czy jeśli kocha się naprawdę to na zawsze?

napisał/a: rzeczy niepokój 2008-10-10 13:25
Jeśli tak jest, nie mam już szans na szczęśliwy związek.
Wszystko zaczęło się gdy miałam zaledwie kilkanaście lat, hormony buzowały, sami wiecie, jak wtedy przeżywa się pierwsze miłości. Wtedy sześcioletnia różnica wieku miedzy nami wydawała się nie do przeskoczenia. Nie udało mi się nawet stworzyć czegoś na kształt przyjaźni, na jego widok odejmowało mi mowę. I tak przez kilka lat co dzień przechodziłam drogę od nadziei do rozpaczy. To nieodwzajemnione uczucie pochłonęło mnie całkowicie, inne sprawy toczyły się gdzieś z boku.
On, właściwie zwykły facet, nienajłatwiejszego charakteru, ale dobrego serca raczej pozytywnie się do mnie odnosił, ale właściwie obojętnie. Kilka razy powiedział mi komplement, kiedyś nawet upomniał znajomego "jak możesz zachowywać się tak przy takiej ślicznej dziewczynie" (nie miałam tego słyszeć). Z drugiej strony nieraz nie dawał mi dojść do słowa, przerywał rozmowę, by zwrócić się do kogoś innego. Na prawdę trudno było mi z nim nawiązać bliższą relację, pomijając już mój paraliżujący lęk.
Po jakimś czasie dowiedział się o moich uczuciach, porozmawiał ze mną, zachował się z klasą, ale to tyle. A mnie to jeszcze utwierdziło w przekonaniu, że właściwie ulokowałam uczucia. W końcu jednak postawiłam się od niego odizolować. Pomogła mi w tym przeprowadzka do innej dzielnicy.
Dziś mam 25 lat, znajomi zakładają rodziny, ja też jestem od dłuższego czasu z pewnym chłopakiem. Coś jednak się we mnie zmieniło. Zaczęłam patrzeć na mężczyzn w sposób wyrachowany. Porażki nie bolały mnie już, a sukcesami nazwę związki z panami, z którymi wszystko było w porządku, ale żadnego nie kochałam bezwarunkowo. W moim obecnym związku bywają uniesienia, ale i głębokie kryzysy. Obecnie przezywam taki kryzys. Tak naprawdę boję się, że nie spotkam nikogo, kto spełnił by moje "oczekiwania"- był osobą towarzyską, zaradną życiowo, lubiącą nowe doświadczenia, a jednocześnie dojrzałą, odpowiedzialną, inteligentną... to dużo, a wiele osób jest już przecież zajętych.
A może u każdego człowieka wyszukiwałabym wad? Tylko nie u tego, z którym być nie mogłam.

[ Dodano: 2008-10-10, 13:29 ]
Przepraszam za błędy. tak naprawdę znam ortografię
napisał/a: Tigana 2008-10-10 14:19
nie ma takiej zasady, ze jeśli się kocha , to już na zawsze i tylko raz. można kochać naprawdę i szczerze, a po paru latach... cóż, ludzie się zmieniają. i rozstają. I zakochują w kimś nowym


moim zdaniem po prostu nie zakochałaś się jeszcze tak naprawdę. ja tez kiedyś tak podchodziłam do facetów, robiłam bilans zalet i wad... po prostu brakowało tej chemii

daj sobie szansę, na pewno wszystkie watpliwości miną, gdy się naprawdę zakochasz. a co do tego faceta... wierzę, że byłaś nim zauroczona, ale czy go kochałaś?? dla mnie miłość to jest coś, co się dopiero rodzi w związku, kiedy jest się z kimś przez dłuższy czas , zna wszystkie wady i zalety i właśnie dlatego się go kocha ty raczej byłaś zakochana w swoim wyobrażeniu tego faceta, a nie w nim- bo z twojego postu wynika, że nie byłaś z nim zbyt blisko.

to takie moje przemyślenia
pozdrawiam
napisał/a: Ahmed 2008-10-10 17:33
Szukasz faceta z IQ pow 120 na rany przyloz, dobrze zarabiajacego znajacego 2 jezyki obce, hydraulike, budowlanke, majacego w swoim wyksztalceniu tytul mechanika samochodowego, znajacego obsluge komputera (grafika word exel auto-cad internet serwis techniczny-hardware) znajacego rysunek techniczny obrobke skrawaniem (frezarki tokarki itd itp) umiejacego zrobic wszystko w domu a jednoczesnie szczuplego wysportowanego i w miare przystojnego i kochajacego sex? - z tych modeli zostal conajmniej 1 - ja lap okazje bo niedlugo planuje wyjechac do angli i zarabiac 4 razy wiecej niz w polsce ze to co robie.........
napisał/a: rzeczy niepokój 2008-10-11 12:40
Ahmed, propozycja kusząca, tylko co by powiedział mój chłopak >
> Potem bym pisała w wątku "internet, a zdrada"

Tigana, dzięki za Twoją opinię! Masz rację, miłość to nie tylko uczucia. Jednak to od nich się zaczyna, a później je pielęgnuje. To one stanowią o tym, czy w danym związku jesteśmy szczęśliwi. Mówisz, że spotkam kogoś... ale ja jestem już długo w moim związku i to jest mój obecny problem.
Po okresie wielkiego zakochania, które wszystko wybacza (tamtemu chłopakowi), zaczęłam spoglądać na mężczyzn innym okiem. Ktoś z rodziny powiedział, że jestem wyrachowana, mój kolega (dodam, że z bardzo ułożonym systemem wartości), że myślę po prostu poważnie o życiu...
napisał/a: sorrow 2008-10-11 13:29
rzeczy napisal(a):Tak naprawdę boję się, że nie spotkam nikogo, kto spełnił by moje "oczekiwania"- był osobą towarzyską, zaradną życiowo, lubiącą nowe doświadczenia, a jednocześnie dojrzałą, odpowiedzialną, inteligentną...

Takie rzeczy to tylko w Erze ;).

A tak na serio, to pewnie zdarzają się tacy, choć jest ich niewielu. W twoim podejściu jest pewne niebezpieczeństwo... takie, że nikt nie dorówna twoim wymaganiom. Nie ma co się oszukiwać, z czasem te wymagania będą rosły. To młodość jest głównie czasem tej jak to nazwałaś "bezwarunkowej miłości". Wtedy kochasz partnera jak nikogo na świecie... mimo, że obiektywnie patrząc ma 20% z cech, które wymieniłaś. Stoisz z wieloma dziewczynami w cukierni i mówisz do pani "ja chcę najlepsze ciastko jakie macie". Problem tylko w tym dlaczego akurat ty miałabyś je dostać. W końcu stoisz w tłumie niegorszych od ciebie pań marzących o tym samym. Stoicie tam i widzicie całą masę ciastek, ale żadnego nie bierzecie, bo to nieforemne, to brzydkie, to z zakalcem, itd. Masz więc do wyboru... wziąć jakieś miłe na pierwszy rzut oka ciastko i cieszyć się jego smakiem, albo stać z innymi w nieskończoność. Nie wiem czy oglądałaś "Piękny umysł". Tam jest taka sytuacja gdzie kilku przyjaciół widzi grupę dziewczyn w barze, przy czym jedna jest taka super na pierwszy rzut oka. Zastanawiają się (właściwie tylko jeden z nich) co powinni zrobić, żeby wszyscy dobrze na tym wyszli. Czy wszyscy mają uderzyć do tej najlepszej, a przez to unieszczęśliwić większość z nich (tych, co dostaną kosza) i resztę dziewczyn (bo zostaną same)? Czy mają nie robić nic i tym samym zaoszczędzić sobie rozczarowań, ale jednocześnie rozczarować dziewczyny? Czy też każdy z nich ma uderzyć do innej dziewczyny, ale nie tej najlepszej i przez to być szczęśliwymi razem z nimi (wtedy tylko ta najlepsza odchodzi z kwitkiem)? Zgodnie z teoriami matematyczno-statystycznymi ta ostatnia opcja jest najbardziej "wydajna", czyli najwięcej ludzi jest szczęśliwych jej używająć. Ok... wystarczy teoretycznych przykładów. Chcę ci powiedzieć, że dążąc do ideału zamykasz oczy na wiele dobrych rozwiązań. Szukając najlepszego odtrącasz to co dobre. Pamiętaj też, że każdy ma swoje wady i to od ciebie zależy, czy skupisz się na nich, czy na zaletach. Szklanka dla jednych jest w połowie pusta, a dla innych w połowie pełna.

Odnośnie miłości jeszcze... to w dużej mierze jest twój wybór. Widząc jakiegoś mężczyznę musisz w końcu zedcydować, że to z nim będziesz budować przyszłość. Jeśli nie odpowiada ci w pewnych względach, to robisz wszystko, żeby to poprawić, a jeśli się nie da to zaakceptować. Nie mam tu oczywiście na myśli jakichś drastycznych przypadków. Chcę tylko powiedzieć, że w ogromnej mierze to twoja decyzja, a potem twoje działania. Jeśli chcesz czekać na królewicza na białym koniu, to się zawiedziesz, bo każdy koń w pewnych miejscach biały nie będzie. OK.. może jeszcze inaczej... to do ciebie w 50% zależy jaki będzie twój związek, a nie od wybitnych cech twojego partnera :).
napisał/a: Tigana 2008-10-13 19:04
napisal(a):Jeśli chcesz czekać na królewicza na białym koniu, to się zawiedziesz, bo każdy koń w pewnych miejscach biały nie będzie.


sorrow, uwielbiam Twoje przykłady. są takie ... obrazowe

ale oczywiście się zgadzam w 100%. właśnie to jest cała magia i cały problem, że to dwie osoby budują , nie jedna... nie da się samemu stworzyć udanego związku.poza tym pamiętaj, ze możesz spotkać faceta, ktory ma dokladnie taki pakiet zalet, jaki sobie wymarzyłaś...i to może dla ciebie okazać się dla ciebie potem przeklenstwem. Np.
napisal(a):lubiącą nowe doświadczenia

zaproponuje Ci wolny związek, z wieloma partnerami, bo on przecież ma umysł otwarty

znaczy chciałam przez to powiedzieć, że pozwól sobie polubić kogoś ( swojego chlopaka ? )po prostu za to , ze jest, a nie za to że jest taki czy inny. własciwie nic o nim nie napisałaś? czy on nie ma szans by zaspokoic Twoje potrzeby ?
napisał/a: rzeczy niepokój 2008-10-19 22:53
Tigana napisal(a):
napisal(a):

znaczy chciałam przez to powiedzieć, że pozwól sobie polubić kogoś ( swojego chlopaka ? )po prostu za to , ze jest, a nie za to że jest taki czy inny. własciwie nic o nim nie napisałaś? czy on nie ma szans by zaspokoic Twoje potrzeby ?


On jest bardzo w porządku wobec mnie. Zależy mu- tego jestem pewna. Z mojej strony czasem bywa gorzej, czasem bardzo dobrze. Przeszkadza mi jednak zupełny brak zadbania o atmosferę, a także fakt, że w sytuacjach konfliktowych dość trudno się z nim porozumieć, by w końcu był zadowolony. W ogóle łatwo się obraża.
daje się z tym wszystkim żyć, jednak to ja ciągle zastanawiam się, czy nie spotkam w życiu nagle kogoś, kto mnie olśni. Teraz jestem w związku, gdzie rozum odgrywa dużą rolę. Chemii raczej było bardzo mało.
Jak zacząć właśnie kochać go za to, że jest?
Może przez dostrzeżenie, że samemu ma się wady. To co napisał Sorrow, że np. otwartość na nowe, może stać się zmorą, to też prawda... Ale ja to dobrze wiem, że nie jestem idealna pod względem osobowości...
Co do "Pięknego umysłu"- życie daje mi jednak złudzenie, że to mnie należy się super ciacho;) Zwykle tak celuję i trafiam! Tylko nie, jeśli chodzi o facetów- to podle brzmi, ale swoją drogą to JA dodaję chyba pieprzu do tych kremówek. że wymagania rosną... to prawda. Ale i ja rosnę bardzo zdecydowanie.