czy wyjsc za niego a moze lepiej odejsc?

napisał/a: kiniaaa1 2009-02-08 20:41
hej, jestem tu nowa ale po przeczytaniu kilku watkow postanowilam opisac swoja historie

jestem w zwiazku z moim narzeczonym juz prawie 4 lata, 29 sierpnia mamy sie pobrac
ale nie wiem co zrobic..

wydaje mi sie ze nie jestem szanowana .. tzn sytuacja wyglada nastepujaco: jest sie nam uklada to mam niebo na ziemii (naprawde wiele dziewczyn marzy o takim mezczynie.. bardzo mily, slodki, opiekunczy, kochany, czesto mnie mile zaskakuje... a do tego jest bardzo atrakcyjny), ale gdy sie klocimy.. mam pieklo na ziemii.. i o tym piekle chcialam wam napisac..

od sierpnia jestesmy zareczeni, czyli juz prawie pol roku ale ja nie czuje sie szczesliwa, dla mnie okres narzeczenstwa zawsze kojarzyl sie z motylkami w brzuchu, pelni szczescia i odliczaniem dni..
tymczasem u mnie tak nie jest, caly czas zyje mysla o zlych chwilach
czesto sie klocimy, nawet o bzdure, ale roznic apolega na tym ze ja zawsze chce spokojnie rozmawiac, prosze go itd ale on dostaje atakow furii... a wtedy hamulcow juz nie ma i nie zwraca uwagi co do mnie mowi, a mowi za duzo bolesnych rzeczy
czasem dochodzi do sytuacji, ze czuje jakby mnie probowal zniszczyc psychicznie, ze mnie dobija, mowi do mnie za mocnymi slowami ktore bardzo rania, a kiedy placze to potrafi mowic "ojej teraz bedzie plakala" i sie wysmiewa..
czuje ze traktuje mnie wtedy jak menela spod baru.. jak czyms mnie obraza to zawsze mu mowie, ze sobie nie zycze aby tak mowil, zeby uwazal co i do kogo mowi, ze jestem jego narzeczonai nie wolno mnie tak traktowac, ze domagam sie szacunku itd ale nic z tego
wydaje mi sie ze ma w sobie bardzo duzo ukytej agresji, chodzi regularnie na silownie, na kosza itd ma gdzie sie wyzyc.. lecz niestety wyzywa sie na mnie psychicznie.. czy to znecanie psychiczne? .. raz sie zdarzylo ze uciekalm do innego w pokoju i prosilam by poszedl do drugiego spac a on stal i walil w drzwi by mnie tylko wkurzyc, a ja plakalm i prosilam..

jest duzym problemem jesy to ze potrafi tak do mnie mowic zeby mnie upokorzyc i wyprowadzic z rownowagi, a kiedy ja wybuchne i cos mu odpyskuje za mocno to wtedy czepia sie tego co mu powiedzialam i uwaza ze ja go mam przeprosic.. nie ze on to spowodowal i mnie doprowadzild o szalu i wyprowadzilz rownowagi, tylko ze ja go obrazilam i ja powinnam przeprosic..
ostatnio sie poklocilismy, m.in. nazwal mnie idiotka... wiem ze mowi to w zlosci ale to boli.. zapytalam sie jak mnie nazwales? a on idiotka, ktora jestes.. a ja na to ze jesli mnie uwaza za idiotke to niech sie pierd**li i wyszlam z pokoju.. za jakis czas wrocilam i przeprosilam ze powiedzialam do niego brzydko ale nazwal mnie idiotka i to bolalo..ale nie o to chodzi.. od tamtej pory powazala sobie wobec mnie na smielsze teksty "bo jakiedys do niegotak powiedzialam" ( i nie wazne ze przeprosilam i to si enie powtorzylo..)
dzis mielismy isc na nauki przedmalzenskie do kosciola.. w drodze probowal mnie przeprosic bo ostatnio powiedzial do mnie spierdalaj a jak probowalam cos powiedziec to uslyszalam "dobra skoncz bo pierdolisz glupoty"... wiec probowal mnie przeprosic kierujac samochodem jednoczesnie ( po tygodniu nie odzywania sie do mnie) a ja powiedzialam ze nie przyjmuje tych przeprosin zza kierownicy apo drugie pamietam ze powiedzial do mnie ze pierdole glupoty i ze mam spierdalac.. to uslyszalam ze to moja wina itd w kazdym badz razie wyszlo tak ze on probowal przeprosic, ja odrzucilam wiec w jego mniemaniu jak mi powiedzial "potraktowalamgo jak scierwo i gowno" i w dalszej rozmowie juz tylko mnie obrazal i byl bezczelny i chamski
wiec mu powiedzialam ze jest falszywy, bo gdyby chcial przeprosic to zrozumialby ze moge odrzucic i postaralby sie bardziej.. a on zareagowal nerwami na to i rozkrecil kolejne pieklo w peikle.. w drodze do kosciola zczal mi ublizac a ja go prosilam juz tylko aby szedl obok i nic nie mowil, ze go o to prosze.. a on specjalnie mnie wkurzal mowiac do mnie jaka to ja nie jestem.. na koncu calej klotni postanowil ze nie idzie nigdzie, ze ja jestem cytuje: skonczona pierdolona idiotka i kretynka..
ja usiadlam na murku i po prostu ju zna to nie zareagowalam, po prostu szczeka mi opadla do pasa nie wiedzialam co powiedziec.. on co chwile odchodzil i wracal i wkoncu dal mi 3 minuty abym poszla do kosciola (dodam ze to on wczesniej siwetrdzil ze nigdzie nie idzie) a ja mu powiedzialam, ze nie ide nigdzie bo nie wyobrzam sobie ze on mysli o przyszej zonie to co powoedzial, a on powiedzial ze nie zaluje tego i ze albo ide albo koniec itd oczywiscie nie poszlam, powiedzialam ze ma mnie natychmiast przeprosic.. ale oczywiscie tego powiedzial ze nie zrobi a na dodatek wykrzyczal mi tez ze mnie nienawidzi i mam sie odpierdolic... i poszedl sobie..

dodam tylko ze podobne sytuacje juz sie zdarzaly, a ostatnio to juz w ogole, nigdy mnie tak nie obrrazal jak teraz:(((

zawsze gdy sie pogodzimy to obiecujemy sobie ze bedzi einaczej, on mowi ze sie zmieni, ze rozumie swoj blad itd ale ja juz mu nie wierze, czuje ze mam dziecko a nie mezczyne.. jestem zmeczona
kocham go nad zycie, jest cudowny gdy jest dobrze - wszytskie kolezanki mi zazdroszcza tak cudownego faceta, ale nikt nie wie co ja mam gdy jest zle miedzy nami.. :( mam doyc tych furii i atakow, kocham go i nie wiem co zrobic, probowalam przekonac go do wizytu u psychologa ale on reaguje strasznymi nerwami na to.. i powiedzial ze nigdy tam nie pojdzie;( co mam robic? slub za pare miesiecy a ja sie boje co bedzie potem
zastanawiam sie jak go przekonac do siebie, jak go nauczyc szacunku do siebie, jak go zaprowadzic do lekarza? chce mu pomoc.. ale on widzi problem we mnie a nie w sobie, tzn ze ja powoduje to wszytsko a on nie chce..
ja zawsze chce z nim rozmawiac, dosc do czegos, nie chce siedziec tygodniami nie odzywajac sie, ale nie moge tez przychodzic pierwsza sie godzic jesli to on przeadzil, chce by zrozumial ze mnie to boli i ze musi przeprosic, bo wiem ze jak mu odpuszcze to bedzie tylko gorzej z czasem.. co zrobic by mnie szanowal? by mial hamulec w klotniach i wiedzial ze tak do narzeczonej nie wolno?? czy ja zyje z dzieckiem?:(
jestem zalamana:( pomozcie prosze

[ Dodano: 2009-02-08, 20:42 ]
napisał/a: poziomka710 2009-02-08 21:18
Wiesz co jezeli takie sytuacje sie ciagle powtarzaja podczas waszych klotni to nie ma najmniejszego sensu zebys z nim byla. Wiem ze go kochasz i jest ci bardzo ciezko ale nie mozesz dac sie traktowac jak smiecia przepraszam ale taka jest prawda on ma jakis problem ze soba i nie traktuje cie jak swojej narzeczonej a nawet jak bliskiej osoby tylko jak nic nie wartego smiecia zabawke bez uczuc ktora mozna zmieszac z botem. Bardzo ci wspolczuje to musi byc okropne uczucie jesli ktos kogo kochasz tak ubliza. Ale wiazac sie z nim na cale zycie sama siebie unieszczesliwisz tylko a nie zaslugujesz na to. Szliscie do kociola i nawet wtedy nie potrafil sie opanowac i zwyzywal cie od najgorszych. Musisz tez pomyslec co bedzie po slubie jezeli teraz jest taki agresywny pozniej moze byc jeszcze gorzej moze dojsc do rekoczynow i twoje zycie stanie sie nic niewarte nie daj Boze jesli przyjda na swiat dzieci.
Musisz powaznie przemyslec to wszystko i najlepiej porozmawiaj z jakas bliska ci osoba przyjaciolka mama powiedz jej co sie miedzy wami dzieje nie bd wtedy sama z tym problemem i sprobujecie go rozwiazac wspolnie. Zycze ci duzo sily i wytrwalosci. Mam nadzieje ze podejmiesz wlasciwa decyzje taka ktora sprawi ze bd szczesliwa. Bo bez sensu jest sie pobierac z kims z kim nie jestes szczesliwa.
napisał/a: lady_in_red2 2009-02-08 21:22
kurde beznadziejna sytuacja. wedlug mnie masz pare powaznych argumentow zeby zerwac zareczyny i po prostu uwolnic sie z toksycznego zwiazku. po pierwsze ten facet kompletnie cie nie szanuje;/ co z tego, ze jak ma dobry humor to jest mily i kochany. za to wszystko nadrabia atakami furii i obrazaniem cie, na ktore na pewno nie zasluzylas. wedlug mnie zdecydowanie jest to znecanie psychiczne, bo widac, ze on po prostu chce zrobic ci na zlosc i sprawia mu przyjemnosc dobijanie cie psychicznie i doprowadzanie do momentu az zaczniesz sie obwiniac i go przepraszac. mysle, ze on czuje ze ma nad toba psychiczna przewage.

po drugie jezeli on nie widzi problemu w sobie i nie chce pojsc do specjalisty, mimo, ze go prosisz, to chyba juz nic wiecej zrobic nie mozesz. ewentualnie mozesz go porzadnie nastraszyc ze albo sie zaczyna leczyc albo odchodzisz. czasem takie postawienie sprawy dziala. a jak nie podziala to juz masz tylko jedno wyjscie;/ wedlug mnie lepiej tak niz meczyc sie potem do konca zycia, bo zaloze sie, ze jak kiedys zdecydowalabys sie go zostawic to zlosliwie nie bedzie chcial dac ci rozwodu. znam takie przypadki.

moja kolezanka miala super faceta, bardzo sie kochali. do poki ona nie zaszla w ciaze, a znali sie pol roku. od razu zamieszkali razem ze wzgledu na ciaze, niby cieszyl sie ze zostanie tata, a w rzeczywistosci robil jej wieczne awantury (kobiecie w ciazy). ona nadal nie potrafi sie z tego uwolnic, tlumaczy sie dzieckiem, ale przeciez to takze jej zycie, ktore koles ewidentnie chce jej zmarnowac.

nie pozwol zeby facet zniszczyl ci zycie, bo jezeli on teraz tak cie traktuje to potem moze byc tylko gorzej i nie ma co sie ludzic, ze sie zmieni. on ma po prostu problem i jak widac nie chce zadnej pomocy, dlaczego ty mialabys sie tak poswiecac... co innego gdyby wiedzial, ze powinien sie zaczac leczyc i chcialby tego. ale w tej sytuacji nie ma potrzeby zebys musiala sie meczyc.

trzymam kciuki i miejmy nadzieje, ze cos sie poprawi oraz za to zebys miala sile podjac dobra decyzje. powodzenia.
napisał/a: ~gość 2009-02-08 21:48
wg mnie konieczna jest wizyta u psychologa. ja po części wiem, co Twój chłopak przeżywa w napadach furii. Sama broń Boże nie wyzywam swojego chłopaka ani nic z tych rzeczy, ale mam na myśli to, że wiem jak to jest nie umieć zapanować nad negatywnymi emocjami. Niesamowitego samozaparcia trzeba, żeby umieć samemu się opanować. Niestety patrząc na jego zachowanie nie ma szans na odpowiednią ilość samozaparcia, dlatego tak jak pisali poprzednicy, albo się leczy albo koniec. Przy czym pamiętaj, że jeżeli postawisz takie ultimatum, to koniecznie musisz być konsekwentna w postępowaniu. JEśli by była sytuacja, że mu raz odpuścisz, to nie licz na to, że się zmieni przez Twoją łaskę. Wręcz przeciwnie- będzie miał świadomość, że zawsze mu odpuścisz. I nie mówię tego bezpodstawnie, wiem z autopsji, więc możesz mi w to wierzyć :)
napisał/a: margaret3 2009-02-08 22:26
Po przeczytaniu tego wszystkiego szczęka mi po prostu opadła. Ja sobie nie wyobrażam sytuacji w której D mówi do mnie
kiniaaa napisal(a):ze ja jestem cytuje: skonczona pierdolona idiotka i kretynka..

Ja Ci radze poważnie się zastanowić czy chcesz w to brnąć puki jeszcze nie jest za późno. Facet nie tylko się na Tobie wyżywa ale jeszcze nie widzi w sobie winy a wręcz przeciwnie wmawia Ci że to wszystko przez Ciebie. Idź do jakiegoś psychologa i porozmawiaj o tym wszystkim. Ktoś wyżej radził pogadać z przyjaciółką albo mamą, ale mi się wydaje że tutaj potrzebna jest fachowa porada.
napisał/a: InesKA 84 2009-02-08 22:46
Dziewczyny maja rację. Ja niedawno uwolniłam się z podobnego związku. "Podobnego" to złe słowo- w moim związku działo się dużo gorze, wiele zniosłam przez niego, wylałam dużo łez, nasłuchałam się wyzwisk :( Cieszę się, że odeszłam teraz, bo później byłoby za późno. tacy ludzie się nie zmieniają, ja już mu wiele wybaczyłam, a on obiecywał, że sie zmieni, ale NIE ZMIENIŁ SIĘ! Czuł się jeszcze bardziej pewny siebie. Ale dość tego, wolę być sama niz cierpieć całe życie.

Porozmawiaj z kimś bliskim.
napisał/a: aneczka263 2009-02-08 23:23
kinia, niestety dziewczyny maja racje! Zmarnujesz sobie zycie, wychodzac za niego! I szczerze mowiac, to ja nie wierze, ze on sie zmieni, choc obiecuje, bo zeby sie zmienic, trzeba sie starac, cos ze soba robic w tym kierunku. Ja sobie nie wyobrazam, jak facet moze powiedziec takie slowa do swojej kobiety, w ogole do kobiety! A w przyszlosci sprawa moze sie nie zakonczyc na kopaniu drzwi, zastapisz je Ty. Wiesz, on chyba za bardzo jest pewny, ze juz jestes jego, dlatego sobie tak poczyna. Pozwol mu sie rozczarowac...
Ja rowniez zycze Ci podjecia madrej i slusznej decyzji. Wciaz masz wybor, wiec zastanow sie dobrze, czy takiego malzenstwa naprawde chcesz... Skoro teraz jest tak zle, to co bedzie potem? Obraczka nie zmienia takiego faceta na lepsze.
napisał/a: margaret3 2009-02-08 23:37
aneczka26 napisal(a):I szczerze mowiac, to ja nie wierze, ze on sie zmieni,

pewnie że się nie zmieni żeby móc się zmienić trzeba najpierw się przyznać że ma się problem a według niego to wszystko i wszyscy w koło są winni tylko nie on
napisał/a: Misia7 2009-02-09 07:43
Tak, zgadzam się z wszystkimi wypowiedziami. To chory związek. On Cię obraża, wyżywa się na tobie a ty mu na to pozwalasz. Wiem, że go kochasz, ale nie możesz przez to niszczyć siebie. Bo tak jest jeżeli godzisz się na to on robi. Nie jesteście jeszcze małżeństwem,a on już Cię nie szanuje. to co będzie po ślubie? wyobrażasz sobie was za pare lat?
to jest trudne, bo już troche przeżyliście wspólnie, macie się pobrać. Ale myślę, że naprawde lepiej być samej niż w związku, który cię niszczy. Pamiętaj, że masz jeszcze wybór...
napisał/a: InesKA 84 2009-02-09 10:32
margaret napisal(a):
aneczka26 napisal(a):I szczerze mowiac, to ja nie wierze, ze on sie zmieni,

pewnie że się nie zmieni żeby móc się zmienić trzeba najpierw się przyznać że ma się problem a według niego to wszystko i wszyscy w koło są winni tylko nie on


Ja tez nie wierzę, że on się zmieni. Ja "walczyłam" za swoim byłym bardzo długo, on w sobie problemu nie widział, za wszystko obwiniał mnie. Uważał, że moje zachowanie go prowokuje, że to ze mną jest coś nie tak i to ja powinnam się zmienić. Jak chciałam z nim porozmawiać, wyjaśnic że mnie rani wściekał się jeszcze bardziej. Tylko, że mojemu "ukochanemu" odwalało tak pod wpływem alkoholu i gdy np.był zazdrosny (a zazdrosny był nawet o wzrok innego). On w tym roku planował zaręczyny i teraz oczywiście zarzuca mi, że ja wszystko popsułam, że zniszczyłam mu życie. Oczywiście :(( tak szczerze, od serca nigdy mnie nie przeprosił, nie okazał żadnej skruchy za to co mi robił. Zrobił się bardzo pewny siebie i twierdził, że to ja mam go przepraszać.

Gdy był między nami super to oczywiście był kochany i dobry, tak samo jak narzeczony autorki. Dbał o mnie, rozpieszczał mnie, ciągle komplementował, zawsze miał dla mnie czas itp. jeżeli ktoś o tym wszystkim wie, to nie może uwierzyć, że on potrafił dla mnie taki być, każdy wyrobił sobie o nim inne zdanie. Chociaż nie do końca - bo były imprezy na których zachował sie jak cham, ostatnio na weselu u jego rodziny. Po tym juz nie miałam wątpliwości skoro jego dalsza rodzina zobaczyła jaki on jest. Przestałam czuc sie winna, bo on mi to wmawiał i zaczęłam w to wierzyć. Juz nie jestem ślepa.
napisał/a: kiniaaa1 2009-02-09 14:36
hej dziewczyny!
bardzo dziekuje wam za te odpowiedzi, to dla mnie wazne

sama nie wiem co mam robic, stoje na rozdrozu i nie wiem ktoredy isc;/
ciagle mam przed pczami jego slodka buzie ale za chwile widze tez jak mnie rani:(
wczoraj zrobil afere przy naszej wspollokatorce, trzaskal drzwiami a ona slyszala jego sposob odnoszenia sie domnie, przyszla od mnie i powiedziala ze nigdy nie slyszala takiego czegos i nigdy by sie po nim nie spodziewala, ciesze sie ze mam wniej oparcie, ze ktos mi pokazuje ze ja zachowuje sie dobrze, cala sytuacja skonczyla sie tak ze zostawil mi spanie na kanapie.. ktora nie dosyc ze sie nie rozklada to jest taka krotka ze nog nie rozprostuje.. dzieki bogu zdazylam chwycic koldre bo by mi koc tylko zostal..
miarka sie przebrala, powiedzial do mnie "dobranoc wiesniaro" wtedy zdjelam pierscionek, powiedzialam mu ze nie zasluguje na takie traktowanie i nie chce takiego narzeczonego co mnie nie szanuje.. dla niego to oznacza zerwanie, chore co? ja powiedzialam zenie zrywam ale sciagam pierscionek bo on nie chce miec narzeczonej bynajmniej tak nie traktuje.. oczywiscie wkurwil sie i komentarzy nie bylo konca..
dzis mi powiedzial ze jestem suka, ze cieszy sie ze zerwalam bo juz ma kogos na oku i sie wahal jak byslimy w rzeszowie (a niecale 2tyg temu wrocilismy z polski - bo mieszkamy w irlandii - z rzeszowa gdzie kupilismy suknie slubna i obraczki)..
wiem ze on wszytsko mwoi by mnie zranic i w zlosci, ale uwazam ze jako dorosly facet powinien brac odpowiedzialnosc za swoje slowa i uwazac co i do kogo mowi.. zwalszcza do mnie
zadzwonilam do jego mamy, moze ona cos poradzi, powiedzialamjej co mysle itd obiecala ze z nim pogada (ale jego mama i tak za duzo nie wskura bo twierdzi ze ja jestem nerwowa i on tez- z tym ze rzonica jest taka ze raz widziala mnie jak juz mi nerwy puscily bo jego ciaglym upokarzaniu mnie i nakrzyczalam na niego i na tej podstawie mowi ze jestem nerwowa.. a normalnie jestem spokojna i zawsze go prosze o wszytsko)
niestety jego brat ktory tez jest w irlandii nie chce sie wtracac miedzy nas i nie mam co liczyc na jego pomoc... mysle ze on nie chce po prostu zadzierac z bratem bo wie ze to sie skonczy zle i zostanie wciagniety w klotnie i zbesztany za co ze sie wtraca...
takze cala nadzieja w jego mamie...
postanowilam jedno: jesli bedzie chcial byc ze mna i slubu musi zgodzic sie na wizyte u lekarza.. jesli uniesie sie duma jak do tej pory i nie zgodzi sie to znaczy ze nie chce ratowac zwiazku, ze jest niedopowiedzialnay i zbyt dumny bo mu nie zalezy i nie zrobi dla nas wszytskiego.. wiec cala idea slubu nie ma sensu, bo ja dla niego zrobilabym wszytsko...
wiec albo my, nasze szczescie przyszlosc i wizyta u lekarza, albo zostanie sam jak palec ze swoim uporem duma a ja tylko bede wiedziala ze nie bylo warto walczyc bo sama nic nie wskuram:(
napisał/a: BOGINS 2009-02-09 14:54
Według mojej subiektywnej opinii Kinia, musisz coś z tym zrobić. Dobry postulat mu postawiłaś. Będzie się pewnie zastanawiał, jednak musisz też pamiętać że jest też typ faceta tyrana i tyle. Czasem lekarz nie pomoże.
Ja bym na twoim miejscu nie dwa, nie trzy, ale i 100 razy się zastanowił, czy czasem warto.
Nie chcę dawać takich rad, bo po prostu "ja tu sobie mogą gadać", ale kurcze czasem jest lepiej poszukać sobie kogoś innego, lepszego. Musisz zastanowić się na serio, czy nawet jak się podda leczeniu (cokolwiek to miałoby oznaczać), a na pewno nie będzie ono trwało tydzień, tylko miesiące, w czasie których naprawdę może zdarzyć się wiele dziwnych, przykrych lub dobrych rzeczy, nie lepiej jednak się rozstać, odpocząć, dać sobie czas na wyciszenie i pomału wracać do życia, do partnerstwa...
Tak sądzę, ale nie wiem co bym zrobił na twoim miejscu. Trzymaj się