Jestem kochanką!

napisał/a: dominika248 2007-05-15 09:52
kiedyś moj facet powiedział, że zarówno ja jak i jego żona jesteśmy egoistkami bo myślimy o swoim szczęściu a nie o nim... przecież jeżeli facet kocha osobę z którą z jakiś powodów nie moze być " normalnie" to cierpi. Każdy w tym związku cierpi...ale nie zawsze tak musi być... ważne jest to co czujemy i że staramy się czerpać z tej miłości wszystko co się da. Im bardziej się kocha tym mocniej się cierpi. Z każdej strony jesteśmy atakowani, potępiani...bycie w takim związku to ogrome wyzwanie. Znajdują się dobre duszyczki które < patrz wyżej > klną na nas i poniżają za nasze postępowanie. Ale czy ktoś z tych osób kochał tak mocno, że nie mogł odejść? przecież zadna z nas nie specjalnie ROZPIEPRZA czyjeśc małżeństwo... każda z nas się broni przed tym uczuciem...ale przed miłością nie da się uciec...W obliczu miłości nawet mędrcy stają się głupcami..Nie można mieć wyrzutów sumienia z powodu miłości,,, Może to chora miłość któta ma nas czegoś nauczyć,,, moze.. Ale każda miłość jest darem...Czy miłość może być grzechem? Czy można oceniać ludzi przez pryzmat tego kogo i jak kochają?
DO WSZYSTICH TY MĄDRYCH KTÓRZY NAS NIE ROZUMIEJĄ I POTĘPIAJĄ: łatwo jest ocenić kogoś, gdy się nigdy nie było w takiej sytuacji...spojrzeć z góry i powiedzieć: to kurwy ...ja bym tak nie zrobiła!! Spróbuj powiedzieć niee gdy serce i dusza mówią tak...spróbuj...
napisał/a: Angie43 2007-05-15 10:46
dominika24 napisal(a):nikt sie nigdzie nie wpieprza i nikt nikogo do niczego nie zmusza... nie mozna nikogo zmusić do kochania zony ktylko dlatego ze 10 lat temu w wieku 22 lat wziął ślub...to nie ma już prawa kochac kogoś innego...i musi płacić za swoj blad do konca zycia


Do jasnej ch...- włażenie w cudze małżeństwo nigdy się dobrze nie kończ, jakbyśmy nie kombinowali i tak będzie ktoś cierpiał, a po co? A tekst typu " 10 lat temu....do końca życia" jest wyjątkowo miałki- nikt nie zmuszał siłą, ponadto najpierw niech się rozwiedzie, potem niech szuka spełnienia. Takie romansiki w trakcie małżeństwa, jak twierdzisz "nieudanego" bezbłędnie wskazują na poziom faceta. Źle? Odejdź! Ale nie nie...lepiej mieć bezpieczną przystań, prawda?! A zakochać się to nie problem, wystarczy coś nowego, świeżego, atrakcyjnego inaczej niż żona i no problem- zauroczenie gotowe! A kolejne małżeństwo prawdopodobnie znowu obnaży ciągoty cwanika do świeżego....Naiwne! Głupie i naiwne! Skoro miłość to taki dar to niech pieprzy raka żony i spada na szczaw! Ale wiesz co? To nie kwestia jego szlachetności, to cykor- bo co ludzie powiedzą, a po drugie może być opcja, że w obliczu takiej choroby uświadomił sobie, kogo kocha, beznadziejna panno!
napisał/a: oczko1 2007-05-15 13:34
Mimo, że od napisania przez Ciebie tej historii minęło dużo czasu nie mogłam się oprzeć aby coś dopisać.
Czytam twojego posta i mam wrażenie, że w takich przypadkach niestety rozum nie idzie w parze z wiekiem. Nie wiem ile masz lat ale:
Ten facet nie jest wart twojego poświęcenia, szkoda ciebie i Twojego życia dla takiego prymitywa.
Ten człowiek nie potrzebuje ciebie na stałe, wasz "związek" traktuje jako odskocznię od problemów.
Mężczyzna jest z natury poligamistą i potrzebuje udowadniać sobie, że jest męski.
Niestety taka jest już ich natura. Przykre jest tylko to, że nie widzą w tym nic złego i z pełną premedytacją niszczą życie nie tylko swojej żonie i swojej kochance ale i niejednokrotnie bogu ducha winnym dzieciom.
Jestem żoną, mamy z mężem dzieci w wieku 5 i 9 lat, kochamy je ponad wszystko. Przeżyliśmy już nie jedno, również krótki romans, którego mimo upływu czasu nie można zapomnieć, gdzieś ta zadra tkwi.
Mimo tego próbuję zrozumieć kochanki, dlaczego? Dlatego, że sama miałam romans gdy była jeszcze panną i powiem ci wtedy też mi się wydawało, że to ja jestem pokrzywdzona.
Minął jakiś czas, urwałam się z tego chorego związku w którym byłam opatrunkiem na każdą ranę. Nasłuchałam się mnóstwa opowieści o złej, wrednej żonie i dopiero po jakimś czasie zdałam sobie sprawę z tego że on blefował, on potrzebował młodego ciała.
Przykre jest to w jaki sposób piszesz o żonach, jesteś kobietą i powinnaś rozumieć ból jakim jest utrata jak najbardziej kobiecej części ciała, ale to jest tak zwana solidarność. Myślę, że za jakiś czas to wszystko zrozumiesz mam nadzieje, że kiedy już znajdziesz taką prawdziwą miłość nigdy nie odczujesz jak to jest być zdradzoną, to boli, cholernie.
napisał/a: moniadr 2007-05-15 14:31
do melni

Nie jestem jeszcze niczyja zona ale niedlugo bede jezeli o to chodzi... Ja nie twierdze ze winna jest tylko kochanka ale wkurza mnie jak pociesza sie "biedna" dziewczyne ktora z premedytacja pakuje sie w czyjes MALZENSTWO i w dodatku robi facetowi dzieciaka. Jeszcze pisze ze to "najcudowniejsza rzecz jaka mogla ja spotkac", a pewnie teraz facet BEDZIE MUSIAL sie nimi "zaopiekowac". Wszystko sprowadza sie do tego czy jeszcze ktos ma na tyle godnosci, honoru i przede wszystkim sumienia zeby szanowac zwiazek malzenski. "CO BOG ZLACZYL NIECH CZLOWIEK NIE ROZLACZA..." Ja nie mialabym odwagi tego zrobic...
napisał/a: moniadr 2007-05-15 14:40
do dominiki 24

Oj jaka ty jestes pewna swego... KAZDY FACET ci powie ze popelnil blad zeniac sie ze swoja zona, pewnie tacy jeszcze zapewniaja ze to juz koniec ze niedlugo sie rozwioda i mysle ze prawie nigdy tak sie nie dzieje, bo istnieje jeszcze cos takiego jak przyzwyczajenie i wspolne obowiazki, ale co wy na ten temat mozecie wiedziec ...tacy faceci to zazwyczaj leciwi panowie w srednim wieku znudzeni zyciem i poszukujacy wrazen... wiesz co, w sumie to mi Cie szkoda ale w sumie kazdy ma jakis sposob na zycie, jedne kobiety znajduja kochajacych mezow ktorzy sa potem TYLKO ICH mezami a inne wola uwodzic cudzych.
napisał/a: dominika248 2007-05-16 11:08
denerwuje się gdy to czytam! po pierwsze nie czuje sie ani skrzywdzona ani biedna. Jestem świadoma co dzieje się wokół mnie... Jestem świadoma statystyk...wcale nie jestem na tyle naiwna by wierzyć że bedzie bajecznie... jestem jeszcze młoda i moge mieć 10 innym w tym 6 mężów..tym razem swoich. Nie jest łatwo byc w takim układzie...mimo ze on nigdy nie nazwalby tego układem a mnie nie nazwał by swoją kochanką... Najśmieszniejsze jest to że zaczynamy 3 rok...a żona jest tego świadoma od początku..i wie kim jestem... nie dziwi sie gdy syn mowi ze byl ze mna na spacerze ,,,nie dziwi jej to ze na 7 dni tygodnia 4 dni jest ze mna,,, wiec jakie to małzeństwo?
napisał/a: pewien_facet 2007-05-16 12:19
Witam Was serdecznie.

Przygnała mnie tutaj pewna historia z której nie potrafię się otrząsnąć.
Należę do męskiej społeczności tego świata, więc myślenie i doznania są z goła odmienne, jednak. Poznałem cudowną kobietę. Dla niej wyprowadziłem się z rodzinnego miasta. Zostawiłem tam przyjaciół, dobrą pracę i dobrze prosperujący zespół muzyczny. Zdradziłem. Wyrafinowanie. Technicznie, bez miłości. Chciałem o tym wszystkim zapomnieć po wyjeździe, jednak wróciło to przez moją nieuwagę. Pozostawiłem ślady, które odkryła moja ukochana.
Mam pytanie. Jak żyć po wyżądzeniu takiej krzywdy i jak pozwolić żyć ukochanej? Daliśmy sobie sznasę, ale łzy są teraz nieodłączna częścią naszego każdego dnia i nocy. Nie całujemy się a seks to odległość większa niż miejsce do którego sięga wzrok. Jak nie oszaleć?
napisał/a: dominika248 2007-05-16 13:01
nie kazdy facet jest tym którego kocham i który mnie kocha...stereotypy...żyjcie nimi nadej kochane żony...żyjcie i udawajcie ze jestescie lepsze i szczesliwsze
napisał/a: ewelinka19 2007-05-16 13:44
co za Banaluki!!!!!!!!!! tyle jest wolnych facetów NA TYM ŚWIECIE A wy MUSICIE ZABIERAĆ SIE ZA ŻONATYCH!!! Jednym słowem tak jak to napisała moniadr Suki !!!! nie raz miałam propozycje od żonatych i potrafiłam odmówić.Zal naprawdę mi tych żon które są zdradzane i szkoda ich cennego czasu, marnują sie przy takich męzach!!!
napisał/a: dominika248 2007-05-16 14:43
zal mi ludzi ograniczonych umyslowo których perceprcja ogranicza sie do tego co widza... troche empatii nigdy nie wiadomo w kim sie zakochaja te ktore tak glosno mowią SUKI...od pewnych uczuć nie da sie uciec...zebyś nie wiem ile łez wylała i ile modlitw zmówiła ze nie chcesz tej miłości,,,a te panie które są tylko kochankami i spotykają sie z zonatymi dla sexu i pieniędzy to tez ich sprawa i ich życie...Bóg nas oceni i rozgrzeszy a nie WY nazywające nas sukami... czy jeszcze gorzej...czy ktoś kto z miłości jest z kim może być suką? a czy jak byśmy były z przestępcami i kryminalistami to też bysmy nie miały prawa ich kochać i z nimi byc bo są już jakoś nazwani?
napisał/a: Hejho 2007-05-16 17:14
Witam

Tak sobie czytam i czytam... i kurczę, coraz bardziej głową kręcę...
Dziewczyny, jeśli facet na wstępie się żali, jak to mu straszliwie źle z "żoną czarownicą"... to, naprawdę, najzdrowsza reakcja jest jedna- unikać gościa jak się da. Dla mnie taki facet za grosz klasy nie posiada. Jest również wysoce prawdopodobne, że - zakładając taki "cud" - nawet jeśli opuści żonę i na stałe zwiąże się z "wybawicielką- kochanką" wkrótce podzieli ona los poprzedniej... i będzie kolejną "jędzą, czarownicą"
Nie jest prawdą też, że jeśli gość zdradza, to nie kocha żony i jest wysoce nieszczęśliwy w swoim związku ( i odwrotnie!)
napisał/a: moniadr 2007-05-16 19:09
Nie rozumiem jak mozna byc takim naiwnym i wmawiac sobie ze facet ktory zdradza swoja zone nie zrobi tego samego z nastepna, bo dominiko24 teraz jestes jeszcze mloda i masz nad zona swojego faceta przewage, ale co z tego, kazdy sie starzeje i predzej czy pozniej on nie bedzie pamietal dlaczego sie z toba zwiazal!!!! To jest choroba, wrecz obsesja a nie zadna milosc, to tak jak byc z kims kto cie bije, ciagle powtarzasz sobie ze to pewnie ostatni raz a jednak nie... Nie wazne czy facet cie bije czy zdradza z toba swoja zone, w kazdym przypadku to jest patologia, z miloscia to nie ma NIC wspolnego!!!!!!!!!!!