Jak zdobyć ukochaną która nie chce wrócić:(

napisał/a: siwyAW 2008-09-25 00:38
Witam. Ma wielki dylemat. Mam 28lat, dwa lata temu poznałem o 7lat dziewczynę mimo że jestem rozwodnikiem z dzieckiem. Dziewczyna spokojna, na mój gust wręcz cudo (zakochałem się po uszy, planowaliśmy że już zostaniemy razem). Zamieszkała w moim mieszkaniu gdyż mam własne (pochodzi z dobrej rodziny, jej mama mnie zaakceptowała). Lecz teraz problemem jestem ja, po rozwodzie zacząłem popijać gdy ją poznałem to się ogarnąłem. Lecz mam charakter burzliwy to często dochodziło do kłótni ba do awantur (oczywiście to ja się wściekałem, trzy razy zdarzyło urzyć przemocy). I zawsze leciałem do sklepu po czym ona uciekała do swojego domu. Po jakiś trzech dniach dochodziłem do siebie i ją błagałem o powrót, było ciężko ale wracała, był super spokój dwa trzy tygodnie i to samo. Dodam że wiele rzeczy, śmieszne błahostki i od razu dostawałem ciśnienia i też często rykłem na nią. Lecz były też i cudowne chwile, ona dbała o mnie a ja o nią. Pomagaliśmy sobie na wzajem jak tylko mogliśmy, razem gotowaliśmy, razem spaliśmy, wszystko razem. Lecz od jakiegoś miesiąca jakoś było drętwo, pewnego dnia poróżniliśmy się, ona pojechała do babci na imieniny a ja oczywiście po alko, przyjechała mnie nie było, dowiedziała że pije i uciekła do domu. To jak się dowiedziałem t ruszyłem w dwu tygodniową tz targankę. Rodzice nie wiedzieli co się ze mną dzieje a ja ją nie obchodziłem. Po tym wszystkim doszedłem do siebie i poszedłem pod jej prace, to powiedziała że nie będzie rozmawiała , powiedziałem że są jej wszystkie rzeczy u mnie to kazała je wyrzucić. Cztery dni ja prosiłem przez kom i w końcu wyszła na godzinę (dodam że mama ma mi załatwić esperal i po nie zbyt miłej rozmowie stwierdziłem że zacznę chodzić do psychologa na terapie żeby tą nadpobudliwość zlikwidować i być zwykłym facetem a nie furiatem. TAKĄ DECYZJE PODJĄŁEM BO NIE CHCE SIĘ STOCZYĆ) i jej to wszystko powiedziałem, prosiłem ,błagałem, nawet poryczałem się jak dziecko a ona nie (pewny jestem że bym dotrzymał tego słowa, mimo że wiele razy to robiłem) zaproponowałem jej żeby została w domu u siebie a my byśmy spotykali się nawet co pare dni (pomyślałem niech odpocznie) niech pochodzi do koleżanek. Jak by zobaczyła po dwóch trzech miesiącach że jest ze mną lepiej to by wróciła. Powiedziała że jej nie szanowałem, że nikt jej tak nie traktował jak ja, że żyła w ciągłym strachu. Zapytałem jej czy jak bym był księciem z bajki czy by wróciła odpowiedział że już nigdy nie będziemy rzazem bo będzie pamiętała jak ją traktowała. Powiedziałem że i tak poddam się leczeniu (A ZROBIĘ TO MIMO WSZYSTKO) i że będę o nią walczył. A TAKI BÓL, TAKIE ROZDARCIE MAM ŻE BIORĘ NA USPOKOJENIE, ŚPIE PO DWIE GODZINY JEDNYM SŁOWEM LEDO ŻYJĘ). Osobiście wątpieę w jej powrót, będę próbował. Pisać piszemy luźno ale jak tylko wchodzę na temat nasz to już się denerwuje cytuje: tyle raz powtarzam nie, zrozum. Ja nie chce stracić tego związku bo wiem że może być sto kroć lepiej bo mam ambicje ale nie mam już pomysłu co robić. POMÓŻCIE!!!
napisał/a: sorrow 2008-09-25 08:40
siwyAW, nie dziw się jej. Pisałeś, że z niej spokojna i fajna dziewczyna. Całe życie przed nią... czemu miałaby pakować się dalej w taki związek? Przecież może znaleźć kogoś w miarę łatwo i z nim układać sobie życie bez takich problemów. Ona nie uciekła przy pierwszej okazji... jeśli dobrze rozumiem, to dopiero za którymś razem. Zastanów się... gdyby ona tu napisała o waszych problemach... co ty byś jej poradził (gdybyś nie był jej partnerem)?

Jeśli jednak chcesz się uchwycić jakiejś szansy, to myślę, że powinieneś skupić się na terapii, a nie na odzyskaniu jej. Utrzymuj z nią kontakt... dużo rozmawiaj jak sobie radzisz, a mniej o tym, żeby wróciła. Jedyne na co możesz liczyć, to że ona po pewnym czasie "zapomni" co złe, dojrzy postępy jakie zrobiłeś i da się skusić na jeszcze jedną próbę. To i tak związek wysokiego ryzyka dla niej, więc ja bym jej z czystym sumieniem powrotu nie radził... ale to nie ona napisała, tylko ty :). Weź się w garść, uporządkuj życie i wtedy próbuj od nowa.
napisał/a: ~gość 2008-09-25 11:23
siwyAW, każdy zasługuje na kolejną szansę. Czy tobie została jeszcze jakaś do wykorzystania? Nie wiem. Na pewno decyzja o leczeniu jest właściwa. Nie ze względu na nią, czy jakąś inną kobietę, ale ze względu na ciebie.
W moim otoczeniu też zdarzył się podobny przypadek. Dużo alkoholu, problemy w związku, groźba rozstania, na koniec "zaszycie się". Wyobrażasm sobie, jak trudna to musiała być decyzja dla tamtego człowieka, bo jest to przyznanie się przed samym sobą do bardzo poważnych problemów z alkoholem. Teraz jest szcześliwym abstynentem. Faktem jest, ze tamtych ludzi łączył ślub, a to są jednak więzy, które trudniej się zrywa. Poza tym "na dobre i na złe" zobowiązuje. Oni przeszli przez to razem. Ty musisz przejść przez to sam. Może na końcu tej drogi będzie czekała twoja cud-dziewczyna. Na razie skup się na sobie. Będziesz silniejszy, będziesz miał jakieś efekty swojej pracy, możesz zacząć próbować ją na nowo zdobyć, na razie dbaj o to, aby kontakt się nie urwał i nie wracaj w rozmowach do tematu powrotu.

Życzę powodzenia i wiele wytrwałości.