co robić?

napisał/a: mitsu1 2008-06-15 14:08
minal kolejny dzien.
porozmawialismy wczoraj, poszlismy na spacer.
wyszlo tak, ze juz kolejny raz probujemy wszystko naprawic razem, a ona nie moze sie przemoc, zeby byc dla mnie taka jaka byla. mowi, ze uczucie przysypalo sie wszystkimi problemami. stwierdzila, ze nawet te wyjscia z kolezankami, czy imprezy, byly z tego powodu, ze chciala zlapac troche oddechu, troche zmienic zycie, bo jak bylismy razem, to fakt duzo bylo w tym mojego smutku po tym co zrobila, jakichs wyrzutow, dalszych podejzen, i oczekiwan z mojej strony, zeby wszystko nagle bylo ok. jednak kobieta inna jest niz ja, pod tymi wzgledami. powiedziala, ze jednak tak nie moze sobie z tym poradzic i co ciekawe, powiedziala, ze podziwia mnie za to ze wybaczylem jej prawie od razu, ale ze ona sobie tego nie moze wybaczyc, ze przez 5,5 roku nawet nie spojzala na innego faceta, a tu nagle takie cos. cholera ale glupie by bylo zeby odeszla, bo cos zrobila, skoro ja dalej chce byc z nia. zaproponowalem, zeby tym razem sama pojechala do miasta, gdzie studiujemy. ja zostane sobie w domu, bedzie tam miala czas, ktorego potrzebuje. nie wiem tylko ile to moze trwac, takie ukladanie sobie w glowie mętliku ktory powstal i to nie z mojej winy. Powiedziala ze bedzie myslala jak to naprawic, jak byc razem, zeby bylo dobrze, a jesli nie pouklada sobie tego i jesli nie znajdzie na to sposobu to po prostu nie bedziemy juz razem. Tylko zastanawia mnie to: jak teraz zyc samemu, czy odzywac sie do niej przez ten czas, czy dzwonic, czy pisac, czy sie spotkac jak sam bede musial tam pojechac, czy sie spotykac jak przyjedzie na nastepny weekend. Powiedziala ze chce zobaczyc czy zabraknie jej mojej obecnosci, to tez glupie, bo pewnie zabraknie, samemu w 4 scianach siedziec sie nie da, tylko pytanie czy zabraknie jej mojej obecnosci jako kogo, jakiegos kolegi przyjaciela, czy jednak chlopaa.
Wczoraj bylem chwile u niej, lezac powiedziala, zebym ją pocałował... przytulila sie, no czasem to robi. Mysle, czy to ze sama ja puszcze teraz, to nie tak jakbym po prostu sie poddal? bo przez miesiac walcze i walcze i cos sie zmienia, ale bardzo malutko. czy to dobra decyzja zeby sama pojechala na te pare dni, no jeden tydzien, potem moze drugi...
zazdroszcze jej sytuacji w jakiej jest, bo odwalila mi numer, a teraz to ona w zasadzie wybiera co dalej... dobrze wie, ze bede czekal na jej decyzje, na jakies znaki. poobkrecalo sie wszystko tak, ze i tak to ona jest pania sytuacji.
moze jednak nie decydowac sie na ten samotny jej wyjazd, bo moze tylko przywyczai ją to do zycia beze mnie. ale nie wiem, jesli tak bedzie to po prostu nie to, nie mozna zyc z kims kto nie kocha.
napisał/a: andrew2 2008-06-15 14:18
mitsu napisal(a): a teraz to ona w zasadzie wybiera co dalej... dobrze wie, ze bede czekal na jej decyzje, na jakies znaki. poobkrecalo sie wszystko tak, ze i tak to ona jest pania sytuacji.


Qrde jakbym czytal o swojej bylej kobiecie. Oby sie wszystko wam poukladalo na dobre i w miare szybko .
napisał/a: podkulonykot 2008-06-15 16:55
szczerze. masz wiele pytań bez odpowiedzi , bo sami nie wiecie co chcecie. Ktoś dał ci wczesniej dobrą radę . ""Jak kochasz posc to wolno, jak wroci jest twoje, jak nie - nigdy twoje nie bylo"Podaruj jej wolność. Podaruj jej wolność z miłości , w uśmiechu. Nie mów ze bedziesz czekał. Powiedz ze zmarnowałeś 6 lat życia. Powiedz ze bedziesz jeszcze szczęsliwy. I pozwól jej odejść. I nic wiecej nie rób. Zajmij sie nowym zyciem.Ale nie nowymi dziewczynami. Poukładaj sobie wszystko jak byś był sam. Żadnych złośliwości. Bądz uprzejmy ale niedostępny. Bądz jakby była Twoją koleżanką. Nie dzwoń do niej pierwszy chocbyś mial tysiące myśli. ona musi zobczyć co straciła. Jesteście od prawie zawsze razem. Ona nie poznała życia. Tak naprawdę ona potrzebuje sie wyszaleć. Wyszumieć. Musi poznać innych ludzi zeby mogła wiedzieć kim dla niej jesteś.W pewnym momencie sama zacznie starać się o Ciebie. Ale musisz być ostrożny. Nie mozesz otworzyć szeroko ramion i czekac na nią bo nie bedzie Cię szanować.To ty jesteś ofiarą i ty musisz nabrać do niej zaufania ze jesteś dla niej tym jedynym.
Życzę Ci wytrwałości i pamiętaj trzmaj sie tego "Jeśli kochasz podaruj jej wolność. Jeśli nie wróci , nigdy nie była Twoja , jak wroci jest Twoja."
napisał/a: mitsu1 2008-06-15 19:31
w zasadzie teraz to będzie taki przedsmak tego o czy mówisz, tylko z tą różnicą, że jesteśmy razem, i nie powiem jej że mi 6 lat życia zmarnowala, tego jeszcze nie wiem. podczas tego nadchodzącego Jej wyjazu, wlasnie zamierzam zachowywać się jak kolega, żadnych czułości, nie bedę pisał sam, może raz... jak będę musiał, jakąś ważną sprawę miał, bo wkońcu będzie siedzieć w naszym mieszkaniu. to taka jakby namiastka tego puszczenia wolno, jeśli tydzień lub dwa nic nie zmienią, to już będę rozmawiał z nią, wtedy zależnie od tego co będzie mówiła, może posunę się do radykalnych posunięć, a może nie, zależy od niej. tylko nie mogę za dużo pić teraz, bo będę dzwonił, albo pisał, alkohol bleeee.
napisał/a: mitsu1 2008-07-27 16:22
hej, historia skonczyla sie koncem, z mojej strony, kobieta pojechala sie zastanawiac nad ratunkiem zwiazku, jednak okazalo sie ze tym sposobem bylo fotografowanie sie z "kochankiem". pech jej chcial ze szybko wszystko wyszlo i bylem zmuszony skonczyc te farse. wiec pojechalem i skonczylem, no bo przeciez nie przez telefon :P ruszylo mnie jeszcze to, ze podczas rozmowy z nia telefonicznej pytalem co robila i oczywiscie o zadnym spotkaniu i zdjeciach nie bylo mowy. zatem rozstanie to bardziej moja niemozliwosc wytrzymania tych klamst. zaproponowalem kobiecie zebysmy wyjechali po prostu stad razem gdzies na zawsze. ona twierdzi ze o tym myslala, bo tutaj nam sie nie uda byc razem szczesliwymi. wiec sie rozstalismy, w pewnym sensie w przyjazni (choc nie wiem jak to mozliwe, z jej strony tak, ale z mojej? hmm) zrobilem przemowe o zagubieniu wartosci moralnych, falszu i takich podobnych rzeczach. kobieta mi plakala caly czas, a jak ja chcialem pocieszyc i przytulilem to mnie zgniotla prawie. sex tez byl cudowny, ale nie wiem po co, jakos tak sie zlozylo. 2 dni minely, powiedzialem jej zeby jeszcze raz sprobowac, ze szkoda marnowac te 6 lat, jednak ona stwierdzila ze to nie jest dobry pomysl, ze nam sie nie uda i ze ona zmarnuje te szanse. ok, nie to nie, wiec kolejnego dnia wyprowadzilem sie z mieszkania w ktorym mieszkalismy razem i wrocilem do mamy :) Kiedy pakowalem sie z mieszkania ona nie chciala przy tym byc, jednak w tym czasie napisala ze wciaz mnie kocha, ze nie potrafi myslec o tym co robie teraz (wyprowadzce), ze jej lzy nie sa obojetne, ze jest prawie pewna ze za miesiac lub dwa bedziemy mogli byc znow w pelni razem i ze ona potrzebuje czasu zeby sie jak to okreslila "wybudzic" ;] Potem kilka spotkan takich normalnych mielismy bez poruszania tematu naszego bylego zwiazku. potem jednak zastosowalem metode olania i udawanej radosci :P po paru dniach juz chciala sie spotkac, razem jakos jechalismy pociagiem, opowiadalem o pracy, tak na wesolo, a ona zaczela plakac. odprowadzilem ja kawalek udajac ze nie widze tego placzu (okulary zalozyla od razu). wrocilem do domu, to napisala mi ze zapomnialem o wszystkim do czego mielismy dazyc i ze klamalem ją ze ją naprawde kocham, bo juz jestem zadowolony i szczesliwy i ze nawet nie zaporoponowalem zeby sie spotkac. no to pisze: jesli chcesz to wpadnij do mnie. oczywiscie wpadla. najpierw normalnie zwykla rozmowa, potem spytalem dlaczego plakala w pociagu... i znow jej sie oczy zaszklily, wiec pytam, dlaczego teraz placze i juz sie rozbeczala calkiem, pocieszylem ja przytulilem, narzekala na zycie, na samotnosc, na klopoty z mieszkaniem z brakiem pracy. i tak ja przytulam i nagle chcialem wyjsc na chwile i wtedy mnie nie wiem dlaczego pocalowala, wyszedlem, wrocilem i znow i tak potem sie potoczylo samo, pelno czulosci namietnosci jakos pare godzin to trwalo. kochalismy sie znow, chyba najpiekniej ze wszystkich tych setek razow ktore juz byly przeszloscią. powiedziala mi pare rzeczy i to nie podczas sexu, takie cos jak : jestes dla mnie najwazniejszym czlowiekiem w moim zyciu, jestes naprawde dobrym czlowiekiem, przepraszam ze tu przyszlam i zepsulam ci wieczor bo sie rozkleilam i cos takiego: wiem ze przy zadnym mezczyznie nie bede czula dreszczy kiedy bedzie mnie dotykal po plecach, ze przez cale cialo przechodzi dreszcz... i nie bylo to w trakcie kochania sie. powiedziala ze bardzo chciala by zostac na noc, ale nie moze, i ze teraz ze mna czuje ze naprawde jest jej dobrze. odporowadzilem ja do domu, zlapala sie pod reke. jeszcze calowala i tulila sie. na drugi dzien tez sie pojawila, sama chaciala. pogadalismy posluchalismy muzyki, potem znowu sie zaczelo, tylko juz bez placzu, tylko czulosc, namietnosc hmm.. nie wiem co jeszcze, no i znow sie kochalismy, po tym wciaz sie tulila, tym razem poprosila czy moze zostac na noc, zgodzilem sie i spala taka wtulona znow jak w przeszlosci. ogolnie stwierdzila tez wtedy, ze to co sie stalo w tych dwoch dniach to musi cos znaczyc, ze tak duzo miedzy nami jest, ze tak dobrze sie znamy. jednak powiedziala tez ze to jeszcze nie jest wszystko abysmy mogli byc znow razem szczesliwi. rano poszla do domu, pojechala znow tam gdzie mieszkalismy razem, szukac pracy. czasem pisala smsy, po paru dniach znow chciala sie spotkac (urodziny mialem) namowila mnie zebym u niej nocowal (mieszka juz z kolezanką) poszlismy gdzies na lody, do pubu, porozmawialismy o wszystkim, chwile calowalismy sie, po jakims takim zblizeniu cos takiego sie stalo. powiedziala tez ze juz nie ma kontaktu z tamtym typem, ze zabawili sie soba i to wszystko ze jest dzieciakiem i ze nie mogla by z nim byc, ewentualnie moze za 10 lat. kolezanka byla potem z nami, gdy wrocilismy do domu, a kolezanka wyszla do VVC to znow zaczela sie przytulac i calowac mnie, ale tylko tak zeby tamta nie widziala. coz rano do pracy poszedlem, ona tez. jeszcze jakies smsy pisala troszke. potem znow na weekend przyjechala do domu, znow chciala sie spotkac, poszla ze mna i wspolnymi znajomymi na ognisko, jednak juz byla inna calkiem niz tydzien wczesniej i w dniu urodzin mych. wciaz pisala smsy i czytala (pomyslalem - znow on). bylo to troche chamskie, bo chciala zebysmy cos razem sie spotkali, ajak juz sie spotkalismy to z telefonem przesiedziala. nic jej nie powiedzialem na ten temat oczywiscie, ale widzialem ze wszyscy to widzą. drugiego dnia ja ja zaprosilem na spacer i sie wygadala przypadkiem to juz pociagnelem ją za jezyk. okazalo sie ze dzien wczesniej, czyli dzien przed ogniskiem, byla na baletach i poznala nowego kolesia i sobie smsuja teraz. znow pojechala i to juz byl koniec... od dwuch tygodni nie odezwala sie ani razu, ja napisalem raz to odpisala costam po paru godzinach. przyjechala teraz znow na weekend, i nie odezwala sie w ogole. jednak ja napisalem do niej ze chyba juz czas sobie porozmawiac, bo wczesniej wiele razy mowila ze za wczesnie na rozmowy o nas, ze to ja meczy, ze sie pogubila, ma metlik i nie wie co powiedziec. jednak odpisa mi cos troche bez sensu "co ja mam napisac, chyba kazde z nas probuje sobie ulozyc zycie, no nie wiem ale na razie chyba nie ma innej opcji". zadzwonilem pytam o co chodzi, ze pogadac to sobie chyba mozemy bo bez sensu wszystko zawieszone, a emocje mysle ze juz opadly. to w sumie jeszcze uniosla sie ze nie jest na kazde moje zawolanie, ze ona nie ma czasu, bo zaraz jedzie i nie bedzie dezorganizowac wszystkiego bo ja tak chce, HAHA! no i sie nie spotkalismy, powiedziala ze jak bede chcial to zebym sie odezwal w tygodniu to sie jakos umowimy. i tyle... powiedzialem ze zobacze.

a teraz druga strona medalu. to wszystko co jest wyzej to jest to o czym ona wie ze ja wiem, te sytuacje ktore nas łączą, ktore pokazują ją i mnie i nasze relacje. a ja duzo wiem o jej innych relacjach. wystarczylo ze raz obczailem jedna rozmowe na gg, akurat z kolesiez z ktorym mnie zdradzila, rozmowe ktora miala miejsce kilka dni przed tym upojnym weenekdem o ktorym wspominalem wyzej. dziewczyna rozmawiala z nim troche jak ze mna na gg, czyli wyrazy takie ktorych uzywalismy tylko do siebie, i oczywiscie rozmowy byly ciut pikantne, o kompaniu, o tym ze mozna to zrobic razem, o fantazji i o tym zeby sie spotkac. jednak wszystko wychodzi z jej strony, a typ odpowiada paroma slowami, a laska sie produkuje i kusi...
i kolejna sprawa to poczta, no dlaczego ta glupia hjeszcze tego hasla nie zmienila, jak wie ze je znam, a mnie kusi. list do kolezanki napisala, na drugi dzien jak poznala kolejnego typa na baletach. o mnie ani slowa. tylko ze pracy nie ma, i o facetach, ze z jedym co poznala na baletach na raznde byla i jeszcze chcą sie umowic, ze poznala kolejnego i ze jest "sweet" (jak 16 latka) ze przystojny, ze tanczyli razem i co najlepsze ze zrobila to dlatego zeby tamten typ z ktory mnie zdradzila byl zazdrosny (bo on prowadzil te balety). potem ze dala mu numer i caly czas pisza do siebie i na gg gadaja i ze jest taki i siaki. a tak w ogole to poznala go o 3:20 i o 4 byla w domu, wiec duzo sie znaja. wspomina ze wyjechal na 2 tygodnie ale jak wroci to sie spotkaja. i ze jeszcze jest fajny facet gdzies tam pracuje gdzie ona czasem przebywa. i ze tamtego z ktorym mnie zdradzila juz nie lubi, bo powiedzial jej ze boi sie ze zaangazuje sie z nim zwiazek, a dla niego jest po prostu ładną koleznką. poza tym, nowemu kolesiowi (nie wiem jak go okreslic - zabawka?) wysyla co kilka dni porcje swoich zdjec, ktorych ja oczywiscie na oczy nie widzialem. i tak to wyglada.

i co ciekawa historia?
i tak sie zastanawiam, to z pewnoscia koniec calkowity, dziewczyna jest niestabilna emocjonalnie, nie wiem co sie jej stalo, po prostu zmiana. wiem, ze teraz chce miec pieniadze zeby sie bawic, stroic, i poznawac ludzi, wiem, ze przynajmniej pare razy w tygodniu imrezuje i to dluugo, bo czesto do samego rana, wiem ze czesto pije, sama powiedziala ze pije juz od 2 tygodni bo ma przynajmniej wieczory weselsze. kiedys miala inne wartosci, milosc szkola, nauka, psychologia, ksiazki czytala, teraz tylko balety i wyjscia zeby nie siedziec w domu bo nudno.
i tak mysle... choc to niemozliwe, moze ona zawsze taka byla, tylko ja bylem slepo zapatrzony... ale nie to nie prawda bo przeciez cale zachowanie jej bylo inne, a nie tylko zachowanie wobec mnie.
mam wrazenie ze jest teraz szczesliwa, dobrze sie bawi itp.
dzis powiedziala mi przez telefon, ze nie ma o czym gadac, nie mamy kontaktu, nie spotykamy sie, a ona chce isc do przodu a nie stac w miejscu...

wydaje mi sie ze wlasnie tak wyglada koniec 6 letniej milosci, stwiedzam nawet ze po prostu ze strony tej dziewczyny nigdy jej naprawde nie bylo. szkoda...

i jeszcze zachowuje sie jak 13 letnia sixa, strojenie, balety, makijaz, faceci, alkohol, i niekonsekwencja... moze cos mowic, a za tydzien to juz nie ma znaczenia, bo jednak stwiedzila co innego... czy czlowiek moze sie tak zmienic? czy moze to jest juz jakis problem grubymi nicmi szyty, towarzystwo, psychika?

ale dlugie to co napisalem :]
napisał/a: Monini 2008-07-27 16:49
Ja mysle, ze to wina towarzystwa, w ktorym sie znalazla... poza tym poznales ja jak miala 15 lat i jeszcze "odbiles" ja innemu kolesiowi. Niejedna taka historie znam i jesli dziewczyna sie dala komus odbic to pozniej tez sie da... prawie na 100% Ona sie chce wyszalec, to dla mnie troche dziwne, mogla to robic wczesniej. Alkohol, towarzystwo, zabawa, narkotyki... to wszystko psuje! Szkoda tylko tego czasu!!! Moim zdaniem byl stracony, ale jestes jeszcze mlody i znajdziesz na pewno prawdziwa milosc!
Moj kolega byl z dziewczyna prawie 5 lat, na poczatku po prostu idylla, wyjazdy za granice, prezenciki i seks do bolu... pozniej coraz rzadszy seks, wyjazdy na wakacje do babci na wioche 2 km dlaej i tam... skoczek w boczek
Wczesniej ich zwiazek byl prawie idealny... on-zadnych nalogow, wypil Karmi to za kolko nie wsiadl, super praca, kasa, prawko, nowe auto... Ale ona poszla na studia, coraz rzadziej sie spotykali, wlasciwie to wcale. Ale niestety jesli chodzi o wychodzenie na imprezki to tez ona tylko sama, a on mial zostac w domu!
Jaki byl koniec koncow? Taki, ze teraz juz prowadza za raczke swojego synka, tatusia on nie ma i widocznie wlasnie tak mialo byc... A on naprawde byl w nia wpatrzony jak w obrazek, wszystko by dla niej zrobil. Ona wolala co innego, a teraz... jest po prostu nikim i nie potrafi powiedziec, z kim ma to dziecko

Ale taka wlasnie jest milosc lub pseudo milosc w mlodym wieku... szkoda!!! A Tý rozejrzyj sie za inna bo jak ktos raz zdradzil to bedzie to robil zawsze a i tak ktoregos dnia ja spotkasz pchajaca wozek. Wtedy sie posmiejesz, bo tatusia pewnie nie zdazyla zlapac tak szybko z tych krzakow spier....... Powodzenia
napisał/a: Alucard 2008-07-27 16:50
No na początku musiałem przeczytać stary Twój post, bo nie byłem w temacie.
No masz rację ona jest niedojrzałą osobą, za szybko zaczęła poważny związek z Tobą, było zauroczenie na początku z jej strony, później bardziej przyzwyczajenie do przyjemności fizycznych jak pisałeś szukała czułości nawet po rozstaniu (znam pewien przypadek podobnego zachowania dziewczyny).
A teraz po prostu to wszystko zniknęło, zostały tylko wspomnienia miłe i nie miłe.
Teraz szuka innego ,,obiektu zainteresowania'' bo Ciebie przekreśliła, próbuje życia.
Szkoda mi jej bo z biegiem czasu będzie tego żałować jak trafi na jakiegoś chłopaka, któremu będzie chodzić o jedno i który ją wykorzysta, wtedy poczuję co Ty czujesz teraz bo szczerze byłeś wykorzystywany przez nią, cały czas łudziłeś się, że jednak będziecie szczęśliwi.
Jej niedojrzałość polega na nie potrafieniu zdefiniowania prawdziwej miłości bardzo to przykre jak na 21-letnią kobietę...
napisał/a: mitsu1 2008-07-27 17:09
z tą definicją to rzeczywiscie ma problemy...
jeszcze twierdzi ze przekonala sie ze milosc nie istnieje, no coz, szkoda ze tym ze po jej numerze wciaz chcialem z nia byc nie przyszlo jej do glowy ze ją naprade kocham. szkoda bedzie miala puste zycie, tylko przelotne zauroczenia i nic wiecej. trudno.
ale z drugiej strony sam powienienem powiedziec sobie ze jej nie kocham, bo to co bylo by miejdzy nami nawet jak bysmy sie zeszli, kłóciło by sie z moja definicją miłości.

Monini: ja tez czarno widze przyszlosc tej dziewczyny, ale oby nie stalo sie nic zlego, tu najbardziej mam na mysli narkotyki. kto wie... nawet czasem przychodzilo mi do glowy czy ona jakas nacpana nie jest, bo po prostu nie byla soba czesto, ale wiem jak to dziala i co jak dziala, wiec to chyba nie to...
napisał/a: Alucard 2008-07-27 19:45
mitsu, może jestem trochę dziwny ale współczuję tej dziewczynie nie tego jak się obraca, tylko tego, że nie wie czym jest miłość i tego, że jej życie będzie puste...
napisał/a: mitsu1 2008-07-27 21:14
a mi jej strasznie szkoda, bo widze jak sie wszystko obraca i chociaz nie mam wiesci od niej to i tak wiem co robi, z kim i takie tam... czasem wolalbym nie wiedziec i tak mysle, ale mijaja 2 dni i znow jestem ciekaw. boje sie o nią, zawsze bylem przy niej, zalatwialem wiekszosc spraw powaznych, czy z mieszkaniem, czy innymi rzeczami. boje sie ze cos jej sie stanie na tych wszystkich imprezech, czesto wraca sama po nocach podpita, a duze miasto nie jest przyjazne dla podpitych lasek, samych o 3 w nocy czy 4 na dworze.
zastanawiam sie co tak naprawde do mnie czula... bo przeciez nie mogla myslec, ze mnie wykorzystuje, przez te wszystki lata, wydawalo mi sie ze kocha.
teraz dziwne jest to ze tak jakby przekresla wszystko, cholerne 6 lat pracy na zwiazek, na wspomnienia, na wszystko i szlag to trafil.
dziwne jest troche, ze nie chce jakos chociaz probowac tego naprawic, bo naprawde miala wszystko czego jej bylo trzeba, i moze sie tym przesycila? jedyne co mowi, to to zeby nic nie robic i zeby wszystko samo sie ukladalo... ciekawe jak jak teraz juz mamy dwa osobne zycia. chyba wlasnie tak.
i ciezkie dla mnie jest to, ze strasznie sie zawiodlem, to byla moja pierwsza kobieta z ktora mialem plany powazne. ona 20 lat, nie trudno bedzie jej kogos znalezc... i widze ze szybko to nastapi. ja juz 24, i zebym teraz byl w stanie ozenic sie z kobieta, to nie wiem ile bede chcial czekac... bo jesli po 6 latach mozna jeszcze nie kochac, lub nigdy nie kochac to nie wiem skad wiedziec ze ktos kocha... dalbym sobie oczy wylupac jeszcze 4 miesiace temu ze ona mnie kocha... pamietam rozmowe z kumlepm jakies pol roku temu. spytal mnie: czego Ty ją puszczasz sama z jakimis dziewczynami na balety, jeszcze ci numer wywinie. ja mu na to: no co ty, ona mnie kocha... no i mam za swoje :P
moze jak bede mial kolejna, to ja ją zdradze? i jesli wybaczy to kocha naprawde? (zart)
napisał/a: afacet1981 2008-07-28 13:48
Wiesz ja trochę się tej dziewczynie nie dziwię. Widzisz, aby coś budować poważnego to trzeba do tego dojrzeć. Od 21 letniej dziewczyny wymagałeś, aby była na tyle dojrzała, aby podejmować ważne decyzje życiowe. Studia jest to okres szaleństw, zabaw i miała ona prawo tak ten okres przeżyć. Dziewczyny jeżeli na studiach wychodzą za mąż to dopiero pod koniec ich.

A jeżeli pakuje się ona naprawdę w jakąś złą kabałę to zawsze może kiedyś z nią spotkać się i pogadać z nią jako kumpel (i nic więcej, choćby chciała się do Ciebie przytulić) i doradzić jej jako przyjaciel. Powiedzieć jej, że słyszałeś, że mocno imprezuje i aby uważała na siebie. Ale zaakcentuj, że jest dorosłą osobą i sama musi się o siebie martwić. Bo tak jest. To już jest dorosła osoba i sama musi ona o siebie zadbać. Jeżeli popełni jakieś błędy to ona poniesie ich konsekwencje, a to też człowieka rozwija, sprawia, że staje się naprawdę dorosły, a nie tylko dorosły metryką. A zresztą jeszcze by tego brakował, aby wydzwaniała do Ciebie i wykorzystywała, aby pomagać jej naprawić co zrąbała, albo za jakiś czas szantażowała Cię, że sobie coś zrobi, jak do niej nie wrócisz. Sam widzisz, że ona wcześniej Tobą trochę manipulowała.

Jedna tylko mnie rzecz wkurza w większości takich ludzi. W liceum, na studiach z zasady oni szaleją - tak trzeba się mocno wyszaleć... Ale kurcze potem to się robią oni stateczni, obowiązkowi - okres szaleństw mają za sobą. I to jest chore. Nie można całe tylko życie się bawić, bo to byłoby puste życie, ale dla czego nie bawić się i robić coś wartościowego przez całe życie?

Wiesz muszę powiedzieć Ci, że spotkała Cię trochę kara. Odbiłeś ją innej osobie, która mogła przeżywać to samo, co Ty (albo i nie). Więc już pewnie wiesz, że takich rzeczy się nie robi - mogłeś poczekać i być może i tak wtedy zaczęłaby z Tobą chodzić.

Co do waszego związku. Wiesz powinieneś być dumny z siebie. Dumny, że zrobiłeś wszystko co jest możliwe, że umiałeś tak kochać. Nigdy nie spojrzysz w lustro i nie powiesz, ale zawaliłem sprawę (oczywiście w tej sprawie, pod warunkiem, że napisałeś naprawdę, jak było). Czy będziecie razem? Może kiedyś tak, gdyż może za parę lat ona dojrzeje i zacznie jej na Tobie zależeć. Zrozumie, że łączyło was coś niesamowitego, co ona zniszczyła. Ale wtedy Ty jej możesz powiedzieć nie.

Z drugiej strony może też być tak, że pasowaliście do siebie 6 lat temu. Ale teraz Ona dojrzała, zaczynają krystalizować się jej poglądy i być może pojawiły się pewne różnice między wami i przyczyną rozpadu związku nie było tylko to, że ona nagle postanowiła imprezować. Może ta przyczyna jest znacznie głębsza - Ty widzisz w niej dziewczynę, jaką była 6 lat temu, a nie kobietę jaka jest obecnie, której oczekiwania są inne niż Twoje. Wiesz ludzie ewoluują i czasem pary, którym było dobrze ze sobą przez kilkanaście lat rozpadają się, bo stają się sobie obcy.

A teraz stary zajmij się swoim życiem. Idź na imprezy, baw się, poświęcaj się swoim hobby, rozwijaj się, zwiedzaj świat jeżeli możesz. I co najważniejsze spróbuj poznać nową osobę. Świat idzie do przodu, zmienia się. Moja Mama z moim Ojcem przeżyła wiele lat, ale Tato w 2002 roku zmarł. Była załamana, po pewnym czasie doradziłem jej, aby skorzystała z usług agencji matrymonialnych. I co? Była w związkach z kilkoma facetami, a teraz ma chłopaka z którym chodzą ze sobą już ponad dwa lata. I choć czasem się kłócą, to jednak jakość życia mojej Mamy jest na nowo lepsza. "Panta rei" - wszystko płynie. Może skorzystaj z portali randkowych - pomyśl ale szlak trafi twoją byłą, gdy zobaczy twoje fajne zdjęcia na takim portalu. A jeszcze jak będziesz miał dużą liczbę odwiedzin, pozytywnych komentarzy .

Acha i jeszcze jedna rzecz tak na przyszłość. Ja wiem, że to trudne jeśli zależy Ci na kimś. Ale stary ceń się. Kochaj, ale bądź wymagający. Ceń siebie za to co dajesz drugiej osobie. Nie może być tak, że kobieta Cię oszukuje, a Ty jej od razu wybaczasz. Trzeba wybaczać, bo każdy popełnia błąd. Ale ta druga osoba musi przyznać się do błędu, musi odbyć coś w rodzaju pokuty, musi starać się naprawić co zepsuła i nie należy jej to zbytnio ułatwiać. A skąd Ty wiesz, czy w głowie twojej byłej nie jest przekonanie, że on i tak mi wybaczy, w razie czego będę mogła zawsze do niego wrócić? Wiesz ona moim zdaniem Tobą trochę manipulowała, mówiła to co chciałeś usłyszeć (nie wiem, czy świadomie, czy nie), wykorzystywała łóżko itd.

A ten kolega nie miał racji. Czy człowiek jest dobry, bo nie zabija dlatego, że wie, że spotka go za to kara - a więc nie może tego zrobić. Czy jest dobry, bo wie, że może to bezkarnie zrobić, ale nie zabija dlatego, że ceni życie, że wie zabijając kogoś wyrządza krzywdę jego rodzinie. Co chcę Ci przekazać. Moralni jesteśmy wtedy, gdy mogąc zrobić coś niemoralnego tego nie robimy. Miałbym gdzieś dziewczynę, która nie zdradza mnie tylko dlatego, że ja ją pilnuję. Ceniłbym taką, która mogłaby mieć niemal każdego, a i tak wybiera tylko mnie. Pomyśl o tym. Tym bardziej, że człowiek jest osobą, która chce mieć swobodę - Ty też nie byłbyś zadowolony, gdyby Twoja następna zabraniała Ci wyjść z kolegami, kontrolowała Ciebie.

Pozdrawiam
napisał/a: mitsu1 2008-07-28 15:45
tak wlasnie mniej wiecej to wyglada, wiem ze duzo sie o sobie dowiedzialem, samo zycie pokazalo mi jakim jestem czlowiekiem, ze naprawde potrafilem wybaczyc, zrobic wszystko, ze nigdy nie uleglem pokusom, nigdy nie balem sie ze cos zrobie, cokolwiek, nigdy przez wszystkie lata zadna inna kobieta nie zainteresowala mnie ani troche.
jestem z siebie dumny, wiem czym jest milosc, znam swoje pojecie o milosci, potrafie dokladnie to opisac i zdefiniowac. wiem, ze mam swoja wartos i sam sie o tym przekonalem. wiem czym jest szczescie, nawet czasem czuje sie szczesliwy, szczesliwy z powodu ze to co jest teraz jest prawdziwe... nikt juz nie udaje niczego. wiem, ze kolejnej kobiecie bede mogl dac naprawde wiele i wiem, ze nie skrzywdze jej, bo wiem jak to boli, a nawet nie wiedzac tego nie robilem.
puszczalem ja sama bo jej ufalem, okazalo sie ze nie jest godna zaufania i ciesze sie po prostu ze to sie okazalo teraz... od 4 miesiecy mi cos nie pasowalo, meczylem sie z tym, dni byly ciezkie, dluzace sie. od potora miesiaca jestem sam, byl placz, przede wszystkim chyba niedowiezanie... ale wiem, ze teraz jest lepiej... lepiej niz przez ostatnie 3 miesiace tego zwiazku, nie ma takich zalow, klotni, emocji, cierpienia, jest sobie zycie po prostu.
jeszcze dzis w nocy snilo mi sie ze wrocila i lezala mi na kolanach, wiem, ze moja podswiadomosc by tego chciala, ale rozum mowi nie... obudzilem sie, pomyslalem, ze to sen i poszedlem do pracy z umiechem na ustach, wesoly i szczesliwy, ze to tylko sen... ze nie bede jednak musial znow tego wszyskiego przechodzic. radze sobie, czas rzeczywiscie jest najlepszym kumplem.