Gdy pacjentem jest mąż Pani Doktor

napisał/a: neall 2010-09-27 08:45
Ktoś zapyta – co to za różnica? Dla mnie – ogromna. Dlaczego i co to ma wspólnego z problemem, z którym chcę się do Was zwrócić? Po kolei.

Po pierwsze: to, że spotykam się z ignorowaniem przez żonę zgłaszanych przeze mnie podstawowych problemów zdrowotnych, np. dokuczliwe przeziębienie – dla mnie to nic nowego. "Na pewno nic Ci nie jest, wymyślasz…" :) I ponoć to całkiem normalna sytuacja w 'lekarskiej' rodzinie.

Ale nie w tym rzecz. Najbardziej martwi mnie mój stan psychiczny. I to jest największy problem.

Jesteśmy w związku już kilkanaście lat, mamy dwoje dzieci, a żona jest... psychiatrą. Nie chcę a raczej nie mogę zwrócić się z prośbą o pomoc w tradycyjny sposób. Wiem, że jest coś takiego jak tajemnica lekarska (przynajmniej w teorii), ale co z tego? Nie chcę, by moje kłopoty spowodowały jakieś problemy w Jej pracy. Nie mogę zwrócić się z prośbą o pomoc do żony, bo uważam, że ona jest po części, a nawet przede wszystkim winna temu, w jakim stanie obecnie się znajduję. Wydaje mi się, że jeszcze trochę mi brakuje do ciężkich stanów maniakalno-depresyjnych czy innych zaburzeń, ale nie będę się wymądrzał, bo nie mam wykształcenia medycznego, a czytając książki z zakresu psychoterapii nie umiem sobie pomóc...

W pierwszym liście nie chciałbym od razu przedstawiać kompletnego 'wywiadu z pacjentem', nie jest mi łatwo pisać o tym na forum, tym bardziej, że jest to złożona sprawa (zapewne jak wszystkich szukających pomocy tutaj), dotyczy również intymnych relacji, stąd moje pytanie, czy warto korzystać z terapii online? Oferty specjalistów można znaleźć w sieci, ale jak wybrać właściwego? Czy ktoś może podpowiedzieć od czego powinienem zacząć?

Jesień za oknem nie pomaga...
napisał/a: MajaII9mc 2010-09-27 10:31
Wizyta u psychologa w innym mieście też nie wchodzi w grę?
napisał/a: k23 2010-09-27 13:08
Co chciałbys zmienic?
napisał/a: neall 2010-10-05 00:08
Dziękuję za odpowiedź. Nie mogłem wcześniej napisać.

Wizyta u Psychologa w innym mieście - pewnie że wchodzi w grę, ale czy na jednej wizycie się kończy? Byłoby to trochę kłopotliwe, a poza tym co powiem żonie? Że wyjeżdżam na kilka godzin... na spacer? Wymyślam? Dla chcącego nic trudnego.

Co chciałbym zmienić? Po tym pytaniu czuje się jakbym wracał do punktu wyjścia w kolejnej rozmowie lub próbie rozmowy z żoną. Już tyle razy to wałkowałem, prosiłem, pytałem, sugerowałem, krzyczałem i żądałem. Przestałem. Milczałem - ale niekonsekwentnie. Pękałem, znowu prosiłem, pytałem. Na nic. Inaczej - na chwilę. I z powrotem. Teraz trwam w wielkim postanowieniu poprawy. Milczę - konsekwentnie. Nie proszę, nie pytam, nie sugeruję, nie krzyczę i nie żądam. Nie pękam. A głowa mi pęka, szumi. Nakręcam się, wymyślam realne sytuacje, mogłyby się wydarzyć, ale jestem świadomy, że przynajmniej część z nich /A/ na pewno nie wydarzyła się. /B/ wydaje mi się, że się wydarzyła. Zarówno /A/ i /B/ wpływają na mnie, na to co myślę, co robię, jak się zachowuję. Co robię, by rozładować ciągle towarzyszące napięcie... Szukam normalnych sposobów, wykorzystuje je ale są niewystarczające (muzyka, sport). Nie jestem agresywny (czemu o tym pomyślałem?), chyba że w stosunku do siebie. W myślach i słowach. Czuje zażenowanie. 'Czuję nienawiść w sercu'. Tak ogólnie, a szczególnie - do siebie. Dziwne to jest, jadę samochodem, nic się nie dzieje. 'Czerwona fala jechać ciągle nie pozwala' - nic nowego. A ja na głos powtarzam właśnie te słowa o nienawiści. Jadę sam - na szczęście.
Czy bierze Pan narkotyki albo inne środki odurzające? Nie. Alkoholu nie nadużywam, choć doświadczam pewnego rodzaju ulgi i rozluźnienia, kiedy w chwilach wyjątkowego spięcia wypiję dwa drinki. Ale wiem, że to jest złudne. Nie zdarz się to często. Pojęcie względne. Mniej więcej raz na 2-3 tygodnie. 2 drinki.

Tak patrzę na to, co napisałem. O czym zaczynałem, a na czym kończę. Bez ładu. To znaczy ja się w tym połapię, ale widz - nie sądzę.

Czy odpowiedziałem na Twoje pytanie?
napisał/a: MajaII9mc 2010-10-05 09:02
Co by się stało gdybyś powiedział jej prawdę ?
napisał/a: Rupak 2010-10-05 10:53
Ignorowanie "pacjenta" w rodzinie lekarskiej to normalka ;)


Może w ramach rozwiązania zastępczego pisz jakiś dziennik/pamiętnik?
Zawsze to troche wyrzucisz z siebie a i na ew. wizycie nie bedziesz musiał sie zastanawiać o czym mówić :)
napisał/a: ognista4 2010-10-05 14:41
jest takie powiedzenie "szewc bez butów chodzi" i to się nietety sprawdza.

miałam koleżankę - ojciec lekarz medycyny ogólnej, matka - psycholog. dziewczyna zachorowała na anoreksję i ledwo ją odratowali. ważyła jakieś 30 kg i uratowałó ją przetaczanie krwi zrobione dosłownie w ostatniej chwili.....oboje rodzice nie zauważyli że z córką coś się dzieje i przywieźli ją do szpitala lewie żywą z ciśnieniem tak niskim że zaden normalny aparat nie był w stanie go odczytać

na moim przykładzie;) ojciec 20 lat przerobił w pogotowiu;) nadal jeździ ale w przychodzi mającej całodobowy dyżur;) i jest to samo;) ledwie żyję mam gorączkę a on zawsze eeee.....nic ci nie będzie;) kiedyś jak bardziej chorowałam (astma) - to z pogotowia opierdalali go czemu tak późno wezwał do mnie karetkę.....niby siedzie między lekarzami ale jest jak jest;) ma to swoje plusy - w moim ośrodku zdrowia wszędzie wchodzę bez kolejki po znajomości i traktują mnie jak "swoją" a w szpitalu powiatowym do którego mój ojciec zawozi większość pacjentów - tratkują mnie lepiej ze wzgl na to że znają ojca (jeszcze za czasów pracy na karetce) widzizał juz wszystko - i nic go nie zdziwi;)

po prostu przyzwyczaj się do tego. "wykorzystuj" żonę w inny sposób - np. niech ci załatwi jakieś leki, które są trudno dostępne i czasem dostaje sie je w gabinecie (bywa, że jest taka potrzeba na takie leki a są mało dostępne lub za bajońskie sumy niekiedy przekracząjace kilkaset zł w aptece) albo jakieś badania dodatkowe w razie akuratnej potrzeby bez kolejki i bez płacenia;) ja tak się nauczyłam z moim ojcem;)
napisał/a: k23 2010-10-05 23:29
neall napisal(a):
Czy odpowiedziałem na Twoje pytanie?


nie:)

nadal nie wiem co chcesz zmienic na lepsze:) Co miałoby sie zmienic i na co bys to chciał zmienic:) Nie interesuja mnie przyczyny, interesuje mnie to, w ktora strone chcesz pojsc
napisał/a: mirabela76 2010-10-08 07:57
też uważam,żeby żona została tylko żoną, a nie P. doktor,aby była zachowana zdrowa równowaga :)
napisał/a: Rupak 2010-10-08 17:44
Ewentualnie zrobić studia i doprowadzić do tego, żeby obie strony były lekarzami :P

Ale to raczej mało ciekawy pomysł...
napisał/a: ognista4 2010-10-08 19:18
.....to by w łóżku gadali o chorobach zamiast szaleć;)))
napisał/a: neall 2010-10-12 17:48
Przepraszam, ale nie dam rady. Od kilku dni próbuję napisać o co w tym wszystkim chodzi, ale nie potrafię. Trudno jest mi tak po prostu na forum napisać z czym jest problem i w związku z tym z czym ja mam problem. Kiedyś myślałem, że poradzę sobie z tym wszystkim sam, że mogę obejść się bez pewnych spraw, że nie będę wciąż wypominał i mówił wprost, co według mnie jest źle i co powinniśmy robić, wspólnie, by było lepiej. Wiele razy próbowałem i to było na nic. Poddałem się? Być może. Według mnie długo próbowałem ale prawdopodobnie byłem zbyt uległy i niekonsekwentny. Piszę tak ogólnie, bez konkretów. Wiem, że nie pomagam sobie w ten sposób, ale nie mam odwagi pisać tutaj ze wszystkimi szczegółami.

Dziękuję za wszystkie odpowiedzi.