jak zacząć życie od nowa...po rozpadzie małzeństwa?

napisał/a: kkaattiiaa1 2008-02-17 09:40
Witajcie! Ja niestety również dołączam się do Kącika złamanych serduszek...Moja historia jest troszkę inna o opisywanych tu wcześniej. Otórz jestem teraz w trakcie rozwodu (juz pół roku wszystko w sądzie się przeciąga). Męża poznałam na studiach, zakochaliśmy się w sobie i po niedługim okresie zamieszkaliśmy razem. Po paru miesiącach byłam już w ciąży, a po nastęnych już byliśmy małżeństwem. Muszę zaznaczyć, że dziecka bardzo pragnął on, namawiał mnie...Az w końcu sama zapragnęłam małego bejbisia:) Następne miesiące ciązy to oddalanie się od siebie: mąż dlugo zostawal w pracy, nigdy nie miał czasu choćby zadzwonić...Ja starałam się jak tylko mogłam, bo wierzyłam w nas. Pomimo wszystko byłam bardzo szczesliwa. Po urodzeniu dziecka zaczął się koszmar. Mąż zachowywał się tak jakby dziecko było najwiekszym problemem w jego zyciu, ciagle mu przeszkadzalo. W miedzyczasie skonczylam studia mgr i zamierzalam wrocic do pracy. Jednak maz stawal sie coraz bardziej nieobecny, a jesli juz bylw domu, to ciagle robil awantury, wszytsko go draznilo, przeszkadzalo mu. Zaczal mnie bardzo ponizac, wyzywac itp. Zaczal izolowac mnie od wszytskich, od rodziny, przyjaciol..Po 6 miesiacach odkad pojawil sie dzidzius, po kolejnej przykrej awanturze, zdecydowalam sie wrocic do rodzicow. Nie bylo mi latwo, gdyz w innym miescie bylam bez pracy, z malutkim dzieckiem...Liczylam caly czas na to ze on sie zmieni, ze zrozumie co jest dla niego najwazniejsze- rodzina. Musze zaznaczyc, ze awantury, ktore mialy miejsce, byly nawet z interwencja policji, bowiem maz stawal sie coraz bardziej agresywny.
Odczekalam miesiac, maz sie nie zmienil, mysle ze znalazl juz kogos innego...Wnioslam pozew o rozwod i narazie czekam (juz 5 mcy) na decyzje sądu. Jeszcze na swieta prosilam go, pytalam, czy mamy jeszcze szanse, czy on chce byc ze mna i z dzieckiem...Niestety, powiedzial, ze nie, ze wreszcie odzyl, awansowal i moze zyc jak chce i robc co chce. Dzieckiem sie nie interesuje wogule, musze go prosic aby wogule je odwiedzil...Nie wspominajac juz o innych sprawach z synkiem zwiazanych.
Ja znalazlam dobra prace, opieke dla synka i powoli staral sie jakos zebrac w sobie i zaczac zyc od nowa. Jednak nie jest to latwe. Caly czas, w glebi serca Kocham go. Nigdy nie czulam takiej milosci do zadnego innego mezczyzny. Mysle, ze z pewnoscia latwiej byloby gdyby nie bylo juz uczuc...Jednak nie potrafie wmowic sobie ze nic do niego nie czuje. Caly czas o nim mysle, zastanawiam sie co robi, czy jest szczesliwy...On daje mi do zrozumienia caly czas ze jemu jest teraz dobrze, bo pozbyl sie obowiazkow...Jest znowu wolny...
Zastanawiam sie czy jeszcze kiedykowliek bede potrafila kogos tak pokochac jak meza...Nie chce zyc sama...Co myslicie o tym?Czy wogule jest nadzieja na to, ze kiedys przestane cierpiec z tego powodu ze nie jestem w stanie nic zrobic aby on Kochal mnie i synka?
napisał/a: sorrow 2008-02-17 12:49
Oczywiście, że jest nadzieja. Może trudno ci ją dostrzec po tych wszystkich przykrych przejściach i trudnościach. Najszybciej chyba wydobędziesz się z tego, jeśli dasz sobie i synkowi szansę na nowe życie. Obecnie, mimo, że bez męża w domu to cały czas psychicznie jesteś z nim związana. Powinnaś uwolnić się od niego jak najszybciej. Twój synek wcale na tym nie ucierpi, bo w końcu jest jeszcze mały... aż tak bardzo mu tatusia nie zabraknie. Zadbaj tylko o odpowiednie alimenty i niech to będzie jedyną pamiątką (oprócz dziecka) po twoim mężu. W ten sposób zwolnisz miejsce w swoim sercu dla kogoś innego. Pewnie boisz się, że z dzieckiem trudno ci będzie znaleźć kogoś nowego. To nie jest tak do końca prawdą. Z dzieckiem masz w pewnym sensie nawet lepszą szansę na znalezienie wartościowego człowieka... żaden playboy raczej nie będzie chciał cię oczarować widząc, że ty szukasz poważnego związku :).

Twój mąż to wyjątkowo niedojrzały człowiek. Wolność, brak obowiązków... to takie dziecięce podejście do życia... zupełnie nie na miejscu w jego wieku. No cóż... niektórzy w tym właśnie widzą największą wartość i dopiero z czasem (po latach) okazuje się, że to mu szczęścia nie dało. Potem dopiero okazuje się, że to właśnie bliskośc z drugim człowiekiem i rodzina jest gwarancją udanego życia. Wcale nie kariera, tzw. "samorealizacja" i pieniądze. Do tego jednak każdy musi dojść sam. Twój mąż też do tego dojdzie, ale wtedy będzie już dużo za późno.
napisał/a: kkaattiiaa1 2008-02-17 13:43
Dziękuje Sorrow. Bardzo liczylam na to, ze odpiszesz. Czytajac Twoje wczesniejsze wypowiedzi skierowane do innych osob odniosłam wrazenie, ze jestes bardzo madrym czlowiekiem...

Dzisiaj mial przyjechac w odwiedziny do synka, i po 4 godzinach spoznienia zadzownil i powiedzial ze nie przyjedzie...Zreszta to juz nie pierwszy raz...
Tak bardzo mi przykro, ze moj synek nigdy nie bedzie mial Taty...

A mam jeszcze jedno pytanie: w jaki sposób moglabym uwolnic sie od niego psychicznie? Co zrobic aby juz nie rozmyslac nad tym co bylo?

Pozdrawiam Wszystkie Złamane Serduszka...
napisał/a: sorrow 2008-02-17 16:07
Żeby odpowiedź była taka prosta... :). Każdy ma pewnie swoje sposoby na zapominanie. Tak ogólnie chyba można powiedzieć, że skupienie się na innych czynnościach, na innych elementach swojego życia, na zainteresowaniach pomaga w zapomnieniu. Masz synka, którego bardzo kochasz (jestem pewien)... czerp radość z niego, z jego rozwoju, z jego uśmiechniętej buzi. Nie wiem, czy masz znajomych... warto wyjść z nimi gdzieś czasem, żeby przypmoniec sobie, że jesteś pełnowystarczalnym człowiekiem, że nie jesteś uzalezniona od męża we własnym życiu. No i przede wszystkim nie popędzaj rozwoju sytuacji... daj czasowi czas.
napisał/a: ~gość 2009-06-09 13:20
oo kurcze.Witam.az sie poplakalm.:((smutna histroia niestety prawdziwa...strzanie Ci wspolczuje.Mozesz o nim zapomniec tylko musisz chciec, zajmij sie swoim cudowym dzieckiem skupiaj sie na innych bardzo waznych rzeczach w zyciu nie tylko milosc daje szczescie.Odnajdz jakies swoje hobby ktore zawsze chcialas realizowac.I tak spotkalo Cie ogromne szczescie bo masz dziecko)a jak pewnie sama wiesz daje duzo radosci)trzeba sie tym cieszyc co piekne)pozdrawiam i duzo szczeasci zycze:)