czy można kochać dwóch facetów jednocześnie?

napisał/a: ill11 2011-05-31 14:43
lordmm napisal(a):. Miłość, o której wielu nie mających pojęcia o tym tutaj mowi, to cos, co obroni sie samo, bo ona z zalozenia ma przeciez byc taka, ze nie trzeba o nia dbac, ona ma przetrwac wszystko prawda?

Correct. O to mi właśnie chodzi. Jeśli się kocha, to ma się bana na zauroczenia innymi. Nie z musu. BO TAK.
napisał/a: ~gość 2011-05-31 14:45
Marmuzia napisal(a): To Ty piszesz o ludzkiej głupocie...

Dokładnie Marmuzio.żeby stwierdzić,iż musiałby się wydarzyć cud,by się w kimś zauroczyć będąc przy tym niewiele lat w małżeństwie,to trzeba wykazywać braki w wyobraźni. Co innego,gdyby człowiek miał z 90 lat, przy tym na koncie 40 lat małżeństwa i zadeklarował,że nigdy w nikim się nie zauroczył,to fakt,byłby to cud.
napisał/a: lordmm 2011-05-31 14:48
ill11 napisal(a):Mężatka, skoro "zauroczyłaś się" w panu z forum, to znaczy, żeś strasznie kochliwa i uczuciowa. Nie potępiam, żeby była jasność. Pewnie, że jedność umysłu może pociągać, ale sorry, nie każda kobieta zachowuje się w taki sposób. Piszę z różnymi osobami, niektóre są mega bliskie moim wyobrażeniom o owej "jedności dusz", ale ja swoją ehmm, połówkę już mam. Nie jarają mnie inni faceci i już! To, że się super z kimś rozumiem nie oznacza, że wpadnę w ramiona innego. Nie ma lepszego niż mój - pomimo, że zdradził. Mogłabym się rzucić w wir romansów, ale nie chcę, bo kocham męża. Skoro Ty zabrnęłaś ciut dalej, to oznacza, że był jakiś problem. I nie bardzo podoba mi się wytłumaczenie, że kobiety już takie są. Uproszczenie i dość proste wytłumaczenie na niefajne zachowania. Może byłaś na tamtą chwilę niedowartościowana a może masz mega romantyczną naturę. Nie wiem. Za bardzo generalizujesz. Fajnie, że masz takie świetne stosunki z mężem i masz w nim przyjaciela. Dobrze, że zrozumiał. Ale co się stało, że w ogóle musiał cokolwiek rozumieć??? Dla mnie nie ma innych, jak mam swojego i Go kocham. Pan z Lidla mi się podoba, jest ciachem w moim typie. Odpowiada uśmiechem na uśmiech, myślę, że gdybym zaczęła odpowiedni temat, to coś może by zaiskrzyło. Ale mnie to nie jara! Jest przystojny i tyle. Nie czuję potrzeby, żeby szukać kogokolwiek, chociaż zostałam zdradzona, mąż jest kilka tysięcy mil ode mnie. Zasada jest prosta - kocham, nie zdradzam. A podobać może mi się ktokolwiek, co nie oznacza, że coś się zacznie wykluwać. Nie. Bo jak kocham, to na maxa.
Wg. niektórych kobieta to stworzonko, dla którego emocje i uczucia to priorytety. Czyli powinnam się rzucić w romans z kasjerem, bo mi się podoba??? Heloł, może i kobiety tak mają...W takim razie chyba się zastanowię nad sobą...


generalizujesz ILL i nie rozumiesz o czym jest mowa. Ty masz dokładnie takie samo podejście jak MĘŻATKA i jesteś tak samo świadoma swojej kobiecości i wiesz w jaki sposób może do czegoś dojść. Przeżyłaś trochę w jedną i w drugą stronę i na tej podstawie możesz tak mówić i Twoje podejście jest w 100% zgodne z MĘŻATKĄ i mną. Tylko, że Ty jeszcze jak to kobieta, jesteś estetą i ubierasz to w ładnie brzmiące słowa, podczas gdy większości tu obecnych należą się takie o nieco mocniejszym wydźwięku :)

[ Dodano: 2011-05-31, 14:51 ]
ill11 napisal(a):
lordmm napisal(a):. Miłość, o której wielu nie mających pojęcia o tym tutaj mowi, to cos, co obroni sie samo, bo ona z zalozenia ma przeciez byc taka, ze nie trzeba o nia dbac, ona ma przetrwac wszystko prawda?

Correct. O to mi właśnie chodzi. Jeśli się kocha, to ma się bana na zauroczenia innymi. Nie z musu. BO TAK.


Wiesz w każdym prawodawstwie jest coś takiego jak przepis i coś takiego jak jego przestrzeganie. To, że mają bana akurat wiedzą wszyscy. Chodzi o umiejętność wprowadzenia tego bana w życie... A to w przypadku większości kobitek istny cud jeśli o takim już tu również rozmawiamy...

Ale to w sumie w głownej mierze wynika z małej wartości własnej i dużego prostactwa, bo dla mnie np wchodzenie w jakieś romanse to strata czasu, bo żyję po to, żeby coś po sobie zostawić, nie chcę zostawiać smrodu... Jakbym chciał pobzykać, to bym pojechał na trasę czy do bajzla, ale na to z kolei szkoda kasy i czasu tymbardziej, choć jeśli chodzi o kasę to i tak wychodzi dużo taniej koniec końców z tego co wiem :p

W życiu mam dużo większe cele i zobowiązania niż zapewnienie sobie wielu pokrowców na łytę. Mam swoje hobby, które przez pewną panią mało bym już utracił, teraz to hobby jest jednym z moich źródeł utrzymania i spełnieniem marzeń z dzieciństwa... Od tego jest życie, a nie od tego, żeby chodzić na pogaduchy z herbatnictwem... Ludu...
napisał/a: errr 2011-05-31 15:00
mężatka napisal(a):żeby stwierdzić,iż musiałby się wydarzyć cud,by się w kimś zauroczyć będąc przy tym niewiele lat w małżeństwie,to trzeba wykazywać braki w wyobraźni.
wręcz przeciwnie. Trzeba mieć tej wyobraźni wystarczająco, by zauważyć kiedy zwykła znajomość przeradza się w zauroczenie. Tobie niestety jej zabrakło. Tak jak dziesiątkom kobiet udzielającym się na tym forum. A potem jest płacz i zgrzytanie zębów. Nie chciałam, nie wiedziałam, każdemu może się zdarzyć, to oczywiste, że każda kochająca żona musi zdradzić swojego męża bo jeśli tego nie zrobi to znaczy, że nie jest już kobietą...
napisał/a: ill11 2011-05-31 15:04
Lordm, bo się gubię, przyznaję. Z tego, co zauważyłam uważacie, że kobieta to kobieta i już. Czyli ma kogoś, ale się nagle ni z tego ni z owego zakocha w innym. No tu w takim razie się nie zgadzamy. Ja się kieruję przede wszystkim zdrowym rozsądkiem a uczucia mną nie rządzą. I nie ma dla mnie wytłumaczenia, że no tak, przecież to kobitka, a ona myśli emocjonalnie. Ja nie myślę emocjonalnie. Inaczej Pan z Lidla byłby targetem.
Wg.Mężątki uczucie może mnie złapać byle gdzie i nie będę w stanie nic na to poradzić, bo KOBIETY TAKIE SĄ. To w takim razie ja nie jestem kobietą; skoro mam partnera, to facet, który 15 lat temu byłby przeze mnie rwany na maxa, dziś, jest tylko podobającym mi się facetem. Serduszko mi nie drży. A przez te lata przewinęło się X takich interesujących facetów. To samo w momencie, kiedy zostałam rozwalona na kawałki - też nikt mnie tak nie zamotał, żebym uległa. Więc... Może nie trafiłam na swojego

[ Dodano: 2011-05-31, 15:06 ]
Marmuzia napisal(a):mężatka napisał/a:
żeby stwierdzić,iż musiałby się wydarzyć cud,by się w kimś zauroczyć będąc przy tym niewiele lat w małżeństwie,to trzeba wykazywać braki w wyobraźni.
wręcz przeciwnie. Trzeba mieć tej wyobraźni wystarczająco, by zauważyć kiedy zwykła znajomość przeradza się w zauroczenie. Tobie niestety jej zabrakło. Tak jak dziesiątkom kobiet udzielającym się na tym forum. A potem jest płacz i zgrzytanie zębów. Nie chciałam, nie wiedziałam, każdemu może się zdarzyć, to oczywiste, że każda kochająca żona musi zdradzić swojego męża bo je

Marmuzia RISPECT. Ćwierkamy w tej materii jednym głosem.

[ Dodano: 2011-05-31, 15:12 ]
lordmm napisal(a):
Ale to w sumie w głownej mierze wynika z małej wartości własnej i dużego prostactwa, bo dla mnie np wchodzenie w jakieś romanse to strata czasu, bo żyję po to, żeby coś po sobie zostawić, nie chcę zostawiać smrodu... Jakbym chciał pobzykać, to bym pojechał na trasę czy do bajzla, ale na to z kolei szkoda kasy i czasu tymbardziej, choć jeśli chodzi o kasę to i tak wychodzi dużo taniej koniec końców z tego co wiem :p

Wiesz, jak to nazwę? Świadomość. Siebie, życia, pragnień. Ja wiem, że bycie z kimś to nie jest prosta rzecz. Ale mamy wolną wolę i rozum. Jeśli zauroczy mnie jakiś ktoś i oszaleję dla niego to znaczy, że z moim małżeństwem jest coś nie halo. Bo skoro ktoś będzie się w stanie "przedrzeć" przez ten pancerz, zwany miłością, to zniszczy ten pancerz i jej już nie będzie.I to się nie stanie w jednej chwili. Bo, żeby ten pancerz rozwalić, to potrzeba czasu i zlepku różnych wydarzeń. Tak ja to widzę. A wtedy nie pójdę "w tango", tylko skończę małżeństwo. Nie będę się później uzewnętrzniać na forum słowami " sama nie wiem, jak do tego doszło".
napisał/a: ~gość 2011-05-31 15:22
ill11 napisal(a):
Wg.Mężątki uczucie może mnie złapać byle gdzie i nie będę w stanie nic na to poradzić

Nigdzie,w żadnym miejscu (oczywiście mam na myśli tę naszą dyskusję tutaj)nie napisałam,że nic na to nie można poradzić.
Nie napisałam "byle gdzie",tylko pisałam o specyficznych warunkach,o zbiegach okoliczności.
napisał/a: ill11 2011-05-31 15:33
Ok, moja nadinterpretacja, przepraszam. Napisałaś, o specyficznych warunkach, zbiegach okoliczności. Mąż zdradził, jestem w rozsypce. Targają mną różne odczucia od chęci zemsty, po bezgraniczną rozpacz. Trafia się "pocieszacz". Próbuje różnych gadek, ta o " nierozumieniu męża, bo on by takiej kobiety nigdy nie skrzywdził" była standardową i jedną z wielu w tym guście. Mogłam ulec? Mogłam. I słowem nikt by się nie odezwał, bo wiadomo, zostałam skrzywdzona. Nie ujęło mnie to mimo, iż "pocieszyciel" to rewelacyjny gość. Mnie chodzi tylko o to, że myślenie o kobiecie, jako o stworku z sercem zamiast rozumu jest mylne. Kocham męża i pomimo tego, co zrobił, nie ma dla mnie innych facetów.
napisał/a: ~gość 2011-05-31 15:40
ill11 napisal(a):Ok, moja nadinterpretacja, przepraszam. Napisałaś, o specyficznych warunkach, zbiegach okoliczności. Mąż zdradził, jestem w rozsypce. Targają mną różne odczucia od chęci zemsty, po bezgraniczną rozpacz. Trafia się "pocieszacz". Próbuje różnych gadek, ta o " nierozumieniu męża, bo on by takiej kobiety nigdy nie skrzywdził" była standardową i jedną z wielu w tym guście. Mogłam ulec? Mogłam. I słowem nikt by się nie odezwał, bo wiadomo, zostałam skrzywdzona. Nie ujęło mnie to mimo, iż "pocieszyciel" to rewelacyjny gość. Mnie chodzi tylko o to, że myślenie o kobiecie, jako o stworku z sercem zamiast rozumu jest mylne. Kocham męża i pomimo tego, co zrobił, nie ma dla mnie innych facetów.

Przed małżeństwem byłam w kilku związkach.Kiedy ktoś mnie zranił,to nigdy nie szukałam żadnych pocieszycieli.Poza tym dla mnie pocieszyciele w istocie nie istnieją,bo wiem czym to się kończy.
Znam dwa małżeństwa,gdzie facet-(drugi mąż),był właśnie pocieszycielem i mówiąc szczerze,nie chciałabym takiego małżeństwa.Założę się,że gdyby wrócił ten,który zostawił,to ci pocieszyciele zostaliby odstawieni na bok,więc nie warto zawracać sobie głowę pocieszycielami.

Poza tym,sądzę ,żejeśli ktoś kogoś bardzo kocha,to mimo zdrady nie jest w stanie pokochać głęboko tego pocieszyciela.Po prostu się nie da.
napisał/a: lordmm 2011-05-31 15:43
ill11 napisal(a):Inaczej Pan z Lidla byłby targetem.


Ill, jeśli dla jakiejś kobiety będącej w zwiazku ktoś staje się targetem, to znaczy że jest gałganiarą. My tutaj mówimy nie o sytuacji, kiedy kobieta szuka innego, tylko o sytuacji kiedy taki inny się pojawia, w barze, sklepie, tramwaju, stacji benzynowej, pracy itd i zaczyna zagadywać, takie zagadówki dzis, pojutrze, za 2 tygodnie, za pół roku i później jest "od dawna mu się podobałam, ale zawsze był mi obojętny, ale nie wiem jak ale się zakochałam" to naprawdę akcja w wykonaniu bardzo wielu kobiet. A wiesz czemu? Dlatego, że przez cały czas była tak przekonana o sile pancerza, że zapomniała go dopiąć, bo myślała, że znalazła mega kumpla, który postawił kilka piwek i zaprosił na przysłowiowie słuchanie płyt, przecież znamy się od dawna i to nic złego. Później kolega wykorzystuje sytuację i nagle jest rozdarcie u kobitki, wie że odwaliła numer, nie przyznaje się sama sobie do tego, winny oczywiście po pierwsze mąż skoro jest nie halo, coś musiało być nie tak itd, chyba już go nie kocham, chyba kocham tego nowego...

napisal(a):Jeśli zauroczy mnie jakiś ktoś i oszaleję dla niego to znaczy, że z moim małżeństwem jest coś nie halo.
To też nie tak. Kiedy zauroczy Cię inny, będzie Ci się wtedy wydawało, że z małżeństwem jest coś nie halo, tak jak wielu kobietom się "wydawało". A to może się zdarzyć kiedy w małżeństwie jest wszystko jak najbardziej halo. Bo jest aż tak halo, że zapomniała taka jedna czy druga o tym, że pancerz to jedno, ale nieustanne rozglądanie się celem uniknięcia ciosu to drugie. Sam pancerz nie wystarczy, on też wymaga serwisowania... Wiem, smutne i beznadziejne, no ale tak jest, co poradzisz...
napisał/a: ill11 2011-05-31 15:49
dr.preszer ja nie wierzę w to, że szczęśliwa, spełniona a przede wszystkim zakochana w swoim facecie babeczka pójdzie w tango. Na to się składa od chu chu rzeczy, o dysfunkcji emocjonalnej nie wspomnę. Niech się nie biorą za związki ludzie niestabilni emocjonalnie. Tyle w temacie. Wiąże się z kolesiem, który mi w zupełności pasuje, nie szukam przystani, od której się odbiję, jak się większy stateczek pojawi na horyzoncie. Mój jest uszkodzony, ale nadal mi pasuje. To jest właśnie miłość. Bez zależności materialnej, kredytowej. Ja nie jestem z Nim, bo mnie utrzymuje i duszę się, ale trwam. Jestem, bo kocham.

[ Dodano: 2011-05-31, 15:56 ]
Lordm gwoli ścisłości - ja wiem, jakie potrafią być kobiety. POTRAFIĄ, nie SĄ! Nie jestem walczącą hipokrytką, mnie chodzi jedynie o to, żeby nie walić wszystkich do jednego wora. I wqur...mnie na maxa tekst, że "wy(czyt. kobiety) tak macie". Nie jednemu Burkowi pies i takie szufladkowanie jest po prostu niesprawiedliwe. Moją historię poznałeś i pomimo tego, ja nie uważam, że każdy facet to wór. Bywacie worami.
napisał/a: lordmm 2011-05-31 15:57
mężatka napisal(a):
Poza tym,sądzę ,żejeśli ktoś kogoś bardzo kocha,to mimo zdrady nie jest w stanie pokochać głęboko tego pocieszyciela.Po prostu się nie da.


Odstawmy to "kochanie kogoś", bo o tym nie ma sensu mówić, zbyt subiektywna sprawa. Powiem tak : bardzo często u kobiet zdradzających występuje uczucie w kierunku tego, z którym się zdradziło. To ma jednak bardzo proste uzasadnienie. Zwierzęce. Podświadomie boi się zostawić tego, którego zdradziła, więc automatycznie pierwszy pod ręką jest tymczasowym parnterem. To, że w 99,9% przypadków tymczasowym większość kobitek przekonuje się jak już tak namiesza wszystkim w życiu, że nic się nie da cofnąć.

A więc, w zależności od definicji miłości, jest możliwe głębsze "pokochanie" nowej osoby. Ale nie ma to nic wspólnego z miłością w kierunku nowej osoby.

Wszystko oczywiście kwestia terminologii i co nazywamy miłością czy kochaniem, jak dla mnie to te pojęcia straciły ważność jak miałem z 18 lat :)

Teraz mogę tylko komentować i radzić innym jak to jest z tą miłością :)

[ Dodano: 2011-05-31, 15:58 ]
mężatka napisal(a):
Poza tym,sądzę ,żejeśli ktoś kogoś bardzo kocha,to mimo zdrady nie jest w stanie pokochać głęboko tego pocieszyciela.Po prostu się nie da.


Odstawmy to "kochanie kogoś", bo o tym nie ma sensu mówić, zbyt subiektywna sprawa. Powiem tak : bardzo często u kobiet zdradzających występuje uczucie w kierunku tego, z którym się zdradziło. To ma jednak bardzo proste uzasadnienie. Zwierzęce. Podświadomie boi się zostawić tego, którego zdradziła, więc automatycznie pierwszy pod ręką jest tymczasowym parnterem. To, że w 99,9% przypadków tymczasowym większość kobitek przekonuje się jak już tak namiesza wszystkim w życiu, że nic się nie da cofnąć.

A więc, w zależności od definicji miłości, jest możliwe głębsze "pokochanie" nowej osoby. Ale nie ma to nic wspólnego z miłością w kierunku nowej osoby.

Wszystko oczywiście kwestia terminologii i co nazywamy miłością czy kochaniem, jak dla mnie to te pojęcia straciły ważność jak miałem z 18 lat :)

Teraz mogę tylko komentować i radzić innym jak to jest z tą miłością :) Ja nie mówię, że ona nie istnieje, ale nie jest ona tym, co większość ludzi nazywa miłością. To czym ona w rzeczywistości jest, jest tym, co większość kobiet nazywa "przyzwyczajeniem"... Takie życie...
napisał/a: ill11 2011-05-31 16:05
lordmm napisal(a):
Wszystko oczywiście kwestia terminologii i co nazywamy miłością czy kochaniem, jak dla mnie to te pojęcia straciły ważność jak miałem z 18 lat :)

Teraz kochasz? Myślę, że tak. Kochasz dojrzale, wiesz co jest dobre i kiedy rozpoznać zło. Ja mam podobnie i cieszy mnie to cholernie. Bo teraz mało co mnie zaskoczy a i ból serca pogruchotanego jest inny, nie taki rozdzierający jak te 20 lat temu. Dlatego sądzę, że kochać się trzeba umieć. Zarówno psychicznie jak i fizycznie. Dojrzeć do związania się z drugim człowiekiem i wzięcie za niego odpowiedzialności. No, chyba, że jest się egoistą - wtedy to nie wiem jak jest, bom nią nie jest