Guz na końcu tchawicy

napisał/a: parish 2010-11-18 21:54
Witam.

Moja mama ma dość dużego guza na końcu tchawicy, który blokuje jej oddychanie w znacznym stopniu. Leży w szpitalu chorób płuc w Bydgoszczy, jutro zabierają ją do centrum onkologii na radioterapie. Jest też nowotwór kości (zniszczył kręgosłup), jednak lekarze nie potrafią powiedzieć, który z nich jest pierwotny. Podobno nowotwór jest bardzo ciężki, mówią że tylko radio może być zastosowane.

Czy jest jeszcze jakaś metoda, którą można walczyć z tym nowotworem? Czytałem o diecie z olejem lnianym dr. J.Budwig, można ją stosować? Jest to jakiś ratunek? Z góry dziękuję za wszelkie odpowiedzi i sugestie. Pozdrawiam, Karol
napisał/a: Vieri 2010-11-19 10:07
Witam,

Sytuacja jest bardzo poważna. Mamy do czynienia z dużych rozmiarów guzem, który blokuje światło tchawicy, dodatkowo prawdopodobnie meta do kręgosłupa, które są przyczyną fatalnego samopoczucia i istnienia dużych dolegliwości bólowych. Radą na to może być paliatywne napromienianie zajętych okolic kręgosłupa i oczywiście zaopatrzenie ortopedyczne - kamizelka usztywniająca i jej odpowiedniki, bowiem kościec zajęty procesem nowotworowym jest bardzo osłabiony. Zastosowanie bifosfonianów może także zapobiegać takiej sytuacji.

Natomiast odnosząc się do wspomnianej metody Budwig to jest to bujda - dwa podobne słowa Budwig - bujda. Metoda ma na celu wydrenowanie portfela zdesperowanego pacjenta nie oferując mu żadnej korzyści poza złudną nadzieją. Szczerze odradzam. Pieniądze będą teraz potrzebne choćby na wyjazdy do CO i niezbędne zaopatrzenie + leki.

Pozdrawiam
napisał/a: parish 2010-11-19 21:23
Bardzo dziękuję za odpowiedź. Mama miała dzisiaj rano kryzys, stan był bardzo ciężki... Jest po pierwszej brachyterapii, po południu czuła się już znacznie lepiej. A'propos bólu, Dostaje cały czas morfinę, przynajmniej to jej pomaga. Jaki są szanse na wyleczenie tego guza? Dodam, że jest to guz "kalafiorowaty" krwisty, dlatego właśnie usunięcie operacyjne nie wchodzi w grę.
napisał/a: Vieri 2010-11-19 23:13
Witam,

Należy kontynuować brachyterapię oraz leczenie przeciwbólowe.
napisal(a):Jaki są szanse na wyleczenie tego guza? Dodam, że jest to guz "kalafiorowaty" krwisty, dlatego właśnie usunięcie operacyjne nie wchodzi w grę.

Niestety mam złą wiadomość. Szanse na wyleczenie nie istnieją. Jest to rozsiany proces nowotworowy, którego zatrzymanie nie jest już możliwe. Musicie skupić się obecnie na kontynuacji zaleconych terapii i utrzymywaniu chorej w jak najlepszym nastroju i samopoczuciu.

Pozdrawiam
napisał/a: parish 2010-11-20 00:35
Ja nie tracę nadziei, Rano guz uciskał w znacznym stopniu, po południu ucisk ustąpił, mama zaczęła oddychać w miarę normalnie (wcześniej nie mogła rozmawiać, dusiła się). Liczę na doświadczenie lekarzy, oraz możliwości sprzętu którym dysponuje Bydgoskie Centrum Onkologii. Dziś zaatakowana została jedna część guza, żeby umożliwić pracę jednego płuca. W poniedziałek druga część, jeśli stan mamy na to pozwoli. Wierzę w lekarzy, wierzę w cuda. Wierzcie ze mną.
napisał/a: parish 2010-11-29 17:57
Vieri napisal(a):Witam,
Niestety mam złą wiadomość. Szanse na wyleczenie nie istnieją. Jest to rozsiany proces nowotworowy, którego zatrzymanie nie jest już możliwe. Musicie skupić się obecnie na kontynuacji zaleconych terapii i utrzymywaniu chorej w jak najlepszym nastroju i samopoczuciu.

Pozdrawiam


Jednak wyjątkowe sytuacje istnieją... Mama w dniu dzisiejszym czuje się świetnie, brachyterapia zadziałała bardzo dobrze na nowotwór. Oddycha samodzielnie, bez tlenu. Porusza się (Może nie tak, jak sprawna osoba), próbuje chodzić, jest coraz bardziej samodzielna. Trzeba wierzyć! Nawet w beznadziejnych sytuacjach. Vieri, co Ty na to?
napisał/a: Vieri 2010-11-29 18:10
Witam,

Bardzo dobrze, że stan się poprawił. Taki był cel terapii i jak widać przyniosła ona bardzo dużo pożytku. Tak jak jednak wspomniałem jest to stan, który nie będzie trwał wiecznie. Po okresie lepszego samopoczucia nadejdzie gorsze na które musicie być przygotowani i musicie wiedzieć jak w takiej sytuacji zareagować.

Pozdrawiam