20 lat NA MARNE???

napisał/a: sorrow 2008-07-12 13:58
kropka7 napisal(a):chciałabym zeby to on wreszcie zrobił krok w naszym kierunku

To jest tu najważniejsze... to prawda. Bez jego udziału nie wiadomo jak to się potoczy. Tobie będzie trudno się przełamać i będziecie brnąć dalej z obojętnością w przyszłość. Mało domyślny ten twój mąz i uparty... mam nadzieję jednak, że uda ci się do niego jakoś dotrzeć.
napisał/a: kropka72 2008-07-12 15:59
mam teraz róznie od załamki jak wczoraj do obojetności dzisiaj...miałam ochote zacząc jeszce raz rozmowę ale sie zastanawiam czy teraz sie ugiąć ...moze teraz ja przeczekam ..bedzie trudno
(przyznam ,ze też nie jestem ideałem ..zeby chciał mi powiedziec jak mnie odbiera co go wkurza w czym problem... wolę rozwiazywac problemy niz o nich zapominac)...
zobaczymy ...
dziękisorrow

[ Dodano: 2008-07-13, 12:58 ]
znalazłam nast epną skrzynke stara jeszcze z tamtego roku...z ktorej były tez wysyłane teraz zdj..bo z jej synem chodza po górach kiedy ja byłam za granica,kiedy urodziłam ,kiedy byłam teraz po operacji....gdybym nie zpytała to nawet nie powiedziałby gdzie jedzi tzn w jakie gory...przez cały tam czas nie dal znaku czy dojechał..itd...ale z zeszłego roku kiedy był z jej synem (tez razem pracują) w gorach to własmnie na ten nastepny email wysłał jej od razu zdj. zpozdrowieniami...

oceńcie czy to normalne ,ze ktoś ma 7-8 skrzynek ,z 5 komunikatorów,
,a na gg kilka numerów( w pracy ze 4 kazdy na inne nazwisko i rozne daty urodzenia)
ona skrzynki pocztowe na swoje pseudo i kolegi nazwisko z pracy

a jak na siebie to dodatkowo na kolegę...przeciez to powalone..ja juz sie teraz załamałam...nie wiem napiszcie czy ja jestem nienormalna...

no i po jaka cholere im tyle komunikatorów między sobą ..jak tylko kolezanka

przed wyjazdem kupił tablet na którym był wgrany komunikator który wczesniej niby z nia próbował (tylko dla próby)

z domem nie zakładał takiego ...juz nie moge nie wiem gzdie jest prawda..co mam myslec a on jak głaz..ma daleko czy sie odzywam czy nie ...czy wyjde czy nie...mam juz dośc

[ Dodano: 2008-07-14, 10:25 ]
wczoraj dalej nic ..jemu nie przeszkadza ,ze sie nie odzywamy..dzieci chciały na basen tatusia ..boli go głowa..to poszłam ja ..choc chciałam zeby z nimi spędził troczhe czasu nie w domu ale tak..
wracam ..jego męza nie ma ...nie wytrzymałam bo wiedziałam ze ona jest w pracy ..oczywiscie powiedział ze nie był w pracy ..ale ja juz nie bardzo wierzę..wkurzyłam sie ..pojechałam ..wyszłam z domu...po czterech godzinach dopiero zadzwonił ..nie odebrałam....no to juz nie dzwonił minęło dwie następne 11sta wieczor to wrociłam do domu...spi..bardzo się nmie przejął...rano mnie obudził i poinformował,ze zostaje dzisiaj w pracy nanoc..wiec do jutra go nie ma ..dopiero rano przed wyjściem...starsza corka boi sie ze sie rozejdziemy...powiedziałam jej ze nawet o tym nie myślę i zrobie wszystkozeby tak nie było...ale co ja jeszce moge zrobić

albo zgodzic sie i dac spokój(tylko co to za małzenstwo...
albo walczyc ale jak.....
ciągnie mnie zeby z nim jescze raz porozmawiac ale troche mi szkoda tych dni ktore wytrzymałam nie wiem czy poczekac..moze sam się przełamie?

[ Dodano: 2008-07-14, 11:21 ]


[ Dodano: 2008-07-14, 17:31 ]
mam dzisiaj a wlaściwie juz od dwóch dni deprechę...wzięłam cos na uspokojenie i wegetuje..chwilami mam dość

[ Dodano: 2008-07-15, 11:57 ]
miałam wczoraj pojść do niego do pracy i zarzadac zeby pokazał swój komputer ...ale nie zrobiłam tego ...dlatego,ze nie chce misie juz pierwsza zaczynac ..niech on zrobi pierwszy krok wreszcie..
jesli nie to wtedy porozmawiam ale nie o ratowaniu ..ale o tym jak zyc zeby nie ranic dzieci i siebie...
już misie niechce nie wiem czy to tylko chwilowe ..czy zaczynam obojętniec...
kiedy zobaczyłam w jego oczach uśmiech kiedy informował mnie rano ze zostaje na noc(wiedząc w kajich jestem nerwach)to we mnie coś pękło ...chyba juz mu nie wierze ...cvhciałam uwierzyc ,chciałam to sobie jakos wytłumaczyć ...wystarczyła by chęc z jego strony...
moze mi przejdzie ale teraz nawet mi dobrze z tym uczuciem ..mniej nerwów...

[ Dodano: 2008-07-15, 12:06 ]
napisał/a: pati61 2008-07-15 12:45
rzeczywiście do kitu...3maj sie..
napisał/a: emma1 2008-07-15 15:40
kropka7
Może ja mam bujną wyobraźnię, ale nawet mi przyszło do głowy, że ten jej syn to jego syn. Nie chcę cię jeszcze bardziej dobijać, może to się dobrze rozwiąże ale ty się już dość długo dręczysz. Może warto jeszcze odczekać aż on się "złamie" i zacznie poważnie rozmawiać.
Najgorsi są tacy, którzy za wszelką cenę chcą wszystko ukryć, idą w zaparte do samego końca i oszukują, oszukują w nieskończoność.
Ale jak postanowisz sprawdzić jego komputer lub w jakiś inny sposób, to zrób to tak żeby nie wiedział. Inaczej to zdąży pozacierać ślady i później będzie się pilnował, tak, że już nigdy nic nie znajdziesz - a dręczyć się będziesz nadal, aż załamiesz się całkowicie (przecież już ci powiedział "nic na mnie nie masz" - on ma cię chyba za głupią). I im dłużej będziesz w takiej udręce i depresji tym mniej przemyślane będą twoje działania i zamiast się przekonać jak jest na prawdę jeszcze bardziej się wkopiesz.
Tak, że jak masz możliwość rozwiąż ten problem z głową. Zaufanie zaufaniem - ale jak on daje ci takie powody do niepokoju (a daje - to ewidentnie widać) to nie miej wyrzutów lecz "sprawdź" go tak żeby nie wiedział.
napisał/a: kropka72 2008-07-17 13:30
emma
z tym synem to niemożliwe ..oni sie jeszce nie znali....poza tym bylby za mlodym tatusiem..

ale dzieki za odpowiedz..ja tez jestem zdania ze nie można zostawiac nie rozwią zanych spraw...
zacząl rozmowe co prawda(co prawda on myslał tylko o biezacych problemach..)...po rozmowie dośc długiej zażadałam pokazania komputera... zgodził sie ciezko..ale tak... nie wiem ..widziałam szczerość ,nie łaczy misie to z tym chłodnym stosunkiem do mnie wcześniej..ale wygląda na to ,ze jest tak skryty( ate zachowania były ze złośći na mnie ..choć przyznaje ze to było ...chamski..chodzi o nie mówienie o wyjsciu i traktowaniu jak powietrze chyba chciał byc lepszy w tym odemnie ...i przesadził)
nie bede pisac w szcegółach ..w kazdym razie ja wobec tego stwierdziłam ,ze nie sprawdze tego compa...nie chce tego ...powiedzailam ze to moj krok w kierunku zaufania ..i oczekuje od niego takiego samego...zebym widziala ze to tylko sprawa i slyszala jak rozmawia ...był bardzo wzruszony..widziałam...o reszcie porozmawiamy na spokojnie...
nie chce stracic tego małzeństwa ..jesli było zle to nie chcę zeby poszło to na marne ...mam nadzieję ze to nas umocni...
jesli sie mylę to samo wyjdzie ..nie moge wiecznie zastanawiając sie ..(choc pewnie nie raz jeszcze beda wątpliwości..maz nie jest wylewny w pokazywaniu uczuc)
ale jesli bedzie uczucie to damy rade .,.na razie po radości jestem tylko spokojna ..trzeba dac sobie czasu...

...mam nadzieję ze to najlepsza decyzja...czas pokaze ...wierze w to
napisał/a: emma1 2008-07-17 15:20
No to brawo kropka. Ja bym tak nie potrafiła. Miałam kłopoty z zaufaniem mężowi, nie chciał o tym ze mną rozmawiać, później sama jakoś postanowiłam wierzyć w jego słowa i właśnie wtedy tak paskudnie mnie oszukiwał i po pierwszych odkrytych kłamstwach kłamał dalej. Teraz już nie potrafię mu wierzyć i nie chcę. dlatego nasze małżeństwo prawdopodobnie nie przetrwa, bo ja bardziej chcę je teraz zniszczyć niż ratować. tak bardzo mi zależało tak długo i bardzo się starałam żeby się jakoś zacząć porozumiewać, rozmawiać itd. Małżeństwo, związek, miłość były dla mnie świętością. I wszystko runęło w gruz.
Chyba jestem wyjątkowo zawistna

Mąż daje ci wspaniałomyślnie dostęp do komputera, ty w dowód zaufania odmawiasz przeglądnięcia go - tak też chciał mój mąż żebym postąpiła.
Ciągle musiałam mu udowadniać że mu ufam, aż zobaczyłam na własne oczy jak kłamie

Oby ci się udało - szczerze tego życzę
napisał/a: kropka72 2008-07-17 18:26
emma
powiem szczerze ,ze boję sie tego co zrobiłam bo wtedy tez próbowałam tak ..ale potem nachodziły wątpliwości (szczegolnie ze jestem bardzo uczuciowa i potzrebuję ciepla i nie chodzi mi o tiutiu..tylko wiesz ..po prostu czujesz kiedy twoj facet jest za Tobą,a kiedy cos nie tak)....
ale wtedy nie rozmawialiśmy o tym jak ma wyglądac nasze przyszłe zachowanie,zaufanie...teraz chćę zebysmy sobie to powiedzieli...określili zasady co do tego co nam wolno ,gdzie jest granica zaufania...

powiem tak to nie jest tak ze nie mam wątpliwości ..mam dalej (bo nie pasuje mi perfidnośc pewnych sytuacji..choć tłumaczył to złościa do mnie) ...i nie wiem jak będzie jutro..tez myślałam tak jak Ty..tez chciałam chwilami zniszcyc to..ale gdybym sie teraz przekonała tak jak TY ,ze kłamie ..to chyba juz nie dałabym rady.. i wcale nie uwazam ,ze jestes zawistna..po prostu kazdy człowiek ma granice wytrzymałości i szczerze Ci współczuje ,to co zrobił Twój mąz to była premedytacja ..i swiństwo...ja po takim czyms tez juz nie mogłabym uwiezryc,w kazdym razie nie walczyłabym juz o taki zwiazek

rozumiem Cie doskonale...czy dalej jesteś z męzem??..jak sobie radzisz??
napisał/a: emma1 2008-07-17 21:53
kropka7, tak właśnie pomyślałam sobie - że po prostu boisz się, wolisz się nie przekonać o tym, że może kłamać - tak sobie pomyślałam, bo rzeczywiście to byłby szok i może lepiej dać komuś jeszcze jedną szansę na zmianę i mieć jakąś nadzieję, że nic strasznego nie wydarzyło się.

Jak sobie radzę?
Umarło coś we mnie i spoglądam w swoje wnętrze co dnia - i nie mogę uwierzyć co tam spotykam - zwyczajnie nie chce mi się żyć.
Jestem wciąż z mężem i nawet nie chce mi się pisać jak on się zachowuje, jakich słów używa, jak wzbudza we mnie nienawiść do siebie .....
Powiem - jestem zrozpaczona ... trzymam się jak mogę ale momentami ...

Mozna by powiedzieć, że jest to moja wina, bo niepotrzebnie odkryłam co robił, niepotrzebnie żądam wyjaśnień .... powinnam szybko wybaczyć, jeszcze uznać, że nie byłam kochająca, dostatecznie rozumiejąca go, za bardzo zazdrosną itd itp i jeszcze go teraz ugłaskać, że biedny robił co robił bo miał złą żonę. On ma taki charakter, że nie przyzna sie do błędu i nie toleruje sprzeciwu, nie uważa, że robił coś złego i jeszcze ze mnie drwi, wciąż mnie wyzywa. Metodą roszczeniową niczego z nim nie osiągnę ale nie zamierzam prosić go o nie wiem co (z resztą prosiłam go o szczerość, płakałam jak mnie zranił, że drugi raz już nie przeżyję kłamstw - i były kolejne).

Wiem, każdy powie - rozwiedź się. Ale nie jest to takie proste - jest wiele powodów, bo np. w mojej rodzinie były rozwody, w jego nie i już nawet jego ojciec powiedział do mnie, że to moja wina, że tak nam się nie układa. Mój mąż jest bardzo mściwy i wciąż mnie straszy to tym , to tamtym. Jest perfidny i robi wszystko żeby mnie złamać i sobie podporządkować. Manipuluje ludźmi jak tylko może i kim może, odstawia szopki ....
Gdzieś tam bardzo głęboko na dnie serca staram się jeszcze go zrozumieć

Nie wybaczę mu nigdy, bo oprócz tego jak mnie paskudnie oszukiwał i to wtedy kiedy ja wbijałam w siebie dziesiątki zastrzyków żeby zajść w ciążę i urodzić dziecko, to jeszcze poniewiera mną teraz, tak bardzo mi ubliża, takich słów używa, że nie powtórzę, że tylko wołam o pomstę do nieba i ile mi tylko starczy sił zrobię wszystko żeby kara go nie ominęła i być może w naszym domu stanie się tragedia

Nie sądzę żebym była chora psychicznie, nie sądzę żebym była złą osobą. Najgorzej kiedy uda mu się tak mnie zranić, że płaczę i tez go wyzywam - wtedy czuje, że dostał przepustkę i usprawiedliwienie własnego zachowania.

Momentami wydaje mi się, że sobie z nim poradzę, momentami czuję, że potrzebują pomocy. Teraz już nie wiem za bardzo co robić, bo nasz związek od dawna jest toksyczny, a po tym co zrobił wszystko sie nasiliło. Jak dawniej nie potrafił ze mną rozmawiać o moich i swoich uczuciach tak teraz tym bardziej

Chciałabym coś z tym wszystkim zrobić ale nie bardzo wiem co i obawiam się, że nic nie zrobię, bo nie bardzo wiem co, ... granice zostały przekroczone, kielich goryczy dawno przelany, można mi tylko współczuć

Niby jesteśmy ludźmi na poziomie, a to co się u nas dzieje teraz to margines, patologia i dno
napisał/a: kropka72 2008-07-18 09:09
emma

dziękuje ze sie odezwałas ,właśnie Ty..znalazłam twoja historię i zaczęłam czytac...i na razoie widzę ,ze nasze historie są podobne(choc u mnie nigdy nie było wyzwisk..)
masz w sobie tyle bólu(i nie dziwię się)

teraz nie moge dokończyc ...ale tu wróce postaram sie jeszcze dzisiaj ...i przeczytam wszystko dokładnie ...spojrze z boku ...
wiesz ja wierze ,ze nie ma spraw niemożliwych ...a tak jak teraz nie pociągniecie długo ...a nawet jeśli przeciez męka,wiem cos o tym..do usłyszenia.....zaglądaj na pewno Ci odpiszę...

[ Dodano: 2008-07-21, 09:37 ]
jest ok..
wyjasniliśmy sobie sprawe zaufania
ja jemu... a on mi(tak tak ...on mi ,ze to ze byłam zazdrosna i kontrolowałam to dlatego ze straciłam zaufanie bo on miał tajemnice...on zas miał tajemnice bo ja byłam zazdrosna i bał się ze będzie gorzej..i tak koło sie zamykało..i do niczego nie porowadzi..chyba tylko do załamki)i to jest ok i super..


jest tylko jeden mały problem ...uczucia
to co było pal sześc ...ale teraz . po rozmowie..pobyliśmy dwa dni..sami...i mam wrazenie ,ze był tym zmęczony juz wczoraj..nie wiem albo jego reakcja jest taka ,ze po prostu fajnie szary dzień ...wszystko wróciło do normy...i nie chodzi mi o jakies tiu tiu przez cały czas codzien(ale to sie czuje ,czhyba ze to odczuwanie ja mam teraz zbyt spaczone róznymi sytuacjami)..ale jak sie kogoś odzyska to jest taka radośc ..a ja mam wrazenie ze mąż ma radość ale z odzyskanego spokoju..

powiedziałam mu ,ze miałam mysli ,zeby ułożyc sobie życie z boku ...no i nic..nie ruszyło go...pytam..słyszałes co Ci powiedziałam...a on na to....no wiem ,wiem..i tyle
na pewno sie stara...(i to mnie niepokoi..bo ja nie muszę sie starac ..po prostu chcę i nie musze robic nic na siłe..właśnie odpisałam w jakimś poscie...ze nie potrafię byc obojętna...

ale poczekam ...moze po prostu jest zmę czony tez tą sytuacją..a ja zbyt wiele sobie wyobrażałam..poczekam ..czas pokaże

na razie najważniejsze ,ze dotarliśmy do siebie ..bo byliśmy daleko...resztę powoli...(najbardziej boję się tylko tej powszedniości...pytałam męza czy on kiedys czuł cos podobnego zmojej strony(nie nigdy)on tweirdzi ze nasze małzeństwo jest super..i inne małżenstwa się do nas nie umywają...
mam nadzieję....
napisał/a: emma1 2008-07-22 19:02
Hej kropka7
Powszedniość, nuda, zmęczenie, praca nad sobą nad związkiem .... Wiesz, to wszystko po wycieńczeniu związanym z długotrwałą walką, zmaganiem, wyczekiwaniem, cichymi dniami, napięciem brzmi niezachęcająco. Skąd brać siłę na to wszystko, gdy jest sie już tak zmęczonym.... Może więcej rozrywki, trochę przyjemności, relaksu ... niechby w końcu zrobiło sie trochę przyjemniej ... Tylko czy człowiek po takich różnych przeżyciach ma ochotę jeszcze się śmiać?
napisał/a: kropka72 2008-07-25 08:28
wiesz to prawda ale z drugiej strony powoduje to ,ze podzchodzisz do tego bardziej dojrzale...na spokojnie ..poza tym tzreba odpocząć (i jedna i druga strona ..spokojnie porozmawiac... i na nowo sie zakochać?)


"co nas nie dobije to nas umocni"