Badania w Lux Medzie (Warszawa) :(

Strasznie mnie wpienia procedura wykonywania badań w Lux Medzie. Jestem tam ubezpieczona przez pracodawcę męża. Co miesiąc z pensji mojego mężusia obcinają składkę na opłacenie mojego pakietu. W związku z tym kiedy okazało się, że jestem w ciąży postanowiliśmy skorzystać z tego i robić badania właśnie w tych klinikach. Od lat chodzę prywatnie do mojej doktor ginekolog i w momencie kiedy teraz jestem w ciąży nie mam zamiaru jej zmieniać, bo do niej właśnie mam pełne zaufanie i zna mnie nie od dziś. Ale ponieważ mam takie prawo chcę robić badania za darmo (nie licząc oczywiście tej cholernej składki) w Lux Medzie. Okazuje się , że nie jest to takie proste. Badań, pomimo posiadania abonamentu nie można wykonać bezpłatnie, jeżeli nie ma się skierowania od lekarza ….. Lux Medu oczywiście. Zatem zacisnęłam ząbki i poszłam tam. Zapisałam się grzecznie do ichniejszego ginekologa i równie grzecznie poprosiłam o skierowanie. Usłyszałam, pytanie o lekarza prowadzącego, więc zgodnie z prawdą odpowiedziałam, że moja pani doktor nie opracuje w Lux Medzie ale, że chcę zrobić tutaj badania. I zaczęło się.. pan doktor.. bardzo niemiły.. o przepraszam: pan profesor stwierdził, że jak to? on ma się bawić w przepisywacza bo ja chcę skierowanie na badania? Myślałam, że mnie szlag trafi, w końcu z wielką łaską zabrał się za wypisywanie tego nieszczęsnego skierowania, a kiedy ośmieliłam się mu (uwaga na normalnej, umówionej wczesniej wizycie, na którą czekałam trzy tygodnie) zadać pytanie apropo toksoplazmozy, to zgadnijcie co usłyszałam: „Gdyby pani była moją pacjentką udzieliłbym pani odpowiedzi na to pytanie, ale w tej sytuacji z wszelkimi wątpliwościami proszę iść do swojej pani doktor.” Nogi się pode mną ugięły, wyszłam z gabinetu i poryczałam się jak bóbr. Owszem w końcu zrobiłam te cholerne badania „za darmo” ale tyle nerwów ile mnie to kosztowało to naprawdę nie zliczę.. i tylko dlatego, że co, chciałam skorzystać z przysługującego mi prawa??
Czy Wy tez macie takie przejścia w Lux Medzie? Czy ja po prostu trafiłam na jakiegoś znieczulonego, stetryczałego za przeproszeniem dziada?