Co zrobić żeby nie odeszła?

napisał/a: Seweryn2 2007-09-26 01:42
Do moderatora: utworzyłem drugie konto, ponieważ hasło tamtego uciekło z pamięci. Robiłem przypomnij, ale od trzech godzin nie mam żadnego maila, a później wyjeżdżam i będę mógł tylko odczytywać. Jak wrócę, to postaram się przywrócić porządek.


Jestem z kobietą, którą kocham od 5 lat. Przez ten czas, ona najbardziej okazała swoje uczucie do mnie. Ale nagle, z dnia na dzień, jej miłość zniknęła. Największa siła, z którą spotkałem się w życiu, przestała istnieć. Nie dawno usłyszałem od niej, że jest to tylko przyzwyczajenie. Na forum tym znalazłem dwa takie posty, jeden po drugim:

„Kluszeczka
Uważam,że przyzwyczajenie jest dojrzałą formą miłości, jedno bez drugiego nie istnieje...to że przyzwyczajamy się do obecności kogoś kogo kochamy jest znakiem, że ta osoba jest nam droga, niezbędna do życia i nie wyobrażamy sobie być bez niej. Przyzwyczajenie łatwo pomylić z rutyną...rutynowy związek to związek nudny, a związek z przyzwyczajenia to związek z dojrzałą miłością. Czyż nie mam racji, hmm?

asia
Na pewno po kilku, kilkunastu czy kilkudziesięciu latach bycia ze sobą codziennie przyzwyczajamy się . Nie znaczy to, że już się nie kochamy. Nie ma miłości (tej trwającej długo) bez przyzwyczajenia . Ale jest przyzwyczajenie bez miłości - no właśnie gdy pojawia się rutyna, gdy jesteśmy ze sobą z obawy bycia samemu, gdy już się nie przytulamy, nie mówimy sobie miłych rzeczy, nie tęsknimy... „



Pomyślałem więc, że rutyną jest to, że spotykamy się co jakiś czas, rozmawiamy ze sobą co dziennie przez telefon po kilka godzin i zapewne wiele innych.. Ale nie robimy tego od niechcenia, ona chce żebym do niej przyjeżdżał i był przy niej jak najdłużej, chce żebym dzwonił bo chce ze mną rozmawiać o wszystkim.

Więc czy rutyną jest, to że w ostatnim czasie (odkąd przyszły te ciężkie dni), poznała cała moją rodzinę (czyli wszystkich poza rodzicami i dziadkami, których zna od dawna) i naprawdę chciała jak najlepiej wypaść i chce jeszcze z nimi spotkać się. Ona również chce, żebym poznał jej rodzinę, ale zły kontakt jej rodziców z resztą rodziny spowodował, że na razie nie mogę tego zrobić, za co przepraszała mnie ze łzami w oczach.
Gdy pojechała z rodzicami na kilku dniową wycieczkę, cały czas do siebie dzwoniliśmy, ona o wszystkim mi opowiadała. Robiła zdjęcia specjalnie dla mnie aby pokazać mi co widziała. Zrobiła zdjęcie sobie na tle tego co widziała, wydrukowała, włożyła w ramkę i dała mi, żebym mógł postawić sobie na biurku.
Ona dla mnie też poświęca się, pokłóciła się z rodzicami o to, że chciała ze mną jechać gdzieś (a rodzice nie chcieli jej puścić), gdzie tylko ja miałem sprawę do załatwienia, a ona nie miała by na tym żadnych korzyści, ale chciała ze mną pojechać i pojechała.

Zatem gdyby to była tylko rutyna, a jej by na mnie nie zależało, to czy myślała by ciągle o mnie? Starała by się dla mnie?

Rozmawiałem z kilkoma osobami, które znają ją od lat, wszystkie te osoby powiedziały mi, że dzieję się z nią coś dziwnego, jest zaślepiona czymś, wstąpiło w nią coś złego. Choć jest osobą trudną do wytrzymania, to nigdy nie była taka wulgarna i złośliwa dla innych. Ciągle kłoci się z rodzicami, ma bardzo głupie pomysły. Ale dla mnie pozostaje wciąż miła.



Pomóżcie mi, proszę.
Jak ją wyrwać z tego stanu zaślepienia? Skoro ona nie dostrzega tego nawet po tym, jak usłyszała to od bliskich jej osób.
Co zrobić, żeby zrozumiała, że nie jest to rutyna, a przyzwyczajenie nie polega na tym, że pozostajemy tak bo nie mamy nikogo innego. Jak pomóc jej w zrozumieniu tego, że ona nadal mnie kocha, ale jest zbyt zaślepiona żeby to zrozumieć? Nie jestem pewien, że mnie kocha, ale do takiego wniosku doszły jej dwie najbliższe przyjaciółki po rozmowie z nią.
napisał/a: sorrow 2007-09-26 06:42
Wiesz, z tym przyzwyczajeniem to nie masz racji i mylisz je z przywiązaniem. To rzeczywiście jeden z elementów dojrzałej miłości. Ludzie są do siebie przywiązani nawet jak już wstępny żar zniknął. Przyzwyczajenie wyraźnie zahacza o pasywną postawę życiową i niewiele ma z miłością wspólnego. Takie przywiązanie z czasem w każdym związku się pojawia, ale uwierz mi... jeśli dzieje się to u osób, które jeszcze na studia nie poszły to dużo za szybko. Nic dziwnego, że ona szuka jeszcze czegoś innego. Może nie znajdzie, może się sparzy i doceni to co miała, ale teraz czuje, że czegoś jej u was brakuje.

Nie obraź się, ale jeśli chodzi o zaślepienie, to może nie ją tylko ciebie trzeba z niego wyrwać? W tak młodym wieku rozpad związku to coś normalnego. Ludzie łączą się, nudzą się sobą, poznają innych i zdobywają doświadczenie na przyszłość, kiedy już czas na związek dojrzały. Otrząśnij się więc, zmień studia i żyj normalnym zyciem. Jeśli ona cię kocha, albo zda sobie z tego sprawę później to na pewno da ci znać.
napisał/a: Ciarka 2007-09-26 11:41
Seweryn, powiem Ci jedno: ja w Twoim wieku zrezygnowałam ze studiów dla miłości mojego życia, z którą jestem do dziś. Oczywiście mamusia mi mówiła, że popełniam błąd, ale kto by słuchał mamusi. Dziś z wielkim wsydem przyznaję, że mamusia miała rację Nawet dla największej miłości nie warto rezygnować ze swoich potrzeb, bo miłość nie jest jedynym elementem życia, a takie poświęcenie czasem wręcz może źle wpłynąć na uczucie, bo potem możesz mieć żal do tej osoby, że z czegoś dla niej zrezygnowałeś...Naprawdę nie warto!!!