On mnie bije - co mam zrobić?

napisał/a: escada 2010-10-28 09:04
Piszę, bo potrzebuję porady. Nie jakieś oklepane rady, tylko naprawdę potrzebuję pomocy. Jestem z moim chłopakiem dziewięć miesięcy, wiem że to niedługo, ale znamy się ponad cztery lata. To zawsze był fajny facet. Dusza towarzystwa, jeździł na motocyklu, regularnie bawił się w najlepszych klubach w mieście, wszyscy go znają i lubią, do tego nie ma co ukrywać - jest przystojny. Kiedyś wylądowaliśmy na jednej imprezie razem i jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy się spotykać i tak już zostało.
Oszalałam na jego punkcie, i zdaję sobie sprawę, że jestem od niego niezdrowo uzależniona. Najgorsze jest to, że od początku naszego związku są problemy i nie mam na myśli nocnych imprez z kumplami, on mnie bije.

Pierwszy raz uderzył mnie po czterech tygodniach naszego spotykania. Wrócił mocno podpity z klubu i zwróciłam mu uwagę, że jest już późno, chcę spać i niech nie włącza tak głośno telewizora, wpadł w furię i uderzył mnie w twarz, momentalnie wytrzeźwiał i zaczął mnie przepraszać. Nie wiedziałam co się dzieje, uciekłam do łazienki i płakałam przez kilka godzin. W końcu do niego wyszłam, przytulił mnie, przeprosił i jakoś było. Rano miałam tylko lekkie zaczerwienienie, ale przez tydzień nie wiedziałam co mam robić.

Kiedy wszystko ucichło sytuacja się powtórzyła, z tymże tym razem była to „moja” wina, bo nie wiedziałam, gdzie jest jego ładowarka. Można powiedzieć, że do tego przywykłam, dostawałam w twarz przynajmniej raz w tygodniu… Można powiedzieć, że każdy kolejny raz znosiłam lepiej. Wiem, że to co piszę, co robię, to okropne i patologiczne, ale ja naprawdę nie potrafię od niego odejść, wiem że to buc, damski bokser, że nie zasługuje na mnie i tak dalej, ale ja nie potrafię od niego odejść, nawet nie próbowałam, nie chce, znaczy chcę, ale nie chcę! To takie trudne, nawet nie potrafię opisać tego co czuję….

Ostatnio miała miejsce sytuacja, która świadczy o tym, że to postępuje… Przyjechała do nas para znajomych, tak na kolację, w odwiedziny, bo dawno się nie widzieliśmy. Z koleżanką piłyśmy wino, a panowie drinki, późną porą mój chłopak, był już wstawiony i widziałam jak zbiera się w nim to coś, czego nie potrafię nazwać, bo to już nawet nie jest sama agresja. W

Wiedziałam, że jak tylko wyjdą, znowu za coś dostanę. Chciałam, żeby już poszli, bo chciałam mieć to jak najszybciej za sobą. Z nerwów wylałam wino na sukienkę koleżanki i stało się. Wybuchł, zaczął na mnie krzyczeć, że jestem niezdarna i niekobieca. Goście się przestraszyli, zaczęli go uspokajać, ale to nic nie pomogło, szarpnął mnie, żebym wstała i jak zwykle uderzył… Pociekły mi łzy po policzkach, a on nawet nie przeprosił, jak zwykle… Znajomi byli w szoku, nie wiedzieli, jak mają się zachować, chcieli mi pomóc, ale tylko ich niekulturalnie wygoniłam i powiedziałam, że to nie ich interes.

Wieść rozeszła się bardzo szybko. Nikt nawet nie podejrzewał, że u nas dzieją się takie rzeczy. On nigdy wcześniej nie był agresywny przy innych ludziach, a ja szybko zainwestowałam w odpowiednie kosmetyki, żeby zatuszować zaczerwienienia i siniaki, jak mam spuchniętą twarz to po prostu nie wychodzę z domu. Znajomi unikają z nim kontaktu, po tej sytuacji coraz więcej znajomych się od niego odwraca, a on wyżywa się na mnie! Jego frustracja jest już na tyle duża, że nie potrzebuje do tego alkoholu. I już nie przeprasza…

Wszyscy mi mówią, żebym go zostawiła, wiem że powinnam, że on mnie krzywdzi, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Jest chamem, który nie zasługuje na szacunek, ale ja go chyba naprawdę kocham… No bo dlaczego znoszę te wszystkie rzeczy? Dlaczego pozwalam się bić?! Przez całe życie myślałam, ze mnie to nie dotyczy, że takie rzeczy to tylko w filmach… A tu co… Nie dość, że mnie uderzył, to dopuściłam do tego, żeby to się powtórzyło… Może po pierwszym razie powinnam zareagować inaczej… Wiem, że powinnam, albo od razu go zostawić, albo porozmawiać, może jakiś psycholog by temu zaradził, ale tak naprawdę to chyba bałam się poruszać ten temat, że znowu mi się oberwie… Wtedy jeszcze wierzyłam, że to ostatni raz… Nie wiem, co mam zrobić. Nie chcę go zostawić, ale wiem, że nie mogę pozwolić na takie dalsze traktowanie.
tymek2
napisał/a: tymek2 2010-10-28 09:12
PO PIERWSZE POWINNAŚ IŚĆ DO PSYCHOLOGA. PODEJŚCIE TYPU: "Jest chamem, który nie zasługuje na szacunek, ale ja go chyba naprawdę kocham… No bo dlaczego znoszę te wszystkie rzeczy? Dlaczego pozwalam się bić?!" NIE JEST ZDROWE I NORMALNE.

PO DRUGIE JAK CIĘ UDERZYŁ RAZ, BĘDZIE BIŁ CIĘ JUŻ DO KOŃCA ŻYCIA. PROPONOWAŁBYM ODEJŚĆ Z DNIA NA DZIEŃ, CHYBA ŻE SPRAWIA CI RADOŚĆ BYCIE WORKIEM TRENINGOWYM. ALE JESZCZE RAZ POWTARZAM - TO JEST CHORE PODEJŚCIE!!!
iszka
napisał/a: iszka 2010-10-28 09:18
kiedyś w tv pokazywali babkę, którą mąż chciał zabić siekierą, a ona powiedziała: on się tak zachowuje bo mnie kocha. Co za głupota!
napisał/a: jacek 2010-10-28 10:10
Zapisz się na aikido.
napisał/a: ~es. 2010-10-28 11:18
jeżeli nie chcesz go zostawić, to przynajmniej zaopatrz się w "Krem SOS na
siniaki i stłuczenia- 75ml"
http://www.nokaut.pl/medycyna-konwencjonalna/krem-sos-na-siniaki-i-stluczenia-75ml.html
napisał/a: ~gość 2010-10-28 23:27
Zawiedziona napisal(a): Piszę, bo potrzebuję porady. Nie jakieś oklepane rady, tylko naprawdę potrzebuję pomocy. Jestem z moim chłopakiem dziewięć miesięcy, wiem że to niedługo, ale znamy się ponad cztery lata. To zawsze był fajny facet. Dusza towarzystwa, jeździł na motocyklu, regularnie bawił się w najlepszych klubach w mieście, wszyscy go znają i lubią, do tego nie ma co ukrywać - jest przystojny. Kiedyś wylądowaliśmy na jednej imprezie razem i jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy się spotykać i tak już zostało.
Oszalałam na jego punkcie, i zdaję sobie sprawę, że jestem od niego niezdrowo uzależniona. Najgorsze jest to, że od początku naszego związku są problemy i nie mam na myśli nocnych imprez z kumplami, on mnie bije.

Pierwszy raz uderzył mnie po czterech tygodniach naszego spotykania. Wrócił mocno podpity z klubu i zwróciłam mu uwagę, że jest już późno, chcę spać i niech nie włącza tak głośno telewizora, wpadł w furię i uderzył mnie w twarz, momentalnie wytrzeźwiał i zaczął mnie przepraszać. Nie wiedziałam co się dzieje, uciekłam do łazienki i płakałam przez kilka godzin. W końcu do niego wyszłam, przytulił mnie, przeprosił i jakoś było. Rano miałam tylko lekkie zaczerwienienie, ale przez tydzień nie wiedziałam co mam robić.

Kiedy wszystko ucichło sytuacja się powtórzyła, z tymże tym razem była to „moja” wina, bo nie wiedziałam, gdzie jest jego ładowarka. Można powiedzieć, że do tego przywykłam, dostawałam w twarz przynajmniej raz w tygodniu… Można powiedzieć, że każdy kolejny raz znosiłam lepiej. Wiem, że to co piszę, co robię, to okropne i patologiczne, ale ja naprawdę nie potrafię od niego odejść, wiem że to buc, damski bokser, że nie zasługuje na mnie i tak dalej, ale ja nie potrafię od niego odejść, nawet nie próbowałam, nie chce, znaczy chcę, ale nie chcę! To takie trudne, nawet nie potrafię opisać tego co czuję….

Ostatnio miała miejsce sytuacja, która świadczy o tym, że to postępuje… Przyjechała do nas para znajomych, tak na kolację, w odwiedziny, bo dawno się nie widzieliśmy. Z koleżanką piłyśmy wino, a panowie drinki, późną porą mój chłopak, był już wstawiony i widziałam jak zbiera się w nim to coś, czego nie potrafię nazwać, bo to już nawet nie jest sama agresja. W

Wiedziałam, że jak tylko wyjdą, znowu za coś dostanę. Chciałam, żeby już poszli, bo chciałam mieć to jak najszybciej za sobą. Z nerwów wylałam wino na sukienkę koleżanki i stało się. Wybuchł, zaczął na mnie krzyczeć, że jestem niezdarna i niekobieca. Goście się przestraszyli, zaczęli go uspokajać, ale to nic nie pomogło, szarpnął mnie, żebym wstała i jak zwykle uderzył… Pociekły mi łzy po policzkach, a on nawet nie przeprosił, jak zwykle… Znajomi byli w szoku, nie wiedzieli, jak mają się zachować, chcieli mi pomóc, ale tylko ich niekulturalnie wygoniłam i powiedziałam, że to nie ich interes.

Wieść rozeszła się bardzo szybko. Nikt nawet nie podejrzewał, że u nas dzieją się takie rzeczy. On nigdy wcześniej nie był agresywny przy innych ludziach, a ja szybko zainwestowałam w odpowiednie kosmetyki, żeby zatuszować zaczerwienienia i siniaki, jak mam spuchniętą twarz to po prostu nie wychodzę z domu. Znajomi unikają z nim kontaktu, po tej sytuacji coraz więcej znajomych się od niego odwraca, a on wyżywa się na mnie! Jego frustracja jest już na tyle duża, że nie potrzebuje do tego alkoholu. I już nie przeprasza…

Wszyscy mi mówią, żebym go zostawiła, wiem że powinnam, że on mnie krzywdzi, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Jest chamem, który nie zasługuje na szacunek, ale ja go chyba naprawdę kocham… No bo dlaczego znoszę te wszystkie rzeczy? Dlaczego pozwalam się bić?! Przez całe życie myślałam, ze mnie to nie dotyczy, że takie rzeczy to tylko w filmach… A tu co… Nie dość, że mnie uderzył, to dopuściłam do tego, żeby to się powtórzyło… Może po pierwszym razie powinnam zareagować inaczej… Wiem, że powinnam, albo od razu go zostawić, albo porozmawiać, może jakiś psycholog by temu zaradził, ale tak naprawdę to chyba bałam się poruszać ten temat, że znowu mi się oberwie… Wtedy jeszcze wierzyłam, że to ostatni raz… Nie wiem, co mam zrobić. Nie chcę go zostawić, ale wiem, że nie mogę pozwolić na takie dalsze traktowanie.

Po pierwsze jeżeli nie odejdziesz oznacza to że Ci się podoba jak facet Cie bije ani zadna sztuka walki Cie nie ratuje co może będzie sie prac co wieczór na wazajem.
kobieto albo jestes mądra i ogarnięta albo dasz sobie sama wmówić że to Twoja wina .
odejdź od niego !!!!
espritl
napisał/a: espritl 2010-10-28 23:32
~gość napisal(a):
Zawiedziona napisal(a): Piszę, bo potrzebuję porady. Nie jakieś oklepane rady, tylko naprawdę potrzebuję pomocy. Jestem z moim chłopakiem dziewięć miesięcy, wiem że to niedługo, ale znamy się ponad cztery lata. To zawsze był fajny facet. Dusza towarzystwa, jeździł na motocyklu, regularnie bawił się w najlepszych klubach w mieście, wszyscy go znają i lubią, do tego nie ma co ukrywać - jest przystojny. Kiedyś wylądowaliśmy na jednej imprezie razem i jakoś tak wyszło, że zaczęliśmy się spotykać i tak już zostało.
Oszalałam na jego punkcie, i zdaję sobie sprawę, że jestem od niego niezdrowo uzależniona. Najgorsze jest to, że od początku naszego związku są problemy i nie mam na myśli nocnych imprez z kumplami, on mnie bije.

Pierwszy raz uderzył mnie po czterech tygodniach naszego spotykania. Wrócił mocno podpity z klubu i zwróciłam mu uwagę, że jest już późno, chcę spać i niech nie włącza tak głośno telewizora, wpadł w furię i uderzył mnie w twarz, momentalnie wytrzeźwiał i zaczął mnie przepraszać. Nie wiedziałam co się dzieje, uciekłam do łazienki i płakałam przez kilka godzin. W końcu do niego wyszłam, przytulił mnie, przeprosił i jakoś było. Rano miałam tylko lekkie zaczerwienienie, ale przez tydzień nie wiedziałam co mam robić.

Kiedy wszystko ucichło sytuacja się powtórzyła, z tymże tym razem była to „moja” wina, bo nie wiedziałam, gdzie jest jego ładowarka. Można powiedzieć, że do tego przywykłam, dostawałam w twarz przynajmniej raz w tygodniu… Można powiedzieć, że każdy kolejny raz znosiłam lepiej. Wiem, że to co piszę, co robię, to okropne i patologiczne, ale ja naprawdę nie potrafię od niego odejść, wiem że to buc, damski bokser, że nie zasługuje na mnie i tak dalej, ale ja nie potrafię od niego odejść, nawet nie próbowałam, nie chce, znaczy chcę, ale nie chcę! To takie trudne, nawet nie potrafię opisać tego co czuję….

Ostatnio miała miejsce sytuacja, która świadczy o tym, że to postępuje… Przyjechała do nas para znajomych, tak na kolację, w odwiedziny, bo dawno się nie widzieliśmy. Z koleżanką piłyśmy wino, a panowie drinki, późną porą mój chłopak, był już wstawiony i widziałam jak zbiera się w nim to coś, czego nie potrafię nazwać, bo to już nawet nie jest sama agresja. W

Wiedziałam, że jak tylko wyjdą, znowu za coś dostanę. Chciałam, żeby już poszli, bo chciałam mieć to jak najszybciej za sobą. Z nerwów wylałam wino na sukienkę koleżanki i stało się. Wybuchł, zaczął na mnie krzyczeć, że jestem niezdarna i niekobieca. Goście się przestraszyli, zaczęli go uspokajać, ale to nic nie pomogło, szarpnął mnie, żebym wstała i jak zwykle uderzył… Pociekły mi łzy po policzkach, a on nawet nie przeprosił, jak zwykle… Znajomi byli w szoku, nie wiedzieli, jak mają się zachować, chcieli mi pomóc, ale tylko ich niekulturalnie wygoniłam i powiedziałam, że to nie ich interes.

Wieść rozeszła się bardzo szybko. Nikt nawet nie podejrzewał, że u nas dzieją się takie rzeczy. On nigdy wcześniej nie był agresywny przy innych ludziach, a ja szybko zainwestowałam w odpowiednie kosmetyki, żeby zatuszować zaczerwienienia i siniaki, jak mam spuchniętą twarz to po prostu nie wychodzę z domu. Znajomi unikają z nim kontaktu, po tej sytuacji coraz więcej znajomych się od niego odwraca, a on wyżywa się na mnie! Jego frustracja jest już na tyle duża, że nie potrzebuje do tego alkoholu. I już nie przeprasza…

Wszyscy mi mówią, żebym go zostawiła, wiem że powinnam, że on mnie krzywdzi, nie tylko fizycznie, ale i psychicznie. Jest chamem, który nie zasługuje na szacunek, ale ja go chyba naprawdę kocham… No bo dlaczego znoszę te wszystkie rzeczy? Dlaczego pozwalam się bić?! Przez całe życie myślałam, ze mnie to nie dotyczy, że takie rzeczy to tylko w filmach… A tu co… Nie dość, że mnie uderzył, to dopuściłam do tego, żeby to się powtórzyło… Może po pierwszym razie powinnam zareagować inaczej… Wiem, że powinnam, albo od razu go zostawić, albo porozmawiać, może jakiś psycholog by temu zaradził, ale tak naprawdę to chyba bałam się poruszać ten temat, że znowu mi się oberwie… Wtedy jeszcze wierzyłam, że to ostatni raz… Nie wiem, co mam zrobić. Nie chcę go zostawić, ale wiem, że nie mogę pozwolić na takie dalsze traktowanie.

Po pierwsze jeżeli nie odejdziesz oznacza to że Ci się podoba jak facet Cie bije ani zadna sztuka walki Cie nie ratuje co może będzie sie prac co wieczór na wazajem.
kobieto albo jestes mądra i ogarnięta albo dasz sobie sama wmówić że to Twoja wina .
odejdź od niego !!!!

Zaczął Cie bić bedzie i gwałcić.
Ogarnij sie i wyrwij z tego chorego amoku zakochania czy ni wiem co to jest.
po pierwszym strzale w twarz juz mialas sie pakoac
i iec go gdzies
Kobieto jestes młoda a to totalna świania nic wiecej!!
Jak nie odejdziesz od niego to sory ale najwidoczniej to lubisz i tyle.
napisał/a: ada17 2010-10-29 20:52
Zawiedziona BAsia=piszesz, że potrzebujesz pomocy a nie oklepanej rady więc każdy Ci tu napisze to samo, co powie psycholog, co i mówią Twoi i jego koledzy. Odejdź od niego!!!!

Nie myśl, że się coś zmieni, NIC się nie zmieni,a będzie coraz gorzej. Jeśli facet już raz uderzy to będzie to powtarzał coraz częściej. Szkoda, że za pierwszym razem mu nie oddałaS, bo wtedy nie byłby pewny Ciebie, a tak to wie, że przyjmiesz każdy jego cios, bo go kochasz. Ale zastanów się co to za miłość??? A zadałaś sobie pytanie jak będzie kiedy naprawdę postanowicie wziąśc ślub, miec dzieci? Wtedy to nie będziesz tylko Ty do bicia ale również wasze dzieci, CZy napewno będziesz tego chciała??
A może to Ty tak działasz na niego agresywnie?? Może on Cię wcale nie kocha skoro tak z Toba postępuje? CZy nie widzisz , że on nie ma do Cibie szacunku i krzydzi Cię??

JA nie chcę nikogo osądzać, ale jak pijaka nie możana zmienić tak i damskiego boksera nie można wyleczyć i nie łudź się, że w pszyszłości będzie lepiej!

JA to bym mu tak przyfasoliła patelnią czy czymś wiekszym, że sory za wyrażenie ale głowa by mu się do tyłka przykleiła,

No ale to ja...

a Ty no cóż musisz zdecydować, czy chcesz żyć w spokoju i bezpiecznie bez faceta, ktorego kochasz , czy wolisz do końca swoich dni służyć za worek treningowy jak to ktos powiedział,,,oby za nic gorszego!! Być poniżana, upokarzana i zamknięta w swoim świecie ze swoim problemem!?
napisał/a: prozerpina 2010-11-02 08:50
Twoja postawa to uzależnienie ofiary od kata. pewnie tak bardzo przywykłaś do tego że on Cię bije, że nie potrafiłabyś sobie poradzić bez tego typu "adrenaliny". pewnie sama przed sobą nie chcesz się do tego przyznać, ale agresja z jego strony w pewien sposób kręci Cię i podniecasama. to nie jest normalne. niestety sama sobie z tym nie poradzisz bo za bardzo wsiąkłaś w tą sytuację. musisz zgłoscić się do specjalisty (do psychologa).
blue89
napisał/a: blue89 2010-11-04 10:16
No cóż... Nie będę orginalna, zostaw go i zacznij nowy rozdział. On Cię nie kocha i nie darzy Cię szacunkiem. Pójdź do specjalisty, on Ci jakoś poukłąda w głowie. Tylko musisz chciec, to przede wszytskim. Najwyższy czas podjac świadomą decyzję, że nadszedł czas na zmiany.
napisał/a: escada 2010-11-09 10:21
poczekaj az tak cie skatuje ze wyladujesz w wzpitalu. moze to da ci do myslenia.... ale pewnie dalej bedziesz sie ludzic ze ciekocha.
napisał/a: ~tonieja1 2010-12-11 16:21
Witaj kochana!!
Może pora żebyś przeczytała radę od kogoś kto był w takiej sytuacji jak ty??
Przykro czyta się porady ludzi, którzy twierdzą że widocznie lubisz to albo żebyś zainwestowała w krem na siniaki. Wcale się nie dziwię, bo zanim przeszłam to co przeszłam napisałabym to samo. Patologia!!Ale jak ktoś nie przeżył czegoś podobnego to tego nie zrozumie:(
Otóż ja rozumiem Cię bardzo dobrze przeżywałam niemal identyczną historię jak Twoja...
Tylko ja cierpiałam 4 lata i w końcu powiedziałam dość!
Mój były chłopak też był duszą towarzystwa, potrafił oczarować każdego niemal natychmiast. Mnie też oczarował swoją osobą i kiedy pierwszy raz mnie uderzył powiedziałam mu że to koniec. Były łzy, przeprosiny, zapewnienia że to się nigdy więcej nie powtórzy,że beze mnie nie chce i nie umie żyć...Wybaczyłam i uwierzyłam...i to był błąd. Powinnam była wtedy odejść ,ale to wiem teraz z perspektywy czasu. On nigdy nie przestał, na początku po takim wybuchu złości też przepraszał. Uodporniłam się, bicie stało się częścią naszego chorego związku. Ukrywałam to przed całym światem...Czułam że to moja wina,że gdybym ja była inna byłoby inaczej. Po roku odeszłam a po pól roku samotności znów uwierzyłam po jego zapewnieniach że się zmienił i wróciłam . Znowu byliśmy parą i znosiłam upokorzenia przez 2 lata. Przestałam jeść uśmiechać się i najgorsze... straciłam szacunek do siebie!! Uważałam że jestem zerem nic nie wartym marnym człowiekiem ... W końcu gdy wpadł w szał a ja musiałam w srodku nocy uciec z domu i prosić obcych ludzi o pomoc coś we mnie pękło...Spakowałam go i czekałam aż wróci i mnie zabije a w najlepszym przypadku pobije...Pamiętam ten okres jakby przez mgłę... Zjawił się pod moją pracą jakiś miesiąc później, był znów agresywny, zadzwoniłam na policję...Teraz jestem już chwilę sama, nie chce znać tego człowieka chociaż też go kochałam...Wiem że to brzmi beznadziejnie durnowtao ale tak było. Teraz nie mam nikogo, boje się mężczyzn ale wierzę że kiedyś mi przejdzie i że zasługuję na kogoś kto mnie będzie szanował i kogo nie będę musiała się bać. Wierzę że urodzę mojemu przyszłemu mężczyźnie śliczne dzieci i nie będę pluła sobie w brodę że zafundowałam im tatusia kata, którego też jak ja się muszą bać...i uciekać w środku nocy z domu...
Moja droga decyzja należy do Ciebie, być może bedziesz mu dawała jeszcze milion szans tak jak ja, aż w końcu też podejmiesz właściwą decyzję, ale wiem że te wszystkie rady i tak Cię do niczego nie przekonają, musisz sama w końcu znależć siłę. Pomyśl o waszych przyszłych dzieciach...
Wiem jak Ci ciężko , wiem że go kochasz, wiem że jeszcze wierzysz że bedzie dobrze, uwierz mi nie będzie... będzie tylko gorzej...
Uwolnienie się z takiego związku wbrew pozorom wcale nie jest łatwe. Ofiara przemocy przeważnie jest dręczona także psychicznie, ma mega niską samoocenę, myśli że to ona jest wszystkiemu winna, mało tego czuje się w obowiązku ukrywać przed całym światem swojego oprawcę.A żeby odejść od takiego mężczyzny trzeba mieć dużo siły i wiary w siebie.Skąd ma się wziąść tą siłę skoro jest się zastraszonym kłębkiem nerwów?? Chyba jest to kwestia czasu taj jak u mnie. Coś w końcu w człowieku pęknie, spadną klapki z oczu i powie sobie DOŚĆ!!!! Nie mam pojecia czemu tak się dzieje, nie skończyłam psychologii, ale z własnego doświadczenia wiem że tak to działa. Przed związkiem z tym człowiekiem byłam pewną siebie, znającą swoją wartość uśmiechniętą kobietą i gdyby mnie ktoś zapytał wtedy co bym zrobiła jakby mnie mój chłopak uderzył zabiłabym pytającego śmiechem- odeszłabym natychmiast!!! Ale nie odeszłam....
Powoli zbieram się i próbuje znów uwierzyć w siebie. Z dnia na dzień jest coraz lepiej...
Jetsem całym sercem z Tobą , tzrymam kciuki , gdybym mogła zaprosiłabym cię dzisiaj do siebie na kawę i próbowała jakoś pomóc...
Jeśli bedziesz chciała porozmawić daj znać, jakoś się skontaktujemy przez gg naprzykład. Nie jesteś sama z tym wszystkim, pamiętaj o tym:*