kocha, nie kocha?

napisał/a: mianseryna1 2008-06-14 21:17
Cześć. Nie wiem nawet od czego zacząć...Od 9 miesięcy jestem z chłopakiem. Na początku wszystko było pięknie (jak zawsze)-starał się, pisał czułe smsy, szeptał miłe słówka, robił słodkie niespodzianki...ja bardzo szybko poddałam się temu uczuciu.
Mam za sobą dość traumatyczne doświadczenia (moich 3 ostatnich chłopaków...zostawiło mnie dla innej dziewczyny), a On był (i jest oczywiście) takim dobrym człowiekiem. To mnie ujęło. Dobry i szczery do bólu. Pokochałam Go. Całym sercem, całą sobą. Nie widzę poza Nim świata. Staram się być dla Niego dobra, dbam o to, by czuł się kochany...gestami przypominam Mu o tym tak często jak to możliwe (oczywiście w granicach rozsądku, nie bombarduję Go co godzinę czułymi wyznaniami itp.). Tyle, że odnoszę wrażenie, że odkąd wyczuł, że 'ma mnie w garści'...że coś sie zmieniło. Brak jest tej czułości, tych drobiazgów, które czyniły każdy mój dzień takim pięknym. Opowiadał o swoich ex...no nie miał z nimi chłopak łatwego życia, był zdecydowanie zdominowany. Czasami mówi,że żałuje,że był dla nich taki dobry bo Mu to na zdrowie nie wyszło...a ja mam teraz wrażenie, że ja za to pokutuję. Nie zrozumcie mnie źle...wiem, że Mu na mnie zależy, że nie robi 'tego' specjalnie, że nie chce mnie ranić, że czasami stara sie być romantyczny nawet wbrew sobie...Tylko, że dla mnie romantyzm nie tkwi w słowach...w czynach! Brakuje mi tych niespodziewanych smsów gdy byłam na zajęciach, tych spontanicznych przytulań...niespodzianek...czułych słów, ale takich płynących prosto z serca (a nie wyuczonych z jakiegoś kiepskiego filmu). Wiem, że trochę przesadzam...ale czy to takie dziwne, że potrzebuję zainteresowania?? Jestem kobietą, potrzebuje by mnie adorować, dawać mi do zroumienia, że się stoi za mną murem, że jestem całym światem...A On chyba o tym zapomniał Jest mi z tym tak źle...tak dziwnie...z jeden strony jestem z Nim szcześliwa, z drugiej cierpię. Próbowałam dać Mu to delikatnie do zroumienia...ale zawsze kończy sie tak samo-On sili sie na sztuczny romantyzm...a mnie w tym brakuje duszy....
Nie wiem co mam o tym wszystkim myśleć. Co zrobić? Nie chcę Go atakować...bo nie mam do Niego pretensji...tylko...brak mi Go nawet gdy jest blisko...
Proszę, poradźcie mi coś.
napisał/a: cynik 2008-06-14 21:48
mianseryna napisal(a):dkąd wyczuł, że 'ma mnie w garści'...że coś sie zmieniło


Tak jest zawsze i musisz się z tym pogodzić. Zawsze po pięknym uczuciu następuje szara rzeczywistość
napisał/a: Alucard 2008-06-14 23:01
Dokładnie, tak to już w życiu bywa, na początku są tak zwane ,,zaloty'' no można to nazwać trochę ,,tańcem godowym'', a jak już ,,zdobędziemy'' swój cel to już jest inaczej...
Niestety nie każdy jest romantykiem 24/7 tylko ja mam taką wadę, a przez to jestem nieprzewidywalny...
Czy chciałabyś żeby Twój chłopak był nieprzewidywalny :).
Lepiej niech jest taki jak teraz niż jakby miał cały czas Cię naciskać przytłaczać :)
napisał/a: mianseryna1 2008-06-14 23:14
Wiem, że tak to już w życiu bywa, naprawdę to rozumiem.
Tylko wiecie jakie to przykre dla dziewczyny po niespełna 9 miesiącach związku czuć się taką samotną?
Nie chodzi o wzniośle pojęty romantyzm-kwiaty, kolacje przy świecach czy spacery pod niebem pełnym gwiazd...to zresztą zawsze wydawało mi się takie sztuczne...
O dzień powszedni się rozchodzi, o okazywanie sobie czułości, o dbanie o to, by ta druga osoba czuła się kochana...do tego nie potrzeba nie wiadomo czego, czasami wystarczy tylko rozmarzone spojrzenie mojego mężczyzny...nie potrzeba nawet słów...
Zdajecie sobie sprawę z jaką zazdrością spoglądam na koleżanki, które mają stałych partnerów nie od kilku miesięcy, a od kilku lat...i widzę to uczucie które płonie dosłownie w każdym ruchu? Bez patetyzmu, bez przesady...kiedy wszystkie rajcują się na zajeciach milutkimi csmsami od chłopaków (mimo, że dopiero co się widzieli, bo np. godzinę temu wyszły z domu)....spoglądam wtedy na mój telefon....a on milczy:( A mnie robi się smutno...Skoro tak jest raptem po kilku miesiacach to co bedzie za kilka lat...?
Moja wina, bo za bardzo dałam po sobie poznać jak bardzo mi zależy. Chociaż...gdybym tego nie zrobiła czułabym, że coś ukrywam...postawiliśmy przeciez na szczerość bez granic...
Jestem strasznie rozdarta. A nie umiem 'udawać', że jestem chłodniejsza po to, by znów zaczął sie starać...Nie umiem udawać, choć pewnie by podziałało.
No cóż...życie
napisał/a: cynik 2008-06-15 09:05
mianseryna, musisz wiedzieć, że każdy jest inny. Jedni mają duszę romantyczną i ukazują swoje uczucia, mają inny styl bycia, a inni są oszczędni w okazywaniu uczuć, są raczej chłodnymi ludźmi z natury.

To jest "uleczalne", ale to już Twój chłopak sam musi dojść do tego... Musisz mu wyraźnie zasygnalizować czego Ty potrzebujesz.
A czy Twój chłopak był wcześniej w jakimś związku? Jeśli tak, to czy był długo? Czy nie miał traumatycznych przeżyć w poprzednim związku?
Każde zachowanie ma swoją genezę
napisał/a: mianseryna1 2008-06-15 10:37
No był...z ostatnią dziewczyną był 3 lata, może nawet 4...z tego co się orientuję bardzo ją kochał. Taką czystą piękną miłością. Bardzo się dla niej starał. Był bardzo zaangażowany...sam przyznaje, że był pod pantoflem, ale jak sam mówi nie przeszkadzało Mu to jakoś bardzo...

[/b]@cynik: w związku z tym ja czuję się pokrzywdzona podwójnie, bo myślę sobie 'skoro dla niej potrafił i to przez tak długi czas być taki dobry, to dlaczego dla mnie nie może?'...
Czasami delikatnie Mu o tym mówię, ale On zawsze odpowiada pół żartem, pół serio, że 'Ty już miałaś takich co Ci słodzili, a sama widzisz...okazywało się, że nie są uczciwi mimo tych słodkości'.
Może i prawda, ale tym bardziej potrzebuję tej czułości z Jego strony, tej prawdziwej.
Mówisz, że to kwestia natury...ja dla Niego zmieniłam w sobie parę rzeczy, pracuję nad sobą, bo wiem czego On pragnie i ja staram sie Mu to dać...wiem, że głupio to zabrzmi, ale jestem dla Niego naprawdę dobrą dziewczyną, sam mi to zresztą powtarza..
Tylko co z tego, skoro to tylko słowa...a żadnego poparcia w słowach...
Jak mówiłam, On się ostatnio stara, widzę to - tylko, że te starania idą złą drogą...jak mówiłam, takie sztuczne 'romantyczne' sytuacje.... Widzę, że robi to wbrew sobie tylko po to by sprawić mi przyjemność...

Czy to takie złe, że chcę, by mnie po prostu kochał...tak prawdziwie, tak mocno, tak uczciwie i pięknie?
Przecież chcę tylko tego, by mi to okazywał, choć odrobinę...
Próbowałam delikatnie Mu to sugerować, ale bodźce podprogowe nie działają.
A ja nie wiem jak mam Mu mówić o takich rzeczach, aby nie czuł sie atakowany czy pod presją - nie chcę Go przecież urazić, tym bardziej, że ostatnio jak mówiłam trochę się w tym kierunku wysila...
Nie wiem jak mam do Niego dotrzeć.

Jestem bliska tego by powiedzieć ' mam dość, jeśli teraz Ty czegoś nie zrobisz to będzie koniec, bo ja już nie mam sił...sił do walczenia w pojedynkę i do czekania...'...ale ja tak nie umiem.

Ja nie obnoszę sie z cierpieniem...czekam...i chciałabym by On to dostrzegł, bo jest mi strasznie źle...
napisał/a: Dziwna1987 2008-06-15 13:03
Wiesz, porozmawiaj z Nim naprawdę szczerze. Opowiedz Mu o swoich uczuciach, czego pragniesz i oczekujesz. Jeśli tak dalej będzie się zachowywał, to naprawdę pomyśl czy warto z Nim być. Skoro już teraz się zachowuje tak jakby "już Cie miał na zawsze", to zastanów się, co będzie poźniej. Może warto by było odpocząć od siebie na jakiś czas? A teraz w druga stronę: czy Ty dajesz Mu tyle, ile od Ciebie oczekuje? Czy starasz się dla Niego? Jeśli tak, a rozmowa też nic nie pomoże to odejdź od Niego. Nie warto płakać przez facetów, oni nie są warci naszych łez!
napisał/a: mianseryna1 2008-06-15 15:27
Mam nadzieję, że rozmowa coś zmieni...
Tylko ja nie wiem jak Mu o tym mówić, żeby zrozumiał i nie poczuł się jednocześnie zraniony.
Bo nie chcę,żeby przeze mnie się obwiniał...
Za bardzo Go kocham...
Tak...kocham Go bardzo....chyba jak jeszcze nikogo...
napisał/a: Alucard 2008-06-15 17:56
Rozmowa zawszę pomaga, a jeżeli naprawdę tak mocno go Kochasz i on Cię również mocno Kocha, to chyba będzie dobrze...
Życzę Ci tego...
napisał/a: cynik 2008-06-15 23:08
Dziwna1987 i Alucard mają racje - tylko rozmowa. Rozmowa jest lekiem na większość problemów tego świata - także i w Twoim przypadku.

Działaj, a nie użalaj się na forum :)
napisał/a: kropka72 2008-06-17 13:20
cynik napisal(a):Dziwna1987 i Alucard mają racje - tylko rozmowa. Rozmowa jest lekiem na większość problemów tego świata - także i w Twoim przypadku.

Działaj, a nie użalaj się na forum :)


no nie bądżcie tacy pewni..możesz spróbowac czemu nie...ale..no własnie
od 20 lat walczę o to ....i kiedy rozmawiam to troche poprawy na jakis czas ..a póżniej znów...i wiesz co ..zaczynam, tracic cierpliwość,zle mi z tym ..najlepiej było jak nie myslałam o tym i wmówiłam sobie ,ze kocha tylko nie umie okazywac...(ale w chwilach kryzysowych to bardzo przeszkadza bo zaczynam wątpić...
spróbuj porozmawiac ..ale wtedy będziesz mylała ,ze kazdy gest czułości z jego strony jest wymuszony rozmową...a po kilku dniach mu przejdzie bo nie ma tego w naturze to wierz mi ,ze trzeba sporo siły zeby przetrwac bez uszczerbku dla poczucia własnej wartosci jako kobieta...

jest tez inna opcja.....mówisz ,ze miał dziewczyne i był inny....może boi sie otworzyc serce przed Toba bo wrazie co bedzie mniej bolało..(ja tak teraz robie bo im mniej sie angażuje tym mniej boli brak okazywania uczuć)
trzecia to ,ze nie jest pewny ,ze kocha ...jedno wg mnie jest pewne jesli potrzebujesz okazywania uczuc a on tego nie potrafi to będzie Wam ciężko..musisz sie z tym liczyć ..nie da sie tak kogos zmienic "bo ja tak chcę"........rozumiem cie doskonale...powodzenia