Kocham go, ale jestem nieszczęsliwa

napisał/a: mbluem100 2018-01-12 09:04
Jestesmy razem 4 lata. Od 2 mieszkamy razem.
Na początku tej relacji byłam chorobliwie zazdrosna, On miał dużo „koleżanek” i znajomości, które
mi nie paskowały. Generalnie chciałam być albo ja albo koleżanki, nie toleruje żadnych zabaw w kotka i myszkę, żadnych koleżaneczek na boku etc. Udało się po wielu trudnych kłótniach, beznadziejnych sytuacjach, rozstaniach powrotach znowu byliśmy razem. Później wprowadziłam się do niego i jego matki. I mimo, że z każdym dniem układało nam się lepiej, nigdy nie poczułam się tam jak w domu. Jego matka jest po prostu dwulicową starą larwą. Wielokrotnie mówiłam mu ze nie chce tam być, że nie chce tam mieszkać, on obiecywał ze się wyprowadzimy, ale jeszcze nie teraz itd. Takich rozmów było kilkadziesiąt a efekt ten sam… On po prostu nie chce się wyprowadzić. Mimo, że jest bardzo czuły i okazuje mi uczucia, pomaga mi w sprzątaniu, zakupach to jemu jest tak wygodnie, wygodnie mu żyć z matką bo zawsze, ma ugotowane uprane, niezależnie czy zrobię to ja czy jego matka, on przychodzi na gotowe. Dodatkowo jego matka uważa, że on i jego siostra (która się wyprowadziła bo ma męża i własne mieszkanie) powinna przebywać z nami non stop. Czasem wydaje mi się ze jego matka uważa, że braciszek i siostrzyczka powinni każdy weekend spędzać razem. A mnie po prostu strzela kurwica. Kiedy myślę ze wreszcie posiedzimy sobotę w domu pobędziemy sami, ta stara larwa dzwoni do swojej córki niby tak zapytać co słychać po czym zaprasza ich do nas. Nie było by w tym nic złego gdyby nie fakt ze jedyny sposób na spędzanie czasu jaki zna ta tępa dziewczyna to picie alkoholu. Oni po prostu chlają nie piją, od piątku wieczorem do niedzieli i serio nie przesadzam. Impreza u nich lub u znajomych zaczyna się w piątek wieczorem, w sobotę od popołudnia jest powtórka, a w nd przychodzą przeważnie na obiad i jeszcze po lufie z teściem chlapną. Mi się nie podoba takie życie. Nie chce tak żyć i na pewno nie chciałabym w takim domu wychować dzieci.
Problem i konflikt z teściową zaczął się w chwili kiedy zaczęłam izolować chłopaka od towarzystwa jego siostry, która jest dla mnie alkoholiczką. A ponieważ zarówno on jak i jego siostra zostali wychowani w tak „luźnym” domu, przyzwyczajenia, które mają są wydaje mi się nie do zmiany.
U mnie w domu rodzinnym, takie zachowania i chlania tak jak oni to robią by nie przeszły. Po prostu u mnie nie nadużywało się alkoholu, do rodziców też przychodzili znajomi, ale nie było takich popijaw gdzie wóda lała się przez cały weekend, i w każdy weekend w miesiącu. Najgorsze jest jednak to że tak jak wspomniałam wcześniej jego matka uważa ze powinniśmy czas spędzać razem, nie wiem czy ona nie widzi ze przez to mój chłopak się stacza?
Przez jej wychowanie a raczej jego brak i tak wyluzowane podejście zniszczyła im życie? Bo jedyne do czego oni dążą po pracy to zęby kolokwialnie mówiąc się najebać. Problem tkwi w tym, ze mimo że mój chłopak jest czuły kochany, czasem przynosi mi kwiatki i pomaga w domu to lubi sobie wypic, wyjść na piwko etc. O to niemal cały czas są kłótnie. Od około pół roku nie uprawiamy seksu. On twierdzi ze mu się nie chce. A mi bardzo tego brakuje, niemal w każdy piątek kiedy ja wracam z pracy on jest już wstawiony. Ja się z nim o to ciągle kłócę, nie chce mu się nigdy wyjść ze mną do kina na obiad czy pojechać ze mną do moich rodziców. I tak naprawdę mimo ze jest dobrym człowiekiem to on po prostu taki jest. Trochę leniwy, trochę zamknięty na inne spędzanie czasu. Rozumiem to trochę, ale po prostu bardzo brakuje mi seksu, i mam dosyć tego ze on jest bardzo często w weekendy podcięty. Pracuje w tygodniu często po 10 – 12 godzin i weekend to dla mnie czas kiedy możemy pobyć razem. Chciałabym z nim pooglądać tv, pokochać się, wyjść do kina, teatru, do pubu.
Jestem już zmęczona ciągle powtarzającym się schematem, wracam styrana po całym tygodniu, i co czeka na mnie w domu? Rozbawione towarzystwo, które często siedzi do 2 w nocy i chlają, a ja zmęczona zasypiam na siedząco. Mam dosyć, przepłakanych wieczorów, nerwów i naszych kłótni o to i niekończących się obietnic mojego chłopaka, do tego jest jeszcze wcinająca się często jego matka.
Od dawna mówiłam mu ze jeżeli to się nie zmieni to odejdę, ale efekt był taki ze chwila była spokoju i później znowu to samo. Obecnie znalazłam mieszkanie żeby się wyprowadzić, ale ciągle go kocham, i jest mi trudno z myślą ze mamy się nie zobaczyć, albo ze już prawdopodobnie nigdy nie obudzę się obok niego, ze nigdy już nie wtulę się jak co wieczór. Nie wiem co mam zrobić, Kocham go ale tam jestem nie szczęśliwa