Ciesz się tym, co masz...

napisał/a: Szare_zycie 2009-03-30 02:12
Życie przytlacza mnie z dnia na dzien. Miliony spraw mnie denerwuja. Ludzie, reklamy, ktore nie sprzedaja produktu tylko np. "pewnosc siebie", "poczucie wlasnej wartosci", wspolczesne formy "zabawy", szkola, tepi nauczyciele, ktorzy nie potrafia nic wytlumaczyc, a ich praca sprowadza sie do spania na lekcji, sytuacja w domu, samotnosc... . Jest ich wiele... . Zbyt wiele, aby wymieniac. Od dawna jestem osoba, ktora widzac nadjezdzajacy samochod, lapie okazje i przebiega przez ulice. Bezwzglednie, stanowczo, impulsowo... . Wszystko mi jedno czy we mnie uderzy, czy nie. Jezeli uderzy, to dobrze, bo zakonczy moje cierpienia, jezeli nie uderzy, to w miare dobrze, bo nie bedzie bolalo fizycznie (chociaz fizyczny bol tez odczuwam z powodu ciaglego przygnebienia, rozpaczy, cierpienia... . Wszystko sie opowie w swoim czasie...). Zawsze przed samobojstwem ochranial mnie strach. Strach z niewiedzy. Co bedzie dalej? Jakie sa dwa alternatywne wyjscia? Pierwsze znamy... - zyjemy, przezywamy zycie, cierpimy itd. Egzystujemy po prostu, a drugie? Pustka? Bezksztaltna nicosc? Czy nawet nie mamy swiadomosci, ze nie zyjemy? Mozg umarl, nie ma wspomnien, czlowieka, jego przemyslen, uczuc, pogladow, charakteru ? Bo na dobra sprawe samobojca nie chce skonczyc swojej egzystencji... . Samobojca chce uciec od problemow tego swiata. Problemow, ktore jego dotknely, a albo nie ma z nich wyjscia, albo przez nie cierpienie jest zbyt wielkie.... On chce wreszcie zaznac spokoju, ale miec ta swiadomosc, ze go zaznal, a nie po prostu nie istniec... . Wiele razy nasmiewalem sie z "samobojcow" w wieku nastu lat, ktorzy wypisujac na forum o2.pl wydziwiali, ze chca ze soba skonczyc itp., bo np. "ona jest zajeta przez niego", "ona mi sie podoba, a ja jej nie", "ona mnie zostawila dla innego", "kupilam za duze plejasowe zloto-rozowe buty marki nike", "kolezanki sie ze mnie smieja", "nikt mnie nie lubi", "popelnie samobojstwo bo tak jest cool"..... . To sa na prawde sytuacje godne politowania i pozalowania drugiej osoby... . Pozalowania jej glupoty. Niepomiernej glupoty, ktora az emanuje od mojego cholernego monitora. To sa blahe powody. Bo przykladowo wybierajac w wieku nastu lat sobie "dziewczyne" - takie zwiazki zawsze sie zle koncza. Spytasz dlaczego drogi idioto? Juz Ci tlumacze... . Poniewaz ludzie w tym wieku (i nie tylko jak wiadomo) sa niedojrzali, skretyniali, uzywaja debilnego slownictwa i tych cholernych "xD" ";PPP" "loool" "o nyyy" itp. Niektore szukaja "ksiecia z bajki" co chwila myslac o innym i co chwila majac kogo innego na oku. Przewaza u nich (a raczej setna procenta jest moze odmienna od nich) patrzenie na wyglad. Jak juz utworza zwiazek, to mysla, ze sa tak potwornie dorosle, daja sie " w imie milosci" dotykac, traca sentymentalne i piekne chwile takie jak pierwszy pocalunek, pierwsze przytulanie, a nawet dziewictwo (zeby bylo smieszniej) z byle kim. Rzeczy/czynnosci, ktore sa "zarezerwowane" tylko dla tego jedynego/jedynej. Teoretycznie chca te [Mod:pip-pip] znalezc i przezyc "prawdziwom milosc" [literowka popelniona specjalnie], a maja kompletnie odmienne pojecie na temat tego czym ta milosc jest... . Zaloze sie o swoje jaja, ze stawiajac takiemu "zwiazkowi" zyciowy i powazny problem typu powazna choroba "ukochanej" osoby (w tym przypadku dalem to w cudzyslow, bo coz to za milosc smieszna jest?), badz tez kalectwo tej osoby. Czy chociazby proba czasu. Wybieranie i rzucanie sie na pierwsza lepsza/pierwszego lepszego wrozy tylko klopoty. Najgorsze przypadki sa wtedy, kiedy osoba, ktora taka byla, zmadrzeje po szkodzie, a jakis glupek ja wtedy pokocha, poniewaz jest juz na ten moment inna i inaczej sie zachowuje. Lecz potem, cala ta jej przeszlosc staje sie wielkim cierpieniem dla osoby, ktora obdarzy ja miloscia. Nie moze ona pojac jak jej ukochana Kamilka, Paulinka, Monisia, Adusia itd. itp. mogla zrobic "cos" takiego?! (w miejsce "Coś" wstaw dowolna czynnosc, ktora robila z "byłym", a sprawia Ci ogromny bol). Wtedy jest juz to dla Ciebie niepojete, bo takie zachowanie/czynnosci/sytuacje sa kompletnie odmienne i nie pasuja do charakteru i zachowania osoby, ktora kochasz. Mozesz to czytac i sie ze mna zgadzac, ale najpierw musisz zrozumiec, ze Twoja ukochana wcale nie musiala byc od zawsze taka, jaka pokochales ja teraz... . Wytrzymasz mysli, ze jej usta calowaly innego, jej cialo tulilo innego, jej marzenia o byciu razem dotyczyly kogos innego, jej szczescie bylo z kogo innego powodu... . Bedziesz potrafil to wytrzymac? A co, jak znasz tego, z kim byla. Widzisz go codziennie w szkole/w pracy/na podworku/na uczelni (gdziekolwiek...). Widzisz jaki to kretyn, widzisz, ze wykorzystuje kazda naiwna tapeciare, blachare, [Mod:pip-pip] i robi sobie z nimi co chce. Ma na boku jeszcze 3 kolejne, a z kolegami zaklada sie o piwo, ze zdobedzie/zaliczy jeszcze kolejna. Setna? Dwusetna? Ktora byla moja dziewczyna? Co ona do cholery robila z tym palantem? Przeciez ona tepi i nasmiewa sie tak, jak ja z takich "milostek", a takich kolesi kopie w dupe, ze nawet nie zdaza pomyslec i spojrzec na nia... . Przeciez znasz ja jako niewinna osobke, ktora sie wstydzi (cecha kompletnie zapomniana u dziewczyn, a jak bardzo poszukiwana przez mezczyzn...), jest niesmiala, dla niej wiele znaczy nawet samo zlapanie za reke..., sam usmiech..., sam blysk w oku... . Poszukuje prawdziwej milosci, jest sentymentalna, wzrusza sie, jest wrazliwa, umie kochac i wie jaka wartosc oraz jakie zobowiazanie wobec drugiej osoby jest po wypowiedzeniu slow "Kocham Cię". To co sie stalo, ze sie zesralo? Jakim cudem ona mogla byc z takim idiota? Nie wierze w usprawiedliwianie sie, ze szukalo sie szczescia, ze mialo sie cale zycie ciezkie, przykre i do bani. Ani w to, ze "bo wtedy on byl inny". Wcale nie byl, skoro bylas jego dwusetna dziewczyna (w dodatku na boku mial jeszcze 2), chcial jak najpredzej cie pocalowac, zerznac, zapisac w "pamietniku kazdego plejasa" i odhaczyc "kolejna z glowy". Skoro spotkaliscie sie tylko ([Mod:pip-pip] AŻ!!!!!!!) 4 razy, a ty po krotkiej chwili bylas juz z nim w "zwiazku", pozwolilas mu na to, to nie wiem co ty teraz mi [Mod:pip-pip] o "prawdziwej milosci" i tepieniu takich osob jak on... . Kto mi powie, ze miala do tego prawo? Ze wtedy "nie znaliscie sie, wiec wolno jej bylo wszystko". Tak? Wszystko? Takiemu wspanialemu czlowiekowi, jak ona? Dojrzalemu i pelnemu niewinnosci. Wolno jej bylo mnie skrzywdzic? Wolno jej bylo zachowac sie wbrew zasadom? Zdradzic mnie? Machnac na dobra sprawe na nasz zwiazek, na nasza milosc? Potraktowac mnie jak niemozliwe do spelnienia marzenie? Po czym zrobic cos, co moglo spowodowac i mialo, ze "nas" nigdy by nie bylo? Ona odpowiada "Ale on i tak nie byl tym czlowiekiem. Czulam to. I tak bym go nie pokochala, bo on nie byl toba.... . Nie ma nikogo takiego jak ty.". [Mod:pip-pip]... . Wystarczyloby, ze zachowywalby sie odrobine inaczej i wzbudzal wiecej zaufania. Z kim bys byla? No [Mod:pip-pip] z kim sie [Mod:pip-pip] pytam? Wiadomo, ze z nim... . Gdzie bylby nasz zwiazek i nasza wspaniala milosc? Dokladnie..., w kiblu... . Ona mowi "Czasem odnosilam nawet wrazenie, ze on zmysla odnosnie zainteresowan itp., aby byly jak najbardziej podobne/identyczne do moich. Czulam, ze cos jest nie tak.". Skoro czulas, to czemu nadal z nim bylas? Czemu pozwolilas mu ciebie pocalowac, przytulic..., czemu ci sie podobal, czemu cieszylas sie, ze sie toba zainteresowal? Czemu tego nie zakonczylas, poki nie bylo jeszcze tak tragicznie? Zawiodlas mnie na calej linii... . A najgorsze jest to, ze zawiodlas sama siebie. "Nie wiem gdzie ja wtedy mialam rozum" - nie wiesz? A gdzie masz teraz? Czemu teraz myslisz, a wtedy nie myslalas niby? Usprawiedliwiasz sie i robisz z siebie skrzywdzona ofiare tej znajomosci, a tak na prawde sama tego chcialas i sama na to zezwolilas... . Wszystko dzialo sie za Twoja zgoda. Moglas zrobic wszystko. Nie bylas napruta jak party girl, zeby nie miec swiadomosci tego, co robisz. Wiec nie [Mod:pip-pip] mi, ze to czas z ciebie zadrwil, ze to zycie z ciebie zadrwilo... . Zycie to ze mnie ciagle drwi... . Ciagle smieje mi sie w twarz, kiedy ja placze... . Chociaz tych lez nie widac juz, poniewaz zapomnialem jak je uronic..., one sa... . Wewnatrz mnie, w moim sercu. Gdy ono krwawi, ja odczuwam bol. Fizyczny i psychiczny. Nie wiem ktory jest gorszy. Tkwie w pulapce bez wyjscia. Nie przejde z pokoju do pokoju, aby od tego bolu i cierpienia uciec... . On za mna chodzi. Krok w krok za mna. Opuszcza na drobna chwile, kiedy spie, chociaz zdarza mu sie nawet zajac mi czas podczas snu. Dreczy mnie, a ja budze sie caly zimny z potem splywajacym mi po kazdej czesci ciala. Serce lata jak oszalale, ciezko mi sie oddycha... . Zycie mialem ciezkie od malego. Dziecinstwo dziwne. Wielu klotni nie rozumialem pomiedzy ojcem, a matka (bedac dzieckiem). Dokladnie w dzien moich 7-mych urodzin ojciec sie wyniosl. Do konca zycia nie zapomne tego jak mama plakala, zreszta i ja tez, a on tylko stal i siegal z usmiechem po kolejne walizki wypelnione rzeczami z naszego mieszkania... . Ojciec siedzial w wiezieniu, robil zawsze szemrane interesy... . Do dzisiaj kiedy wpisze jego imie i nazwisko oraz jego ulubiona nazwe firmy w wyszukiwarke (ta nazwa juz chyba byla wykorzystana do kazdego rodzaju dzialalnosci...), to widze duzo forum, na ktorych ojciec sie gesto tlumaczy przeciwko kilkudziesiecioma oszukanymi ludzmi, ktorzy stracili kilka, kilkanasie, badz tez kilkaset tysiecy zlotych. Nie wygladal nigdy na przestepce... . Mam dar rozgryzania ludzi, lecz jego jedynego w swoim zyciu nie rozgryzlem. Niepozorny pan, ktory tak na prawde byl potworem... . Kilka miesiecy po "stracie" ojca, odszedl w bolu moj dziadek, ktorego bardzo kochalem. Umarl na raka kosci. Nigdy nie bylem wierzacy zbytnio w boga. Pod moja lupe juz nawet jako dziecko podchodzil temat religii i istnienia boga. Pytalem o dowody, dociekalem, splawiano mnie, bo katechetki glupie [Mod:pip-pip] sie dziwily jak 5 letnie dziecko moze zadawac pytania na poziomie dochodzeniowki... . Po tych wydarzeniach juz calkowicie stracilem wiare w istnienie kogokolwiek dobrego. Zamknalem sie w sobie i z radosnego, wygadanego dzieciaka stalem sie cichym i nie chcacym kontaktu z nikim dzieckiem. Wszystko z powodu ogromnego bolu po stracie dwoch bliskich mi osob... . Bez dziadka i ojca bylo w domu ciezko. Niebawem zwolniono z pracy moja babcie, potem moja mame, bylo coraz gorzej. Dalsze lata zycia pomijam. Powiem tylko, ze zawsze mialem wlasne zdanie, nie ulegalem nigdy wplywom innym, gardzilem ludzmi z nalogami, uczylem sie dobrze, lecz nie zachwycajaco, nie bylem zbyt towarzyska osoba. Moje zycie wypelnialy smutki, przykrosci, przygnebienie. Zawsze szukalem prawdziwej milosci, pelnej uczucia. Ja od zawsze na zawsze dla Ciebie, Ty od zawsze na zawsze dla mnie. Nikt wiecej, nikogo wiecej! Dalem jej szanse. Zle to okreslilem... . Nic jej nie dalem... . Po prostu "zezwolilem", chcialem tej milosci. Z ta idealna osoba, z nia... . Ale jej przeszlosc mnie przerosla, za bardzo zranila, bo za bardzo ja kocham i za bardzo mnie boli widok jej z kims innym, swiadomosc jej mysli o kims innym itp. Z biegiem czasu dowiadywalem sie coraz wiecej, zaczelo to byc koszmarem. Czemu ona to zrobila... . A wiecie jak los sie mi zasmial w pysk? Juz Wam mowie... . Wystarczyloby, ze ona by zaczekala ze spelnieniem swojego najwiekszego marzenia kilka miesiecy... (8 dokladnie...). Wtedy my sie poznalismy... . Jego Poznala w sylwestra na lodowisku. Podjechal do niej (pierwsze moje [Mod:pip-pip]..., wybral ja jedna, normalnie wygladajaca, normalna i spokojna dziewczyne sposrod calej chmary ludzi...), zagadal. Pisali na gg, jakos sie poznali. Potem jakos tak sie "samo zrobilo", ze byli w zwiazku ze soba, bo bardzo krotkim czasie. On na pierwszym spotkaniu (na lodowisku jak sie poznali) juz sie rzucil do niej, zeby ja pocalowac w policzek, na drugim nie wiem co robili... . Na trzecim wiem, ze probowal ja pocalowac, a ona mu nie pozwolila. Na czwartym przytulil ja i pocalowal... . Ona NIBY ("Niby"bo to od niej slyszalem, a trudno mi zaufac komukolwiek) sie odsunela niezadowolona, pozegnala sie i poszla. On sie tylko spytal "No czemu nie chcesz?". Mieli sie spotkac jeszcze piaty raz (ona twierdzi, ze chciala ta znajomosc zakonczyc), ale pewne wydarzenie ja uprzedzilo... . Serce peka mi kazdorazowo na tysiac kawalkow, gdy pozadkuje w glowie te wszystkie wydarzenia... . Drugie moje [Mod:pip-pip]..., ze ona nie zechciala go poznac bardziej, miala nadzieje, ze "to uczucie sie jakos samo zrodzi po jakims czasie", byla w zwiazku, a nie minelo nawet 28 dni (byli ze soba 27 dni). Dwudziestego osmego sa urodziny jej ojca. Pojechala do galerii po jakis prezent i zauwazyla jego... . Szedl sobie z jakas lafirynda o imieniu asia (pewnie kolejna [Mod:pip-pip], dlatego nie zasluguje nawet, zebym z szacunku napisal jej imie z wielkiej litery). A przeciez mowil, ze jest potwornie chory i ma 40 stopni goraczki... . Dac sie zrobic tak w balona... ? Przeciez to nie podobne do niej... . Tak przy okazji..., ona twierdzila na poczatku, kiedy spytalem sie jak to wygladalo u niej z tym pocalunkiem, ze nie chciala, ze on to zrobil teoretycznie bez jej zgody, bo znienacka, ale jednak troche sie cieszyla, bo to dla niej bylo "cos nowego".......... . Z kolei potem mi [Mod:pip-pip], ze ona czula sie zniesmaczona, niezadowolona, uslyszala od niego zdanie "No ale czemu nie chcesz?" i poszla (nie wiem czy umowila sie z nim na kolejne spotkanie po tym fakcie, czy wczesniej w trakcie "bycia gdzies" to zrobila. Gdyby sie okazalo, ze zrobila to po tym fakcie, to jest najglupsza kretynka na swiecie.....). Po tym zdaniu sobie poszla... . Tak nawiasem... "Czemu nie chcesz?" juz nie mowie o wczesniejszych "sygnalach", ktore on niechcacy jej dawal typu "duzo znajomych kolezanek", "bardzo podobne zainteresowania", "te same tematy", "te same ulubione filmy itp." i na pewno cos jeszcze o czym przez zmeczenie umyslu zapomnialem... . "Czemu nie chcesz?" - przeciez to jest dokladnie to samo, jakby przyznal, ze tylko na to czekal, tylko tego chcial. Tych spraw... . Egoistyczne podejscie, chec zaspokojenia wlasnych potrzeb kosztem drugiej osoby. Jak tak wspaniala i uczulona na takie rzeczy osoba, jaka jest ... (w miejsce trzech kropek wstawilbym imie mojej ukochanej) mogla dac sie omamic (czy aby na pewno omamic?), zrobic w balona (czy aby na pewno?), popelnic taka glupote (to juz jest pewne...) ??? Co z tego, ze ona bardzo teraz zaluje, ze placze, bo nie moze zniesc, ze ja tak bardzo cierpie. Co z tego, skoro to nic nie zmieni... . Nie cofnie czasu... . Nigdy nie uslyszalem od niej jakiejs niecheci co do tego, co sie stalo (chodzi mi tu o jakies szczegoly typu pocalunek itp.). Pierwszy pocalunek przeciez jej sie "odrobinke" podobal, bo doswiadczyla "czegos nowego"... . Co z tego, skoro nadal czesto daje mi nowe powody do smutku przez jej zachowanie, dziwne teksty, nie raz brak czulosci. I ona mowi, ze umarlaby beze mnie? Ze bezgranicznie mnie kocha? Po "pieknych" smsach w ktorych sie klocilismy, badz tez na zywo, lub telefonicznie, na gadu gadu, badz w jakiejkolwiek formie komunikacji werbalnej, badz znakowej, kiedy slyszalem, badz tez czytalem slowa, zdania, ktorymi potwornie mnie ranila... . Ja nie wierze w to jej wielkie uczucie... . Ciekawe co by bylo, gdyby mnie zabraklo... . Ja wiem co by bylo. Znalazlby sie ktos, kto by ja zaraz "pocieszyl". Ona by juz byla z nim, kochala jego... . Mnie by tylko czasem wspominala przy gorszym tzw. "handrowym" nastroju. Ona temu zaprzecza. Mowi, ze zaraz dolaczylaby do mnie... . Ja w to nie wierze. Wiem po sobie, ze to ja bym dolaczyl do niej, lub ja cale zycie bylbym sam, lecz z nia w sercu. Cale zycie oplakiwal smierc mojej ... (znowu jej imie...), cale zycie byl sam, byl jej wierny..., cale zycie urzadzal stypy dla samego siebie, a nie posilki..., cale zycie w zalobie. Dla niej, dla nas, dla naszego uczucia. Dla pieknej milosci... . Dla mojego Aniolka... :((... . Wiem po sobie jaki jestem. Wiele razy slyszalem, ze bylbym swietnym psychologiem. Umiem postawic sie dokladnie i przezyc w swoim umysle dana sytuacje. Zmienia od razu mi sie nastroj... . Wiem, jakbym sie zachowal w takich sytuacjach, po stracie jej... . Ona boi sie, ze mnie straci, ze ja odrzuce, bo w koncu nie dam rady zyc z jej przeszloscia, z tymi wszystkimi ranami, ktore ona wyrzadzila. Ja nie wiem nic... . Nie jestem panem zycia, nie mam pojecia jak bedzie. Na ten moment nie opuszcze jej, bo jest moja miloscia, bo ja bezgranicznie kocham. Byc moze w glowie pozostal mi jej obraz, lub zludzenie, ze ona jest moim idealem wysnitym z bajki. Ze nie jest taka, jak inne, ze nigdy taka nie byla. Byc moze nie zauwazalem nawet tych wad, tego wszystkiego... . Najbardziej nie moge zniesc jej lez... . Tyle razy mnie blagala z placzem, abym jej wybaczyl... . Ale ja nie potrafie wybaczyc proby zniszczenia "nas". Bo gdybym wybaczyl, to postapilbym przeciwko naszemu zwiazkowi. Przeciwko mojemu i jej uczuciu. Gdybym wybaczyl, to tak, jakbym jej rok i 3 miesiace temu zezwolil na to wszystko... . Mam 17 lat, ostatnich urodzin nie obchodzilem. [Mod:pip-pip] wszystkich gosci, wszystko anulowalem. Nie przyjalem zadnego prezentu. Spedzilem je zamkniety w pokoju z zalzawionymi oczami i zciekajacymi hektolitrami lzami... . Nie moglem zniesc mysli, ze dokladnie rok i kilka dni temu, tuz przed moimi 16 urodzinami ona go poznala. Podczas gdy ja nieswiadomy i glupi obchodzilem [Mod:pip-pip] urodziny, ona go poznala... . Moglem zrobic wszystko. Pojsc na czworakach do tego ... (tu sie pojawia nazwa miejscowosci w ktorej mieszka). Moglem pojechac i rozbic mu leb o lod na lodowisku, moglem wszystko... . Nie zrobilem nic... . Tutaj z kolei ja zawiodlem samego siebie... . Kazdorazowo sylwester i moje urodziny, jak i caly luty beda kojrzyly mi sie tylko z cierpieniem. Nie bede obchodzil "Dnia cierpienia", bo mam go codziennie w tym momencie... . Mogloby sie wydawac, ze takie problemy maja tylko brzydcy, rudzi, okrosciali, nudni i obrzydliwi ludzie, ktorzy maja problem ze znalezieniem partnerki... . To sie zle wydaje... . Jestem wysokim (prawie 2 metry) brunetem (bardzo geste wlosy), z niespotykanymi granatowymi oczyma. Szczuply, troche tylko widac miesnie. Wszystko mam na swoim miejscu. Ladny usmiech, subtelne rysy twarzy, wszystko proporcjonalne, nie mam problemow ze skora... . Wnioskuje to wszystko oprocz ostatniej rzeczy po probach kretynek, blachar, tapeciar itd., ktore "na mnie lecialy". Sam siebie uwazam za zwyklego czlowieka, bo nie istnieja dla mnie ludzie ladni. Nie wyglad jest istotny, tylko to, kim ktos jest... . Nigdy nie chcialem z zadna dziewczyna byc. Zawsze szukalem tylko tej prawdziwej, tej jedynej. Uwazalem, ze w wieku 10,12,13,14,15,16,17 nawet 25 lat takiej nie znajde. Szczerze w ogole w to watpilem. Ale nigdy nie chcialem, aby moja przyszla ukochana musiala cierpiec za moja przeszlosc. Bylem odpowiedzialny od malego... . I zawsze panicznie balem sie takiej sytuacji, w ktorej ja po tylu latach wiernosci spotkam kogos, kto nie byl mi wierny do konca, pokocham ta osobe, a potem bede cierpial... . No i dostalem to wszystko, czego tak bardzo sie balem... . Dosiegnalem nieba, ale spadlem z drabiny... .Niewyobrazalne nieszczescie w niewyobrazalnym szczesciu... :(. Napisalem to wszystko, bo chcialbym, aby ktos to przeczytal. Poczulem po prostu nagla potrzebe uwydatnienia tego, co przezywam, co czuje. Nie mam sily juz stawiac czola kolejnym problemom. A one nadchodza z kazdym tygodniem... . Z jednym sobie nie poradzilem, a juz sa inne przez ktore mam wrazenie, ze juz w ogole sie nie podniose. Jaki z tego wszystkiego moze byc wniosek/moral ? - Zaczekaj prosze na ta jedyna/tego jedynego, nie rob glupstw, ktorymi potem ugodzisz w samo kochajace Cie serce ukochana Ci osobe... . Nie wiem jak zakonczyc swoja wypowiedz... . Nigdy nie bylem dobry w zakonczeniach. Nie jest to zadna prowokacja. To wszystko przezywam z dnia na dzien i z dnia na dzien dowiaduje sie wiecej, badz tez coraz to nowe szczegoly dochodza. Wiem juz jak zakonczyc swoja wypowiedz...

"Chcialbym moc cofnac czas i zachowac terazniejsza swiadomosc..."
napisał/a: ann007 2009-03-30 02:54
Po pierwsze nie wszytskie kobiety sa takie wiec nie nazywaj nas "[Mod:pip-pip]" bo nie wszystkie takie sa a ty napisales to jednym wielkim ogolnikiem wiec obrazasz nie ktore z nas...po drugie z jednej strony wiem co czujesz bo ja ez jak pomysle o przeszlosci mojego faceta ..yhh nie chce myslec....czasem fakt dolowalam sie przez rozne rzeczy ale ja tez nie bylam swieta ....wiesz czasami czloweikowi wydaje sie tak to ten jedyny/a oddajesz mu sie a potem okazuje sie ze pomylka to nie to czego oczekiwalismy!!! nie mozesz byc pewien tego ze twoja dziewczyna obecna za 3 lata okaze sie pomylko a z tego powodu ze jestes mlody i duzo w zyciu cie jeszcze czeka kazdy ma swoja przeszlosc od ktorej nie ucieknie bedac z kims nie mysli sie o przeszlosci a raczej o terazniejszosci ...ja tez jak pomysle ze mojego faceta ktos kiedykolwiek dotknal to na sama mysl ....ach.... ale na Boga ja tez kiedys mialam 15,16,17 itd lat i tez musialam sie wyszumiec musialam przezyc swoja pierwsza mlodziencza milosc ktora trwala 4 lata i sie rozsypala kazdy to musi przezyc chyba nigdzie nie znajdziesz dziewczyny ktorej nikt nigdy nie trzymal za reke ktorej nikt nigdy nie pocalowal chyba ze upatrzysz sobie jakams 5-latke i uderzysz do niej za 10 lat ale w trakcje ja dobrze pilnowal by aby nikt nie dotknal ...przeciez to jest nie bez sensu!!! Moja jedyna rada NIE MYSL O TYM CO BYLO KIEDYS ....zapomnij nie doluj sie glupimi myslami jak wspomnialam ja tez tak czasem mam ale wiem jedno moj kocchany jest teraz tylko moj i juz zawsze bedzie moj a co bylo kiedys hmy...bylo bylo ale juz nie ma!!!! Pozdrawiam
napisał/a: Szare_zycie 2009-03-30 03:26
Jak ktos jest dojrzaly i normalny, to nie pcha sie w gowniarski zwiazek po ktorym potem zaplacze zarowno on, jak i ona. Nie chce byc czlowiekiem, ktory mysli tylko 5 minut wstecz. To, co mialo miejsce ma ogromne znaczenie. Sa dziewczyny madre, normalne, ktore czekaja na tego jedynego, a nie... pchaja sie w debilne zwiazki. Ja tez mialem 13 lat, tez "uderzaly" do mnie rozne dziewczyny. Ale nigdy nic z zadna nie chcialem wiecej niz traktowanie na zasadzie kolezanki (w przyjazn nie wierze.). Ludzie i ich brak pomyslunku, brak odpowiedzialnosci... , denerwuje mnie to potwornie. Przyjelo sie, ze brzydcy tylko maja takie problemy jak ja... . A przystojniacy sa z dwustoma dziewczynami i im nic nie przeszkadza. Denerwuje mnie zwracanie bacznej uwagi na wyglad. A tutaj dziwne? Nikt mi nigdy nie powiedzial, ze jestem brzydki, robilem co uwazalem za sluszne, bo tak bedzie dobrze dla przyszlego "nas". Sa ludzie, ktorzy nie przejmuja sie z iloma byla/byl wczesniej. Ale czy to jest prawdziwa milosc? Zeby potem po 50 latach nadal trzymac sie za raczke i mowic "Kocham Cie" z takim samym blaskiem w oku, jak na poczatku? Watpie... . Skoro ja moglem byc wierny, to i ona mogla. Zadna wielka filozofia. A nie jestem zwierzeciem, zeby musiec sie wyszalec i myslec penisem.

P.S. Nie nazwalem wszystkich dziewczyn [Mod:pip-pip]... . Jezeli zaliczasz sie do tapeciar, druciar, blachar, [Mod:pip-pip] to istotnie jestes [Mod:pip-pip]... . No przykro mi bardzo, stwierdzam fakt. Wiem, ze nie jestem zbyt przyjemna osoba, ani nie mam latwego charakteru. Przepraszam...
napisał/a: ann007 2009-03-30 04:09
Szare_zycie napisal(a):Wiem, ze nie jestem zbyt przyjemna osoba, ani nie mam latwego charakteru.

Ciesze sie ze przynajmniej to wiesz!!!

Nie wiem co masz na mysli tapeciara takie jak dla mnie puste okreslena uzywasz !!! ja jestem jaka jestem no i napewno nie jestem jakams [Mod:pip-pip] bo to ze sadze inaczej niz ty nie kwalifikuje mnie do "blachar, druciar" itp poprostu mam inne zdanie i chyba wiekszosc ludzi sadzi podobnie jak ja kazdy ma swoja przeszlosc ty ja sobie zaplanowales wszystko pokolei ale nie kazdy tak musi wybacz szczerosc!!!ale moge sie mylic!!!
napisał/a: Zakk 2009-03-30 10:36
gdyby na tym forum był konkurs na najdurniejszy temat, to myślę że wygrałbyś go z palcem w swoich literach.
Jak możesz rozliczać ją za to, co robiła nie będąc jeszcze z Tobą ? Piszesz o jakiejś jej "przeszłości". Ty rozumiesz w ogóle to pojęcie ? Gdyby była dziwką, ostro dragowała w kryminale, i miała 5 dzieci i każde z innym...to już jest jakaś przeszłość. Ale że pocałowała się z jakimś facetem? Przed poznaniem Ciebie. No fakt, jak mogła. Powinna niczym wróżka przewidzieć że przecież niedługo spotka Ciebie.
Widzisz, poszukiwanie tego jedynego/jedynej odbywa się tylko i wyłącznie metodą prób i błędów.
Nie ma innej metody, więc z Twoim punktem widzenia możesz Waść zostać sam.
Bo jeżeli chciałbyś znaleźć aż tak "czystą" dziewczyne, to chyba musiałbyś się zakręcić za jakąś 7-latką. Wasze toki myślowe pewnie by do siebie pasowały, tylko że wiesz....prokurator czuwa.
napisał/a: ~gość 2009-03-30 10:45
Szare_zycie, żal mi Ciebie i tyle. Nie chce mi sie nawet czytać do końca tego, co napisałeś. Bo nie warto udzielać rad komuś takiemu jak Ty.

Ale jednak sie nie powstrzymam: idź do psychologa, albo psychoatry, bo masz problem ze sobą chłopie, poważnie.

I naucz się trochę kultury i szacunku.
napisał/a: aniawawa1 2009-03-30 15:44
Szare_zycie rozumiem ze bardzo przezywasz to czego sie dowiedziales.
Ale na przeszlosc (chodzi mi o przeszlosc sprzed waszego zwiazku) nie masz wplywu. Stalo sie co sie stalo i juz. To byl tylko/az pocalunek.
Zastanow sie czy ona byla ci wierna jak juz byliscie razem? Jesli tak, to ciesz sie ze ja spotkales i nie roztrzasaj przeszlosci bo to juz zamknieta ksiega.
Masz 17 lat, zastanow sie ile tej przeszlosci byloby jakbyscie poznali sie w wieku 25 - 30 lat?
Nie warto wypytywac o to co bylo, skup sie na tym co jest i co bedzie.
Tamto to juz historia i z czasem przykryje ja kurz...

Powodzenia
napisał/a: kosmaty 2009-03-30 16:38
Przebrnalem przez caly Twoj post szare_zycie. Ciezko bylo ale mi sie udalo Nie mam zwyczaju pisac w jakims temacie nie czytajac wszystkiego dokladnie.
Masz problem kolego. Problem, ktorego sam raczej nie rozwiazesz. Kontakt ze specjalista jak najbardziej wskazany.
Nie bede Cie ocenial, moge tylko powiedziec, ze kompletnie Cie nie rozumiem !!!
Dlaczego zatruwasz swoje i jej zycie przeszloscia, ktora nie miala z wami nic wspolnego ?
Piszesz, ze wczesnie "dojrzales" - pomylka, jestes dzieciakiem, ktoremu sie wydaje, ze jest dorosly - ups, mialem Cie nie oceniac :/

Twoj post zmusil mnie jednak do przemyslen. Przypomnialo mi sie, ze na poczatku swojego zwiazku (14 lat temu) postanowilismy wspolnie, ze nie bedziemy miec przed soba tajemnic. Dowiedzialem sie wiecej niz chcialem wiedziec :D I zapewniem Cie, ze bylo to o wiele wiecej niz pocalunek :D
Okazalo sie, ze moje kochanie nie jest nieskazitelnym aniolem. Okazalo sie, ze jest kobieta z krwi i kosci, ktora "troszke" w swoim zyciu przezyla.
Nie bede udawal, ze mnie to nie meczylo jakis czas, bo bym sklamal. Ale potem uswiadomilem sobie, ze to wszystko przeciez minelo, ze wybrala mnie, a ja ja, z jakiegos powodu.

Z perspektywy czasu zastanawiam sie czy ta "wiedza" byla mi do czegos potrzebna ?
Czy wyznanie swoich "grzeszkow" umocnilo w jakis sposb nasz zwiazek ?

Z jednej strony uwazam, ze niektorymi sprawami z naszej przeszlosci nie powinnismy sie dzielic z partnerem, bo moga wywolac niepotrzebny bol, podejrzenia, spadek zaufania, itp - Twoj przypadek jest tego doskonalym przykladem.
Z drugiej strony, chyba lepiej dowiedziec sie czegos przykrego od partnera niz od osoby trzeciej, ktora moze co nieco dodac, podkolorowac, itp.

Zadaj sobie pytanie, czy wazniejsze dla Ciebie jest to co bylo, czy to co jest i bedzie ?
Lubie historie, bo z niej sie mozna wiele nauczyc i wyciagnac wnisoki na przyszlosc...ale...zycie tylko nia uwazam za totalny bezsens.
Pozdrawiam
napisał/a: ~gość 2009-03-30 19:33
co było a nie jest nie pisze się w rejestr...

kosmaty napisal(a):Z perspektywy czasu zastanawiam sie czy ta "wiedza" byla mi do czegos potrzebna ?
Czy wyznanie swoich "grzeszkow" umocnilo w jakis sposb nasz zwiazek ?

wiesz, ja osobiście uważam, że ogólnie warto znać 'fizyczną' przeszłość partnera, żeby jakoś wiedzieć na czym się stoi. wiadomo, że bez szczegółów, ale ogólny zarys etapu do jakiego druga osoba doszła warto wg mnie ;)

Szare_zycie, nie rozumiem, dlaczego uważasz przeszłość swojej dziewczyny za niewierność względem Ciebie, jeśli wtedy Cię nie znała? Nie pytam z wyrzutem, po prostu chciałabym znać Twoje stanowisko. Skąd ona miała wiedzieć, że Cię spotka? Gdybym wiedziała, że teraz będę z kolegą z klasy z podstawówki, to już wtedy mogłabym się na niego 'przyczaić', albo przynajmniej nie wiązać się z człowiekiem z którym byłam prawie 3 lata, skoro i tak to nie wypaliło. Ale jednak to miało miejsce. Z obecnym chłopakiem nie miałam kontaktu 4 lata, co było bardzo potrzebne, dojrzaliśmy oboje, zmieniliśmy się. Oboje byliśmy w tym czasie w innych związkach i doświadczyliśmy pewnych rzeczy. Fizycznych i psychicznych. Ale wszystko co nas spotyka ma jakiś cel, jest to dla nas nauka. Twoja dziewczyna nierozważnie 'związała się' (bo ja nie wiem czy to można nazwać związkiem) z kimś nieodpowiednim, to jej dało nauczkę, żeby nie ufać naiwnie i nie wierzyć we wszystko facetom. Naprawdę przeszłość nie ma znaczenia, gdyby wszyscy tak to rozpamiętywali to wiele tragedii byłoby teraz i pomyśl ile szczęśliwych związków by nie istniało...
napisał/a: sorrow 2009-03-30 19:56
Na początek uwaga techniczna. Proszę cię, żebyś powstrzymywał się od wulgaryzmów pisząc kolejne posty. Widzę, że umiesz się wypowiadać i słów ci nie brakuje, więc nie będziesz miał z tym problemów. To forum jest trochę inne pod tym względem niż wspomniane przez ciebie o2.pl, które czytujesz. Dodatkowo pisząc w ten sposób nawet najmądrzejsze rzecy zostawiasz niesmak u "czytelnika".

Muszę powiedzieć, że wiele z twoich poglądów na życie uważam za jak najbardziej godne pochwały. Takie sprawy jak roztropność, wierność, mądrość, dojrzała miłość przez wielu są dziś zapomniane i pokazują smutny obraz tego świata. Realizacja tych idei natomiast w twoim wydaniu to już zupełnie inna sprawa. Dawno nie widziałem takiego kontrastu u człowieka co do ideałów i ich realizacji. Nie wiem czy jesteś w stanie przeczytać od nowa co napisałeś... zobaczyłbyś jak zaprzeczasz sam sobie w wielu miejscach.

Piszesz o tym jak młodzi ludzie są niedojrzali na związek... i uzależniasz to jedynie od ich wieku. Że bładzą, że płaczą potem, bo sami nie wiedzą co to znaczy na prawdę kochać. Widzisz... ja nie wiem czym się od nich różnisz :). Nie wiem też czym się różni twoja dziewczyna. Jesteście nastolatkami... jeśli uważasz, że twoja opinia dotyczy całej młodzieży, to bądź konsekwentny. Ja widzę ciebie jako typowego pod względem dojrzałości nastolatka, czyli niedojrzałego... może w nietypowym aspekcie. Rozchwianie emocjonalne zupełnie wytrąciło cię z rownowagi i zabrało jasność myślenia. Z tego co piszesz zupełnie zabrakło u ciebie chęci porozumienia, wspólnego rozwiązywania problemów, dobrej woli... jest tylko wyolbrzymiony do granic możliwości "problem". Trochę więcej pokory ci życzę... uwierz mi, że stawiając się poza grupą, którą krytykujesz bardzo łatwo zamiast wznieść się nad nią lądujesz niżej niż ona.

Piszesz trochę o tym jak to wygląd nie ma znaczenia i jak to jest przeceniany przez młode dziewczyny i chłopaków. Oczywiście masz rację. Sam jednak nie ustrzegłeś się od wstawki o granatowych oczach i dwumetrowym wzroście. Po co? Nie wiem... chyba jednak nie jest ci to tak obojętne :).

Narzekasz na ludzi, którzy zwalają swoje niepowodzenia na ciężkie życie szukając usprawiedliwienia. Robisz dokładnie to samo... również wspominasz o swoim ciężkim życiu. W jakim celu? Co ono ma wspolnego z jednym pocałunkiem dziewczyny i ogólnym zniesmaczeniem dzisiejszym światem? Nic... a jednak piszesz o tym jak wielu przez ciebie krytykowanych.

Piszesz, że mógłbyś być doskonałym psychologiem. Być może tak kiedyś będzie. Póki co jednak jesteś psychologiem bardzo żałosnym. Nie potrafisz się wczuć w duszę własnej dziewczyny, a co dopiero obcego człowieka. Mylisz podstawowe sprawy... własne bogate życie wewnętrzne z umiejętnością wczucia się w drugą osobę. Nawet nie próbuj zostać psychologiem jeśli nie pojmiesz tej różnicy.

Masz bardzo życzeniowe podejście do życia. Życie to żywioł i wszyscy płyniemy z jego nurtem. Ty natomiast się zapierasz i krzyczysz, żeby wszyscy natychmiast zaczęłi płynąć w drugim kierunku. Potupiesz nóżkami, ale nic z tego nie będzie. Tą postawą narażasz się na niepowodzenia - tego więc się w swoim życiu od czasu do czasu spodziewaj. Katechetka nie udowodniła ci istnienia Boga... ojejej i telas się dziecko oblaziło... przepraszam, ale nie mogłem się powstrzymać ;). To iście niezwykłe wytłumaczenie swojego stosunku do wiary.

Jeśli chodzi o główny problem, który opisujesz... wydaje mi się, że zawrzeć go można w kilku zdaniach. Ty rozwodniłeś go w kilkuset (?), więc niech się upewnię. Dziewczyna, z którą obecnie jesteś interesowała się innymi przed tobą, a nawet przez jednego z nich została pocałowana nie do końca tego chcąc. To było zanim cię poznała. Tobie teraz, kiedy się o tym dowiedziałeś świat się zawalił. Wiesz... nie napiszę tego najbardziej oczywistego zdania tutaj, bo pewnie się domyślasz jakie by było. Powiem ci tylko, że problem, o którym piszesz to tysięczna procenta prawdziwych problemów, które napotkasz w swoim dorosłym życiu. Radzenie sobie z nimi to nie rozdmuchiwanie, wyolbrzymianie i rozmyślanie. Wręcz przeciwnie... to robienie wszystkiego, żeby się ich pozbyć i żeby stały się twoją przeszłością, czyli czymś na co nie masz wpływu i co nie jest warte dłużeszego rozmyślania.

Gdyby twoja dziewczyna napisała tu na forum coś w rodzaju "tak bardzo go kocham, a on oszalał z powodu tego, że nie był pierwszym chłopakiem, który mnie pocałował" to dam głowę, że co do jednego forumowicze poradziliby jej, żeby jak najszybciej od ciebie odeszła. Twoja dziewczyna jest całkowicie niewinna całej sytuacji. Piszesz o swoim (bądź co bądź urojonym) cierpieniu... ja dopiero mogę sobie wyobrazić jak ona cierpi. Cierpienie, kiedy nie rozumiesz właściwie o co chodzi to dopiero może człowieka zdołować.

Na koniec chciałbym cię właściwie pocieszyć... ale nie wiem jak. Nie widzę w tobie nawet najmniejszej chęci, ani dobrej woli, żeby ten problem rozwiązać. Jesteś zainteresowany jedynie przeżywaniem tego wszystkiego, nakręcaniem, cięrpiętnictwem. Masz dobre podstawy i mógłbyś być wspaniałym człowiekiem. Na prawdę nie wiem skąd u ciebie taki brak zrozumienia drugiego człowieka. Skąd u ciebie wyrósł ten sędzia, który decyduje kogo można uznać za człowieka, a kogo jedynie za jego namiastkę... jeśli tylko nie podpasuje do twojego "idealnego" świata, to od razu trafia do worka z odpowiednim napisem. Co więcej wiele swoich cech potępiasz u innych z ogromnym rozmachem

Zrób sobie sam przysługę i pomyśl raz jeszcze o tym wszystkim. Bardziej się skup na własnych słabościach niż na tym co ci nie pasuje u innych. Życzę ci więcej pokory i powodzenia. Kiedyś dowiesz się co to prawdziwa i dojrzała miłość... ona na prawdę nie ma nic, a nic wspólnego z tym, co obecnie czujesz.
napisał/a: ~gość 2009-03-30 20:55
Zakk, piękne słowa

btw, kiedy byłam gorącą 17stką, chyba już trochę inaczej patrzyłam na swiat, no ale, może pamięć mnie myli, pare lat minęło