co to wszystko znaczy...?

napisał/a: ~gość 2007-06-15 12:13
Wiem i rozumiem,ze jest ci ciężko. Taka nadzieja moze zabijać. Męczy potwornie psychicznie i nie masz ochoty na nic. To jest strasznie dołujące. Wiem,ze możesz się teraz czuc strasznie "wypruta" i taka strasznie bezsilna. ale ja wierzę ze wszystko się ułoży. Wierzę w to! Kochasz go, a on Ciebie pewnie też. Tak jak już pisałam- dobre jest stanie z boku, ale zawsze gotowa podac pomocną dłoń. Pewnie będzie cie jeszcze potrzebował. Ale nie narzucaj się. Spróbuj tylko dać mu do zrozumienia że interesujesz się tym co sie z nim dzieje. Moze nie wiem, może też powinans być osłchła i zdawkowa? Moze wtedy zroumie, że coś sie zmienia- że z zawsze serdecznej i kochajacej zmieniłaś sie w osobe która wie czego chce, kocha go, jest gotowa być przy nim na dobre i złe- ale tez zna swoja wartośc.
Nie wiem, tak tylko myślę.

A co do mnie to wczoraj byłam kursie prawa jazdy- jazdy zaczynałam o 18- do 21. Dodam , ze moja szkola miesci sie na drugim koncu Krakowa. A zapisałam sie do niej tylko dlatego, ze w planach już teraz miałam tam mieszkac (tak mi ON obiecywał) - razem z moim niedoszłym narzeczonym...Jego mieskanie jest 10 min pichotą od tej szkoły. Wczoraj , kiedy skonczylam jazdy nie mialam jak wrócic do domu, nie mialam nawet autobusu. Poprosiłam,ze by sprawdził mi na interenecie kiedy szłam na przstanek, o ktorej mam jaki tramwaj i jakie połączenia. Sprawdził mi wszystko. ale nic nie przxyjechało. Czekałam do 21.35 az wreszcuie przyjechal autobus. Było ciemno i żygający ludzie w tramwaju- te klimaty:/ A dzis rano o 8 mialam egzamin, na który chcioałam sie jeszcze wczoraj pouczyć. Na dodatek miałam oddac na zaliczenie duży projekt. Woziłam te wszytskie materiały ze sobą przez cały dzień i robiłam po trochę. Ale ten dopjazd mnie dobił. Byłam w domu o 23.35... On nie zaproponował, żebym u niego przenocowała mimo tego że pomieszkiwałam u niego przez ostatnie dwa lata. Dziwi się, ze jestem na niego zła. Nie narzucałam sie mu wczoraj i o nic go nie prosiłam. Ale jak zwykla mną sie nie zqainteresował i nie obchodził go mój powrót do domu. Jemu było wygodnie ze siedzi sobie w mieszkanku, a ja w środku nocy muszę jechać przez całe miasto.
To może głupie, ale nie chcę go znać! Ktoś powie ze to pirdoła, ale on jest zawsze taki. Jego interesuje tylko własny tyłek i zeby jemu bylo dobrze. O innych , mzwłaszcza o mnie w ogóle sie nie troszczy!
napisał/a: dziefcynka 2007-06-15 15:19
OOO!!!!!!!!To ładnie!
Powiem Ci, że 1,5m-ca temu miałam podobną sytuację. Jeszcze razem mieszkaliśmy. Zgubiłam klucze do domu. Któregoś dnia on poszedł na imprezę do pracy podobno, ja byłam w tym czasie u koleżanki. Od 2 w nocy próbowałam się do niego dodzwonić bo chciałam dostać się do domu. Wiedział, że nie mam kluczy.
Wrócił o 6 rano i powiedział, że nie odbierał telefonu bo chciał być sam, musiał pomyśleć. Pół nocy czekałam na niego pod blokiem. Denerwowałam się czy coś się nie stało, dostawałam obłędu a on w najlepsze myślał chyba o niebieskich migdałach.

Zachował się w stosunku do Ciebie nieludzko i okropnie. Jest egoistą ale to chyba norma dla facetów...
Mój kiedyś taki nie był, teraz taki się zrobił twardy, zimny, oschły...
Pomyśl sobie, że kiedyś on od Ciebie będzie czegoś chciał, będzie potrzebował Twojej pomocy a Ty mu wtedy podasz rękę i zrobi mu się wstyd, naprawdę wstyd...poczuje się jak robak a to chyba jedyne wyjście aby facet cokolwiek zrozumiał.
napisał/a: ~gość 2007-06-15 17:57
właśnie przyjechałam do domu - taksówką ze wszystkimi rzeczami, które spakowałam w porozrywane reklamówki. Nawet mi nie pomógł ich znieść na dół. To musiało żałośnie wyglądać.
Rozwiązaliśmy nasze wspólne konto w banku- tzn ja zostałam z niego wypieprzona.
Dzielimy sie po połowie. A on uważa, że i tak jest poszkodowany...Uważa że jest ofiarą.
Żałosne to jest wszystko.

[ Dodano: 2007-06-15, 18:05 ]
dziefcynka napisal(a):
Pomyśl sobie, że kiedyś on od Ciebie będzie czegoś chciał, będzie potrzebował Twojej pomocy a Ty mu wtedy podasz rękę i zrobi mu się wstyd, naprawdę wstyd...poczuje się jak robak a to chyba jedyne wyjście aby facet cokolwiek zrozumiał.


Wiem, że tak nie będzie. Masz w tym dużo racji...ale jego nic nie rusza. On nie ma skrupułów ani uczuć. Zawsze jest zimny jak głaz. Uczucia to on miał tylko jak chciał seksu...
napisał/a: dziefcynka 2007-06-15 21:57
mapet1111...
Ja dzisiaj zadzwoniłam do swojego i powiedziałam mu, że 3 tyg to dużo żeby się określić co dalej z nami i, że chcę się spotkać i coś ustalić bo stagnacja mi nie służy.
On zapytał o czym chcę rozmawiać?przecież wszystko powiedział...
Powiedziałam mu, że mówił że chce ze mną być ale nie mieszkać narazie, potem, że chce czasu, potem, że chyba wróci, że nie wie ile czasu mu trzeba i...ja czekam a to boli...
A on:
"Przecież mówiłem, że nie chcę narazie związku, nie wiem co będzie za jakiś czas ale teraz nie chcę, myślałem, że wszystko wiesz..."
Słabo??????????
Powiedziałam, że za jakiś czas to ja mogę mieć już kochającego męża i 3 dzieci i, że skoro to definitywny koniec to niech mi w jakiś sposób dostarczy resztę rzeczy.
On:
"Nie wiem czy to definitywny koniec, nie wiem co będzie kiedyś ale teraz nie chcę związku"
Pożyczyłam mu szczęścia w życiu, powiedziałam, że zrobił to w najgorszy sposób z możliwych, łatwiej byloby gdyby powiedział na samym początku prawdę nie kręcąc i rozłączyłam się.
dostałam smsa o treści:
"Przepraszam"
Odpisałam:
"Zapomnij o mnie. To co powiedziałeś i sposób w jaki to rozegrałeś wszystko tłumaczy. Zapomnij mój numer, adres i o tym co było."

Zostałam samotną 24-letnią kobietą znowu u rodziców...żałosne i smutne...

mapet1111...
Ja też pakowałam się w porwane reklamówki jak musiałam wyprowadzić się z "naszego wspólnego" mieszkania. Właściwie mama mnie pakowała bo ja leżałam na podłodze z jego kapciem i płakałam...
Powiem Ci, że jak już wszystko zabrałaś to będzie Ci łatwiej...mi było.
To, że nie pomógł Ci nosić siatek to chyba normalne bo mój-ex też mi nie pomagał. Patrzył jak kobietka 150cm wzrostu i 47kg nosi ciężkie torby. Może było mu trudno a może po prostu jest ...sama wiesz.
Ja już nie ufam i nie chcę ufać. Oszukał mnie a to boli potwornie...teraz chcę zapomnieć.
napisał/a: ~gość 2007-06-16 07:55
Widzę że nawet masz takie same gabaryty co ja- 150 cm wzrostu i ok.50 kg wagi...zabawne:)
No to przeżyłaś wczoraj dokładnie to co ja. Dobrze ze miałaś mamę. Ja nie mam mamy ani nikogo kto mi może pomóc. To dobrze, że wróciłaś już do domu i zabrałaś rzeczy. Wiem też że to bardzo trudne i frustrujące wracać do rodziców z różnych względów. Ja mam 23 lata i też zostałam sama po 5 latach związku...na lodzie.
Wierzę, że nam sie uda! Naprawdę.
Co do niego to to, co mówisz jednoznacznie go określa. Facet "robi w gacie" bo się boi odpowiedzialności i tego wszystkiego i może tego że to z Tobą miałby być do końca życia. To tłumaczy jego gadanie o tym, że niby wszystko jest ok, "ale związku to on na razie nie chce...przecież Ci mówiłem"...Wiesz co? To jest standard- tchórzostwo, tchórzostwo i jeszcze raz tchórzostwo. Zachował się jak (za przeproszeniem) ciota- facet bez jaj. To ogromnie nie fair kończyć tak związek. I skazał Cie na to bolesne czekanie. Powiem Ci ,że bardzo dobrze zrobiłaś. Jak dla mnie to nie można było inaczej. Jesteś dojrzałą kobietą, która wie czego chce w życiu i ma prawo wymagać czegoś od swojego partnera, nawet jeśli sie rozstajecie. To było okrutne z jego strony.
Moim zdaniem to nie masz innego wyjścia jak utrzymywać, że JESTEŚ SKRZYWDZONA PRZEZ NIEGO i że to koniec. Będzie boolało i to bardzo i długo . Ale w końcu się z tego uwolnisz. To nie koniec. Jesteśmy młode. Powiem Ci na pocieszenie, że znam przypadek- koleżanka ode mnie z pracy-kiedy to rozstali się po 6 latach. Ona miała 26lat. Mieli się pobierać...sytuacja była dokładnie ta sama. On nie za bardzo tylko chciał pracować. Ona go kochała i to bardzo. Ael w końcu musiała powiedzieć dość, bardzo cierpiała ale wyszła z tego. Bo wiedziała, że robi dobrze. Teraz ma kochającego faceta od ponad dwóch lat. Biorą ślub w sierpniu.
NIE WSZYSTKO STRACONE CHOCIAŻ TERAZ TAK SIE MOŻE WYDAWAĆ.Życie jest tak zaskakujące, że nawet nie wiesz co może przynieść. W jednej chwili może się wszytko odwrócić. To może slogany i wyświechtane słówka, ale tak jest naprawdę.
Jeśli po tym suchym "przepraszam" będzie chciał jeszcze kiedyś wrócić to (napisz o tym) nie możesz mu na to pozwolić tak łatwo!!!!!!
To wszystko dla twojego dobra- musi wiedzieć ,że Ty się szanujesz! Nie możesz mu pozwolić od tak wrócić. Musi poczuć ten strach i smak utraty kogoś. To musi go zaboleć- inaczej niczego się nie nauczy. TU CHODZI O SZACUNEK. On chyba nie uszanował tego czasu jaki razem spędziliście.
Być może oboje zawiniliście w różnych rzeczach, ale to on zakończył ten zewiązek tak, że Ty możesz mieć prawo nie chcieć go znać!
Pozdrawiam Cie gorąco:) Jestem z Tobą!!!!
napisał/a: dziefcynka 2007-06-16 14:45
u mnie jest już koniec!!!!!!
Wczoraj gadałam z nim przez tel bo nie wytrzymałam, zadzwoniłam. Cały dzień miałam jakieś ciśnienie.
Powiedziałam mu, że po 3 tyg to już chyba czas podjąć jakaś decyzję i czas się spotkać. Zapytał po co i o czym chcę rozmawiać bo wszystko jest jasne i wszystko mi powiedział...
SŁABO????
Powiedziałam mu, że nie określił się..., że powiedział, że nie chce się rozstawać, potem, że potrzebuje czasu ale kocha i chyba wróci a potem mówił, że ciągle nie wie czego chce.
Hmm...materii jest dużo:
praca - nie wie jaka
kobieta
samochod
mogę wymieniać i wymieniać...
W końcu po 3 TYG POWIEDZIAł MI PRZEZ TELEFON, że on nie chce związku...ale nie wie co będzie za jakiś czas!!!!!!
W takim układzie powiedziałam, że skoro jest to definitywny koniec to niech mi pocztą przyśle resztę rzeczy z łaski swojej.
On:
"nie wiem czy to definitywny koniec ale narazie nie chce zwiazku"
Wcale nie był załamany, nawet radosny. Podobno był w tramwaju, który brzmiał mi raczej na pociąg i nie odebrał ode mnie telefonu tylko oddzwonił 5min później...wszystko jasne. Był z laską, wyjeżdżali gdzieś i nie chciał żeby słyszała rozmowę.
Napisał mi smsa
"ptrzepraszam"
a ja odpisałam:
"zapomnij o mnie.to co powiedziałeś i sposób w jaki to rozegrałeś wszystko tłumaczy. po 5 latach nie masz o czym ze mną rozmawiać. zapomnij mój numer, adres i wszystko co bylo".
It's over!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

[ Dodano: 2007-06-16, 14:46 ]
o masz!!!!!!!!!!!nie widziałam, że wczorajsza wiadomość się wysłała i napisałam raz jeszcze!!!!!!!!

[ Dodano: 2007-06-16, 14:54 ]
Oczywiście, że już nie wrócę! Po co? Żeby zrobił mi to samo drugi raz? Żeby znowu poczuł się panem wszechświata??????? O nie!!! Ale będę czekała na ten moment kiedy przyjdzie, będzie chciał wrócić a ja powiem "wynoś się, już mówiłam".
Byłam dzisiaj nad Zegrzem "na plaży", zrobiłam sobie wycieczkę w samopas i nie był to dobry pomysł. Same pary. Myślałam, że mnie krew zaleje.
Wiem, że będzie dobrze. Przecież nie jeden Radek-s...syn jest na świecie. Ja tylko nie wiem nawet gdzie się ludzi poznaje. Zdziczałam przez te lata jak dziecko we mgle...
napisał/a: ~gość 2007-06-16 16:53
Najlepiej spotkać człowieka w codziennej sytuacji. Owszem, na imprezy warto chodzić i w ogóle powinnas teraz zadbac o siebie i duzo wychodzic. Zając sie pisaniem pracy. Ja mam przeświadczenie ze na imprezie czy w klubie nie poznasz "tego kogoś". Są oczywiście takie przypadki, ale to rzadkość.
napisał/a: dziefcynka 2007-06-16 18:18
Wcale mnie do klubu ani na żadną imprezę nie ciągnie. Nigdzie mnie nie ciągnie bo wszystkie ulice, parki, knajpy, sklepy, kluby z nim są związane...
Wiem, że w takim miejscu swojej połówki nie znajdę teraz nawet chyba nie chcę bo bym skrzywdziła faceta.
Pracy nie piszę bo nie mam narazie na to siły. Za szybko to się wszystko stało, zbyt gwałtownie i z zaskoczenia.
Strasznie boli ale kiedyś minie, będę szczęśliwa a on nie. Życzę mu aby się przejechał, żeby życie potraktowało go tak samo jak on traktował mnie przez ostatnie 3 m-ce. Wyprowadziłam się z "naszego mieszkania" 3 tyg temu i cały ten czas liczyłam na cud bo s...syn nawet nie umiał powiedzieć mi prawdy a jak już był zmuszony to odwrócił kota ogonem i nie zrobił tego prosto w oczy tylko przez telefon twierdząc, że niby mówił czego chce i już nie mamy o czym rozmawiać.
Najlepiej to kręcić, kłamać i robić z siebie wariata bo zrobił go z siebie nie ze mnie. Ja wierzyłam ale w głębi duszy czułam, że kłamie, że zdradza, że mu wcale nie jest ciężko. Cierpiętnika z siebie zrobił podczas gdy już kilka tyg myślał nad tym jak mnie rzucić i zostawić furtkę powrotną...
NIE MA FURTKI!!!!!!! I NIE BĘDZIE!!!
napisał/a: ~gość 2007-06-16 18:53
wiem, postąpił jak kawał ch...a. Rozumiem Cie i nie rozgrzeszam go. Nie wolno tak igrać z czyimiś uczuciami. Ale może on naprawde sie zagubił. To go nie usprawiedliwie- nie mówie noc takiego. Zachował się jak tchórz, niedojrzały wredny bachor1 Pomyślał tylko o sobie a nie o tobie. Ale...może on to rzeczywiście musi przemyśleć. Ale powrotu po "taaaaakim" jego finiszu to raczej nie powinno byc...smutne to i trudne. Ale tak już jest.

Weim że bedzie dobrze. Nie zdziczałaś! Ja też nie lubie na imprezy za bardzo do klubów i knajp chodzić- choć raz na jakiś czas jets to miłe.
Ale mówiłam o tym żebyś wyszła do ludzi! Nie w poszukiwaniu "chłopa"- nie o to mi chodziło. Rzeczywiście to nie jest najszczęśliwszy pomysł szukać od razu kogoś do pociechy i rzucać się w wir romansów itp- tak się czesto dzieje. Wtedy tracimy jeszcze wiecej. Trzeba odnaleźć przede wszystkim jako taką równowagę i spokój ducha, żeby móc normalnie funkcjonowac i twardo stać na ziemi- nie uzależnieć się od nikogo emocjonalnie. Jak będziesz szczęśliwa saam to z kim innym tez bedziesz i dasz mu dużo radości i milości. Tak to juz jest. Wychodzić tylko po to nawet, żeby zachować kontakt i właśnie nie dziczeć.
napisał/a: dziefcynka 2007-06-18 11:05
HA!!!!!!!!Wiedziałam!!!
Wczoraj mój były widział się ze swoim przyjacielem. Troszkę mi przekazał.
W piątek gdy zadzwoniłam do tego kretyna nie odebrał a oddzwonił po 5 min, był w pociągu i jechał na imprezę bardzo szczęśliwy i wcale nie sam najprawdopodobniej. Nie chciał ze mną rozmawiać bo wszystko było jasne dla niego i zbędne były wyjaśnienia oraz spotkanie ze mną.

Zanim się rozstaliśmy chciał wziąć kredyt na motocykl nie mając umowy na stałe w pracy. Ja byłam przeciwna głównie z tego względu bo gdyby go wywalili po 3 m-cach to nie dość, że byłoby ciężko się utrzymać to jeszcze musiałabym spłacać kredyt. Ponad to on nie ma bladego pojęcia o motoryzacji więc ...nieistotne.
Wiem, że kretyt wziął za niego jego przyszły szwagier i kupuje sprzęt za 2 tyg mocną maszynę nie mając bladego pojęcia o podstawach jazdy na motocyklu, daję mu tydzień jazdy bez szwanku. Po tygodniu bankowo się rozwali. Wiedziałam, że zamienia mnie m.in. na zabawkę i pieniądze...

Na owym spotkaniu przyjaciel nieźle musiał go zgnębić za zachowanie w stosunku do mnie ponieważ wieczorem dostałam wiadomość:
on:
"Możemy się jutro spotkać? Chciałbym spróbować jakoś Ci to wszystko wyjaśnić. Masz chwilę?"
ja:
"Nie"
on:
"Jutro nie czy w ogóle nie?"
ja:
"W ogóle nie."
Ciekawe czy sumienie go ruszyło i poczuł się jak śmieć czy chce do mnie wrócić po nieudanym podrywie na imprezie lub po nieudanym związku z jakże obrotną koleżanką z kuchni w kfc (nikomu nie ujmując, ona po prostu zachowała się jak szmata bankowo o mnie wiedziała, tak myślę).
Musiał się nieźle zdziwić jak zobaczył pierwszy raz z mojej strony odmowę po tylu prośbach o rozmowę. Może to go czegoś nauczy. Ja już nie wrócę, bardzo kocham i chciałabym ale nie wrócę. Nikomu nie życzę takiej gehenny jaką z nim miałam przez ostatnie miesiące.
Nie zasłużyłam na coś takiego po tych wszystkich latach kiedy znosiłam i cichutko słuchałam jego kolejnych pomysłów na życie.
Z resztą co on mi chciał tłumaczyć, wyjaśniać? że nie byłam jedyna? Przecież ja już to wiem.
To boli strasznie i sama nie wiem jak to się stało, że odmówiłam. Chciałam się spotkać przecież i ucieszyłam się na tego smsa ale jednak odmówiłam. Rozsądek wziął górę?
Skoro raz tak zrobił, tak potraktował to z pewnością nie ostatni.
Mimo wszystko gdzieś głęboko jestem z siebie dumna i mam nadzieję, że na dobre mi to wyjdzie.
Chcę się odkochać, zapomnieć i mieć szczęśliwe życie, z kimś innym kto będzie mnie kochał i szanował, kto będzie czekał aż wrócę z pracy, kto będzie o mnie myślał i tęsknił, opiekował się gdy zachoruję i szalał ze mną i tylko ze mną do białego rana całe życie.
napisał/a: ~gość 2007-06-18 19:40
Wiem co czujesz, doskonale Cie rpzumiem! Żal , gniew i złość za to wszystko co Ci zrobił.
Może jednak mogłabyś się z nim spotkać i pogadać. Wiem, że teraz masz prawo czuć sie skrzywdzona i koszmarnie potraktowana- bo ten dupek tak Cie potraktował. Zasługuje na to żeby mu pokazać że masz go gzdieś. Ale może za jakiś czas powinnaś do niego zadzwonoć i zaproponawać rozmowę- możesz powiedziec, że wtedy byłaś zdenerowowana i bardzo zraniona. Ale teraz już doszłaś do siebie i możes na spokojnie porozmawiać i wyjaśnić sobie wszystko. Ja uważam że warto . Choćby tylko po to żeby się dowiedzieć czemu tak to się wszystko potoczyło i może uniknąć kolejnych błędów w przyszłości. A także dla spokoju ducha. Przecież napewno chciałabyś z nim pogadać. Mimo tego jak ten ku....s się zachował.

Spróbowac nie zaszkodzi. Ja spróbowałam- co prawda za pośrednictwem młodego małżeństwa, które naprawde wiele cięzkich chwil w życiu przeszło. Ale pomogli mnie i jemu. Może jest jeszcze dla nas jakaś nadzieja...
napisał/a: dziefcynka 2007-06-18 20:33
Kiedyś może tak ale teraz nie chcę.