czy warto się jeszcze starać?

napisał/a: wik111 2009-07-22 10:44
Witam.Forum przyglądam się od jakiegoś czasu i stwierdzam , że moja historia jest podobna do wielu innych.Myślałam ,że to ja mam jakiś problem, ale nic mylnego.W moim małżeństwie dzieje się źle a ja już wszystkim jestem zmęczona i nie wiem co począć.Z mężem pobraliśmy się z miłości 9 lat temu i z niej mamy dzieci 8 lat i 4.Teraz kłócimy się dosłownie o wszystko.Mojemu mężowi przeszkadza wszystko , zrobił się czepialski tak jakby nie było innych kłopotów on wiecznie szuka dziury w całym.Poza tym chyba już nie jestem szczęśliwa czuję się jak szara myszka i nie pamiętam kiedy słyszałam czułe słowo albo pochwałę.Ale to jak wyglądam często:mały biust,włosy jak miotła,płaska pupa.Nie wiem jak wy ,ale ja jeszcze rozum mama na miejscu i nie mam zamiaru wlepiać sobie silikonu tu i tam , robić z siebie małpy aby dogodzić facetowi.Skoro nie jestem ideałem mojego męża to czemu ja.Powtarzam jeżeli taki ważny jest wygląd to trzeba było wybrać sobie kobietę swoich marzeń.Ja już od dawna nie czuję się dowartościowana za to dołowana na każdym kroku.Oczywiście są dni ,że jest bardzo dobrze tylko to jest jakieś chwilowe i ulotne bo każda kłótnia przyćmiewa te dobre chwile.Wyjścia na imprezę często kończą się aferą bo albo za dużo wypił,albo ja siedziałam sama a on świetnie bawił się z innymi kobietami.Nie dość ,że rzadko chodzimy na balety to ja nic z tego nie mam.A kiedyś było superowo.Ja nie wiem co się między nami stało.Wiem wina zawsze jest po środku i nic nie dzieje się bez przyczyny.W stanie psychicznym jestem fatalnym do tego straciłam świetną pracę siedem lat pracy kadrowej poszło gdzieś, szukam nowego zajęcia ale jest kiepsko więc bardzo się martwię jak to dalej będzie.Ze strony zero wsparcia a problem jest duży ja zawsze pracowałam i nie wiem co robić.Proszę o radę co w tej sytuacji czy walczyć o związek a jeśli tak to jak? Ja męża nadal kocham ale czy to wystarczy walka o miłość w pojedynkę nie za bardzo wychodzi.Ja nie po to wychodziłam za mąż żeby się rozwodzić ,choć to chore zjawisko zaczęło dotykać i moich znajomych.
napisał/a: rusalka85 2009-07-22 11:10
Ja coraz częściej zastanawiam się, czy w ogóle warto wiązać się z mężczyzną. Co prawda nie jestem jeszcze żoną, ale rozumiem Cię doskonale. Ja też przez rok byłam najpiękniejsza dla mojego chłopaka. Teraz co chwilę niby żartem niby serio mówi, że jestem za gruba (choć wszyscy dookoła chwalą moją figurę), że coś robię źle... Wciąż zapewnia mnie, że mnie kocha, ale jego zachowanie wcale tego nie udowadnia, dlatego tak odskonale Cię rozumiem
napisał/a: wik111 2009-07-22 13:49
Kiedy się poznaliśmy byłam gruba ważyłam 70 kg przy wzroście 161 cm teraz ważę 50 kg i świetnie się z tym czuję.Przedtem ubierałam się średnio bo co 10 lat temu można było założyć same workowate rzeczy.Teraz ubieram się w markowych sklepach, często odwiedzam fryzjera nigdy nie zdarzyło mi się wyjść z domu bez makijażu więc sama nie wiem o co chodzi.Przecież nie będę robiła z siebie sztucznej lali.Trudno się dziwić ,że moje ciało nie jest takie jak kiedyś jak nagle w ciągu 2 m-cy spadłam 20 kg i tak robię co mogę żeby wyglądać atrakcyjnie.Na tle żon kolegów mojego męża to wyglądam bardzo dobrze.Oczywiście jest też i tak że jak gdzieś wychodzimy to mnie chwali i prawi komplementy ,ale to rzadkość.Prawda jest też taka ,że wzięłam sobie za przystojnego faceta za którym kobiety się oglądają i teraz mam za swoje lecz miłość nie wybiera nie kocha się kogoś za wygląd ale jaki jest.Mam koleżanki które są pachnące i cudne ,ale w domu kompletnie nic nie robią.Ostatnio powiedziałam ,że będę tez leżeć i pachnieć a w domu wszystko niech robi się samo.To przyznam mina trochę mu zrzedła.Ja tez nie jestem idealna ,ale swoja wartość znam nie chwaląc się to jestem bardzo dobrą matką i żoną i to wiem ,że takiej żony jak moje niektóre koleżanki to za chiny nie chciałby mieć.A co do twojej sytuacji masz jeszcze możliwość wycofania się z tego związku mądrzę się wiem że jest trudno bo w końcu się ma uczucia,ale jak są dzieci i jest ślub jest bardzo ciężko się rozstać .Człowiek który był obcy już nim nie jest ,jest częścią rodziny dzieci chcą mieć rodziców razem.Ja znam przypadki małżeństw rozwiedzionych gdzie były dzieci i jak rozwód odbija się czkawką po dziś dzień.Ja chodziłam kiedyś z facetem z którym razem pracowałam i w momencie kiedy zaczęło się dziać nie tak odeszłam , było bardzo ciężko bo jednak go kochałam.Przez dwa lata nie byłam w stanie się z nikim związać bo coś takiego bardzo boli do momentu gdy poznałam mojego męża.Wiem ,że wtedy dobrze zrobiłam bo bym była bardzo nieszczęśliwa.Jak widzisz przyszłość u boku tego mężczyzny to powalcz o zmianę traktowania ciebie bo jeśli teraz tego nie zrobisz to w małżeństwie nie będzie ciebie szanował a nikt nie ma prawa kogokolwiek obrażać.Jak mój mąż zaczyna coś tam głupiego gadać to ja odwracam się na pięcie i wychodzę np.do ogrodu.Jak się opanuje w słowach to wtedy jestem gotowa do rzeczowej rozmowy.Trzymam za ciebie kciuki nie daj się.
napisał/a: lulu21 2009-07-22 18:58
jestem w podobnej sytuacji. do tej pory nie odważyłam się złożyć pozwu o rozwód, ale ta chwila zbliża się nieubłaganie. Obiecywać poprawę potrafi każdy facet, a ilu spełnia obietnicę?
p.s. można pogodzić to o czym piszesz [dom, rodzina, wygląd],a także 2 kier, studiów i pracę na cały etat- szkoda, że mąż i tak tego nie doceni,a chwalił cię będzie tylko podczas spotkań z KOLEGAMI
napisał/a: wik111 2009-07-28 21:44
Mój mąż nigdy nie obiecuje nic a dzisiaj to już chyba nastąpił kres naszego małżeństwa , usłyszałam takie słowa , że lepiej nie powtarzać .Jestem załamana ,że osoba którą kocham wygaduje brednie i obraża.Właściwie to już nie wiem co robić awantura goni następną , dzieci uwielbiają Tatę ja z kolei nie chcę być sama i boję się co przyniesie jutro.Dzisiaj usłyszałam , że nawet nie muszę dawać rozwodu, on i tak odejdzie i z żadną babą się już na stałe nie zwiąże.Nie wiem czy to powiedziane było w złości czy to jego prawdziwe myśli.Jak to rozpoznać?Może ktoś ma jakiś pomysł co dalej?Chciałabym aby znów w moim domu był spokój i szczęście tak jak kiedyś.Nie możemy porozumieć się w prostych sprawach jak np.praca albo opieka nad dziećmi.Nie wiem może ja jestem z Wenus i nie pojmuję pewnych rzeczy.Zastanawiam się czy to się jakoś samo ułoży czy to faktycznie koniec.Zależy mi jednak aby rodzina była w komplecie i nie doszło do rozwodu.
napisał/a: Mari 2009-07-30 17:34
Wik111 witaj :) .
Ciężka sprawa jeśli on nie podejmuje walki , aby dobrze się układało między Wami...
Z Twojego opisu wynika ,że nie opuściłaś skrzydeł , nie zrobiłaś się kurą domowa jak to zwykle się dzieje.
Mimo, że nie pracujesz w dalszym ciągu potrafisz zadbać o siebie i cenić własne "Ja" .

Problem jest z nim i Twój wygląd jest tylko pretekstem , odstraszaczem, którym on się posługuje ,aby Cię odsunąć ?, ale w jakim celu ??? i co chce przez to osiągnąć ?. Wydaje mi się ,ze na to musimy znaleźć odpowiedź i będzie jasne co mu w duszy gra . Co o tym myślisz?.


pozdrawiam M.
napisał/a: wik111 2009-07-31 16:56
Ja to już chyba racjonalnie nie myślę ,sprawa jest dziwna jak byliśmy na wczasach to było pięknie i cudnie krótko po powrocie zaczęło się to samo co zwykle.Codzienność dnia i kłótnie.Wszystko w życiu można naprawić pod jednym tylko warunkiem TRZEBA CHCIEĆ. Z tym u mojego męża jest gorzej , już nie wiem czy zaświeci nam jeszcze słońce , czy on się w końcu opamięta? Czuję dosłownie , że uzależniłam się od niego emocjonalnie i teraz wybrnąć z tego jest trudno.Ja kobieta niezależna , matka dzieci dobra żona dałam tak się wpuścić w kanał.Czuję się jak jakaś wariatka, która traci logiczne myślenie i nie potrafi z dystansu spojrzeć na tak ważne sprawy. Z jednej strony chciałabym mieć święty spokój i się od niego uwolnić a z drugiej rozstanie to koszmar już to kiedyś przerobiłam i dla psychiki ludzkiej jest to wykańczające.Wychodząc za mąż nigdy bym nie pomyślała , że w moim małżeństwie kiedykolwiek pojawi się temat rozwodu a jednak.Myślę jednak o dzieciach , które ojca uwielbiają i chcą mieć nas razem.Boję się ,że jak dzieci urosną to się w końcu rozstaniemy i tyle będę miała z młodości lata przelecą i wtedy będę naprawdę nieszczęśliwa.Sprawa jest trudna a ja nie wiem co robić?
napisał/a: Mari 2009-07-31 21:32
Z tym uzależnieniem to masz rację . Ja mam ten sam ból , tylko nie nazywam tego tak brzydko :D . Po prostu kochasz go takim jaki jest i to bezgranicznie . Wybaczasz za każdym razem , gdy pięknie i namiętnie walnie przed Tobą na kolana ;).

Rozwód to ostateczność . Może jeszcze nie jest za późno aby Panu otworzyć oczy na Twoje potrzeby i marzenia .

Bo przecież o to właśnie chodzi... Już od długiego czasu chodzisz i nakręcasz się ja karuzela :eek: i reagujesz agresją na najgłupszą sprawę , którą on nie załatwi ... Wyżyć się na maksa ...skrywany żal ...Nie wypowiedziane pragnienia zamęczają i robią z nas niezdolne do przeżywania tej miłości , którą mamy w sobie. A z miłości do nienawiści to tylko pół kroku..


Pomyśl , czy to aby nie Twoja prawda ?.


pozdrawiam M.
napisał/a: Otwarta 2009-08-03 13:11
Dziewczyny, a myślałyście np. o tym, żeby zgłosić się do jakiegoś terapeuty małżeńskiego? Wygląda na to, że Wasi Panowie uznali, że mają Was na zawsze i nawet nie muszą się starać, by ten stan rzeczy utrzymać odpowiednio. Zapomnieli o tym, że pielęgnowanie związku to jedna z podstawowych zasad trwałej relacji. Może ktoś z zewnątrz będzie potrafił przemówić im do rozsądku...
napisał/a: wik111 2009-08-03 19:35
Kochane dziewczyny ja też na to wpadłam i się udało jutro mamy pierwszą wizytę u terapeuty .Ktoś wypadł z kolejki i ja wskoczyłam na to miejsce. Jestem wykończona atmosfera domową i jeszcze się nakręcam pierdołami , poszłam więc do lekarza przepisał mi środki wyciszające zobaczymy czy mi pomogą. Muszę się opanować bo cierpię ja i dzieci .Będę z wami w kontakcie i powiem czy skutkują wizyty - dobrze ,że mój kolega małżonek się zgodził a z tym u facetów jest gorzej.