi sie na spotkania ze mna, wiec po co jesli
jak mowi nie kocha itd....nie wiem czy dobrze to przedstawilem, na pewno
nie, ale mysli tak klebia sie w glowie i tyle do powiedzenia ze ciezko to
przelac w slowach, nie wiem co robic, bardzo ja kocham i wiem ze jakby
sie otworzyla na to rozpalilbym to uczucie a jakby "wrocila" staralbym
sie codziennie o jej szczescie i dalbym jej calego siebie, ale czy jest
szansa i co zrobic:(?
napisał/a: Fragma_88 2008-12-17 15:41
ps, takie zagmatwane to z lekka, ale nie wiem która dziewczyna chciałaby być z kimś kto "co chwile" zrywa i kończy związek.
napisał/a: ps 2008-12-17 17:44
dzięki za odpowiedź, z chęcią wysłucham wszelkich uwag, mimo iż wiem że post strasznie zagmatwany, myślę że jeszcze jakoś nie potrafię tego w dobry sposób opisać, a co do uwagi to mam tego świadomość, nigdy tak naprawdę nie mówiłem tego szczerze bo w sercu myślałem co innego...nie potrafię wytłumaczyć dlaczego tak się zachowałem, może gdzieś się pogubiłem...co nie jest wytłumaczniem, zresztą mam za swoje bo nie wyobrażam sobie życia bez Niej, a w sumie ja to "spaprałem"...
napisał/a: Fragma_88 2008-12-17 18:05
ps, hm jesteśmy tylko ludźmi, może jest jeszcze szansa to uratować. Powiedz jej, że nie wiesz co się z Tobą działo, nie doceniałeś jej uczucia ale teraz wszystko się zmieniło. Może to pomoże?
napisał/a: Bartekd 2008-12-17 18:56
Pierwsze co Ci powiem od siebie z własnego doświadczenia:)
Nigdy nie szantażuj kobiety że ją zostawisz, dlaczego?
nie zdążysz ona zrobi to pierwsza
Jak zwykle się sprawdziło.

A co do twojej sytuacji, Skoro mówi że kocha Cię jak kolegę i nie chciała zerwać kontaktu to może jeszcze nic straconego. Cały czas czuła się niedowartościowana przez Ciebie bo chciałeś "kończyć" może nie czuła się potrzebna i teraz chce żebyś a nią walczył?? To takie moje przypuszczenie, ja bym się starał dalej, ale nie naciskał, o nic na razie nie pytaj. Co ważne by było dla mnie w twoim przypadku to jak się spotykacie to pamiętaj że jesteście kolegą koleżanka, Ty płacisz za swoje ona za swoje. Jak nie będzie nic wychodzić to pokaż że sie poddajesz trochę wcześniej niż to naprawdę zrobisz, sprawdź reakcję.

Miałem kiedyś podobną Historię, byłem z dziewczyną, trochę się kłóciliśmy i też "kończyłem" pewnej nocy była u niej koleżanka, że miała nowy numer dla żartów zaczeła pisać w nocy bajere do jednego z moich kolegów, byliśmy w tym czasie grupą na piwie, a ten wiedział że to numer mojej, poznał już, koledzy w smiech ze mnie, Wku..... nie z tej ziemi. Awantura, pisałem że mam już tego dość itp. , po paru sms ona do mnie że to koniec i dziękuje mi za wszystko, runołem jak dziecko, też się starałem, walczyłem po 2 miesiącach wróciła i jesteśmy razem do teraz chodź ostatnio mamy trochę kryzys:/
Ale od tego czasu nigdy jej nie powiedziałem że ją zostawię, jak będę miał to zrobić to zrobię bez słowa, Nie dam się jej przygotawać):)

P.s sorki za błedy w pracy jestem
napisał/a: Lukasz111 2008-12-18 00:07
Mysle ze twoja dziewczyna po wielokrotnym uslyszeniu tekstu typu ze ja zostawisz zaczela czuc sie niestabilnie i niepewnie w tym zwiazku. Postaw sie w jej sytuacji, gdyby ona co chwila robila Ci cos takiego, napewno balbys sie ze za ktoryms kolejnym razem zrobi to a nie tylko powie..Po za tym zauwazylem ze czeste sytuacje tego typu zdazaly sie po rozmowach z jej bratem i to przy okazji picia... Moze to on niepotrzebnie Cie nakreca ze ona ma kogos na gg itp i wogole, alkohol tez swoje napewno robil... Na dzien dzisiejszy mysle ze jest szansa. Badz jakis czas dla niej przyjacielem, pokazuj ze Ci na niej zalezy, troszcz sie o nia. Moze gdy zobaczy ze naprawde starasz sie i zrozumiales swoje bledy to wroci do Ciebie, ale nic na sile. Zastanawiasz sie dlaczego nie zwraca uwagi ze byly tez dobre chwile... Napewno je pamieta i tylko dzieki nim moze wroci do ciebie.Pozdrawiam
napisał/a: ps 2008-12-18 10:49
Na wstepie chcialem Wam bardzo podziękowac za komentarze i pomoc, mam
nadzieje ze jeszcze czegos sie od was dowiem...nie sadzilem ze sa tutaj
tacy fajni ludzie, zawsze jakos sceptycznie podchodzilem do portali "społecznosciowych", a okazuje sie ze niepotrzebnie, no i dzieki ze chce Wam sie
czytac, bo strasznie to jakos gmatwam ten opis
co do meritum...


Fragma_88 napisal(a):ps, hm jesteśmy tylko ludźmi, może jest jeszcze szansa to uratować. Powiedz jej, że nie wiesz co się z Tobą działo, nie doceniałeś jej uczucia ale teraz wszystko się zmieniło. Może to pomoże?




Bardzo chcialbym aby była szansa, boje sie tylko ze jest za pozno, co do rozmowy, to na tych spotkaniach po jej decyzji o "odpoczynku i wolnej ręce" staralem sie delikatnie mowic ze zrozumialem swoje bledy, jest mi z tego powodu b. zle i chcialbym to naprawic, wiem ze potrzeba na to czasu ale bede sie staral, z tym ze ostanio nie chce poruszac tego tematu bo
mysle ze Asia (takie mam wrazenie) jest zmeczona takimi rozmowami, staram sie teraz poprostu zeby kazde spotkanie bylo dla niej mile i sympatyczne, staram sie poprostu jakos tam byc i jej pomagac, robic jakies drobiazgi ale swiadczace o uczuciu z mojej strony

[ Dodano: 2008-12-18, 11:04 ]
Bartekd napisal(a):Pierwsze co Ci powiem od siebie z własnego doświadczenia:)
Nigdy nie szantażuj kobiety że ją zostawisz, dlaczego?
nie zdążysz ona zrobi to pierwsza
Jak zwykle się sprawdziło.



Moze trudno w to uwierzyc ale naprawde to wiem, nigdy w sumie sie tak nie zachowywalem i naprawde nie wiem skad mi sie to wzielo, chyba naprawde przezywalem jakis kryzys tego zwiazku po czym jakos sie pogubilem no i zaczalem swoje zle zachowania, wszelkiego rodzaju wyrzuty, rozmowy zmierzajace wlasnei w tym kierunku, no i to konczenie, Asia zreszta sama powiedziala po jednej z takich rozmow ze "czy my nie mozemy juz normalnie porozmawiac? ciagle slysze tylko wyrzuty, ale wiedzialam ze ta rozmowa sie tak skonczy"

Mozliwe ze czula sie niedowartosciowana, nie wiem tego, mysle ze sytuacja bardziej zlozona, w kazdym badz razie ja naprawde sie gdzies pogubilem, jak np byly rozmowy miedzy nami to pisalem ze kocham i tak sporo uczucia, ale za chwile dodawalem ze nie czuje tego od niej (mimo iz naprawde tak nie bylo) i zaczynalem sie nakrecac, zaczynaly sie wyrzuty, a Asia pisala / mowila ze wlasnie to ja sie zachowuje jakby mi bylo obojetne ze spotkaniami i mi nie zalezalo, najlepszym tego tez jakby przykaldem jest rozmowa miedzy nami przed wyjazdem do szkoly, rozmawialsmy w piatek (studia w sobote i niedziele w innym miesice) zaczelismy uzgadaniac jak jechac, czy samochodem czy pociagiem i normalna rozmowa, po czym zaproponowalem zeby nie jak dotychczas wracac tylko nocowac tam - ze zarezerwuje hotel i zaplace, na co ona odparla ze sie nie nastawiala i ze moze jak bedziemy mieli wolne to sobie tak pojedziemy...ze moze zalatwi u kolezanki nocleg a w ogole to myslala ze pojdziemy wlasnie na urodziny jej brata, no i wiadomo ze wlasnie juz sie jakos nakrecilem mimo iz pisalem ze nie chce sie klocic (ona tez nie) to pisalem ze nie rozumiem dlaczego nie chcesz hotelu ze mna skoro u kolezanki ci nie przeszkadza nocleg (ona ze ze wzgledow finasnowych ale glownie ta impreza) na co ja wlasnie ze na pewno nie ide, bo to dla mnie nie logiczne isc na impreze po ktorej musze wstawac o 5 i jechac samochodem...a w sercu uwierzcie mi ze sie zastanawialem, na zewnatrz oczywiscie jakas poza ze nie, moze znowu to zagmatwalem ale chcialem jakby oddac na przykladzie jakiejs rozmowy to moje pogubienie sie...a wyrzuty z powodu np tego ze jednak poszla sama na ta impreze, takze mysle ze jakis kryzys, moje zachowanie i wyrzuty no i to konczenie to jak strzal we "włane kolano", zreszta przy decyzji o odpoczynku powiedziala ze nie chce miec faceta ktory caly czas z nia konczy",
powiedziala zreszta tez kilka innych argumentow z niektorymi ma pelna racje ale niektore to mysle naprawde szukanie dziury w calym takie nakrecenie sie,(argument ze smieje sie z niej przy rodzicach - nigdy czegos takiego nie bylo, zawsze staralem sie ja zapraszac na jakies
"uroczystnosci rodzinne")

[ Dodano: 2008-12-18, 11:23 ]
Lukasz111 napisal(a):Po za tym zauwazylem ze czeste sytuacje tego typu zdazaly sie po rozmowach z jej bratem i to przy okazji picia... Moze to on niepotrzebnie Cie nakreca ze ona ma kogos na gg itp i wogole, alkohol tez swoje napewno robil...


tzn to bardziej ja sie nakrecilem tym wszystkim, ale zgadzam sie ze tych "nasiadówek' bylo za duzo i Asia miala ich dosc, zreszta przy którejs z ostanich napisalem jej ze ja nie chce siedziec z (bratem) tylko z "nia", to odpisala ze "to najwazniejsze", choć teraz tego "nie pamieta" ale fakt ze przez cale to moje nakrecenie sie i pogubienie, taka sytuacja z alko. pewnie gdzies to jeszcze podkrecila i efekt (wyrzuty i nie mile zachowanie) gotowy.

Juz nie chce pisac ze w sumie nigdy nie poweidzialem ze "koncze", tylko jesli ma to tak "wygladac" to skonczmy ten zwiazek, ale to bez znaczenia wiem jaki bol moglo to jej sprawic i jak odbieraja to kobiety (a naprawde w zyciu nie pomyslałbym zeby nie być z Nią)
Boje sie tego ze teraz skupia sie na tych zlych chwilach, ze to uczucie gdzies jest tylko bardzo przygaszone, a ze postawila jakis mur uczuciowy ciezko mi sie przez niego przebic, no najlepszym przykladem jest rozmowa kiedy powiedziala ze ona nie wie czy mnie kocha...moze jak kolege.
Powiedzialem wtedy ze to uczucie na pewno jest tylko strasznie je "przysypalem i chcialbym odkopac" Poza tym mysle ze wplyw przyjaciolki jest spory, bo jej (przyjaciolce - lubi wyjscia na miasto) jest to na reke ze ma Asie "dla siebie" a praktycznie co chwila teraz slysze ze
spotkanie z jedna, druga przyjaciólka itd...ale najbardziej martwi mnie to ze ktos tam sie pojawil (facet) jestem tego pewnien choc jak sie spytalem zaprzeczyla, ale mam dowod, i boje sie ze jak to zawsze na poczatku jest fajnie, Asia nie otworzy sie na "mnie" tylko na "kolege"...tylko nie rozumiem w takim razie po co godzi sie na spotkania ze mna? po co zgodzila sie nocowac u mnie przed wyjazdem teraz do szkoly i na nocleg w hotelu w jednym łózku (tylko spalismy i zero uczucia z jej strony) ale po co? przeceiz jesli prawda byloby to wszystko co mowi to chyba w ogole by sie nie zgodzila na spotkania a tym bardziej takie rzeczy...mysle ze moze troche jest zagubiona i nie wie co czuje, paradoksalnie chcialbym zeby tak bylo i moze to moje zyczeniowe myslenie ale wtedy daje mi to promyk nadziei i szanse na walke, ale chwilami mysle ze sytuacja jest beznadziejna:(

Teraz przy spotkaniach staram sie zeby bylo normalnie, zeby rozmawiac i zeby usmiech pojawial sie na jej twarzy, i te spotkania choc chwilami wg mnie w dziwnej atmosferze (może to subiektywne uczucie albo za dużo analizowania) naprawde wg mnie dobre, rozmawiamy, smieje sie no ale zero uczucia z jej strony, ponadto teraz jak bylismy na weekend w "szkole" to po zajeciach w sobote zaprosilem ja na "disco"i po powrocie powiedizala ze weekend byl bardzo mily...staram sie tez robic takie drobiazgi dla niej, jak np to zawiezione sniadanie do pracy, czy jakas pomoc podwiezienia zalatweinia czegos...tez jakies kupione badz zrobione drobiazgi ktore lubi lub sa zwiazane z nami, ale naprawde czuje bardzo ograniczony kontakt, mam wrazenie ze jakbym sie nie odezwal to Ona nic...naprawde ja b. kocham i zawsze tak bylo i bedzie, wiem ze zle zrobilem i chcialbym ja odzyskac, jej uczucie, ale tak jak napisalem czuje ze sytuacja jest beznadziejna
napisał/a: sorrow 2008-12-18 12:03
Myślę, że masz ogromny problem ze zbytnim analizowaniem wszystkich sytuacji, które dzieją się wokół ciebie. Refleksja nad otoczeniem, ludźmi i przede wszystkim samym sobą to nieoceniona i bardzo pozytywna cecha... niestety niezbyt często spotykana. Jak ze wszystkim w zyciu jednak i z analizą można przesadzić. Myślę, że swoimi przemyśleniami, uporczywymi próbami kontaktu i wyjaśniania tego i owego po porstu ją zadręczyłeś. Ona nic z tego nie rozumie... widzi tylko, że jesteś niezadowolony i że masz pretensje o coś. Po dłuższym czasie takiej sytuacji to całkiem naturalne, że "dręczony" człowiek obojętnieje, a uczucie ostyga.

Czemu nadmierne rozmyślania moga szkodzić? Mózg ludzki ma to do siebie, że jest omylny. Robi złe założenia i na ich podstawie wyciąga wnioski. Te wnioski zostają umieszczone jako wyrocznie i uznajemy je za jedyną prawdę. Analizując zbyt wiele napotykamy jeszcze na sytuację kiedy to nasze domysły lądują w obszarze mózgu odpowiedzialnym za pamięć - w ten sposób tworzymy nieświadomie wspomnienia, które z rzeczywistością nie mają wiele wspólnego. Jeśli więc potem rozmawiasz z drugą osobą, a ta osoba nie ma tego całego "widoku" spraw, które doprowadziły cię do pewnych wniosków, to ona po prostu cie nie rozumie. Odruchowo reaguje obronnie i się zaczyna... sam wiesz co.

W związku trzeba wiedzieć kiedy przestać analizować każdą usłyszaną literkę z osobna, trzeba wiedzieć kiedy przemilczeć wyciągnięte wnioski. Nie to umacnia związek... za to dobra atmosfera i pozytywne emocje działają idealnie.
napisał/a: ps 2008-12-18 14:36
Zgadzam sie w zupełnosci, choc podzieliłbym to u mnie jakby na dwa okresy, kiedy bylo normalnie i dobrze i teraz, w pierwszym okresie to bardziej w jakims momencie moje pogubienie sie i frustracja (kryzys) z czego wynikły opisane zachowania jak wyrzuty, czepianie sie itd, bardzo mozliwe ze brniecie w tym kierunku powodowalo nakrecanie sie u mnie sytuacjami ktore w ogole nie mialy miejsca...bo nawet w ciezkiej chwili byly miedzy nami dobre spotkania po ktorych widzialem u niej szczescei i milosc, po czym wracalem wiadomo do czego, natomiast teraz sam mam wrażenie i poczucie tego ze za duzo anlizuje pewne rzeczy, ze praktycznie nad kazda sytuacja zastanawiam sie i rozpatruje ja na rózne mozliwosci, mam tego swidomosc i chcialbym nabrac troche dystansu...mam nadzieje ze nie przenosi sie to jakos na Asie, ale ja to na pewno odczuwam i to bardzo, mysle ze jest tak ze wzgledu na to ze b. mi zalezy i zwracam uwage a pozniej 'analizuje' kazdy jakis "gest" czy kontakt z nia, staram sie wyciagnac wnioski w jakiej jestem syutacji, czy jest szansa i co robic zeby to sie dobrze skonczylo, tzn powrotem...mysle ze robie to przez obecna sytuacje, sam łapie sie na tym ze zwracam uwage na cos (jakies drobiazgi) na które w "normalnej" sytuacji bym nie zwrócil...
Mysle ze w chwili obecnej jakos jej nie zadreczam ale moze to byc uczucie subiektywne, na pewno staram sie juz nie wracac do tych chwil zlych, bo w sumie to jej powiedzialem ze mam swiadomosc zlych rzeczy zrobionych przeze mnie, tak jak napisalem staram sie teraz "gdzies tam byc blisko niej" a jak sie spotkamy to jak napisales budowac mila atmosfere i pozytywne emocje, wydaje mi sie ze tak jest, ale moze to byc tylko moje odczucie, widzialem na tych spotkaniach obecnych po jej decyzji usmiech i zadowolenie...wiem ze na to potrzeba czasu, normalnosci i mojego bycia z uczuciem ale paradokaslnie czuje sie "zagrozony" sytuacja, kraza mi po glowie mysli ze nie zdaze tego wszystkiego pokazac,odbudowac, ze sytuacja z "kolega sie rozwinie" jak to zawsze na poczatku i nie bedzie szansy...
I choc mysle ze na pewno nie jestem przez takie myslenie do konca soba, to staram sie jej nie zadreczyc, tylko pomoc jak czegos potrzebuje, byc i kochac, a na spotkaniach budowac pozytywna atmosfere
napisał/a: jqb1 2008-12-23 21:36
Stary nie wiem co Ci napisać bo jestem w niemal że identyczniej sytuacji jedyne co można to chyba mocno wierzyć i nie poddawać się...
napisał/a: Lolek851 2008-12-23 22:29
no ja po niemalze 6 latach mam chlopy to samo niewiem jak bedzie ale powiedzialem sobie ze zrobie wszystko i nie zaprzestane na niczym powiem Wam Panowie musimy zrobic z naszych Kobiet Księżniczki i postawic je na piedestale naszej hierarchii wartosci i przede wszystkim pokazywac Im to i okazywac by czuly sie przy nas bezpieczne i kochane trzeba robic takie rzeczy na ktore kiedys nie bylo chceci czasu lub innych czynnikow. Ja po sobie zauwazylem ze w takiej sytuacji czuje sie jak na poczatku zwiazku teraz gdy staram sie o to by cos do mnie poczula i powiedziala w koncu Kocham Cie czuje sie tak zakochany jak na poczatku jak dzieciak w liceum powaga i mam dlatego hustawki nastrojow bo ta moja milosc z 1 strony mnie ozywia a z 2 mam dola gdy pomysle ze moge stracic moja Ukochaną.
napisał/a: ps 2008-12-27 10:30
Dzięki za komentarze, ja też chce walczyć i robić wszystko żeby była ze mną szczęśliwa, żeby to uczucie odżyło, ale chwilami to tak cholernie trudne, sami Wiecie jak to jest, jak jakaś sinusoida, jakiś pozytywny sygnał czy zgoda z Jej strony na spotkanie to radość w sercu i chęć walki, z drugiej strony ciągły brak uczucia od Niej, albo sygnały które odbierasz że nie ma szans...to załamanie i rozpacz.
A jak to u Was wygląda jeśli mogę wiedzieć? jak Walczycie teraz i przede wszystkim czy potraficie być sobą w takiej sytuacji, zachowywać się "normalnie" z dodatkiem tego "zabiegania"?. Zastanawia mnie to ponieważ nie wiem gdzie jest granica pomiędzy zabieganiem i pokazaniem Jej tego wszystkiego co najlepsze a byciem nachalnym, wręcz może nie męskim, człowiek w takiej sytuacji ma chyba jakieś tendencje do popadania w skrajności...a to chyba nie tędy droga.
A z ostatnich wydarzeń Powiem Wam ze jestem zaskoczony, widzieliśmy sie 3 dni pod rząd przed świętami, dla mnie czy może inaczej wg mnie było fajnie/super, jakieś rozmowy, starałem sie dożo słuchać z uwaga co mówi, sporo takich sytuacyjnych żartów i uśmiechów na jej twarzy no ale co do uczucia to jakiś mur z jej strony, nie wiem czy uda mi sie go przebić...
sporo tez zrobiłem dobrego, jakaś niespodzianka z kwiatem czy obiadem, pomoc jej przy pracy i codziennych obowiązkach, no i kilka ciekawych rozmów, które naprawdę nie wiem jak odbierać, chwytam sie juz każdego pozytywnego sygnału by po chwili wpadać w załamanie, juz chyba głupieje;)