Jak wybaczyć? Kolejne złamane serce dołącza do was.

napisał/a: Laurka1 2007-10-03 12:41
Witam wszystkich... Czytam już jakieś parę godzin to forum próbując znaleźć lekarstwo na moją nieszczęśliwą miłość. Podobnie jak duża część z was, byłam w przeszczęśliwym związku. Wszycy mówili, ze jesteśmy idealną parą, a my od początku czuliśmy, że to miłość na całe życie. Już w dniu poznania "Jego" powiedziałam swojej przyjaciółce, ze to facet mojego życia. Przez pierwszy rok trwała absolutna sielanka. Nigdy w życiu nie byłam tak szczęśliwa. On był dla mnie, a ja dla niego. Wspólne wyjazdy, plany, marzenia. I jego obietnice od początku, że nigdy mnie nie zdradzi, nie opuści, że zawsze bedzie przy mnie. Po roku czasu pewnego dnia on powiedział, ze nie możemy być razem. Było to spowodowane wpływem jego kolegów, którzy cały czas powtarzali, ze powinien imprezować, szaleć, a nie tkwić w stałym związku, bo to przecież nudne. Na początku śmiał się z tego, co oni mówili, aż wreszcie temu uległ i powiedział mi, ze to koniec. Ja nie mogłam sie z tym pogodzić. Byłam wtedy u niego, gdy to powiedział, potem jechałam sama do domu strasznie płacząc i pomyślałam, ze sobie z tym nie poradzę, umrę z bólu i muszę tam wrócić. Gdy wróciłam, on mnie przytulił i powiedizał, zebym uspokoiła sie u niego w domu. Wszystko do mnie powoli docierało, a wtedy on powiedział, zebyśmy może jednak spróbowali i wrócili do siebie. Kiedy wróciliśmy ja jeszcze długo przeżywałam traumę, ze znów mnie opuści.. Każdego dnia bałam się o to i śniły mi się często takie koszmary. Ale wyjechaliśmy razem na wakacje i powoli wszystkie złe wspomnienia ulegały zatarciu. On cały czas obiecywał, że nigdy sie to więcej nie powtórzy, bo kocha mnie ponad życie i chce na zawzsze być ze mną,... że nigdy już więcej mnie nie skrzywdzi. Przez pewien czas było wspaniale, oboje bardzo sie staraliśmy aż w końcu po kolejnym pół roku on przestał się starać.. Ne stawiał mnie nigdy na pierwszym miejscu, zawsze ważniejsi byli koledzy, imprezy, alkohol.. sytuacja zaczynała się powtarzać. Do tego jeszcze doszły kłamstwa.. Najpierw małe, potem coraz większe. Okłamywał mnie na temat tego gdzie był, co robił, choć nigdy nie byłam zaborcza i pozwalałam mu na wiele, ale wszystko w ramach zaufania. W tym czasie byłam dwa miesiące chora, a on nie spotykał sie ze mną, tylko siedziałam sama w domu, a on imprezował z kolegami. To wszystko doprowadziło do tego, ze zauroczyłam sie w innym chłopaku, który się o mnie starał. Ale oczywiście do niczego nie doszło, bo kochałam mojego chłopaka. Powiedziałam mu o tym zauroczeniu licząc, że razem poradzimy sobie z tym dużo szybciej i łatwiej. On się tylko wściekł i zaczął być o wszystko szaleńczo zazdrosny.Jeszcze mniej się starał i powiedział mi, że on zauroczył się w mojej najbliższej koleżance. To było straszne, bo stałam się rozdarta pomiędzy ich dwoje (ona miała chłopaka i oczywiście za żadne skarby nicnie chciałaby z moim). Tak przez trzy miesiące coraz większego kryzysu, kiedy wszelkie próby moich rozmów z nim kończyły się fiaskiem, bo widać, że nie chciał tego ratować, w końcu powiedział mi pewnego dnia, ze ten związek nie ma już sensu, ze nie wie, czy mnie kocha i chce się rozstać (dwa dni wcześnij pisał nawet w smsie, ze kocha), przez dwa dni próbowaliśmy jeszcze to bezskutecznie ratować, kupił mi nawet kwiaty wyznając też wielką miłość, a za dwa dni przyszedł do mnie ze słowem "żegnaj". Bardzo cierpiałam, to było okropne przeżycie. Postanowiłam czym prędzej wypędzić go z serca i chyba mi się udało. Znienawidziłam go za to co mi zrobił i za te wszystkie złamane obietnice (łącznie z obietnicami ślubu). Mimo wszystko kontaktowaliśmy się, a ja po miesiącu zaczęłam sie spotykać z kimś innym. Nic z tego nie wyszło, prawdopodobnie częściowo przez to, ze moje serce mogło być jednak podświadomie zajęte. Mój były po około miesiacu od zerwania sie obudził i zaczął o mnie walczyć wszelkimi sposobami. Przepraszał mnie ze sto razy, mówił, ze zrozumiał swój błąd i już nigdy w życiu go nie powtórzy. Mówił też, ze jestem najważniejszą kobietą w jego życiu i tak naprawdę cały czas mnie kochał. Powiedział mi też wtedy, ze tydzień przed naszym rozstaniem mnie zdradził (pocałunek z inną) i częściowo też dlatego musiał to zrobić, bo wiedział jaka jestem uczciwa i że nie dopuszczam zdrady. Dodam, ze w czasie po zerwaniu, a zanim zaczął sie o mnie starać miał też jakieś małe przygody z dziewczynami. Potem w każdym razie starał się około dwóch miesięcy i ponieważ nic na mnie nie skutkowało zaczął przekonywać moje koleżanki do siebie po to, aby one mnei później namówiły do powrotu. I to chyba poskutkowało najbardziej, gdyż powoli zaczęło mi wracać uczucie do niego widząc jaki jest dobry, jak sie stara i jak dziewczyny mówią, ze mogę zawsze żałować zmarnowanej drugiej szansy. Wróciłam do niego na początku sierpnia. Na początku znów było cudownie i on się bardzo starał. Znów obiecywał, że tylko ze mną wyobraża sobie życie. Choć ja mówiłam mu, ze już nie chcę słyszeć tych obietnic, bo za bardzo mnie zawiódł, ale on sie wtedy obrażał i był wściekły jak mogę mu nie wierzyć. Przysiegał na co sie dało, ze już nigdy mnie nie skrzywdzi. Obiecywał to też moim koleżankom, z którymi rozmawiał, ze chce się dla mnie starać i być dla mnie najlepszy. Dwa tygodnie temu podeszła do niego jakaś dziewczyna dając mu swój numer. Od tego wszystko się zaczęło. Przestał znów o mnie dbać, znów na pierwszym miejscu były imprezy, zaczął mnie okłamywać na każdym dokładnie kroku. Dwa dni później poszedł do jakiejś koleżanki, której ja nie znam do domu na wino. Powiedział mi o tym oczywiście dopiero później tłumacząc, ze przecież nei ma w tym nic nienormalnego, bo on nic nie zrobił, siedzieli tylko przy stole i gadali. Ale widziałam, ze coraz bardziej chciał doprowadzić do zerwania. Cały czas powtrzał, ze mnie kocha, a tydzień później zerwał ze mną przysyłając mi sms, ze to dla mojego dobra.. ;-( Dowiedziałam się, ze od razu zaczął spotykać sie z jakąś dziewczyną.. przypuszczam teraz, ze z tą, z którą był na tym winie.. Świetnie się bawią razem podobno, byli już na wyjeździe, on mówi jej czułe słowa, jakie jeszcze niedawno mówił mi... NIe mogę znieść tego wszystkiego i nie mogę się z tym pogodzić... Jest we mnie i wściekłość (na niego, ze mnie tak drugi, a raczej trzeci raz skrzywdził i na siebie samą- ze dałam się tak znów wpuścić w maliny), ale też nadal go kocham, codziennie mi sie śni i nie mogę sobie poradzić z tym rozstaniem. Od chwili smsa dziś mija równo tydzień. Nie mogę znieść tego, ze się świetnie bawi, zamiast ponieść karę za to jak mnie skrzywdził, a ja tu muszę siedzieć i cierpieć. Codziennie rano budzę się z dołem i tak do połowy dnia. Wieczorem piję coś, więc jest trochę lepiej, a potem z powrotem to samo. Najgorsze, ze nie mogę mu wybaczyć tego, bo jak wybaczyć, skoro mnie nawet nie przeprosił.. a nie chcę żyć z nienawiścią. Myśl o nim odbiera mi chęć do dalszego życia i wiarę w siebie, a także wiarę w to, ze jeszcze spotkam kogoś, kto nie bedzie mnie okłamywał. Nie wiem jak sobie pomóc i co zrobić, zeby ból przeminął. Dodam, ze jestem energiczną i wesołą osobą i nie jestem przyzwyczajona żyć w cierpieniu, dlatego bardzo ciężko to znoszę. Jeśli mieliście podobny przypadek, proszę napiszcie jak sobie z tym radziliście. Pomóżcie..
napisał/a: Patka2 2007-10-03 12:48
Ile macie lat??
napisał/a: Laurka1 2007-10-03 12:54
oboje 23..
napisał/a: Patka2 2007-10-03 12:58
hmmm, widać że facet jest kompletnie nie zdecydowany. A szkoda bo mogłoby byc pięknie przecież. Przecież mógłby z Tobą imprezować, albo jak chodzi sam to mógłby nie oglądać się za innymi kobietami.
Takie duże dziecko z niego, jeszcze chce sie bawić.
Przykro mi że tak Cie potraktował.
Niewiem czemu ale wydaje mi sie że on znowu wróci za jakis czas.
napisał/a: Laurka1 2007-10-03 13:05
Tak mi właśnei obiecywał, ze teraz juz tylko ze mną będize chodził na imprezy... I przez pierwszy miesiąc po ostatnim powrocie to się sprawdzało... ale potem znów zaczął wychodzić tylko z kolegami. On to samo mówił za poprzednim rzuceniem mnie, ze nie dojrzał i chciał sie wyszaleć.. Ja sie do niego nie odzywam w ogóle.. Moja przyjaciółka wykasowała dla mnei wszystkie smsy od niego, zdjecia z telefonu i jego numer... ale cały czas nie mogę się przemóc, żeby skasować jego nr na gg.. jak widzę, ze jest dostępny to czuję się bliżej niego, a przecież to chore.. On przecież ma teraz tę dziewczynę, a zresztą ja już nigdy nie pozwoliłabym mu do siebie wrócić. To pewne.. Ale właśnie ta myśl jest taka przerażająca, ze nie ma już absolutnie żadnej nadziei..
napisał/a: Patka2 2007-10-03 13:15
Z czasem to przejdzie. Znajdziesz kogoś kto Cie naprawdę pokocha.
Taka miłośćia jakią będziesz chciała.
napisał/a: Laurka1 2007-10-03 13:20
Właśnie najgorsze to, ze w ogóle w to nie wierzę teraz.. Nie wierzę, ze będę jeszcze szczęśliwa, a jeśli nawet jakimś cudem bym kiedyś była to po co mi ulotne szczęście... po co być szczęśliwym jeśli potem trzeba aż tak cierpieć.. Jeśli ktoś znowu mnie zdradzi to chyba nie przeżyję tego..
napisał/a: Sandbender 2007-10-03 13:55
Witam,

Nie jestem dobrym mówcą ale radziłbym wywalić wszystko co jest z nim związane od numeru gg czy telefonu zaczynając. Wszystko co Ci go przypomina i generalnie dać sobie spokój. Brak szacunku do Ciebie okazał już chyba na wszelkie możliwe sposoby, jeśliby kochał to powinien się opiekować Tobą a nie imprezować. Zupełnie niepoważne i co gorsza dziecinne jest co chwila 'a może będziemy a może nie'. Moim zdaniem za bardzo nadszarpnąl Twoje zaufanie i Twoje uczucia i trudno będzie Ci patrzeć na niego inaczej niż z podejrzeniem i z obawą. To nie Ty powinnaś się bać, JEGO STRATA !

Sama piszesz "jestem energiczną i wesołą osobą" więc głowa do góry :)

powodzenia
napisał/a: Patka2 2007-10-03 13:55
Ryzyko zawsze jest. To przeciez nieuniknione. Narazie daj sobie czas, wycisz sie, przemyśl sobie wszystko. Wierzę że będzie dobrze, bo wkońcu musi być dobrze.
napisał/a: Laurka1 2007-10-03 14:23
Nie sądziłam, ze ktoś będzie tak dzielny, żeby przeczytać cały ten mój długi post, a tu jeszcze kilka osób się znalazło Strasznie mi miło... tak naprawdę jedyne co mi pomaga to gdy rozmawiam z moimi przyjaciółkami i mi radza kolejne rzeczy... a tu mam szansę też na wysłuchanie takich rad
Sandbander... chyba rzeczywiście go wywalę z tego gg.. ale musze sie jeszcze chociaż chwilkę do tego przygotować, bo to rzeczywiście bedzie ostateczne przekreślenie kontaktu z nim... Do tej pory jak ktoś dzwoni albo pisze smsa to za każdym razem podskakuję, bo myśle, ze to może on, że usłyszę jego głos, albo zobaczę jakieś miłe słowa od niego... ale to za każdym razem ktoś inny.. Chciaże nie wiem czy powinnam się z tego powodu smucić.. Może powinnam się cieszyć, ze mam szansę odciąć się od niego i zaczać żyć na nowo.. tak mówią moje przyjaciółki.. Ale ja nie mogę się do tej myśli przyzwyczaić, bo wciąż w uszach brzmią mi jego słowa: kocham Ci, nigdy Cię nie opuszczę, będę zawsze przy Tobie itp.. i jakby nie mogę przyjąć jeszcze do świadomości, że to nieprawda, ze okazał się kłamcą...
Nigdy nie miałam problemów ze znalezieniem chłopaka i miałam ich wielu, ale teraz wydaje mi się, ze juz nigdy nikogo nie znajdę, bo nie znajdę już nikogo takiego jak On. To jemu pierwszemu tak strasznie zaufałam (i tak mocno się zawiodłam) i nigdy wcześniej z żadnym facetem nie planowałam przyszłości.. I z nim dopiero byłam po raz pierwszy tak ogromnie szczęśliwa.. Teraz mi sę wydaje, ze pozostaną mi juz tylko znajomi.. zresztą jak mogłabym z kimś być skoro kocham jego..To straszne.. Przepraszam za strumień świadomości jak z Ulissesa, ale w mojej głowie kłębi się 1000 myśli na minutę i mogłabym tak pisać bez przerwy..
napisał/a: pati_87 2007-10-03 14:38
ja też radzę usunąć wszystko co Ci go przypomina to napewno pomożę jeśli piszesz że jesteś wesoła i energiczną osobą to wierze że szybko o nim zapomnisz, spotykaj sie z przyjaciółmi, nie siedz w domu to też pomożę tamten facet nei był Ciebie wart!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
a to uczucie jakie miedzy wami byłó to nei była prawdziwa miłość....
mam nadzieję , żę niedługo spotkasz tego jednego jedynego i będziesz z nim szczęśliwa tym razem już na zawsze, życze powodzenia
napisał/a: Laurka1 2007-10-03 14:48
Dobrze, to chyba usunę rzeczywiście... chociaż i tak zapisałam ten jego nr gg na wypadek, gdyby naszła mnie juz zupełnie nieodparta ochota zobaczenia jego opisu... To świadczy moim zdaniem tylko o tym, że cały czas sie łudze.. Chociaż nie wiem czym, bo wiem, ze nie mogę nigdy do niego wrócić, bo straciłabym wszelką godność. Muszę teraz wyjść, bo mam zajęcia niedługo na moich studiach.. wiem, ze jak będę z ludźmi to będzie w miarę dobrze, ale najgorsze są te poranki kiedy budzę się z ogromnym dołem przypominając sobie, że rzeczywiście nie jesteśmy razem.. a te poranki przeciągają się w pół dnia.. Nie mogę sie już doczekać dnia kiedy rzeczywiście z tego wyjdę i obudzę się bez doła, o ile to się kiedykolwiek stanie..