CZY NIE JEST ZA POZNO?

napisał/a: zagubionamysz 2008-11-14 07:04
Od kilku lat mieszkam z chlopakiem, od ponad roku on ma dobrze platna prace, kupil dom i przeprowadzilismy sie do niego. Moja rodzina pochodzi z drugiego konca Polski, mieszkamy tam gdzie jego rodzina.Ja oprocz niego nie mam tu nikogo. Zaczynam zauwazac ze moj facet popada w pracoholizm i najwazniejsze staja sie dla niego pieniadze. Super, ze chce dobrze zarabiac itd ale miejsce w ktorym mieszkam nie daje mi praktycznie zadnego rozwoju jesli chodzi o moja prace. On mowi, zebym sie nie martwila bo jest w stanie nas utrzymac i pracowac nie musze ale ja nie chce tak zyc. Mam ukonczone studia, chcialabym pracowac w biurze a tu niestety nic takiego nie ma. Tak wiec pozostaje mi zycie zyciem mojego faceta. Moje codzienne narzekania na brak rozwoju kwituje tym, ze inni na moim miejscu byliby szczesliwi nie muszac pracowac ale ja chcialabym sie naprawde spelnic zawodowo, miec swoje pieniadze, sowje sprawy i byc zajeta. W miejscu w ktorym mieszkam nie pozostaje nic innego jak zrobienie sobie dziecka. Nie chce byc kura domowa i przez to codziennie mamy klotnie. On uwaza ze jego praca pozwoli nam na odlozenie pieniedzy na przyszlosc i ze powinnismy sie poswiecic i jeszcze troche tu zostac. Tylko dlaczego cale poswiecenie sie spada na mnie, bo on nie traci czasu czekajac na swoja szanse tylko pracuje od rana do wieczora. Dochodzi miedzy nami do takich kryzysow ze on stwierdza ze jesli mi sie tu ie podoba to zawsze moge wyjechac a jak zaczynam sie pakowac to placze zebym zostala. Wykancza mnie to nerwowo. Mam 25 lat i nie wiem co robic, zostawic to wszystko i wyjechac? Mam w miare uporzadkowane zycie takze gdybym teraz miala prace to za kilka lat zdecydowalabym sie na dziecko i bylaby sielanka gdyby miedzy nami bylo o.k a tak to mysle ze jesli teraz go zostawie to bede musiala znalezc prace, odlozyc pieniadze, kupic auto, mieszkanie itd, moze poznam kogos z kim wezme slub za 3, 4 lata a wtedy bede miala dziecko po 30. Zaczyna mnie to wszystko przyprawiac o palpitacje serca, szczegolnie jesli widze moje kolezanki z podstawowki z dzieckiem lub 2, mezem...ale one na studia nie poszly, zostaly w domu wiec nie mialy nic innego do roboty a ja nie chce chowac mojego papieru do szuflady i otaczac sie teraz dziecmi. Moze brzmi to smiesznie bo nie mam 40 lat tylko 25 ale czy nie za pozno na zaczynanie wszystkiego od nowa? Bo przeciez w naszym spoleczenstwie kazdy do 30 powinien miec juz meza , dzieci i psa, a ja rezygnujac z kilkuletniego zwiazku bede na lodzie ale moze bardziej szczesliwa i spelniona niz teraz. Boje sie dlatego ze przeraza mnie to ze moje plany moga sie nie udac choc jesli nie sprobuje to nie bede wiedziala prawda?
napisał/a: mysiaa80 2008-11-14 07:58
Jeśli czujesz, że nie tak powinno wyglądac Twoje życie, zmień je. Nie uzależniaj życia od faceta. Wytłumacz mu, że masz swoje ambicje i że chcesz robic coś innego niż siedzenie w domu. Powinien zrozumiec. Może będzie się to wiązało z jakimiś dojazdami do większego miasta, może z przeprowadzką - widywalibyście się rzadziej, ale może właśnie to scementuje Wasz związek. Ty będziesz zadowolona bo będziesz miec pracę, a on nie będzie czuł presji że pracuje na dwoje.

Jeśli nie zrobisz teraz żadnego ruchu, możesz tego potem żałowac. Tym bardziej jeśli rzeczywiście nie ma tam teraz nic do roboty jak zrobic sobie dziecko. Nie jesteś jeszcze gotowa z tego co piszesz, całkiem inne rzeczy Ci w głowie. Więc zrób coś żeby urzeczywistnic marzenia. Jeśli facet Cię w tym nie wesprze i nie pomoże, to znajdziesz innego.

Nie przejmuj się, że możesz przez to miec dziecko po 30-tce - będziesz lepszą mamą i będziesz miec więcej cierpliwości do swojego dziecka, jeśli pojawi się w odpowiednim czasie i będzie upragnione. A Ty będziesz spełniona zawodowo i silniejsza psychicznie. Po urodzeniu dziecka nie będzie już tak łatwo - chociaż nie mówię, że też by się nie dało. Dla chcącego nic trudnego.
napisał/a: sorrow 2008-11-14 08:26
zagubionamysz, oczywiście, że nie jest za późno na rozpoczęcie swojego życia od początku. Widząc twoje rozważania mam nieodparte wrażenie (i tu moge sie mylić), że już go nie kochasz, albo przynajmniej twoje uczucia bardzo się ochłodziły wobec niego. Spodziewałbym się, że w tej trudnej sytuacji bardziej będzie cię wstrzymywała przed odejściem właśnie miłość, a nie obawa przed samotnością, finansami i zaczynaniem od nowa. Jeśli tak jest, to całkiem możliwe, że to nowe życie czeka cię tak czy inaczej... i wcale nie z powodu braku samorealizacji.

Za późno nie jest wcale. Porównaj sobie twoje obecne perspektywy z sytuacją kiedy za 5 lat on będzie już myślami daleko od ciebie z powodu ciągłego narzekania, ty będziesz zupełnie sfrustrowana domowym życiem, a przed wami będzie perspektywa rozstania bez podziału majątku, bo dalej będzie tylko twoim chłopakiem. Wtedy to dopiero będzie trudno.... nieporównanie bardziej niż teraz.

To, że twój chłopak pracuje i zarabia, to bardzo dobrze. Nie wiem co ty rozumiesz przez pracoholizm... czy zaniedbuje cię, czy wraca do domu tylko, żeby się przespać, czy w domu myśli i mówi tylko o pracy? Może jednak to pracoholizm nie jest, tylko po prostu sumienna praca. Trochę racji twój chłopak ma jak mówi, że inni byliby szczęśliwi mogąc nie pracować. Ci, którzy mają ciężką pracę, której nie lubią. Chętnie by zostali kurami domowymi (i nie ma w ty mnic złego), ale zauważ że to ich decyzja i właśnie takie życie chcą mieć. Ty natomiast tego nie chcesz. Chcesz iść do pracy i udzielać się towarzysko, co pewnie też jest ważnym powodem. Praca to dla ciebie rodzaj ubezpieczenia i inwestycja na przyszłość. Zbieranie umiejętności i doświadczeń zaprocentuje kiedyś i przyda się w trudniejszych momentach. Jutro twojego chłopaka (odpukać) może już z tobą nie być z różnych przyczyn... co wtedy?

Skoro on płacze kiedy mu grozisz wyjazdem, to znaczy że jednak mu zależy na tobie. Powinnaś jednak dalej prowadzic z nim rozmowy na ten temat. Najgorsza sprawa to miejsce zamieszkania. Jeśli przeprowadzka to miejscowości, gdzie możesz pracować źle wpłynie na jego pracę, to wątpię że się zgodzi. Nie wiem czy twoje wykształcenie pozwala na telepracę... jeśli tak, to zawsze można od tego zacząć. Piszesz, że on chce "jeszcze trochę" zostać tam gdzie mieszkacie... czyli to nie na stałe? Może więc znajdziesz sobie jakieś inne zajęcie póki co... np. inne studia, które też pozwolą ci się rozwinąć. Hmm... trochę niepewna ta wasza sytuacja... jesteście tylko chłopakiem i dziewczyną. Jak się między wami popsuje to z tego "jeszcze trochę" zostaniesz po prostu na lodzie.
napisał/a: zagubionamysz 2008-11-14 09:08
on chcial wziac slub wiec bylibysmy malzenstwem ale ja mam watpliwosci, boje sie ze jesli wezmiemy slub to on przymie to jako postawe ze teraz juz musze przestac narzekac bo zgodzilam sie na to zeby tu zostac i wiedzialam co robie. Wkurza mnie fakt ze w naszym zwiazku nie jestesmy rowni bo zawsze chcialam byc z kims w zwiazku partnerskim a nie- facet zarabia a ja siedze w domu. Moja mama przez cale zycie uzalezniona finansowo jest od mojego ojca i jego humorow, ja dawno temu obiecalam sobie ze bede niezalezna i nikt nie bedzie grozil mi ze nie da mi pieniedzy na to czy tamto, czy ze bedzie jak z moim ojcem gdy mama chciala odejsc wiele lat temu to straszyl ja ze i tak sad przyzna mu dzieci a nie jej bo nie jest w stanie nas utrzymac. On zna moja sytuacje ale jak widac nie traktuje tego powaznie co takze mnie denerwuje bo gdyby byla odwrotna sytuacja to ja zrobilabym cos zeby on jednak mogl miec komfort niezaleznosci. On chodzi do pracy, wraca do domu, zapali papierosa siedzac na internecie a pozniej oglada sport w tv a ja umieram z nudow. Za miesiac minie rok jak bylam ostatnio na imprezie bo nigdzie nie chodzimy. On mowi, ze napewno jeszcze 2lata musimy tu zostac a potem to on nie wie. Ile mam czekac na to czego on nie wie?Tez chcialabym wiedziec na czym stoje, bo moge myslec ze dobra wytrzymam 2 lata a pozniej on mi powie ze jednak jeszcze nastepne 2 a wtedy chyba strzele sobie w glowe. Wszystko kreci sie jak widac wokol niego. Skad mam wziac sile zeby ten zwiazek zakonczyc, bo widac ze bycie w ty zwiazku to jak zamkniecie w klatce. Nic nie moge zrobic ani decydowac o sobie...
napisał/a: ~gość 2008-11-14 09:39
zagubionamysz napisal(a): Wszystko kreci sie jak widac wokol niego. Skad mam wziac sile zeby ten zwiazek zakonczyc, bo widac ze bycie w ty zwiazku to jak zamkniecie w klatce. Nic nie moge zrobic ani decydowac o sobie...


Jeżeli czujesz się osaczona, twój partner nie ma dla Ciebie czasu, a ty go faktycznie nie kochasz, nie masz z nim dzieci to po prostu spakuj walizkę, wyjedź i zostaw na stale list z wyjaśnieniem dlaczego odeszłaś.

Jesteś osaczona bo partner przewidział dla Cibie rolę kury domowej, której ty nie akceptujesz;
Twój partner nie ma dla Ciebie czasu bo jest pracoholikiem, a po powrocie z pracy ogląda TV zamiast zająć się Tobą
Ty go nie kochasz, bo osoba zakochana akceptuje wszystko, aby byc tylko z osoba najbliższą,

Spakuj walizkę, gdyż rozmowa z partnerem często jest ponad siły. Jeżeli jemu będzie na Tobie zależeć to pojedzie za Tobą, żeby Ciebie odszukać i być może odzyskać, zrozumie, że ty się męczysz w tym związku i podejmie działania, żeby poprawić Wasze relacje - a może przyjmie rozstanie z ulgą ?