Uwierz w siebie!

Uwierz w siebie
Możesz cieszyć się życiem jak nigdy dotąd, odnosić sukcesy w pracy i poznać smak prawdziwej miłości. Wystarczy, że zaczniesz doceniać samą siebie.
/ 14.04.2009 10:08
Uwierz w siebie
Gruba, niezaradna, bez gustu... Ponad połowa z nas ma zastrzeżenia do swojego charakteru, zdolności czy wyglądu. Jakie są tego konsekwencje? Skupione na niedoskonałościach stajemy się lękliwe, nieśmiałe i skryte. Ale przecież tak być nie musi! Przeczytaj zwierzenia czytelniczek oraz wskazówki, dzięki którym można ułatwić i uprzyjemnić sobie życie.

1. Myśl o atutach, a nie o kompleksach
Marta: Niby jestem szczupła, ale mam nieproporcjonalnie szerokie biodra. Aby je ukryć, noszę długie wdzianka i workowate sukienki. Na co dzień nawet mi to tak bardzo nie przeszkadza. Ale gdy idę na jakąś imprezę, jestem tak skrępowana, że chowam się w kącie.

Co robić: negatywne przekonanie na temat własnego wyglądu jest niczym samospełniająca się przepowiednia. Z obawy przed krytyką i odrzuceniem wstydliwie usuwamy się w cień. Wiele osób może taką reakcję uznać za brak sympatii i wokół nas faktycznie robi się pusto.

Czas na zmiany
- Gdy jesteś w towarzystwie, nie siedź ze spuszczoną głową. Przeciwnie, unieś brodę, wyprostuj się! Dodasz sobie animuszu, to zaś sprawi, że zyskasz także w oczach innych.
- Spoglądając w lustro, nie skupiaj się na tym, czego u siebie nie lubisz. Oceń całokształt. Zwróć przy tym uwagę np. na swoje lśniące włosy, zgrabne ramiona, ponętny dekolt. To są twoje atuty, zachwyć się nimi! Okrąglejsze biodra od razu stracą wtedy na znaczeniu.
- Poproś przyjaciółkę, o listę rzeczy, które jej się w tobie podobają. To pomoże ci poznać i docenić wszystkie twoje walory.
- Puszczaj mimo uszu uwagi ludzi, którzy stale przypominają ci o twoich niedoskonałościach. Nawet pozornie życzliwe komunikaty (np. zwrot „mój grubasku”) pogłębiają problemy związane z samooceną. Lepiej szukaj więc towarzystwa tych, którzy nie skupiają się na minusach.


2. Spróbuj pokonać nieśmiałość!
Iwona: Rzadko zgłaszam swoje pomysły na zebraniach. Boję się, że to, co powiem, wszystkim wyda się głupie i nieciekawe. Inna rzecz, że takie publiczne wystąpienia to dla mnie koszmar. Ze zdenerwowania głos więźnie mi w gardle, ręce drżą, szybko gubię wątek… Rezultat? Czuję, że w oczach szefa uchodzę za osobę mało kreatywną i niekompetentną.

Co robić?
Osoby z niskim poczuciem własnej wartości na każdym kroku spodziewają się krytyki czy wręcz ośmieszenia. Dlatego rzadko się odzywają, a jeśli już to robią, nie wypadają najlepiej, ponieważ są w stresie. Niestety, takie porażki utwierdzają „nieśmiałków” w negatywnych przekonaniach na swój temat. To zaś sprzyja kolejnym potknięciom.

Czas na zmiany
- Nie zakładaj z góry, że to, co masz do powiedzenia, nikogo nie zainteresuje. Bo niby dlaczego miałoby tak być? W najgorszym razie ktoś nie zgodzi się z twoją opinią albo pomysłem, który zgłosisz na zebraniu. Jednak taki obrót sprawy to nie katastrofa! Kiedy bowiem szef ogłasza „burzę mózgów”, każda nowa propozycja przybliża do celu.
- Gdy masz wystąpić przed większym gronem, przećwicz wcześniej swoją rolę w domu. Stań przed lustrem i wygłoś całą mowę. Potem, już na zebraniu, poszukaj wśród słuchaczy kogoś miłego i zacznij mówić właśnie do tej osoby. Poczujesz się wtedy swobodniej i łatwiej zapanujesz nad tremą.
- Daj sobie prawo do błędów, przecież zdarzają się każdemu. Podczas wystąpienia coś poszło niezgodnie z planem? Zamiast tracić rezon, powiedz np.: „Przepraszam, trochę się pogubiłam”. Gdy dodasz do tego uśmiech, nikt nie weźmie ci za złe małej wpadki.
- Świętuj wszystkie sukcesy. To ważne, bo zauważanie nawet najdrobniejszych zwycięstw pozwala lepiej docenić samą siebie.
- Często myśl o korzyściach, jakie cię czekają, gdy przełamiesz swoje zahamowania. W wolnych chwilach zamykaj oczy i wyobrażaj sobie, jak np. szef daje ci awans. Takie marzenia, zwane przez psychologów wizualizacjami, sprawiają, że zaczynasz wierzyć w siebie i łatwiej realizujesz cele.

3. Przestań się ciągle obwiniać
Ewelina: Między mną a mężem często dochodzi do spięć. Powód zwykle jest błahy: on wypomina mi np., że zapomniałam kupić chleb czy za późno kładę dziecko spać. Od razu się wtedy najeżam, bo i bez takich komentarzy dobrze wiem, że w roli mamy i żony nie spisuję się najlepiej.

Co robić?
Gdy nie wierzymy w siebie, każde krytyczne słowo zapada nam głęboko w serce. Co więcej, często też sami siebie karcimy z byle powodu („Jestem do niczego”). To zaś sprawia, że – zamiast uczyć się na własnych błędach – pogrążamy się w czarnych myślach lub popadamy w konflikty z otoczeniem.

Czas na zmiany
- Nie bierz każdej uwagi do siebie. Mąż narzeka, że w lodówce pusto? To jeszcze nie oznacza, że oskarża o to ciebie. A nawet jeśli, to zamiast czuć się winną, przypomnij mu, że dbanie o dom to także jego zadanie. Wtedy ze sprzeczki będzie przynajmniej jakaś korzyść – uzgodnicie np., jakie konkretnie obowiązki spoczywają na każdym z was.
- Pamiętaj, że nie musisz być pod każdym względem idealna. Nic nie szkodzi, że czasem o czymś zapomnisz czy spóźnisz się np. z kąpielą dziecka.
- Nie skupiaj się ciągle na swoich niedociągnięciach. Nie zdążyłaś na czas z obiadem? Koszula w praniu zafarbowała? Takie wpadki zdarzają się i najlepszym. Poza tym fakt, że jedna rzecz ci nie wyszła, nie wyklucza tego, że coś innego zrobiłaś na medal.

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA