co to wszystko znaczy...?

napisał/a: dziefcynka 2007-06-12 17:29
Byłam z człowiekiem ponad 5 lat. Różnie przez ten czas się układało, raz lepiej, raz gorzej jak to w związku. Bardzo dużo ze sobą przeszliśmy, były trudne sytuacje, z którymi musieliśmy radzić sobie sami i dawaliśmy jakoś radę.
Po 4 latach postanowiliśmy razem zamieszkać, zobaczyć jak to będzie.
Wszystko układało się świetnie. Oboje mieliśmy pracę i spore zarobki. Po pół roku coś zaczęło się sypać. Problemy z pracą, ciągłe jej zmiany w jego przypadku. Trafil w końcu do jednej z restauracji (wcześniej pracował w miedzynarodowej firmie na kierowniczym stanowisku). Pierwszy raz pracował w systemie zmianowym, późno wracał do domu, był zmęczony i coraz bardziej gasło to światelko w jego oczkach...
Któregoś dnia poczułam, że muszę sprawdzić jego telefon bo to może być część odpowiedzi na moje pytania i zobaczyłam smsy do innej kobiety. Zapytałam "co to?"
Odpowiedź po długiej walce brzmiała "szukałem tego czego ty nie dawałaś mi przez ostatni czas".
Fakt, nie byłam zbyt wylewna w stosunku do niego przez ostatni miesiąc ale kochałam Go i wiedział o tym.
Obiecał, że tego więcej nie będzie...
Od momentu, gdy przetrzepałam jego telefon nie usłyszałam juz "kocham cie" ani nic podobnego.
Światełko w jego oczkach zupełnie zgasło, ciągle był zmęczony, nie chciał w ogóle o nas rozmawiać.
W końcu po miesiącu domysłów udało nam się porozmawiać.
Poszliśmy na spacer, gadaliśmy o wyjeździe weekendowym, który miał się odbyć za kilka dni. Chwilę później zapytałam, "co sie z nami stało?dlaczego tak jest?"
Powiedział, że ma dosyć odpowiedzialności, opłat za mieszkanie, że coś w życiu przegapił...jesteśmy razem bardzo długo i nie miał czasu żeby się wyszaleć ale bardzo mnie kocha i bardzo dużo dla niego znaczę...zapytałam czy prawdą jest, że kiedyś wiązał całe życie ze mną powiedział, że tak i to się nie zmieniło.
Zapytałam o chęć powrotu do rodziców - powiedział, że chce wrócić ale to nie znaczy, że chce rozejść się ze mną.
Następnego dnia wróciłam z pracy, zapytałam czy nadal podtrzymuje wersję z dnia poprzedniego. Odpowiedź była twierdząca i dodał, że potrzebuje czasu...więc spakowałam co mogłam i wyszłam.
Na pytanie czy chce sprónować z inna dziewczyną powiedział, że nie wie, w ogóle nie wie o co mu chodzi i chce sprawdzić czy przypuszczenia się sprawdzą...
Powiedział, że nigdy by mnie nie zdradził bo to by za bardzo bolalo.
Kilka dni zajęło mi pakowanie rzeczy więc widywaliśmy się. Wiem, że mieszkał w tym mieszkaniu jeszcze 2 dni po mojej wyprowadzce. Płakał jak mnie już nie było. Mówił, że jest mu bardzo ciężko i na pytanie "wrócisz?" powiedział, że chyba tak bo wie co jest w jego serduszku...
Po kilku dniach milczenia powiedział abym nie czekała bo nie wie co będzie.
Widzieliśmy sie 3 dni temu po 2 tyg od ostatniego spotkania...odbieraliśmy od siebie resztę swoich rzeczy ale nie przywiózł mi tego, na czym najbardziej mi zależało a mówiłam o tym.
Popatrzył na mnie i uciekł...popłakał się w samochodzie, powiedział, że ślicznie wyglądam ale żebym nie czekała bo nie wie co będzie...oczka miał smutne i czerwone..., blady był bardzo...
Mam kontakt z jego mamą. Podobno prosto z pracy wraca do domu, siedzi w swoim pokoju zamkniety, z nikim nie rozmawia i mało śpi...ciągle siedzi i myśli, nic Go nie cieszy...

Chciał się wyszaleć...2 tyg nigdzie nie wychodzi ani z nikim nie rozmawia...
Ma nową pracę i nie chce do niej chodzić...chodzi bo musi.

Co to jest? Co się dzieje?
Proszę niech znajdzie się ktoś mądry bo ja 2 tyg myślę i nie wymyśliłam nic...bardzo Go kocham i wierzę, że do siebie wrócimy ale jest jakiś kłopot...tylko jaki?
napisał/a: ~gość 2007-06-12 19:21
Może coś się stało??coś się wydarzyło w poprzedniej pracy?MOIM ZDANIEM on coś ukrywa przed całym światem i dusi to w sobie... Nie mam na myśli tego że Cię zdradził.Ja przycisnęłabym go do muru i wydusiła co jest nie tak,co się stało.
napisał/a: dziefcynka 2007-06-12 20:20
próbowałam...ale myślę, że by powiedział gdyby coś się wydarzyło...z resztą co takiego mogło się wydarzyć poza ewentualną zdradą (która ponoć nie miała miejsca, w końcu Go o to pytałam)?
Mówił, że ma jej dosyć, tych zmian godzinowych, sterczenia w kuchni, że się tam nie spełnia. Poza tym wszystko było ok.
Obecnie ma nowa prace i już pierwszego dnia powiedział, że jest okropnie a przecież zna się na tym co teraz robi, chciał to robić i chciał to robić właśnie tam...

Poprosiłam by powiedział mi jeśli uzna, że już jest między nami definitywny koniec. Do tej pory mi tego nie powiedział. Z reszta sama nie wiem...

Cała ta rozmowa o nas też wydarzyła się nagle...
Są takie rzeczy, o których bym z pewnością wiedziała w takiej sytuacji jaka jest...powiedział przecież, że może chodzić o próbę związku z kimś innym ale powiedział też, że chyba wróci i, że nigdy by mnie nie zdradził.
Nie chce się ze mną teraz kontaktować dlatego nie naciskam ale...czy to jest koniec?
Ludzie, którzy się kochają rozchodzą się bez żadnych wyjaśnień po latach? Po takich obietnicach?
Po obietnicach danych 2 tyg przed całą rozmową?
Człowiek, który chciał się wyszaleć siedzi w domu całymi dniami? nie je? nie pije? z nikim nie rozmawia o niczym? zamyka się w pokoju? nie śpi? jest blady i smutny?
Przecież sam tak chciał...
napisał/a: ~gość 2007-06-12 22:42
Jak na patrze na to co napisałaś i dłużej się nad tym zastanawiam to myślę sobie że chyba go to wszystko przerosło , albo raczej przytłoczyło. Może on teraz potrzebuje jakiegoś oddechu. Mowił ze chce się wyszaleć. Ale może niekoniecznie o to mu chodziło. Potrzebuje dużo czasu na przemyślenie pewnych spraw- swojej sytuacji życiowej, odpowiedzialności, ważnych decyzji które zaważa na dalszym jego i waszym wspólnym zyciu. Mógł się przerazić aż tak bardzo że zamknął się w sobie. Może zmęczyło go to wszystko, praesja pracy, ciągłego biegania za czymś- uważam że jest to normalne i chyba wiel osób przez coś takiego przechodzi. Daj mu czas i nie naciskaj go w niczym. Postaraj się żeby tylkow iedział że wciaż go kochasz i o nim myślisz. Nie chodzi mi o bombardowani smsami, ale nie zostawiaj go tak całkiem samego. Niech wie, że jesteś gdzieś tam i TY O NIM MYŚLISZ I PAMIĘTASZ.
Współczuję Ci bardzo, bo wiem że takie sytuacje są trudne. Nie wiadomo właściwie o co chodzi...a jednak o coś chodzi. I ON musi sobie sam najpierw zdać sprawę z tego co go tak naprawdę przygniotło. Wierze że będzie dobrze.:)
napisał/a: dziefcynka 2007-06-13 14:09
mapet11111...
jak mam rozumieć "nie zostawiaj go samego"? od ostatniego spotkania (piątek) nie odzywam się w ogóle. Czekam, tęsknię, myślę i martwię się o niego.
Powiedziałam mu przecież, że będę czekała bo kocham...mimo tego, że mówił bym nie czekała - to jest przyzwolenie na bycie z kimś innym? Jak on sobie to wyobraża?
Kręci mnie całymi dniami żeby napisać do niego, zapytać jak się czuje i jak jest w pracy mimo, iż wiem, ż jest mu okropnie wszędzie. Nie piszę i daję potrzebny czas. Pytanie tylko ile tego czasu trzeba? Miesiąc? Rok?...
Jedyny kontakt mam z jego mamą, stąd wiem w jakim jest stanie i co się z nim dzieje.
Masz rację, mogło go to wszystko przerosnąć i przytłoczyć pytanie tylko czy jest to moja wina? Czy ja go skrzywdziłam w jakiś sposób? Spowodowałam, że jest jak jest?
Mówił o tym, że nie jst gotowy na ślub ani na dziecko i w takiej sytuacji nie
mógłby nawet podjąć decyzji o ślubie. Te słowa mają jakieś znaczenie?
Czekam na niego...wierzę, że wróci i będzie lepiej, dobrze. Pytanie tylko czy mam racje?
Nie da się o tym zapomnieć. Taka niewiedza i znak zapytania okropnie męczy, psychicznie jestem wykończona.
Nigdy nie sądziłam, że coś takiego mnie spotka.
Kiedyś byłam inna ale inne były też relacje. Zostawić kogoś to nie był problem a teraz tragedia. To kara chyba.
Myślę tylko o tym, że on wróci i będzie dobrze...

[ Dodano: 2007-06-13, 14:12 ]
Zapomniałam z tego wszystkiego podziękować za słowa otuchy. Też wierzę, że będzie dobrze bo w końcu jego łzy nie świadczą o obojętności...
Dziękuje Wam
napisał/a: ~gość 2007-06-13 17:16
dziefcynka, nie potrafię odpowiedzieć na pytanie zawarte w temacie!
na pewno nawet Twoj chłopak nie potrafi na nie odp
jednak wyraźnie widać, że coś mu jest, że sam sobie z tym nie poradzi i że...koniecznie trzeba mu pomóc!!
jak?? nie wiem! ale podzielam zdanie mapet1111,
mapet1111 napisal(a):nie zostawiaj go tak całkiem samego. Niech wie, że jesteś gdzieś tam i TY O NIM MYŚLISZ I PAMIĘTASZ.

3mam mocno kciuki! wierzę, że coś wymyślisz!!
myślę, że w tej sytuacji dobrze byłoby pospiskować z "teściową" bo na pewno obie chcecie mu pomóc a wiadomo, że w "kupie siła" no i "co dwie głowy to nie jedna"

3mam kciuki!!
napisał/a: dziefcynka 2007-06-13 22:16
napisałam do niego smsa z pytaniem czy wszystko w porządku, jak z pracą i jak sie czuje.
Napisał, że czuje się różnie, praca jako tako ale nudna, że nadal nie wie czego chce ale cieszy sie z tego co powiedzialam "ja wiem" chodziło o to chyba, że wiem iż będzie dobrze...nie rozumiem tego...
napisał/a: ~gość 2007-06-13 23:33
to bardzo dobrze zrobiłaś (moim skromnym zdaniem). Nawet jeden sms na tydzień, o treści "jestem i będę" czy coś w tym stylu mógłby wystarczyć. Niech wie. Bez narzucania się i zakłócania mu spokoju i czasu danego na przemyślenie. Ale niech wie.
Nie wiem jak uważasz, może to tandetne i zbyt "serialowe", ale ja ostatnio usłyszałam dwie piosenki które znałam od dawna, ale tak bardzo mnie poruszyły i tak bardzo pasowały do mojej sytaucji ,że wysłałam je mojemu teraz już eks- chłopakowi. Wiem, ze daly mu do myślenia.
Nie wiem, może to zbyt zuchwałe i w ogóle ale znasz piosenkę COMA, tu jest jej tekst. Wydaje mi się że pasuje, jest bardzo mądra, refleksyjna ale i pozytywna mimo jej przytłaczającej melodii. Piękna jak dla mnie.
tekst: http://tekstpiosenki.emuzyka.pl/1080/2.html
teledysk: http://teledyski.emuzyka.pl/teledysk/1587.html
A może masz jakąs swoją?...
Kochaj go, nie każ sobie przestać go kochać. Jeszcze nie teraz, w związku nic nie jest łatwe, miłość prawdziwa też jest łatwa i wymaga wilkich poświęceń. Ale warto się postarać i zawalczyć. Trwaj przy nim duchem. Życzę Ci dużo wiary i nadziei :) MAm nadzieję że wszytko się wam ułoży
napisał/a: dziefcynka 2007-06-14 09:54
Mam bardzo dużo wiary i nadziei mimo, że nawet bliskie osoby mówią "daj spokój i zapomnij, odetnij się". Ja mówię NIE! i będę czekała. W nocy napisał mi jakiegoś suchego smsa, że trzyma za mnie mocno kciuki etc. Natomiast ja odpisałam z głębi swojego serduszka,
że cieszy się, że ja wiem a wiem, że mnie bardzo kocha z absolutna wzajemnością, że się zagubił w ogromie tych spraw, przygniotło go to wszystko i potrzebny jest czas. Dużo zrozumiałam i on też stara się zrozumieć i wierzę, że któregoś dnia odezwie się i powie mi cos, że poczekam bo wiem, że to wszystko wróci lepsze, swieze i silne i wróci to światełko w jego oczkach. dużo jest mojej winy ale wierzę, że będzie dobrze...
mapet1111 dajesz mi dużo siły by trwać w tym wszystkim...
Dziękuje Ci.
Nie umiem nabrać dystansu, po prostu nie umiem i nic mnie już nie cieszy. Praca, szkoła - to wszystko nie ma znaczenia gdy traci się człowieka, który zawsze był i obiecywał, że zawsze będzie aż do ostatnich chwil....

[ Dodano: 2007-06-14, 15:43 ]
właśnie zrozumiałam, dotarło do mnie, że jego słowa pt "nie wiem czego chce ale cieszę się z tego co powiedziałaś, że Ty wiesz" dotyczyły wcale nie nas ale tego, że powiedziałam mu 3tyg temu o chęci podjęcia nowych studiów i rozwoju zawodowego...
wcale nie chodziło mu o nas...a tak się ucieszyłam...
napisał/a: ~gość 2007-06-14 18:53
dziefcynka, NIE TRAĆ WIARY!!
odezwał się! a to już wielki krok!
WLACZ!!
napisał/a: ~gość 2007-06-14 22:35
ciesze się z Tobą i jestem razem z Tobą- trzymam kciuki:)
Mnie się dizś świat zawalił, ale nie tracę wiary. Nie dam się nikomu zniszczyć. A dać się zniszczyć drugi raz temu samemu człowiekowi to byłaby głupota!
napisał/a: dziefcynka 2007-06-15 09:50
Nie nie! On nie odezwał się z własnej woli!!!
Dzień wcześniej napisałam smsa z pytaniem co u niego słychac, jak się czuje, jak w pracy?
To była odpowiedź na moje pytanie ale bardzo konkretna, zimna, sucha. Zupełnie to do niego nie pasuje.
Napisałam mu wczoraj rano jeszcze, że ja wiem, że to wszystko wroci, że się zagubił i potrzebny jest czas i wiem, że się któregoś dnia odezwie i coś mi powie....cisza. Totalna cisza...
On nie zagląda do internetu, chyba nie chodzi nadal nigdzie i wydaje mi się, że olał laskę, którą adorował jakiś czas temu wysyłając tony smsów.
Wiem, że ona się do niego odzywa a on...CHYBA nic...pocieszające troszkę bo może szukał w niej mnie...ale nie wiem czy to dobra droga...
Odciął się ode mnie strasznie. Tydzień temu napisał, że nie chce abym na niego czekała bo nie wie co będzie a nie chce mnie jeszcze bardziej krzywdzić, nie chce żebym się z nim męczyła...

Masakra jakaś! Nigdy nie sądziłam, że coś takiego mnie spotka. Najgorsze jest to, że On się nie określa w żadną stronę co daje mi nadzieję. Ta nadzieja też mnie zabija.
Pracować nie mogę, uczyć się też nie mogę, lada chwila obrona a ja nie mam pracy napisanej i szans nie ma najmniejszych, że zdążę przed tym terminem ją w ogóle napisać...

mapet1111 co się stało???
Mów. Komuś łatwiej jest ocenić sytuację...