Jak to się mówi;nigdy nie wierz kobiecie.Zwłaszcza tej,która mówi,że nigdy by nie zdradziła.
Oczywiście,że nie każda.Ja mam świadomość,że jestem kobietą z krwi i kości i nie mydlę swojemu mężowi oczu mówiąc mu,że nigdy ,za nic w świecie bym go nie zdradziła,że jestem pewna,że zapanowałabym nad uczuciem i że musiałby to być cud,gdybym się zauroczyła.
Gram w otwarte karty.Jestem świadoma swoich kobiecych słabości i nigdy się ich nie wypierałam,nie udawałam,że ich nie mam.
Jaki cud? O czym ty mówisz? Zauroczenie kobiety innym mężczyzną nazywasz cudem?
Cud to byłby wtedy,gdyby kobieta w przeciągu całego swojego dłuuuugiego małżeństwa nie zauroczyłaby się żadnym innym mężczyzną,ale ...wtedy chyba nie byłaby kobietą.
dlatego jest w stanie powiedzieć więcej na ten temat niż ta, która nie zna tego z autopsji, tylko ciągle żyje marzeniami i świadomością, że "ona taka nie jest".
A każda taka jest, tylko bardzo niewiele z was wyciąga z tego wnioski i potrafi przyznać się do stanu, w którym wyparował mózg i nie liczy się 20 lat małżeństwa, rodzina i dzieci, tylko przystojny barman i jego kwiaty.
Taka, która to zna z autopsji dobrze zna mechanizmy działania i wie, że nie warto.
Nie bez powodu istnieje przysłowie, że najwierniejszą żoną jest ex-prostytutka. Taka nie będzie szukała wrażeń i gilgotek w kroczu i będzie potrafiła docenić to, co ma przy świadomości, że 99,9% facetów, którzy będą Cię bajerować w życiu interesuje tylko i wyłącznie dobranie Ci się do tyłka. Niestety wiele z was łapie się na to, twierdząc, że to miłość i coś cudownego. A to nic innego jak bajerka :) która swoją drogą podoba się każdej z was, a nieliczne nie ciągną tego dalej w bezczelny sposób nazywając go "tylko kolegą".
[ Dodano: 2011-05-31, 12:26 ]
moja obecna partnerka to kobieta, która gra w otwarte karty, dobrze zna mechanizmy działania szczątków mózgu, które pozostają po silniejszym biciu serca i dobrze wie jak to jest łudzące bo nie jedno przeszła w życiu. Ufać nie ufam, bo nie ufam nikomu a tymbardziej kobietom. Ona mi mówi, że gdybym jej w 100% ufał, to odeszła by ode mnie, bo nie miała by motywacji do tego, żeby być wierną. Niestety większość bab zdradza, bo facet ufa i jest nudno i bez adrenalinki a jak nie ufa to też zdradza, bo po tym jak opowie o wszystkim amantowi, to ten jej powie, że skoro on jej nie ufa, to musi mieć ją gdzieś. I tak dalej i tak dalej...
mężatka, nie każda kobieta jest taka jak Ty...
Oczywiście,że nie każda.Ja mam świadomość,że jestem kobietą z krwi i kości i nie mydlę swojemu mężowi oczu mówiąc mu,że nigdy ,za nic w świecie bym go nie zdradziła,że jestem pewna,że zapanowałabym nad uczuciem i że musiałby to być cud,gdybym się zauroczyła.
Gram w otwarte karty.Jestem świadoma swoich kobiecych słabości i nigdy się ich nie wypierałam,nie udawałam,że ich nie mam.
Ale gdyby nawet jakimś niesamowitym cudem coś takiego mi się zdarzyło....
Jaki cud? O czym ty mówisz? Zauroczenie kobiety innym mężczyzną nazywasz cudem?
Cud to byłby wtedy,gdyby kobieta w przeciągu całego swojego dłuuuugiego małżeństwa nie zauroczyłaby się żadnym innym mężczyzną,ale ...wtedy chyba nie byłaby kobietą.
Pięknie napisane - to się nazywa świadoma, nie będąca hipkokrytką, fajna babka, która nie poleci na lipę. Brawo.
Ty chyba się za dużo naoglądałaś romantycznych filmideł i twierdzisz,że musiałby być cud,gdybyś się zauroczyła innym mężczyzną i,że ;
myślę, że potrafię panować nad swoimi uczuciami, zwłaszcza uczuciem miłości do drugiej osoby.
Mam męża a więc nie szukam okazji do zafascynowania się innym mężczyzną.
Sądzisz,że zauroczenie innym mężczyzną polega na tym,że najpierw się go szuka po ulicach,przystankach,w internecie? Widzisz jakie masz pojęcie o życiu.
Napisałam wcześniej.Nie musisz szukać żadnego drugiego mężczyzny.Poznanie/spotkanie może być wynikiem zbiegów okoliczności.
Ja przyznaję otwarcie poznałam mężczyznę na pewnym portalu.Wcale go nie szukałam,ani nie zaczepiałam.Rozpisywałam się na tematy astronomii i tym go ujęłam.Miałam bloga,więc były na nim również moje zdjęcia.Spodobałam mu się.Zaczęliśmy pisać dużo nt. dietetyki,fizyki,astronomii,polityki i tak to się zaczęło.Potem mi napisał,że już wcześniej mnie obserwował i takie tam.Zauroczyłam się również, wyobraźnia działała,ale było mi też ciężko,bo czułam się rozdarta.
Musiałam o tym powiedzieć mężowi,bo fatalnie się czułam.Męża mam takiego,który podobnie jak lordmm ma świadomość,że kobietom łatwo jest zawrócić w głowie,że kobiety mają swoje słabości.Gdyby był inny,gdyby nie był świadomy tego,jakie są kobiety,to być może nie mogłabym mu o tym powiedzieć,bo by nie zrozumiał.Wiesz ile spędziliśmy czasu na rozmowach na ten temat? Cóż ja się będę kryła i udawała jakiegoś kobietona bez uczuć?Oczywiście tamto uczucie nie odeszło tak szybko jak pstrykniecie palcem.
Ale w końcu odeszło i jestem z siebie dumna że nie zabrnęłam dalej np. umawiając się z nim,bo nigdy do spotkania nie doszło.Gdyby doszło,mogłabym popełnić głupstwo,kto wie,nie zakładałam głupkowato,że ;ach spotkam się z nim na kawę,to nic wielkiego przecież.Właśnie,że to coś wielkiego,bo byłam nim zauroczona,więc mogłoby do czegoś dojść.Zdawałam sobie z tego sprawę.
Jestem dumna z siebie,cieszę się ogromnie,że mam takiego męża i mąż się cieszy ogromnie,że ma taką żonę.
Niestety,bycie mężatką nie oznacza,że kobieta już nie jest w stanie zauroczyć się żadnym innym mężczyzną .Przecież do licha,bycie mężatką nie oznacza zaprzestanie bycia kobietą.
Jest się dalej kobietą i to 100% kobietą.
Ponadto mam pełną świadomość tego,że uczucie zauroczenia mija,że motyle mijają i nastaje szara rzeczywistość.Jestem świadoma tego,że mężczyzna ,który mnie zauroczył ma również wady,które wychodzą w byciu razem 24 godz. na dobę.
moja obecna partnerka to kobieta, która gra w otwarte karty, dobrze zna mechanizmy działania szczątków mózgu, które pozostają po silniejszym biciu serca i dobrze wie jak to jest łudzące bo nie jedno przeszła w życiu.
Właśnie.To jest bardzo łudzące.
Ufać nie ufam, bo nie ufam nikomu a tymbardziej kobietom. Ona mi mówi, że gdybym jej w 100% ufał, to odeszła by ode mnie, bo nie miała by motywacji do tego, żeby być wierną.
Tak samo to odczuwam .I co więcej,gdyby mąż mi zadeklarował,że nigdy w życiu mnie nie zdradzi,to by mi się zapaliła czerwona lampka.Tak mówi osoba,która jest nieświadoma życia i ona najpewniej zdradzi przy pierwszej lepszej okazji.
Miło mi lordmm,że wiesz o czym mówię i,że masz świadomość tego jakie są kobiety.
Twoja kobieta,to też szczęściara.
Jaki cud? O czym ty mówisz? Zauroczenie kobiety innym mężczyzną nazywasz cudem?
zauroczenie to nie jest piorun z jasnego nieba, nie dzieje się w jednej sekundzie i tak, że nie można już tego powstrzymać. Pisałam już o tym pewnie nawet w tym wątku. Do zauroczenia, zakochania się potrzeba czasu i działań. I jeżeli kobieta podejmie te działania to nie będzie cud a świadome dążenie do zdrady.
Ty piszesz, że zakochać się w innym mężczyznie to coś normalnego, każdemu może się zdarzyć i dopiero jak to się stanie możemy podjąć jakieś działania. Ja uważam, że stan zakochania się można przewidzieć i należy podjąć działania temu zapobiegające. Według Twojej teorii kobiety to istoty ubezwłasnowolnione, według mojej istoty wolne.
Nigdy się nie dogadamy, nie ma sensu dalej dyskutować.
btw, nie wiem czy zauważyłaś ale słowa które zacytowałaś dotyczyły tylko i wyłącznie mojej osoby.
Nigdy się nie dogadamy, nie ma sensu dalej dyskutować.
Nie mów "nigdy" .Owszem dogadamy się,to znaczy przyjdzie czas,w którym pojmiesz o czym tutaj napisałam
Do zauroczenia, zakochania się potrzeba czasu i działań. I jeżeli kobieta podejmie te działania to nie będzie cud a świadome dążenie do zdrady.
A tym działaniem może być zwykła rozmowa,zwykle pomaganie komuś i co? Pomagając komuś z góry zakładasz,że dążysz świadomie do zdrady? Zaczynać z kimś rozmowę to dla ciebie świadome dążenie do zdrady? Zaczynać komuś pomagać,to dla ciebie świadome dążenie do zdrady?Nadal uważasz,że zauroczenie to cud?
Pomagając komuś z góry zakładasz,że dążysz świadomie do zdrady? Zaczynać z kimś rozmowę to dla ciebie świadome dążenie do zdrady? Zaczynać komuś pomagać,to dla ciebie świadome dążenie do zdrady?
świadome dążenie do zdrady to są ponadprzeciętnie przeciągające się rozmowy na temat np. astronomii, polityki. Kontynuowanie tych rozmów pomimo wiedzy, że tą drugą stronę fascynujemy, podobamy się fizycznie. świadome przeciąganie struny to fantazjowanie na temat tej drugiej osoby.
Wszystko to można zakończyć już przy pierwszym niepokojącym sygnale. Tylko trzeba chcieć.
Do zauroczenia, zakochania się potrzeba czasu i działań. I jeżeli kobieta podejmie te działania to nie będzie cud a świadome dążenie do zdrady.
dokładnie tak, jeżeli kobieta umawia się z facetem na jakieś niezobowiązujące spotkania bez świadków, kiedy kobieta zaczyna myśleć o innym niż o swoim partnerze i mimo to dalej zagłębia się w znajomość z takim panem to czy tu można mówić o przypadku czy cudzie? ta osoba działa z premedytacją, doskonale wie czym to się może skończyć ale ma to gdzieś bo liczy się ona a nie partner wraz z dziećmi.
wiem że najłatwiej zwalić wszystko na przypadek i że nie miało się w tym udziału, ale wypadałoby raz powiedzieć to moja wina i nie zrzucać winy na innych, no ale kobiety już tak mają że one są zawsze niewinne i to facet za wszystko odpowiada.
Jak to się mówi;nigdy nie wierz kobiecie.Zwłaszcza tej,która mówi,że nigdy by nie zdradziła.
czyli nie warto wierzyć wszystkim kobietom bo wszystkie mówią że by nie zdradziły i nie jedna pcha się przed ołtarz (gdzie przecież obiecuje coś partnerowi) a potem nagle po jakimś czasie zmienia zdanie.
Wszystko to można zakończyć już przy pierwszym niepokojącym sygnale. Tylko trzeba chcieć.
No toteż,chcieć.Tylko my tutaj piszemy też o słabości kobiecej,prawda?
No,ale ty to twardziel jesteś i w ogóle panujesz nad emocjami,musiałby się wydarzyć cud,żebyś się zauroczyła .Może jeszcze deklarujesz swojemu mężowi,że nigdy go nie zdradzisz,a on patrząc tobie w oczy twierdzi,że również nigdy ciebie nie zdradzi.Zatem powodzenia życzę.
PS.Sądzę Marmuzio,że życie samo zweryfikuje te twoje "twardzielskie mądrości".
No toteż,chcieć.Tylko my tutaj piszemy też o słabości kobiecej,prawda?
nie. To Ty piszesz o ludzkiej głupocie, braku wyobraźni, sumienia, współczucia, zapatrzeniu w siebie i własne potrzeby, braku poczucia bycia dla swojego męża najpiękniejszą i najmądrzejszą.
czyli nie warto wierzyć wszystkim kobietom bo wszystkie mówią że by nie zdradziły i nie jedna pcha się przed ołtarz (gdzie przecież obiecuje coś partnerowi) a potem nagle po jakimś czasie zmienia zdanie.
Mysle, ze nie chodzi o to czy wierzyc czy nie wierzyc wszystkim facetom czy kobietom tylko chodzi o to, zeby znac swoje miejsce. Zwiazek z zalozenia musi byc spontaniczny, czyli nie moze byc nic na sile. Najtrwalsze zwiazki to takie, ktore sa oparte nie na motylkach, nie na tym, ze "on mnie traktuje jak prawdziwa kobiete", nie na tym, ze "ona jest najpiekniejsza kobieta na swiecie", tylko na tym, zeby swoje sily koncentrowac dookola tych wartosci, ktore mamy w sobie, tego jak zostalismy stworzeni i jakimi jestesmy ludzmi.
Nie warto koncentrować zbyt dużej energii w coś tak ulotnego jak drugi człowiek. Miłość, o której wielu nie mających pojęcia o tym tutaj mowi, to cos, co obroni sie samo, bo ona z zalozenia ma przeciez byc taka, ze nie trzeba o nia dbac, ona ma przetrwac wszystko prawda? Tak sobie idealizujecie tutaj wszystkie marzycielki i dlatego tak łatwo wpadniecie w ramiona nie jednego podrywacza myląc jego seksualne zaangażowanie z wielkim zafascynowaniem wami..
Jeśli przez cały związek się zmieniamy, porzucamy swoje pasje i zainteresowania dla kobiety, to ona znajdzie i poleci za takim, który ma ją gdzieś, bo wtedy musi walczyć o niego. Inna sprawa, że po czasie miała by pretensje do niego, że robi to co kocha (gra w piłkę, maluje, gra, nagrywa, cokolwiek) mimo, że wlaśnie to ją w nim kiedyś urzekło. No ale takie życie jak to mówią górale.
Tak więc nie ma co sobie zawracać głowy tym czy ufasz czy nie ufasz, i czy warto czy nie warto to robić, tylko po prostu rób swoje, a kiedy druga osoba znów okaże się typowym przedstawicielem danej płci, ucinasz przy ziemi, cały czas robisz swoje i dajesz szansę innym na doświadczenie tego, co mogą przy Tobie mieć. Ja osobiście mam jeszcze wiele dobrego do pokazania kobietom i wiem, że zawsze znajdę kogoś, kogo tym obdaruję, dobrze, że przynajmniej to mi zostało po moich przygodach z przedstawicielkami tzw "pięknej" płci. Szkoda mi też tych, które tego nie chciały :) żart oczywiście :)
Mężatka, skoro "zauroczyłaś się" w panu z forum, to znaczy, żeś strasznie kochliwa i uczuciowa. Nie potępiam, żeby była jasność. Pewnie, że jedność umysłu może pociągać, ale sorry, nie każda kobieta zachowuje się w taki sposób. Piszę z różnymi osobami, niektóre są mega bliskie moim wyobrażeniom o owej "jedności dusz", ale ja swoją ehmm, połówkę już mam. Nie jarają mnie inni faceci i już! To, że się super z kimś rozumiem nie oznacza, że wpadnę w ramiona innego. Nie ma lepszego niż mój - pomimo, że zdradził. Mogłabym się rzucić w wir romansów, ale nie chcę, bo kocham męża. Skoro Ty zabrnęłaś ciut dalej, to oznacza, że był jakiś problem. I nie bardzo podoba mi się wytłumaczenie, że kobiety już takie są. Uproszczenie i dość proste wytłumaczenie na niefajne zachowania. Może byłaś na tamtą chwilę niedowartościowana a może masz mega romantyczną naturę. Nie wiem. Za bardzo generalizujesz. Fajnie, że masz takie świetne stosunki z mężem i masz w nim przyjaciela. Dobrze, że zrozumiał. Ale co się stało, że w ogóle musiał cokolwiek rozumieć??? Dla mnie nie ma innych, jak mam swojego i Go kocham. Pan z Lidla mi się podoba, jest ciachem w moim typie. Odpowiada uśmiechem na uśmiech, myślę, że gdybym zaczęła odpowiedni temat, to coś może by zaiskrzyło. Ale mnie to nie jara! Jest przystojny i tyle. Nie czuję potrzeby, żeby szukać kogokolwiek, chociaż zostałam zdradzona, mąż jest kilka tysięcy mil ode mnie. Zasada jest prosta - kocham, nie zdradzam. A podobać może mi się ktokolwiek, co nie oznacza, że coś się zacznie wykluwać. Nie. Bo jak kocham, to na maxa.
Wg. niektórych kobieta to stworzonko, dla którego emocje i uczucia to priorytety. Czyli powinnam się rzucić w romans z kasjerem, bo mi się podoba??? Heloł, może i kobiety tak mają...W takim razie chyba się zastanowię nad sobą...
To Ty piszesz o ludzkiej głupocie, braku wyobraźni, sumienia, współczucia, zapatrzeniu w siebie i własne potrzeby, braku poczucia bycia dla swojego męża najpiękniejszą i najmądrzejszą.
Takie podejście do świata to ja miałem jak miałem 18 lat i wierzyłem, że miłość uderza raz i trwa wiecznie, obawiam się Marmuzio, że jeszcze dużo rewelacji przyniesie Ci życie, a wydajesz się nie być na nie gotowa...
Albo po prostu lubisz wmawiać sobie coś i żyć tym marzeniem. Przyznaję, że fajnie tak jest, bo sam taki byłem...
W życiu nie chodzi o poczucie bycia najpiękniejszym dla swojej partnerki czy partnera, tylko o to, żeby faktycznie takim być dla niego... Uczucia czy poczucia jeszcze nikomu niczego dobrego nie przyniosły moja droga... Sama to wiesz chyba... :)