Ja , mąż, szwagierka i teściowa-POMOCY!!

napisał/a: nefrete30 2013-04-20 19:14
Witam mam 36lat. Od pół roku jestem po raz kolejny żoną. mój mąż wywodzi się z całkowicie innej rodziny niż ja. ja jestem dda ale jestem po terapi i uwazałam ze jestem juz pania swojego zycia. niestety do niedawna. sytuacja jest nie do zniesienia,uwazam ze są nikłe szanse żebyśmy sie dogadali.
Mąż wychowal sie w niepełnej rodzinie. ojciec opuscił matke jego i siostre gdy mieli po 17 i 19lat. matka sie załamała, on student nie samodzielny zaczął unikac domu w którym sa tylko łzy, siostra waleczna i silna zaczeła rządzić rozsypanym domem. początek naszej znajomosci nie był łatwy mialam depresje bo zostałam sama z malym dzieckiem po poprzednim małżenstwie. on pomógł mi stanac na nogi.pokochał mojego syna jak swojego.i wydawało sie ze wszystkie złe rzeczy mamy juz za sobą.
opuściłam swoje miasto a po slubie przeprowadzilismy sie do niego. a dokładniej mówiąc to bylo 1 mieszkanie połączone z 2 oddzielnych-(my je podzielilismy i tesciowa mieszka naprzeciwko nas).
no i sie zaczeło:
wyglada na to ze nie pasuje do tej rodziny, ze mam inne wyobrazenia na temat małżeństwa, ze potrzebuje odrębności i nie nawidze nadgorliwosci.
oczywiscie słysze ze wszystko co czuje i źle odbieram to dlatego ze nie mam własnej wartosci i mi sie wszystko wydaje.
Opisze Pani sytuacje i prosze o opinie czy to moja wina czy jednak cos jest na rzeczy .
Dodam ze ciągle mam awantury z męzem ze nienawidze jego rodziny i ze jestem uprzedzona, a nie chce słyszec o tym jak wzgledem mnie sie zachowuja szwagierka i tesciowa.
Nie twierdze ze sytuacja w moim domu rodzinnym nie zmieniła mojego postrzegania na życia, ja poprostu potrzebuje wiecej swobody i wiekszych granic w życiu, poprostu nie potrzebuje kontaktu z tesciowa i nieszczera szwagierką.
Naleze do osób uczciwych,szczerych i samodzielnych lecz one uwazaja ze jestem dumna i wiecznie mam pretensje do innych co jest bzdura bo ja miałam zakaz mowienia tego co mysle zeby nie zrobic krzywdy tesciwej i księzniczce szwagierce. wiec nic sie nie odzywalam i unikałam kontaktu dla dobra sprawy a wyszło i tak źle.dobrze przejde do rzeczy.
moja szagierka daje mi do zrozumienia ze wszystko wie najlepiej, ze wszystko potrafi najlepiej, ze wszystko potrafi załatwic i zrobic,mało tego ze wszystkim dzwoni do swojej matki nie mając przed nia żadnych granic!poprostu jak najlepsza przyjaciólka obrabiają mnie, jej męża, każdego.nie ma odrebnosci miedzy nimi.to tak jakbym rozmawiala z jedną całoscią bo ja cos mowie jednej ta druga zawsze o wszystkim wie z najdrobniejszymi szczegółami.bardzo mnie to irytuje bo przy kazdej rozmowie z tesciowa słysze o Madzi, bo Madzia powiedziala to i tamto bo Madzia umie to i tamto bo Madzia mi powie jak cos zrobic gdzie co kupic jak co sie nazywa. Jakbym miała 18lat i poznawała życie, traktuja mnie niepowaznie i strasznie dziecinnie robiąc ze mnie nieudacznika. gdy mówiłam o tym mężowi najpierw mnie uspokajal a po oststnich rozmowach z siostra i matką(oczywiscie ja w tych rozmowach nigdy nie uczestniczyłam )zmienił swoje podejscie do mnie. widze ze za wszystko mnie obwinia. Gdy matka wchodzi do nas nie pukając i ja mam minę bo sa naruszane moje granice-oczywiscie ona odwraca sie na piecie i trzaska drzwiami a mąz ma do mnie problem ze jej nie szanuję i robie jej przykrosc.
Gdy juz zdobede sie i pójde na zaproszony obiad do szwagierki, jestem cicha nic nie mówie bo ze mna i tak nikt nigdy nie chce rozmawiac wiec zwykle zabieram jakąs gre i gram z synem zeby ta wizyta sie skonczyla jak najszybciej.Ale i tak jest żle bo nic sie nie odzywam . ale prosze mi wierzyc próbowałam nieraz podjąc jakis temat to nigdy żaden nie został pociągnięty. ostatnio mialam chorego syna mial wysoka temp.39 zostalismy znów zaproszeni na obiad(jakbym sama nie potrafiła ugotowac) wiec do swietego spokoju wysłalam meza samego ciesząc sie ze mnie ominie ta sztuczna i ciezka atmosfera. Małemu minela temp. do 37 wiec wyszlam z nim na niedługi spacer. wracając pech chcial ze trafiłam na szwagierke i tesciowa. usmiechała sie fałszywie nic nie mówiac ze cos jest nie tak. oczywiscie usłyszałam od męża ze lekcewaze jego siostre bo nie poszlam na obiad a śmiałam isc na dwór.od tesciowej tez usłyszałam ze nie daje nic z siebie zeby sie dogadac z ich Madzią.
księżniczka nie jest w centrum zainteresowania i jest problem.
Teściowa pracuje na probostwie na kuchni i jest baaaaaaardzo religijna.codziennie przynosi nam obiady których ja nie chce bo chce sama gotowac dla swojego dziecka i mężą. Czuje sie jak ułomna ale mąż uwaza ze to z milosci a ja jestem niewdzięcznica i robie miny.
mnie nikt nie prosi o pomoc tylko mi trzeba pomagac! oszalec można! ale ostatnio miarka sie przebrała. Zaprosiłam do domu świadków jehowy bo lubie z nimi rozmawiac i chce poznac ta religie bardziej i odejsc od katolicyzmu. Mąż tez chce odejsc od katolików lecz podchodzi do nowej wiary ostrożniej niz ja. Tesciowa akurat weszla do nas gdy byli ci ludzie. Oczywiscie mina wszystko tłumacząca ale nic mi nie powiedziala co o tym mysli. ale oczywiscie zadzwoniła do swojej córuni a ta do brata (mojego mężą) i sie zaczeło.tesciowa ma do mnie zal ze wprowadzilam do domu takich ludzi! że jej wstyd robie bo ludzie beda zaraz gadac i ją palcami pokazywac. Oczywiscie mąż obiecał matce ze z milosci do niej nie bedzie nikt taki wchodzic do jego domu.
Mało tego gdy cos mówie głosno na temat naszych sąsiadów którzy sie uparli na moje dziecko i nasyłają policje bo głosno sie bawi to one obie uciszaja mnie we własnym domu i zamykaja okno!
Ja sie pytal to kto jest u koga? ja u nich z tego wynika.
dla mnie to juz zbyt wiele. mąż nie widzi niczego zlego w ich zachowaniu i zwala całą wine na mnie obarczjąc mnie wina za złe stosunki z jego siostra i matką.
My mieszkamy w danii i przyjezdzamy do polski raz na 2 miesiace na tydzien lub dwa. ostatnio ja bylam sama w pl przez3tygodnie później mąż przyjechal i ciagle były kłótnie przez tydzien. i ciągnie sie to do teraz. mąz powiedzial ze nie ustapi i nie zmieni zdania ze to moja wina i ze nic nie zrobilam zeby sie z nimi dogadac a ja uwazam ze nie zachowuja sie wzgledem mnie fer i poniżają mnie na kązdym kroku. aha zapomnialam dodac ze obie obwiniaja mnie ze łukasz bedąc w danii rzadko do nich dzwoni ze ja nastawiałam go przeciwko nim. błagam o pomoc bo ja juz nie wiem jak rozwiazac ten problem. coraz czesniej myśle o odejsciu od męża .iwona
napisał/a: ~Natalia 2013-04-20 21:24
Witam.
Nie pozwól sobie wejść na głowę.MĘŻOWI POSTAW ULTIMATUM I BĄDZ SOBĄ!!!Z rodziną najlepiej na zdjęciu jak mówi stare powiedzenie i to prawda.Nieprzychylność teściowej mam za sobą,przetrwałam chociaż było trudno,a nasze małżeństwo mimo wszystko trwa już 40 lat.
pozdrawiam i życzę szczęścia
napisał/a: ~iza 2013-08-24 11:18
Znam ból. Tyle, że ja gadam za dużo, a ostatnio usłyszałam, że staram się za bardzo, że jest mnie za dużo, że niepotrzebnie chcę pomagać, że przeszkadzam im w byciu ze sobą, że próbuję skłócić ich rodzinę, zastąpić jego siostrę i mamusię, że mam plan aby je odsunąć, że jak śmię wchodzić do ich rodziny na własnych zasadach... Tylko nikt nie siedzi w mojej głowie, nie wie jak bardzooo starałam się żeby było dobrze. Ostatnie lata to ciągłe udowadnianie, że nie jestem ich przeciwnikiem, że nie chcę im go zabierać. Naiwnie sądziłam, że w ich rodzinie jest miejsce dla mnie, do czego on mnie zachęcał i w czym upewniał. Owszem starałam się, ale próbowałam pokazać im, że zostawiam i dla nich miejsce. Uczono mnie, że życzliwością zjednuje się ludzi, że starania to dowód na do dobre intencje. Słyszałam od nich że chcą mego udziału w ich życiu, mnóstwo pięknych słów, teoretycznych mądrości, które jak się okazało guzik znaczyły. A mój instynkt podpowiadał mi, że uprzejmość jest fasadowa, że im przeszkadzam samym istnieniem. No i ostatnio okazało się, że miałam rację. Usłyszałam takie zarzuty... co tam zarzuty, raczej wyrok. Nie miałam prawa głosu, jego mamusia nie życzyła sobie ze mną rozmawiać, jego siostrunia wie swoje i nie istnieje sposób na udowodnienie własnych racji. Ta niesprawiedliwość tak strasznie boli, czuję się upokorzona tą ich pogardą dla mnie. A nie jestem potworem który spiskował za ich plecami, choćby raz je obraził, przez ostatnie lata to głównie ja byłam inicjatorkom jego kontaktów z rodziną, cotygodniowe spotkanie, jego telefony kilka razy w tygodniu, nadskakiwanie im... Nawet z nim nie dzieliłam się gdy ich zachowanie mnie dotknęło. Tłumaczyłam sobie, że przesadzam, że wystarczy okazać serce a mnie zaakceptują. Tylko, że rzecz idzie o coś innego, śmiałam aspirować do bycia pierwszą kobietą w jego życiu, a on odważył się opowiedzieć po mojej stronie w na pozór niewinnym konflikcie z foszkiem... Gdybym była popychadłem akceptującym swoje trzecie miejsce po siostruni i mamusi nie byłoby problemu, a ja chcę mieć w nim oparcie gdy racja jest po mojej stronie- jestem bezczelna.