całkowity brak motywacji u partnera

napisał/a: tess2 2008-12-26 13:29
chciałabym poradzić się Was w problemie związanym z motywacją.
Problem ów dotyczy całkowicie mojego partnera. W wielkim skrócie wygląda to tak: nic nie jest w stanie go zmotywować do działania.
Mój chłopak prowadzi własną działalność. Ma za sobą doświadczenie w pracy na czyjś rachunek i kiedyś zdecydował, że będzie prowadził swoją firmę ponieważ nie chce wykonywać czyichś poleceń a poza tym własna firma finansowo 100x bardziej się opłaca. I tu zaczynają się schody. On nie może się wziąć w garść. Ma klientów, których nie może obsłużyć na czas; zlecenia, których nie może zrealizować. Ponieważ ma super dobre układy z tymi klientami, opóźnienia uchodzą mu płazem. Ale wiadomo, że wszystko do czasu. Poza tym wszystkich klientów jakich dotychczas pozyskał, ma po części z polecenia, czyli po prostu "po znajomości"; nie są to klienci, których on sam sobie znalazł. Mój chłopak docelowo chciał rozwinąć swoją firmę tak aby stać się KIMŚ na rynku i dla konkurencji. Mówił o tym już jak się poznawaliśmy czyli dobre 2 lata temu. Od tego czasu nic się nie zmieniło. 2 lata temu zapisał się na studia zaoczne, które powinien był ukończyć w wakacje. Ponieważ nie mógł się zabrać do napisania pracy mgr, obecnie jest zmuszony pisać podania o przywrócenie statutu studenta (został skreślony) i o powtarzanie seminarium (powtarzał 2x). W pisaniu pracy mgr obecnie pomagam mu ja. Przez mijający czas starałam się go w każdy możliwy sposób motywować. Zachęcałam go, pilnowałam obowiązków, przypominałam o obowiązkach, wyciągałam go do pracy, robiłam część za niego, wprowadziłam system nagrody i kary, w końcu nawet w rozmowie uświadomiłam mu, jak poważna robi się z tego kwestia. I nic. Mój chłopak, jakieś 2-3 miesiące temu powiedział mi, że gdyby był na moim miejscu a ja zachowywałabym się jak on teraz, to pewnie nie bylibyśmy razem. I co? I nic. Zapisał się na siłownie bo pomyślałam, że może mu brak ruchu i dlatego podsunęłam mu taki pomysł. Wstawał rano, nie zawsze, ale miał ten wysiłek fizyczny. Nie pomogło. Kupiłam mu specjalne zestawy witamin. Też nic. Nic na niego nie działa. Nie może się rozkręcić w tej swojej dzialalności, nie może rozkręcić własnej firmy, nie ma na nic pomysłów, nie wywiązuje się z terminów, nie przejmuje konsekwencjami. A mnie pomału zaczyna to przytłaczać. On ma prawie 28 lat i jest zależny finansowo od rodziców; do tego obecnie żyje na kredyt. W najbliższej perspektywie jego firmy nie widać żadnych przyszłych źródeł dochodów bo on się o nie nie postarał. Wpadł w taki marazm i nic poza mówieniem nie robi. Miewa jakieś tam pomysły, przebłyski aktywności. Ale to wszystko. jego nawet strach przed porażką nie mobilizuje choć wydawać by się mogło, że adrenalina działa na każdego. A ja nie wiem co robić. Problem z pracą magisterską prawdopodobnie jakoś uda się rozwiązać. Ale co z resztą? Ja nie mogę być koniem pociągowym tego związku. Nie mam już pomysłów, co zrobić/ powiedzieć aby on się obudził. Z tego co wiem nie ma też jakichś specjalnie poważnych problemów w rodzinie/ ze sobą, aby psychika go tak obciążała. Jedyne, co mi przychodzi do głowy na określenie jego sytuacji to: on bardzo, bardzo by chciał już zarabiać tyle pieniędzy aby móc się wyprowadzić na swoje (wiem, że bardzo pragnie abyśmy w końcu zamieszkali razem) ale ponieważ nie zarabia tych pieniędzy, ma wciąż podcięte skrzydła. I mimo że on dobrze rozumie, iż bez pracy nie ma kolaczy, że samo z nieba nic nie spadnie, to nie robi nic lub zbyt wiele. Wciąż tylko martwi go, że ma taką niezrozumiałą dla siebie sytuację. Ale to wszystko. A mi jest z tym coraz ciężej...
Nie mogę tego problemu zostawić w spokoju bo pomału przez niego zaczynam zastanawiać się nad sensem tego związku. Mój 27-letni chłopak jest w 100% uzależniony finansowo od rodziców, nie jest w stanie zapewnić mi w chwili obecnej żadnego bytu, nie daje mi poczucia bezpieczeństwa (pod względem finansowym), nie wiem co robi aby zmienić swoją sytuację (poza tym że się nią martwi i o niej mówi) - jak dla mnie to nic nie robi. Nie umiem zrozumieć jego apatycznego, biernego zniechęcenia, tracę wyrozumiałość dla takiej postawy oraz cierpliwość. To jest bardzo poważna sprawa chyba że nie mam myśleć o przyszłości z nim czy - poważnie o tym związku. Ale póki co jest to związek poważny więc dlatego coraz głośniej odzywają się moje podstawowe potrzeby, jakie powinien spełniać partner a których on nie spełnia. Ile czasu można czekać na jego usamodzielnienie się?
Kurcze, gdy się poznawaliśmy on szukał dziewczyny, która by już pracowała bo chciał, aby jego partnerka była osobą dojrzałą, odpowiedzialną, pracowitą...Tu już nie chodzi o to, abym się nie wtrącała w jego sprawy bo to przestaje być jego sprawą. To także tyczy mnie - to, że mój chłopak jest wciąż dzieckiem:/
Kompletnie nie wiem, co zrobić. :(
napisał/a: mysiaa80 2008-12-26 14:07
Ciężka sprawa. Albo jest paskudnym leniem i należy go rzucic, żeby się opamiętał i wziął za siebie..

Albo może byc inny problem... Może on w tej firmie ma za dużo spraw na głowie ? Może go to przerasta, może nie umie się w tym odnalezc, skoro sam prowadzi działalnosc ?

Nie wiem.. ale prowadząc własną działalnosc sama wiem, że czasami jest tak dużo spraw, że od nich uciekam. Wolę isc do faceta, odpocząc trochę psychicznie od problemów w pracy. Też chcę zarabiac na mieszkanie, ale jeszcze mi się to nie udaje. Czasem mnie to przerasta. Jest tyle rzeczy, które mogłabym zrobic, żeby rozwinąc firmę, ale brakuje mi czasu na ogarnięcie wszystkiego. Myślę o pracy kiedy jestem w pracy i kiedy w niej nie jestem. Myślę prawie cały dzień. W końcu mam tak dużo na głowie, że nie mogę się zmotywywac żeby zrobic coś dobrze. I wtedy uciekam w odpoczynek, nie robię nic kilka dni. Dopiero potem jestem w stanie się znów pozytywnie nastawic do pracy i dostaję zapału.

No ale ja jednak mimo wszystko staram się coś robic. I nawet teraz w święta niemal cały czas pracuję. Bo w nowym roku chcę zamieszkac z moim facetem.

Jeśli Twój był na tyle zmotywowany by założyc firmę i miał pomysł na jej prowadzenie, to musi byc coś co go powstrzymuje teraz. Może za często się widzicie i jemu brakuje czasu na uporządkowanie własnych spraw, może przez to trochę się rozleniwił? Może wszyscy na niego za bardzo naciskają i od tego ucieka?

A jeśli to nie to i rozmowy nic nie dają, to hmm.. może się zastanów czy warto ciągnąc tą znajomosc ?
napisał/a: tess2 2008-12-26 14:55
Nie wiem, ile spraw ma na głowie. Chyba właściwie jedną - jak rozkręcić swoją firmę. Bo ta cała firma to tylko założona działalność gospodarcza i zarejestrowana nazwa. Nic więcej. On nie zarabia bo nie pracuje. więc nie ma na głowie zbyt wiele. Teoretycznie. Być może mechanizm jego działania jest podobny do Twojego. Różnica jest "tylko" w tym, że Ty pracujesz a on nie. Dzień za dniem tylko zastanawia się, co się z nim dzieje i próbuje się zebrać do pracy. Po wielkich przygotowaniach, nastawieniach psychicznych itd. nagle okazuje się, że już dzień się kończy i nic nie udało mu się zrobić. I tak co dzień. Aha..w międzyczasie robi sobie przerwy..nie wiem, od czego.
Zaczyna mnie to wszystko wkurzać bo ja po prostu nie widzę przed nim przyszłości. On się tak zachowuje, że nie potrafię inaczej go oceniać. A pochodzi z zamożnej, szanowanej rodziny; jego rodzice to lekarze a do tego ojciec jest starszym wykładowcą na uczelni państwowej. No po prostu brak mi słów. Tak, wszyscy w jakimś stopniu na niego presję wywierają żeby się ocknął. Ja się nie dziwię bo ileż można patrzeć, jak własne dziecko marnuje sobie przyszłość.
Poza tym jest to facet "do rany przyłóż", ale mnie to wykańcza psychicznie. Pomału dostaje [Mod: pip-pip] bo mój facet nic nie robi a nie jest leniem, tak mi się wydaje. To już jest drugie forum, gdzie próbuję znaleźć jakąś pomoc. Mam wrażenie, że faktycznie rozstanie jest chyba nieodzownym elementem. A ja chciałabym po prostu tego uniknąć bo szkoda będzie wielka zakończyć nasz związek który bardzo dobrze się zapowiadał:(
napisał/a: Darek1985 2008-12-26 15:53
mysiaa80 napisal(a):Ciężka sprawa. Albo jest paskudnym leniem i należy go rzucic, żeby się opamiętał i wziął za siebie..


To chyba najgorsza rzecz co by zrobiła Tess. Wtedy chłopak w ogóle by z niczym nie poradził nie mówiąc o straceniu sensu w tym wszystkim dochodząc aż do depresji. Sam wiem jak to jest. Też już niestety w byłym związku byłem taki do czasu.

Tess, powiedz mi jakie dzieciństwo miał Twój chłopak. Bo to może zależeć od psychiki. Szybkie zniechęcanie się jest czymś spowodowane.
napisał/a: tess2 2008-12-26 16:39
Darku. Jeszcze nic nie napisałeś a poczułam się, jakbyś już jakaś nadzieję we mnie wlał;)
Tak, wiem że zostanie nie będzie rozwiązaniem. On się prędzej załamie po tym niż weźmie w garść. Dlatego właśnie wzięłam się za jego prace mgr - wiem, że jeśli nie zakończyłby normalnie studiów, to byłby dla niego ogromny cios. I tak oto siedzę i piszę pracę dla niego. No ale nie ważne.
jakie ma dzieciństwo? Raczej sielskie anielskie. Beztroskie, wypełnione w rodzinnej, ciepłej atmosferze, pełne podróży dookoła świata.
A jaki był okres dojrzewania? Myślę, że dla niego równie udany jak dzieciństwo. Mój chłopak to dusza towarzystwa, wyszczekany, zawsze z ciętą ripostą, inteligentny, kulturalny. Wspaniały:D Poza tym jednym, wykańczającym mnie i jego defektem.
Myślę, że nawet gdyby udał się do psychologa, na nic by się to zdało. Najgorsze jest to, że on uważa, że czasami ludzie potrzebują jakichś "wstrząsów" aby zmotywować się do działania. On już tych wstrząsów miał trochę a jeśli się nie weźmie w garść, czekają go kolejne.
Mi się naprawdę nie chce już go non-stop ciągnąć bo mam też swoje zajęcia/ obowiązki itp. Jak na razie to tylko pracuję i myślę o jego pracy mgr. Swój rozwój osobisty odłożyłam na bok. Może powinnam być bardziej stanowcza? Póki co wciąż jestem tylko wyrozumiała, nie krzyknęłam ani razu, nie wkurzyłam się za jego zachowanie ani razu. Była tylko jedna rozmowa, którą on i tak się przejął, ale zmian w jego zachowaniu to nie przyniosło.
napisał/a: albatrosss(ona) 2008-12-26 18:30
Nie powinnaś odkładać swoich spraw na rzecz swojego chłopaka . Jemu zwyczajnie się nie chce . Praca u kogoś innego nie pasuje u Siebie też nie .Ja się pytam w takim razie co mu się chce ? Z twoich postów wynika , że nie wiele . Po prostu są ludzie , którzy wiele mówią , a nie wiele robią i twój kochany też pewnie się do takich osób zalicza.
napisał/a: mysiaa80 2008-12-26 18:33
albatrosss(ona) napisal(a):Nie powinnaś odkładać swoich spraw na rzecz swojego chłopaka . Jemu zwyczajnie się nie chce . Praca u kogoś innego nie pasuje u Siebie też nie .Ja się pytam w takim razie co mu się chce ? Z twoich postów wynika , że nie wiele . Po prostu są ludzie , którzy wiele mówią , a nie wiele robią i twój kochany też pewnie się do takich osób zalicza.


Dokładnie. Ja radzę z takim typem uważac, bo jak się bardziej zaangażujesz i zrobi się poważniej między Wami (ślub, mieszkanie) to będziesz miała delikatnie mówiąc.. przechlapane ;)
napisał/a: sorrow 2008-12-26 20:58
tess, nadzieja, którą dał ci Darek1985 ma swoje podstawy. W swoim związku (do pewnego stopnia) przeżył podobną sytuację. Jest jedna ogromna różnica (jest ich więcej, ale ta najważniejsza) pomiędzy nim, a twoim chłopakiem - on już wie co miała mu za złe dziewczyna, a twój chłopak jeszcze nie. Wiem... już mu mówiłaś o tym, ale takie mówienie jak sama zauważyłaś starcza nie na długo. Niestety, zazwyczaj człowiek potrafi się zmienić tylko w sytuacji ekstremalnej (o czym przekonał się Darek1985). To miłe z twojej strony, że masz cierpliwość i popychasz go powoli do przodu. Jednak to po prostu nie zadziała. Prawdziwą próbą dla was będzie ta chwila (która prędzej czy później nastąpi), kiedy postawisz wszystko na ostrzu noża. Nie warto z nią zbyt długo zwlekać, bo twoja miłość zgaśnie przez ten czas. Wtedy nawet jeśli on nagle zda sobie ze wszystkiego sprawę, to ty już go nie będziesz kochała.
napisał/a: tess2 2008-12-26 21:59
Nie wiem, nie wiem...
Dziś trochę rozmawialiśmy i już wyraźniej dałam mu do zrozumienia, że problem robi się mega poważny. Wiem, że go to bardzo boli, wiem, że gdyby mnie stracił to chłopak by się załamał (jestem nie tylko jego dziewczyną, ale także przyjaciółką, powierniczką, wsparciem; chyba wszystkim). No i co z tego? Jest mu przykro, serce boli, wpadnie w dół, i? I nie ruszy go nic. Teraz tak sobie myślę, że jeśli przyszłość naszego związku zależy od niego, od tego czy się zmieni, a on się nie zmienia, to może ten związek nie jest dla niego wystarczająco cenny?
Dziś stwierdził, ze wybiera się do psychologa. Mówił o tym już jakiś czas temu ale chyba w końcu na poważnie się zbierze. Tyle że ja wiem, że on jest całkowicie zdrowy a psycholog nie powie mu wiele nowego.
Wszystkie jego problemy mają źródło w głowie. Chłopak jest niecierpliwy, bardzo ambitny, dumny, zawsze musi być najlepszy. Takie połączenie cech charakteru w obliczu porażek zawodowych, naukowych zaowocowało po prostu dołem. Nie wiem, może on jednak ma depresje...Akurat doświadczenia z osobą chorą na depresję mam i to spore. hmm..może do psychiatry powinien iść?
napisał/a: Darek1985 2008-12-26 23:15
To co napisał Sorrow to prawda. Twój chłopak ma słomiany zapał. Ja swego czasu też miałem. Z początku Naszego związku to nie przeszkadzało bo liczyły się wtedy motylki w brzuchu etc etc. Ale przy upływie czasu już zaczynały się schody. Ona bardzo ambitna, wręcz do przesady perfekcyjna a ja hmmm luźno nastawiony do życia, wiele mówiłem mało robiłem. Szczególnie jak poszła na studia to wiele się w Niej zmieniło. Ja jestem akurat taki człowiek co nie lubi zmian, romantyk. Ale to już dla Niej nie wystarczały czułe słówka bycie kochanym. Ale zmieniałem się na dobre. Już kumple się nie liczyli czy jakaś zabawa (Choc od czasu do czasu chodziłem) ale wziąłem się za studia. No ale Ją denerwało, że nie pracuje. I ciagle było jakieś przyczepianie się o jakieś szczegóły co powodowało, że zamiast czuć się komfortowo czułem sie poddenerwowany przy Niej z myślą "Aby nic nie schrzanić" Fakt nadal było dużo gadania ale starałem się. Niestety zostawiła mnie kiedy już wychodziłem na prostą i znalazłem pracę. Zamiast walczyć wolała się poddać. A ja Jej nie mówiłem, że w pewnej chwili Naszego związku miałem wypalenie ale zacisnąłem zęby i "zapracowałem" aby znów powróciło aby znów mi zależało.

Dlatego Tess zerwanie z Nim wtedy gdy na prawde nic się nie zmieni ale niech to będzie ostatnim punktem w rozwiązaniu tego problemu. Bo wiem jak On bedzie się czuł. Ja przez dwa miesiące prawie wegetowałem jak roślina. I w dodatku zoabaczyłem Ją z innym przed Swiętami to Świeta dla mnie były jak Żałoba. Wtedy On z niczym na pewno się nie upora. Musisz znaleźć ten słaby punkt co spowoduje, że zacznie działać. A co do psychologa to bardzo dobry pomysł. Też mieliśmy pójsć aż żałuje, że w końcu tego nie zrobiliśmy :/
napisał/a: aniap2020 2009-01-12 22:24
Droga tess długo szukalam podobnego tematu i w koncu znalazlam. Otóż ja mam bardzo podoby problem do Twojego. Mój chłopak lat 27 ja 23 stracil motywacje do dalszegvo zycia, ciagle na moje pytanie kiedy skonczy studia odpowiada ze nie dlugo najpierw byl luty a teraz marzec kwiecien a najpozniej czerwiec. Jest bardzo ambitny nie chce isc do pracy gdzie beda niewiele placic. Ja mu tłumacze ze musi zdobyc doswiadczenie, nie chce mu sie szukac pracym jak mu przypomne to poszuka, kiedys chodzil na angielski teraz ja chodze i chce zeby sie ze mna uczyl, pomagam jak tylko moge. Miedzy nami tez nie uklada sie najlepiej, nie jest tak jak bylo na poczatku, oboje to zauwazylismy. Jestesmy razem ponad rok. On totalnie wszystko olewa i mnie tez przy okazji. Mowilam mu ze nie chce tak byc traktowana to powiedzial ze jak znajdzie dobra prace to wszystkie problemy sie rozwiazą? Wierzyc w to? Sama mam watpliwosci czy warto w to brnąć dalej, czy nie zostawic tego w cholere? Staram sie jak moge zeby bylo dobrze, ale czasem tez bym chciala zeby on zajal sie moimi problemami, Ostatnio znalazl jakas ronote i od czwartku ma pracowac, jakies tam kilkudniowe zlecenie, widze ze sie cieszy a jak on sie cieszy to ja rowniez. Ale czy praca i sukcesy w karierze moga miec wplyw na relacje uczuciowe miedzy nami? Nie wiem co mam o tym wszystkim myslec, kocham go bardzo choc moze mu o tym nie mowie, bo on przestal, nawet nie pamietam kiedy slyszalam ostatnio te dwa magiczne slowa:( To jest bardzo fajny facet ale jesli sie przylozy do pracy to beda z niego ludzie, jest czuly opiekunczy dokladnie taki jakiego sobie wymarzylam. Tez mieszka z rodzicami i jest na ich utrzymaniu co mnie tez bardzo denerwuje bo facetowi w jego wieku to naprawde nie wypada.

Czy tess musimy cos z nimi zrobic zeby sie naprawili czy ich zostawic bo ja naprawde nie wiem. Widac po dobroci nic nie wskóramy, trzeba byc twarda i stanowcza?
napisał/a: ~gość 2009-01-12 23:30
mysiaa80 napisal(a):Ciężka sprawa. Albo jest paskudnym leniem i należy go rzucic, żeby się opamiętał i wziął za siebie..


Jo najlepiej go skopać po nerach łatwo sie kogoś osądza widzę ...

napisal(a):Czy tess musimy cos z nimi zrobic zeby sie naprawili czy ich zostawic bo ja naprawde nie wiem. Widac po dobroci nic nie wskóramy, trzeba byc twarda i stanowcza?


Hmn w sumie to trochę dziwne, boo jeśli to wasz facet, wasz czyly czuły kochany itp. to w sumie nie powinno być problemu, powinien was wysłuchać i wziąść sobie wasze uwagi do serca, normalnie spokojnie pogadać, nie jak matka walnąć kazanie tylko na spokojnie, że sie martwicie, że dacie wsparcie jeśli go potrzebuje, jeśli z jakieś powodu on jest głuchy to juz lipa i nie chodzi o prace tylko w ogóle, co to za związek jeśli takich decyzji nie podejmuje sie wspólnie bo one maja po części wpływ na was oboje prawda ?
I tu mi sie wydaje jest problem bo to bez sensu bo facet traktuje wtedy swoja dziewczynę jak matkę czyli "pogada, znudzi jej sie i przestanie"

Na pocieszenie jest takie powiedzenie że "za każdym silnym mężczyzną stoi silna kobieta"
więc o silne kobiety do broni