Ciężki okres w życiu faceta=ciężki klimat w zwiąku?

napisał/a: Maciejka1 2007-06-20 15:35
Witam! Jestem tu nowa i mam nadzieję nie pomyliłam działów ;). Szukam porady i obiektywnego spojrzenia na moją sytuację.
Ale do rzeczy. Od trzech miesięcy spotykam się z facetem. Na początku nie bardzo wiedziałam czego chcę a nawet byłam bardziej na nie. D... to nie mój książe z bajki ale był i się starał i teraz wiem, że chcę z nim być. Jemu od początku zależało na mnie i nawet sam mi to powiedział,a ja nie mam serca mu powiedzieć że go nie chciałam. No ale nie w tym rzecz... Otóż mój luby jest tak jak i ja po ciężkim związku. Ja zostałam porzucona dla innej, a potem wykorzystywana przez byłego pod pozorem przyjaźni. D... miał zaborczą dziewczynę, która zabraniała mu wszystkiego a już kontaktów z innymi laskami pod groźbą śmierci niemal. A D... ma prawie same przyjaciółki. No ale senk tym, że wczoraj wynikł między nami konflikt poglądów. Ja mam już 24 lata, kończę studia i jasne jest dla mnie że szukam poważnego związku. D... nie wie czy się jeszcze kiedyś zakocha a już żona to musi być ideał... no ok, jesteśmy ze sobą 3 miechy to z tymi deklaracjami mi się nie spieszy bo co ma być to będzie ale martwi mnie taki trochę brak perspektyw. Poza tym od 2 mieś sypiamy ze sobą i nie chciałabym byc tylko zabawką... Potem wynikła kwestia granicy dochowania wierności. I tu już klops... Mój luby uważa, że jak pójdzie do klubu to może tańczyć z obcymi laskami(tylko bez macania, całowania itp...) a ja mam na tym punkcie fioła bo wiem po co laski chodzą do klubu, i to co najważniejsze zostałam porzucona dla właśnie takiej koleżanki poznanej w klubie... Stwierdził więc, że albo któreś z nas się ugnie(z ukierunkowaniem na mnie) albo się bedziemy musieli rozejść. No łzy mi w oczach stanęły... Ale ok, odeszliśmy od tematu i nawet miło było i nagle jakby w niego coś wstąpiło... zachowywał się dziwnie, no niby zawsze był trochę szalony, taki narwany głupol ;) ale tym razem to nabrało 10razy większej siły :/. Jja nie mieszkam sama a jego wygłupy niosły się po całym bloku... Moje prośby na nic się zdały a próbowałam najpierw zaczepnie go uspokoić, aż się wkurzyłam i zapytałam co chce mi udowodnić takim zachowaniem... To się uczepił, że nic mi się nie podoba,że jak smutny to źle, szalejący to źle... Wiem,że chciał odreagować (tym się uspokajam). Szuka pracy ale nie może jej od 1,5mieś znaleźć. Przyjaciele go ostatnio też zawiedli ale ja się wystraszyłam jego zachowania. Jestem spokojną osobą, może nawet aż za bardzo... Jego zachowanie odebrałam jako próbę udowodnienia mi, że mam sobie może spokój z nim dać czy coś... Tytułem wyjaśnienia, ja w styczniu przeżyłam ciężkie załamanie nerwowe. Raz nie wyjaśniona sprawa z byłym, dwa spotkałam faceta który po pijaku urządził mi mega awanturę i uderzył w twarz :/. Gwałtowne zachowanie mojego lubego bardzo mnie zabolało bo nie rozumiem czemu się taki zrobił... Wiem, że nie można być dla się całyczas takim słodko-pierdzącym. Ale D... ostatnio jest taki jakiś "nie swój"... Ja czuję jego frustrację i nie wiem czy chodzi o mnie (aniołem nie jestem i też bywam mega upierdliwa) czy o sytuację jaką ma. Ja za chwile wyjadę na wakacje, oddzieli nas 100km. Tak mnie jak i jego to smuci. Mnie tym bardziej, że teraz tak się zachowuje, a ja to wszystko interpretuję jako chłód i objaw tego, że ma mnie dość... Hehe, jak się to czyta to chyba nie dziwota, że można mieć mnie dość....

Trochę mi to chaotycznie wyszło ale martwię się, jestem panikarą a, że zaczyna mi zależeć to mam wrażenie że świat mi się na głowę wali.

Czekam na słowa zrozumienia, ochrzan czy cokolwiek ;). Będę ogromnie wdzięczna za każdą odpowiedź.
napisał/a: ~gość 2007-06-20 19:45
Witamy Cie zatem:)
Ja uważam że jesteś chyba całkiem normalną osobą... o ile można to ocenić po jednym poście
Ale tak na poważnie to nie wiem jak to poweidzieć...jesteście ze sobą tylko trzy miesiące?
Niestety ale to niewypał rozmawiać tak wcześnie o"tych " sprawach. To niesie za sobą wiele konsekwencji-= np. takich o jakich piszesz. On mógł się zdziwić i czuć zaszczuty, zwłaszcza po tym co oboje wcześniej przeżyliście.
Sprawa wygląda tak jakbyście oboje spadli z deszczu pod rynne...szukaliście pocieszenia i akceptacji...ale wyszło tak, jak widać. Z tą rożnicą że ty jako kobieta oczywiście ( i to jest całkiem naturalne) się zaangażowałaś. On nie koniecznie. Może i mógł sprawiać takie wrażnie na początku, ale pewnie tak nie było. Dajcie sobie naprawdę czas na ułożenie tego wszyskiego i przemyślenie.
A co do tego jego wybuchu i tego dziwnego zachowania to nie do końca rozumiem o co ci chodzi. Zrozumiałam tylko że jesteś spokojną osobą...widocznie może trafiasz na samych choleryków...
napisał/a: Maciejka1 2007-06-20 19:57
Niby te wszystkie poważne rozmowy wychodziły same z siebie ale ja wiem, że tak czy siak to wszystko dla faceta szok może być.
Co do zachowania to miałam na myśli wygłupy, czyli umazał mnie czekoladą, zaczął gryźć, śpiewał, tańczył, krzyczał jakieś głupoty ale nie na mnie... no i niby wszystko to ok ale jak pisałam nie mieszkam sama i poprostu po parunastu minutach takich wygłupów wypadało dać odetchnąć moim współlokatorom...
D... przede mną miał tylko tamtą dziewczynę, po niej 1,5 roku szalał sobie i cytuję: szukał księżniczki... W sumie się stara chłopak, kwiatki nosi ;) , rodzicom przedstawił.
Zresztą ja wiem, że 3 miechy to tak jakby zawczesnie na myślenie co dalej bo ja nawet jeszcze nie kocham go, no za wcześnie na takie deklaracje. Chodzi mi o to, że ja widzę taką możliwość, że jak go pokocham to będzie to miłość po grób a on tak jakby nie....
napisał/a: ~gość 2007-06-20 20:09
hymm, to i tak musisz mu dac jeszcze troszkę czasu- ...tak ja myślę. I sobie zresztą też. Poczekajcie jeszcze. Na spokojnie. Możliwe, że ta miłość będzie po grób ale wszystko musi miec swoją kolej rzeczy. Ty już sie zaagażowałaś... a on może jeszcze nie- tak jest w 90% przypadków. Faceci tak mają.
Ja np. popełniłam błąd i czekałam aż 5 lat...aż w końcu nie wytrzymałam...Ale ty msz jeszcze dużo czasu, serio

Teraz rozumiem że Cie wkurzył tymi wygłupami, mnie też by to wkurzyło...
napisał/a: Maciejka1 2007-06-20 20:19
dzięki mapet1111!!! Będę musiała poprostu odpuścić trochę... dla naszego wspólnego dobra. Ja się mu nie dziwię, bo sama wiem że minie jeszcze duuuużo czasu zanim tak naprawdę pokocham. Ach te facety ;) . Nam jakoś łatwiej jest się przywiązać...
napisał/a: dziefcynka 2007-06-20 21:13
Maciejka...wszystko w swoim czasie. 3m-ce to nie jest jakiś długi staż, wszystko może się zmienić lub umocnić ale teraz żadna z nas tego nie stwierdzi. Odpuść troszeczkę, potraktuj to trochę jako...próbę a co będzie dalej to się okaże.
Nie naciskaj w każdym razie bo to go przestraszy.
napisał/a: sweet_star 2007-06-20 23:09
Dokładnie. Ja też jestem z moim lubym 3 miesiące, a nawet mi sie nie sni rozmawiac o czyms tak powaznym. Ale ja jestem młodsza moze to dlatego...

Co do wybuchu Twojego partnera - jesli to było(i będzie) jednorazowe to nie ma problemu. Cóż, ludzie wybuchają...

Skoro wyjeżdżasz wykorzystajcie ten czas na poukładanie sobie wszystkiego, wrócisz potem sytuacja bedzie się dalej rozwijać. I na pewno w jak najlepszym kierunku...
napisał/a: Maciejka1 2007-06-21 10:17
No zdecydowanie muszę odpuścić sobie zadręczanie się tym... Dzięki dziewczyny!!!
Zaczęłam tak wnikliwie obserwować już tego mojego pana, że mimo zachowań typowych dla niego (w sensie, że puszcza sygnały, pisze sms-y na dobranoc) jestem jakaś niezadowolona, szukam dziury w całym, jakiegoś zdania w sms-ie co by oznaczał, że ma dość ...
Chyba PMS i sesja kiepsko tłumaczą moje rozdrażnienie i czas najwyższy spojrzeć na to z dystansem co bez Waszych opinii dziewczyny nie byłoby możliwe .
napisał/a: ~gość 2007-06-21 18:20
[glow=yellow:f0048a394e]ciesymy się z tobą maciejko[shadow=cyan:f0048a394e][/shadow:f0048a394e][/glow:f0048a394e]
napisał/a: Maciejka1 2007-06-26 22:15
Witam! Mam taki oto problem i będę wdzięczna za męski albo i nie punkt widzenia...
Jak to jest, że faceci zawsze chcą postawić na swoim? Dlaczego nasze argumenty są dla nich zawsze takie absurdalne?
I nawet jak zrobią źle prowokując nas do wybuchu to potem uważają, że wszystko jest ok a my histeryzujemy...
Przytrafiła mi się taka sytuacja... Mój luby przyszedł do mnie świętować moją zdaną sesję. Postanowiłam, że fajnie by było gdyby zintegrować się z moimi współlokatorami, parą od roku zaręczoną. I wszystko byłoby fajnie gdyby panowie się za bardzo nie zintegrowali. Zrobiło im się mało piwa i poszli o 3 do sklepu... Prosiłam lubego żeby się ze mną spać położył ale był już taki rozbawiony i chętny do imprezy, że nie poskutkowały prośby.
To zasnęłam ale wpadła współlokatorka żeby zadzwonić do nich gdzie są bo tylko mój luby miał telefon. Nie było ich już z dobre 0,5h... Usłyszałam, że są pod kaltką i zaraz będą. To ok, czekam, mija 15minut a ich nie ma... To znowu dzwonię i się zaczęło... Że są sobie przed blokiem (potem się okazało, że nie naszym ale przecież szczegół taki) że nie mają zamiaru wracać i mój luby zamiast ze mną gadać oddał telefon współlokatorowi...
On mi już obiecał, że zaraz będą ale Kacper musiał widac mieć inną wizję. Rozmowy miłe nie były bo oni uważali, że jest widno i nic im nie grozi a my zamiast histeryzować mamy iść spać.
Ja niestety nie wytrzymałam i wpadłam w histerię bo mija tylko 0,5 roku od mojego załamania nerwowego (po pijaku uderzył mnie koles w twarz) i rozmowa z nimi była dla mnie ponad siły.
Ale nie dałam rady się uspokoić sama, więc poszłam w końcu po nich. Argument, że jest mi źle nie jest żadnym argumentem dla nich... Ja jestem nienormalna i ok, zachowałam się bardzo nerwowo ale oni byli pijani, śmiali się ze mnie, nazywali psychiczną... No jakim prawem ja mam coś takiego znosić? Jak przyjąć to ze spokojem? I jeszcze teraz uważają, że nie ma sprawy... Mało tego zgadali się na wspólny wyjazd. Mimo, że miałam już jakieś plany z moim lubym... on sobie stwierdził, że chce jechać... a ja nie mogę bo raz brak takiej kasy, dwa mam praktyki. Czyli aż mnie trzącha bo jak im ufać, jak wierzyć w to co mówią? Jak rozumieć to, że JA jest najważniejsze a moje uczucia, strach (jasne dla faceta abstrakcja) czy to że zawala się plany bez przepraszam?
Bo mój luby sobie obiecał, że żadna kobieta nie będzie na nim nic wymuszać... To jak ja mam teraz walczyć o NASZE plany? Bo cobym nie powiedziała będzie wymuszeniem... Więc tylko dałam do zrozumienia, że jest mi przykro że jego wyjazd odbywa się kosztem NASZYCH planów...
Ja mu naprawdę niczego nie narzucam, mało tego bardzo liberalna jestem w stosunku do niego i pozwalam na wiele, może w tym problem. Ale jak teraz wyznaczyć granicę? Ja jestem chyba znowu na skraju załamania nerwowego i nawet nie umiem teraz powiedzieć o tym jemu bo będzie, że chcę litości albo chcę coś wymusić...
Nie wiem co robić dalej i jak to rozwiązać...
Wiem, że każde z nas kieruje się egoizmem i trudno tu mówić do końca o wspólnym dobrze bo to takie przeciąganie na swoją stronę jest zawsze. Tylko dlaczego mam wrażenie, że on chce żebym to ja szła na te kompromisy a on nie zamierza się uginać. Jak to rozumieć i pokonać? Może ja powinnam dac sobie spokój i odejść zanim będzie za późno i stracę własne ja, własne potzreby... Zabrał mi już nasze plany, bo on ma inne... nie zapytał czy sie zgadzam. Wiem swoją drogą, że nie pojedzie bo Kasia, narzeczona Kacpra nie wyraża na to zgody i jej się nie dziwię bo jak ma sama zostać z nimi i potem się martwić...
Będę wdzięczna za każdą opinię...
napisał/a: noemi4 2007-06-26 22:26
No cóż, faceci po alkoholu robią różne idiotyczne rzeczy, rozumiem w pełni Twoją furię, bo mnie by to też wyprowadzilo z równowagi. Szczególnie to:
Maciejka napisal(a):oni byli pijani, śmiali się ze mnie, nazywali psychiczną...

Uważam że on ma jakiś problem ze sobą, tzn może jakieś wydarzenie z przeszłości sprawiło że postanowił sobie
Maciejka napisal(a): że żadna kobieta nie będzie na nim nic wymuszać...

To nie wróży nic dobrego na przyszłość
Maciejka napisal(a):Może ja powinnam dac sobie spokój i odejść zanim będzie za późno i stracę własne ja, własne potzreby...
Myślę że byłoby to dobrym rozwiązaniem, bo na dłuższą metę związek bez możliwości postawienia czasem na swoim jest niemożliwy. No chyba że całkiem złamałby Cię psychicznie, tak że byłoby Ci już obojętne, ale tego nie chcemy...
Jeśli ejdnak chcesz się postarac jeszcze o niego to radzę porozmawiac o tym że np się o niego bałaś na spokojnie. Faceci często myślą że my coś mówimy ot tak, nie przykladając do tego większej wagi, nie przyjdzie im do głowy że faktycznie możemy się bać, że naprawdę może być nam z tego powodu przykro... Trzeba ich poinformowac o tym w taki sposób żeby zapamietali i zrozumieli, czyli spokojnie i bez natłoku innych informacji
napisał/a: Wariat 2007-06-27 08:42
Kacper? tak ma na imie pies mojej kuzynki hehe wiec to najwazniejszy powod bys skonczyla z tym kolesiem.