Jak uratować najważniejsze?

napisał/a: dzino 2008-10-31 12:26
Witam
Mam taki problem. Otóż jestem w związku z kobietą 4 lata. Na początku było cudownie. Razem kończyliśmy studia, dużo rozmawialiśmy ( ona mnie tego nauczyła ), wychodziliśmy razem do barów, przyjaciół. W wyniku naszej miłości urodziło się nam wspaniałe dziecko.( Byłem nawet przy porodzie ) Zamieszaliśmy razem i zaczęliśmy wszystko sobie organizować. Byliśmy ze sobą i z dzieckiem szczęśliwi. To była tylko początkowa euforia. Niestety w pewnym momencie przestałem się w tym wszystkim odnajdywać. Nie potrafiłem się przestawić z trybu życia studenckiego, wolnego na bycie odpowiedzialnym ojcem. Wtedy zaczęło się wszystko psuć między mną a moją kochaną. Ona chciała żebym był odpowiedzialny i żebym jej pomagał. Nie twierdzę że nic nie robiłem. Starałem się, ale jakoś nie wychodziło.Brakowało mi cierpliwości do pieluszek, i innych takich rzeczy.Nie robiłem tego w każdym razie z lenistwa. Natomiast dalej bardzo ją kochałem, ale było to walenie głową w ścianę bo ją denerwowała moja postawa jako ojca. Zrobiła się więc pętla prowadząca w dól. Mimo wszystko próbowałem do niej dotrzeć. Robiliśmy wspólne wypady, czasami udało się gdzieś nawet wyjść.

Ponieważ pochodzę z małego miasta, wobec braku pracy musiałem na wiosnę tego roku wyjechać. Ona chciała żebym gdzieś pracował bo dość długo siedziałem na bezrobociu. Nie do końca jednak była zadowolona z tego powodu że wyjeżdżam, jednak tego mi nie powiedziała. Znowu popełniłem błąd. Pozwoliłem jej się usamodzielnić, zrozumieć że może żyć bez mnie. Taka sytuacja trwała parę miesięcy. Przyjeżdżałem oczywiście na każdy weekend, dzwoniłem do niej i do dziecka. Niestety jakiś czas temu moja kochana oświadczyła że poznała kogoś nowego i chce się z dzieckiem wyprowadzić. Strzeliło to we mnie jak piorunem. Nagle zrozumiałem po co się tak naprawdę istnieje i co jest tak naprawdę ważne w życiu. Sprawdziła się stara zasada, że człowiek wysoko coś zaczyna cenić gdy to traci. Zrozumiałem jak byłem niedorosły szczególnie dla naszego dziecka. Ono mnie potrzebowało, ona mnie potrzebowała a ja postawiłem na robienie kariery, myślałem tylko o sobie. Przecież mogłem znaleźć jakąkolwiek robotę a nie wyjeżdżać.
W wyniku
tych wydarzeń zmieniłem w sobie dużo, przede wszystkimi zmieniłem swój cel życia. Chce być przede wszystkim szczęśliwy i mieć z kim cieszyć się tym szczęściem Postanowiłem wrócić i spróbować o to powalczyć. Zwolniłem się z pracy i już coś znalazłem na miejscu. Nareszcie zaczęliśmy szczerze ze sobą rozmawiać. zacząłem się zachowywać jak prawdziwy ojciec.
I powiem wam że Ona już nie jest taka wszystkiego pewna. Zastanawia się. Twierdzi że już mnie nie kocha, ale bardzo jej zależy na szczęściu dziecka i rodzinie. Ja robię wszystko co mogę, kwiaty, listy, próbuję ją rozweselić. Na razie jestem jeszcze poza domem ale już za dwa dni wracam. Ona powiedziała mi że na razie ze mną pomieszka.
Wiem że sytuacja jest ciężka. Wiem że zmiany które zaszły w mojej osobie nie wystarczą. Muszę sprawić by zdecydowała się spróbować ze mną jeszcze raz. Wobec tego wszystkiego co napisałem proszę was o pomoc. Nie wiem wielu rzeczy. Czy z nią rozmawiać o tych trudnych sprawach czy jej nie męczyć? jaką mieć postawę w stosunku do jej nowej znajomości? jak ją do siebie przekonać bo Ona nie wierzy w moją zmianę? jak sprawić żeby nie była w stosunku do mnie oschła? czego nie robić żeby nie pogorszyć?
Proszę was o radę
Pozdrawiam
napisał/a: lonelyAngel 2008-10-31 12:32
No cóż, trochę skomplikowana ta sprawa.. ale myślę ze teraz najwazniejsze to jest to, abys pokazywal jak bardzo zalezy Ci na niej i waszym dziecku... Mysle ze nie wszystko jeszcze stracone gdyz zgodzila sie zostac z Toba...

Po prostu badz przy niej, pomagaj.. pokazuj ze moze na Ciebie liczyc... no i co najwazniejsze pokazuj jej jak bardzo ją kochasz... to jest bardzo wazne..
napisał/a: ~gość 2008-10-31 13:35
Szczerze gdybym była na jej miejscu to powiedziałabym ci coś takiego zebyś sie zmobilizował do zmian, bez szukania bocznego kandydata ; >

Ale może nic jeszcze nie zaszło z tamtym. Przewagę masz pod tym względem ze to twoje dziecko. Teraz musisz sie starać ,ale nie na siłę. Może ona cie dalej kocha ale po prostu problemy które sprawiałeś przyćmiły jej uczucie.
Przygotuj się i do walki! ^_~
napisał/a: dzino 2008-11-03 08:29
Witam
Dzięki za rady, widzę że dobrze robię podejmując się ratowania związku i rodziny.Powiem wam co się działo się przez weekend. Spędziliśmy razem święta. Nie wiem co to znaczy ale Ona zaczęła opowiadać mi o swojej pracy czego wcześniej nie robiła. Czuje że staje się bardziej w stosunku do mnie otwarta tzn. jakby zaakceptowała i cieszy się że wracam. Wcześniej z tą otwartością ciężko było. Czuję że ma duże rozterki i że przebywa w dwóch światach. Jeden świat to jej nowy przyjaciel, a drugi to ja i nasze dziecko. Też tak powiedziała w trakcie naszej rozmowy.Mnie najbardziej boli to że Ona ciągle z nim się kontaktuję. Powiedziałem jej że nie chcę w domu mieć jego tzn. że nie życzę sobie żeby się z nim kontaktowała gdy jesteśmy razem. Ona się zgodziła. Wiem że muszę być stanowczy w stosunku do jej nowego związku, ale nie wiem czy już teraz postawić jej warunek albo on albo ja czy najpierw pomieszkać razem i sprawić by poczuła się szczęśliwa? Nie chcę jej naciskać, bo wiem że muszę dać jej najpierw powód żeby została ze mną, ale z drugiej strony wiem że powinienem być stanowczy.
Dzięki za radyi pozdrawiam
napisał/a: sorrow 2008-11-03 08:58
dzino, pewnie jeszcze długa droga przed tobą, ale to o czym napisałeś według mnie to bardzo dobry znak. To, że otworzyła się w jakiś sposób przed tobą, to znaczy że jesteś (przynajmniej trochę) jej bliski. A z bliskością jest tak, że nie da za bardzo się jej dzielić z dwiema osobami. Im bardziej otworzy się przed tobą, tym mniej będzie miała wspólnych tematów z tym drugim. To takie naczynia połaczone... pociągniesz w swoją stronę, to zabierzesz jemu... i oczywiście odwrotnie. Zachowaj spokój w trudniejszych momentach i wkładaj dużo pozytywnej energii w związek. Wszystkie negatywne sprawy póki co zachowaj dla siebie i zachowaj odpowiedni balans pomiędzy tą stanowczością, a nie naciskaniem na nią.