kocham. a nie jestem szczesliwa w tym związku :(

napisał/a: zakazanyowoc1 2008-12-12 18:32
Ktoś mi kiedyś powiedział, że zasłużyłam na najlepsze.

BYŁO PIEKNIE :

Miałam najlepszego faceta na świecie. Przynajmniej tak mi sie wydawało.
Był przy mnie dzień w dzien. Nigdy nam sie nie nudziło. gadalismy po kilka godzin dziennie.
I tak przez dwa lata. Aż do teraz:(

Nasza znajomosc zaczela sie tak, ze on starał sie o spotkanie ze mną przez 7miesiecy.
Potem spotkalam sie z nim i sprobowalam go pokochać.
Wpierw ignorowała, umawialam sie z innymi, pisałam z innymi. Nie był dla mnie nikim ważnym, dzwoniłam do niego jak mi sie bardzo nudziło.

Z biegiem czasu zaczełam kochać go tak mocno. Olałam przyjacioół. Imprezy.
Dla niego wyrzekłam sie naprawde wielu rzeczy. On dla mnie tez. Zrezygnowalismy z wypadów ze znajomymi. Jednym slowem oddalismy sie sobie.


A TERAZ :

On objął najwyższe stanowisko w pracy . Jest zawsze pod telefonem /bo taka praca/ eh:/
Co chwile ktos wydzwania. Nie mamy chwili nawet na spokojny lunch tylko wszystko w pośpiechu. Ok rozumiem, taka praca. Ale on nie chce słyszeć, o czyms złym. Jak naprzykład jest mi źle, to boje sie mu to powiedziec, bo boje sie jego reakcji. Wydaje mi sie, ze ta praca zrobila z niego silnego człowieka. Ja studiuje. Wiekszosc czasu mam wolnego niż zajętego. Wariuję. Bo kiedys bylismy non stop razem. Po szkole wpadał, wieczorkiem też sie spotkaliśmy. nigdy nie balismy sie co bedziemy robić razem. A teraz coraz wiecej pytan "ee co bedziemy robic dzis wieczorem? " Mniej pisze smsy /nawet jak nie jest zajęty/ to czuje, ze on poprostu jakby nie odczuwa potrzeby. Dzwoni do mnie, ale rozmowy są takie jakby z obowiązku...

Rzadko mówi miłe rzeczy.
Na moje smsy typu " Dlaczego wszystko sie zmieniło w nas ?"
odpowiada, ze marudze. Zauwazylam, ze cieszy sie bardziej, ze cos zrobił w pracy, niż tym, że sie ze mną spotkał. A co najgorsze zaczął na mnie krzyczec. Ale tak bardzo ,przez telefon i w ogoóle jak ja czasem czegoś nie dosłysze to on "Mowilem Ci i nie bede sie powtarzał"
Traktuje mnie co raz to gorzej:( czasem przez to czuje sie podle.

Czy kocham za bardzo ?
Czy to jest toksyczny zwiazek .

Wspomne, ze ostatnio mielismy przerwe. On ze mną skonczył, bo sie poklocilismy, gdzie ja podnioslam na niego rękę.

Wrocilismy do siebie.
Ale nie wiem dlaczego.
Moze on tak naprawde nie moze zyc z myślą, ze ja bede z kimś innym, że ja bede sie dobrze bawić. Moze to zazdrosc mu nie pozwala ode mnie odejśc, a nie miłosc.


Ja go naprawde kocham.
Ale on sie mniej stara...
coraz to mniej. Moze jest zbyt pewny siebie, ze ja jestem i czekam na niego. Bo mam mniej obowiazków i on wie ze chce sie z nim spotkać.
Bo taka prawda, ja ciesze sie kazdą chwilą z nim spedzoną, rezygnuje ze spotkania z kolezankami, dla niego.

A podrugie mieszkam w mniej rozrywkowym małym miasteczku, a on mnieszka troche dalej, ale u niego mozna gdzies pojsc, a u mnie nawet zadnego pubu fajnego nie ma, tylko jakies tandetne bary.


Dla mnie kazdy dzien jest wazny. naprawde.
Albo ta sytuacja ostatno w kinie.
Siedzimy, dzwoni telefon do niego, a on usuwa numer odrazu z listy połączen.
Na moje pytanie DLACZEGO TO ZROBILES ? kto to był ?

odpowiada "Nie wiem"
dlaczego to zrobiles " bo tak chciałem, to zrobiłem "
tak zrobilo mu sie głupio, ze chciał z kina wychodzić, a to ja powinnam czuć sie obrażona, a nie on ! Poniewaz, ja wiem czyj to był numer.

Okazalo sie ze mialam racje, to byla panna.
Ale jak poprosilam go, zeby napisał zeby nie wydzwaniała do niego , to on powiedział że tego nie zrobi.

Kiedys był inny, zrobilby wszystko. A teraz zalezy mu na jakiejs głupiej dziewczynie? pff.
Pewnie pisał z nią, jak zrobilismy sobie wtedy tą przerwe. Sama nie wiem co mam o tym myśleć. Czy on chce podziałać mi po ambicji. Zebym moze byla zazdrosna ?
Ten zwiazek mnie niszczy... nie czuje sie w nim szczesliwa. Ale na myśl ze mogłabym go stracic to tak jakbym miała stracić samą siebie.

:((((
napisał/a: ~gość 2008-12-12 20:47
Ciężka sprawa... Wydaje mi się jednak, że nie powinnaś dalej brnąć w ten związek. Najpierw z nim szczerze o tym wszystkim porozmawiaj, wyjaśnijcie sobie wszystko i zadecyduj, co dalej robić. Bo skoro boisz się mu mówić gdy jest Ci źle, to coś tu jest nie tak, przecież wzajemne wspieranie się jest jednym z fundamentów związku...
napisał/a: Lukasz111 2008-12-14 22:26
No tak byc dluzej nie moze to jest pewne. Jezeli taka sytuacja dluzej bedzie sie ciagnac to moze byc tylko gorzej.Postaw jasno sprawe, powiedz mu ze albo zmieni postepowanie wobec ciebie albo odchodzisz. W koncu jezeli Cie kocha powinnas byc najwazniejsza i to zdecydowanie. Wytlumacz mu co czujesz i ze olewa cie. Bo tak robi moim zdaniem. Jezeli kocha to zrozumie co czujesz i postara sie zmienic. Jezeli nie to odpusc ten zwiazek bo do niczego dobrego dla Ciebie to nie prowadzi. Zaslugujesz na kogos kto Cie kocha i bedzie to okazywal.. Co z tego ze ty kochasz jak nie odczuwasz milosci partnera i jest ci w takim zwiazku zle?? Moze on cie nie kocha.. moze ma kogos na boku i "ucieklas na drugi plan"..
napisał/a: mateusz4653c 2008-12-15 20:10
tak czytam ten post co napisał zakazanyowoc i u mnie jest taka sama sytuacja jak u zakazanyowoc
napisał/a: Apple 2008-12-15 20:51
myślę że najlepsza byłaby w tej sytuacji szczera rozmowa. I nie chodzi mi tu o banał "musimy porozmawiać" Wyłączcie telefony, usiądźcie naprzeciw siebie i powiedz mu wszystko. Spokojnym głosem, bez awantur i wypominania. Jeśli mu nadal zależy jeśli chce naprawić Wasze relacje to postara się razem z Tobą dojść do kompromisu (zawsze trzeba przyjąć możliwość, ze może on nie widzi niczego złego w tym co się dzieje) a jeśli zacznie się tłumaczyć, odwracać "kota ogonem", albo kłócić się...ja bym wtedy zrezygnowała..związek jest wtedy kiedy obojgu ludziom zależy - tylko wtedy oboje będziecie szczęśliwi...
napisał/a: zakazanyowoc1 2008-12-16 17:39
Apple wydaje mi sie, ze dla niego wszystko jest ok.
Ja nie potrafie naprawde z nim rozmawiać. Dziś zaczełam rozmowe mówie 'wiesz od dłuzszego czasu coś sie popsuło między nami, dostrzegasz to ? ' a on do mnie ' bo wiesz, ja pracuje, moze ty nie mozesz sie z tym pogodzic, ze nie spotykamy sie tak czesto jak kiedyś' A ja dalej swoje, ze to nie chodzi o prace... a on 'aha' i tak z nim rozmawiac
:( Moze poprostu wkradła sie rutyna, a ja nie potrafie dać mu już tej satysfakcji, co praca w której się spełnia. Sama nie wiem,
napisał/a: ~gość 2008-12-16 19:33
Skoro nie potrafi rozmawiać, chyba pozostaje Ci zrobić to:
Lukasz111 napisal(a):Postaw jasno sprawe, powiedz mu ze albo zmieni postepowanie wobec ciebie albo odchodzisz.
napisał/a: Lukasz111 2008-12-17 01:38
Dokladnie i mysle ze wtedy wkoncu otworzy oczy, zda sobie sprawe z powagi sytuacji i sie zastanowi. Jezeli mu zalezy to sie zmieni, albo chociaz zamiast Cie splawic jakims tekstem o swojej pracy porozmawia powaznie. Jezeli nie to sluchaj, przykro mi to Ci napisac teraz bo wiem ze go kochasz... ale bedziesz musiala odejsc, chyba ze chcesz trwac w takim zwiazku jak jestes teraz i czuc sie nieszczesliwie. Odchodzac wcale nie jest powiedziane ze to juz absolutny koniec wszystkiego... Moze wtedy przekona sie (jezeli kocha) ze Cie kocha i bedzie chcial wrocic, zrozumie swoje bledy.. Czesto czlowiek zaczyna cenic cos dopiero jak to straci... Pozdrawiam i zycze powodzenia
napisał/a: ~gość 2008-12-20 17:00
zakazanyowoc1, skads to znam... czy On ma na imie Lukasz??
napisał/a: zakazanyowoc1 2008-12-24 16:38
Witajcie. Jestem ze swoim chłopakiem juz 2 rok Juz pisalam tutaj kilka postów, ale moja sytuacja sie nieco zmieniła.
On wrócił do mnie. Powiedzial, ze kocha, ze nie moze beze mnie życ.
Ostatnio pojechaliśmy nad morze, bo mielismy cos odebrać i spedzilam z nim nocke.
Zauwazylam, ze późnym wieczorem jakas dziewczyna do niego dzwoniła. Ja pamietam, ze jak mielismy przerwe to on pił, też piłam. Ale ja nie podawałam numeru nikomu ehh.
On popatrzył i nie chciał odebrać.
Później ja go męczyłam pytaniami "kto to był" I zadzwonił do tej osoby i udawał, że sie nie znają " Hej do kogo sie dodzwniłem ? " jednym słowem mnie okłamał:( bo powiedział, że to jest jego kolegi siostra. Przysięgał mi to patrząc w oczy. Ja wiedzialam ze kłamie. Nie moglam tego znieść. Zaczelismy sie kłocic. A potem jeszcze tej dziewczyny kolezanka napisała z życzeniami swiatecznymi, on odpisał "a kto składa " a ona " hej to ja ta blondynka kolezanka Karoliny " .

PÓzniej się przyznał.
Powiedział że.... jak wracał do domu z kolegą to jej kolezanka sie źle poczuła i oni wzywali karetke i potem wymienili sie numerami, że on z nimi nie ma nic wspolnego, ze kocha mnie. Ze on tylko chcial wiedziec jak jedna z nich sie czuje. Mówił to naprawde przekonywująco, ale jak ja mam mu wierzyc skoro za pierwszym razem mi powiedział inaczej ?


Popadłam teraz w chorobliwą zazdrosc.
Jak dzwoni jakis telefon to ja sie zaczynam denerwowac.
Odrazu psuje mi sie chumor i chce mi sie płakac.:((
Zauwazylam jeszcze, ze mniej pisze, mniej dzwoni, mówi ze kocha, ale ja juz sama nie wiem co mam o tym myślec. SPotykamy sie czesto.

On mowi ze to tylko kolezanki nic wiecej.
No ale jesli to tyko kolezanki to dlaczego on jest taki zły jak dzwoni jakis numer ktorego nie ma wpisanego, tak jakby sie obawiał czegoś. ehh;/

Jak płacze, to on jest obojetny.

Zepsuł mi swieta swoim zachowaniem.

Ostatnio zrobił sie taki "sam dla siebie".
Wczesniej zylismy razem. Spotykalismy sie dzien w dzien.
Teraz mam wrazenie ze ktos mnie pozbawił całego życia.
Nie mam chumoru. Chodze przygnębiona. Stracilam wiare w siebie, wszystko przez jednego faceta, którego tak pokochałam.

Moze kocham zbyt mocno, a on to widzi.
Sama juz nie wiem czym sobie zawiniłam.
Było tak dobrze, ale jak zaczelismy sie kłocic, to potem zaczely robić sie przerwy i w tych przerwach było tylko PICIE...

Jak on pił to sie nie odzywał.
A jak ja piłam, to wydzwaniał GDZIE JESTEM ? CO ROBIE?
Ja go spławiałam, ale jak slyszalam jego głos to robiło mi sie przykro, chcialam ten wieczor spedzic z nim, a musiałam udawać ze sie dobrze bawie.

Ehhh co o tym myslicie :(
On tez zaczal krzyczec do mnie ostatnimi czasy.
Nie chce ze mną rozmawiac. A jak zaczynam jakis temat mówi "daj sobie spokoj"
albo "skoncz juz ten temat ". Nie potrafie mu juz zaufac, okłamał. Przysięgał , a potem sie przyznał .. Bez sensu.

kocham go bardzo, ale ja nawet w Wigilie nie moge sie dobrze czuć :(
napisał/a: robson2 2008-12-24 20:11
hmm jakby nie bylo to w milosci chodzi tez o to zeby nie sprawiac sobie wzajemnie przykrosci wiec to chyba oznacza ze cos jest nie tak. Na Twoim miejscu poczekal bym jeszcze troche i jak nic sie nie zmieni dal sobie spokoj.

PS. Humor sie pisze przez samo "h" :)
napisał/a: mika221 2008-12-24 20:41
mam ta samą sytuacje....zawsze jak ktos ma problem całkiem inaczej patrzy sie na to z boku....zawsze potrafie komus doradzić...ale jak ja mam jakiś problem to nie wiem co robic....może jak Tobie coś napisze także mi pomoże... u mnie tez sie tak zaczęło.....telefony, których nie odbierał....zawsze dziewczyna dzwoniła...poźniej jak go męczyłam lub chcialam odejść przyznawał sie...ja też kocham i nie chce go stracić....tez chyba za bardzo....wiesz jak jest...jeżeli facet jest pewny przestaje sie starać....zaczyna Cie olewać...faceci lubią zdobywać...także przez jakis czas troszeczke przystopuj....miej dystans...jeżeli mu na Tobie zalezy bedzie sie starał...przeważnie tak jest, że jeżeli sie coś straci dopiero sie to docenia....jak zobaczy,ze Cie traci zobaczysz,że sie zmieni mam nadzieje na lepsze między wami....przynajmniej u mnie tak było...możemy zrobic tak samo jak oni....telefony, których nie odbieramy, smsy...w sumie dla mnie to jest dziecinne i raczej na dobre nie wychodzi....najlepiej porozmawiać i czekać...czas leczy rany...ja też boję sie,że juz mu nie zaufam, ale mam nadzieje, że z czasem sie polepszy....daj mu wolna reke....niech nie czuje sie uwięziony...faceci tego nie lubią....ciesz sie, ze jesteś z nim....sama też miej swoje życie...znajdź zajęcia, żeby o tym nie mysleć a wzystko sie uloży....pozdrawiam;)