gdy słowa potrafią zniszczyć życie

napisał/a: ~ola 2010-07-29 18:37
Moje problemy z wagą zaczęły się w okresie dojrzewania i nawet nie zdążyłam zauważyć kiedy tak dokładnie ze szczupłej dziewczyny zmieniłam się w grubą. Było mi ciężko tak nagle zaakceptować zmianę swojego wizerunku tym bardziej w świecie gdzie waga i wygląd zewnętrzny jest tak ważny. Jednak jakoś sobie radziłam miałam wielu znajomych i przyjaciół, którzy mnie akceptowali i wspierali i dla,których mój wygląd niczego nie zmienił i nie był ważny. Była w końcu nadal tą samą osobą - zawsze uśmiechnięta , pełna wigoru skora do szaleństw i zabawy. Jednak do czasu. Pierwsze bezpośrednio powiedziane słowa, że jestem gruba, otyła, że powinnam się za siebie wziąć bardzo mnie zraniły. Tym bardziej , że zostały powiedziane publicznie i pochodziły od moich rodziców, ciotek, sąsiadek - czyli osób na których mi zależało i których opinia zawsze była dla mnie ważna. Później zaczęły się przykre docinki ekspedientek w sklepie "w to Pani na pewno się nie zmieści", "tak dużych rozmiarów nie mamy" i setki innych.......strasznie przykrych słów!!!!Pamiętam bardzo dokładnie wszystkie docinki i wszystkie przykrości, które mnie spotkały. To wszystko spowodowało, we mnie poczucie beznadziei zaczęłam siebie nienawidzić. Mój wygląd stał się dla mnie wyznacznikiem wszystkich porażek i niepowodzeń. Zaczęłam się wstydzić wychodzić z domu i pokazywać gdziekolwiek. Całe 5 lat spędzone w technikum to czas samotności, smutku i poczucia beznadziei. To w tym okresie zaczęłam chorować na anoreksje (jedząc wyłącznie jabłko dziennie + jajko i ćwicząc do upadłego) w ciągu 1,5 miesiąca schudłam 18kg. Przy wzroście 170cm zaczęłam ważyć 64kg. Nagle wszyscy zaczęli mnie podziwiać za wytrwałość mówić że ładnie wyglądam.......Spodobało mi się ale nadal się odchudzałam bo ja nie widziałam tych zmian ciągle widziałam siebie TA GRUBASKĘ!!! Zachorowałam, miałam problemy wizyty u lekarzy i ginekologa spowodowały że musiałam zażywać leki hormonalne i nie muszę mówić, że utrata tych kg w tak krótkim czasie spowodowała efekt jojo. Wówczas przestraszyłam się konsekwencji choroby i wtedy zdrowie było najważniejsze. A później znowu brak akceptacji sad tym razem popadłam w bulimię jadłam wymiotowałam i tak w kółko. Dziś mam 24 lata i ogromny bagaż doświadczeń staram się wyjść na prostą. Nienawidzę swojego ciała nadal, nadal mam napady bulimii z którymi ciągle walczę, nadal uważam że mój wygląd jest najważniejszym kryterium oceny przez innych. Wszyscy wiedzą że siebie nie akceptuje. Nikt jednak z moich bliskich nigdy nie dowiedział się o chorobach. Mama chyba się domyśla ale......no właśnie nigdy nie zareagowała sadsad Teraz zastanawiam się jak by wyglądało moje życie gdyby nie te wszystkie słowa , te wszystkie docinki ze strony innych.... Obecnie studiuje, pracuje, trochę zeszczuplałam jednak jestem samotna ponieważ nie dopuszczam myśli że mogę się komuś podobać, zresztą pewnie i tak nikt nigdy się mną nie zainteresuję. Pisze to wszystko, żeby przestrzec ludzi "czasem nawet niewinny żart, czy nieopacznie sformułowana ocena może zniszczyć czyjeś życie" tak jak stało się w moim przypadku sadsad Najgorsza we mnie jest ta bezsilność ja nigdy nie zareagowałam gdy ktoś powiedział mi coś przykrego zawsze sądziłam że ma do tego prawo bo w końcu mówi prawdę - PRZECIEŻ JA JESTEM GRUBASEM!!! A później ryczę w samotności. Mam nadzieje że kiedyś będę dla siebie "odpowiedni dobra".
napisał/a: to_ja1 2010-08-02 18:35
Hej Ola! To o czym piszesz, to niezła masakra. Czegoś takiego nawet sobie nie wyobrażam. Ja też byłam kiedyś gruba, moja rodzina udawała, że wszystko jest OK, że "dobrze wyglądam". Sama się zorientowałam w pewnym wieku. Udało się zrzucić zbędny tłuszcz. Ale co z tego? Potem pojawiały się kolejne problemy. A że nogi krótkie, ręce owłosione, zęby za krzywe, nos za duży. I nikt mi o tym nie mówił, sama to wymyślałam. Myśle, że nie o słowa innych tu chodzi tylko o to, czy czy jesteś się coś warta. Gdybyś naprawdę siebie kiedyś akceptowała, czyjeś docinki nie zmieniłyby tego. Może nie ma sensu obwiniać innych... Może nie ma sensu walczyć o szczupłą sylwetkę, ale raczej o zauważenie swej wartości? POWODZENIA!!!!!!!!