Czy to koniec?

napisał/a: mikuniaaz 2008-03-20 16:24
Kurcze, pisania było by dużo .,, w końcu to 7-letni związek z 3 letnim stażem małżeńskim
od czego zacząć?
Poznaliśmy się przez internet - po szybkim burzliwym początku wzięłam ze sobą małe dziecko (wówczas roczne - bo właśnie moje pierwsze małżeństwo się rozpadło) i przyjechałam do innego miasta, nowego mężczyzny - aby rozpocząć nowy etap zycia ...
Było fajnie przez dwa tygodnie, potem "mój ukochany" stwierdził, że musi wyjechac na wakacje, bo umówił się na nie już wcześniej z kumplami, więc wzięcie mnie ze sobą absolutnie odpada ... no cóż nie ma się co dziwić ... ja miałam się zająć poszukiwaniem pracy, żeby zarobić na studia ... potem okazało się, ze przez przypadek pomieszkuje z nami jeszcze jego eks - a odf wrzesnia wprowadza się jego najmłodsza siostra ...
poszukiwania pracy szły cięzko - wtedy taki okres, więc nie miałam własnej kasy byłam zupełnie zalezna od niego, a kończyłam jeszcze studia w Łodzi ... on wyjechał na wakacje, na cały tydzień w odruchu dobroci dostałam 50 zł na przeżycie i przez prezypadek utrzyumanie jego siostry bo właśnie ją okradli. Znalazłam jąkas marną pracę opiekunki - swoje dziecko dałam do żłobka - a zarobionej pieniędzy opłacałam żłobek i teoretycznie miałam studia ... ale okazało się, że siostra wykręca rachunki po 300 - 400 zł miesięcznie, mama ich nie mogła się dowiedzieć, "mój" nie chciał płacić - więc ja to robiłam, efektem tego było relegowanie mnie z uczelni (na szczęscie później dało to się odkręciź - ale było cięzko), musiałam chodzic w podartych butach - bo niestać mnie było na nowe "mój" ku[ił sobie glany za ponad 200 zł - a jak powiedziałam, ze ja nie mam - usłyszałam, że gdyby nie rachunek za telefon to miałabym buty ... i tak w kółko
ale mocno go kochałam, czułam żal ale nie chciałam go zostawić ...pojawiły się kłamstwa, oszustwa (ja na studia on na imprezę, jak dzwoniłam do domu i nie odbierał, twierdził, że spał)... i
"mój" okazał się uzależniony od marihuany (wbrew temu co mówią)
Zaczęłam walczyć - poszedł na terapię - ale nawet nie pytajcie co przeszłam ... po terapii indywidualnej przyszła kolej na NA (anonimowi narkomanii) i ... koleżanka ... i znów kłamstwa - spotykał się za moimi plecami, była dla niego wyrocznią - co ona mówiła, on robił, ale po 2 czy 3 miesiącach okazało się, że jest ona erotomanką, i tak naprawdę robiła sobie haj z jego kontaktów - i wiecie co zrobił - przyszedł do mnie opowiedziec mi o tym problemie.
Potem wleciał w internetową znajomość z laską z którą uprawiał cyber seks (dodam, ze w naszym związku seksu jak na lekarstwo) ale po jakiejś zadymie w końcu się urwało ... chwila ciszy mijają dwa lata, zmienia pracę i okazuję się, że ma zajebistą koleżankę w pracy, która musi do niego dzwonić codziennie popołudniu - mimo iż wczesniej osiem godzin spędzili razem ... kiedy poprosiłam, żeby powiedziasł koleżance, żeby może odpuściła sobie te telefony i mnie nimi nie drażniła - powiedział, ze powinnam się leczyć itp ... zamknąl się w sobie - nic nie mówił,. nigdzie nie wychodził, urwał wszelkie kontakty - oficjalnie ...
mnie sieknęło bo cały czas czułam że coś jest nie tak ... bo nie dawał mi p[owodów do tego żebym nie była zazdrosna, zebym czuła się kochan ai akceptowana - nie mówił nic :(
z jednej strony był to fajny układ, z drugiej mnie doprowadził do chorobliwej zazdrości - bo jeśli się kontaktował to tylko z koleżankami, i tylko za moimi plecami, a ja dowiadywałam się o tym tylko przez przypadek, od kogoś, albo (aż wstyd mi się do tego przyznać) prezeglądając jego np komórkę.
Uspokoiło się wszystko natyle, ze w końcu mi się oświadczył - oczywiście - nie myślcie, nie było to nic nadzwyczajnego - po prostu rzucił mi na kolana jakąś srebrną obrączkę i zapytał czy będę jego żoną.
i tak minął kolejny rok, i jeszcze jeden ... marazm, truizmy itp ... ku[piliśmy mieszkanie, samochód ... a on cały czas żył swoim życiem nie chwaląc się niczym ... nawet głupie "czy w pracy coś się zdarzyło", "co tam" , co u ciebie itp ... wywoływały w nim złość i agresję
aż doszło do naszej-klasy ... wróciła koleżanka z liceum "najbardziej zajebista laska jaką w życiu spotkałem" - to on odnowił kontakt ... nie na raz - na pewną "przyjaźń", zażyłość - oczywiście teżmi tego nie powiedział
we mnie cos pękło, nawet z łapami do siebie lecieliśmy ... a teraz od 3 miesięcy nie jesteśmy w stanie się dogadać - ja chodzę i ryczę jakbym miala depresję ... a punktem kulmincyjnym było "wiesz, chcę Ci powiedziec o moich odczuciach, że jestem z Tobą, bo kiedyś podjęliśmy głupią dziecinną decyzję, i musimy ponieść tego konsekwencje ..., kocham Cię ale nie wiem czy chcę z Tobą być, kocham Cię - ale nie będę ci tego mówił bo nie potrafię, nie umiem nic dla ciebie zrobić, bo sama wiesz, ze nawet jak mnie o coś prosisz to tego nie robie, może to kiedyś minie, ale nie wiem kiedy" a ja?? i na dodatek w całe te trzy miesiące wciągnął swoje siostry - nawet w dzień kobiet wolał do jednej z nich jechać niz siedziec ze mna, stwierdziliśmy ze chyba bedziemy razem, ale on budowanie związku chce zaczac od ustalenia zasad wolności w związku
ja nie chcę by już zazdrosna, chcę dać mu swobodę ... ale wiem, ze z kolei on nie zna umiaru bo nie raz pokazywał, jak łatwo mu przychodzi lecieć w różne kanały, zachowuje się jak zerwany pies ze smyczy ... a potem wraca ...
co ja mam robić?
jak pozbyć się zazdrości skoro na każdym kroku daje mi do tego powody ...

[ Dodano: 2008-03-20, 16:40 ]
dodam jeszcze tyle... nawet podejmowanie decyzji mu nie idzie ... po słocha, które wcześniej napisałam, spytałam go czemu mnie poprosiłeś o rękę, bo ty chciałaś...
inny przykład, zmieniał się zarząd w firmie w której pracowałam, miałam do dyspozycji albo zostac z 23-letnią panią prezes, albo się zwolnić i szukać pracy, mąż powiedział, żebym załozyła firmę...
teraz na prawdę nie mam motywacji do prowadzenia jej, co słyszę ... to ty przeciez złożyłaś wypowiedzenie .... kurcze spychologia jest fajna, ale nie jak dotyczy życia i odpowiedzialności za drugą osobę, a przecież małżeństwo jest odpowiedzialnością
napisał/a: ~gość 2008-03-20 17:30
wiem, że sobie przysięgaliście, ale ja nie widzę żadnego sensu w tym układzie, wierz mi, że jak odejdziesz od niego, to na początku będzie trudno, ale potem odżyjesz na nowo. To Twoja decyzja, ale ja bym tak nie umiała żyć...
napisał/a: ~gość 2008-03-20 17:48
dziwię się, że w ogóle w to weszłaś dalej. już na wstępie nie bylo dobrze, a później to... ja tu nawet nie widzę nawet powodów dla których by to ciągnąć. dużo lepiej poradziłabyś sobie sama. ale to Twoja decyzja
napisał/a: mikuniaaz 2008-03-20 18:05
ehhh, ciężkie jest to życie ... te decyzje itp ...
sylwana82
napisał/a: sylwana82 2008-03-20 22:15
Zastanawiam sie dlaczego za niego wyszłaś , skoro na początku trzaskał numery, ... wiesz, to tylko moje odczucia,......... ale uważam , że powinnaś abo jego spakować i niech spada, ..........albo sama powinnaś odejść , ....... jestem pewna, że doskonale poradzisz sobie w życiu. pozdrawiam i życze trafnej decyzji
napisał/a: sweet_star 2008-03-21 12:45
Bardzo zasmuciła mnie Twoja historia.. Jakim prawem on Cię tak traktuje?? To jakiś obłęd, jak dla mnie to pakuj manatki jak najszybciej i zostaw go. Nie jest ani gramem siebie Ciebie wart. Naprawdę jestem zszokowana, że tkwisz tak długo w takim układzie.... Nie potrafię tego sobie w głowie pomieścić... Ułóż sobie życie na nowo i bądź szcześliwa.
napisał/a: ika116 2008-03-21 22:25
A ja to czytam i myślę tylko o jednym. Jak w tym toksycznym związku czuło i czuje się twoje dziecko?
Niektórzy po rozpadzie małżeństwa są szczególnie ostrożni przy nowych związkach aż do przesady, no i szkoda, że ty akurat taka nie byłaś, bo może wcześniej przejrzałabys na oczy.
Marnujesz sobie życie przy tym gościu i to w sumie twoja sprawa, nie wiem co jeszcze musi się wydarzyć żebyś zrozumiała, że z nim szczęśliwa nie będziesz. Szkoda mi tylko twojego dziecka, bo ty jak widać wiele energii i uwagi poświęcasz niedojrzałemu facetowi, wyciagasz go z opresji, śledzisz zdrady, przeżywasz zazdrość, kłócisz się i bijesz. Smutne, że na to wszystko musi patrzeć i przeżywać mała istota :(
napisał/a: ~gość 2008-03-22 00:13
ika116, o tym samym pomyslałam. będąc matką jest się odpowiedzialnym za dwoje...
napisał/a: Lukasz111 2008-03-23 16:52
Mysle ze to nie ma sensu, wasz zwiazek. Ten mezczyzna nie kochal Cie chyba od poczatku, jego postepowanie jest nienormalne dla mnie. Mysle ze powinnas odejsc od niego, z biegiem czasu mozliwe ze poznasz kogos kto bedzie kochal naprawde Ciebie i twoje dziecko. Niezaleznie od twojej decyzji zycze powodzenia.
napisał/a: Kinia 2008-03-23 18:48
Dziewczyno po co tkwisz w tym bagnie 7 lat???