Korekcja wzroku Lentivu - pożegnanie z okularami

Po wielu latach noszenia okularów i szkieł kontaktowych zdecydowałam się na korekcję wzroku metodą Lentivu. Czy było warto?
Marta Słupska / 02.09.2016 15:19

Zaparowane życie okularnika

Okulary towarzyszyły mi od szóstej klasy podstawówki. Pamiętam, że w dzieciństwie bardzo się ich wstydziłam. Do tego stopnia, że miejscach publicznych wyciągałam je z futerału tylko wtedy, gdy podczas lekcji nie mogłam dostrzec tekstu napisanego na szkolnej tablicy. Od samego początku czułam też, jak bardzo mnie ograniczają – tylko okularnik zrozumie frustrację drugiego okularnika związaną z wiecznym przecieraniem szkieł, które wciąż brudzą się i parują, zawężają pole widzenia, utrudniają uprawianie sportów i odciskają brzydkie ślady na nosie. W okularach czułam się źle, a bez nich niewiele widziałam. Moje zniechęcenie do okularów osiągnęło apogeum tuż przed studniówką, kiedy uznałam, że to najwyższy czas na to, by nauczyć się używać soczewek kontaktowych.

Początki nie były łatwe – w tamtych czasach już sama myśl o tym, że mogłabym zbliżyć palec do oka i dotknąć go powodowała u mnie dreszcze. Założenie szkieł wiązało się więc z pokonaniem własnej bariery strachu, ale gdy nauczyłam się już tej trudnej sztuki, na dobre porzuciłam okulary.

Wkładanie soczewek kontaktowych stanowiło mój poranny rytuał przez dwanaście lat – co rano było pierwszą czynnością, którą robiłam po przebudzeniu. Ich noszenie było wygodniejsze niż korzystanie z okularów, ale często wiązało się z pieczeniem oczu, podrażnieniami i… poważnym obciążeniem domowego budżetu. Któregoś dnia podliczyłam, ile pieniędzy zdążyłam już przeznaczyć na ich kupowanie (rocznie około 1200 zł). Wydatki porównałam z ceną, jaka wiąże się z zabiegiem korekcji wzroku. Miałam już dość codziennego zakładania soczewek i desperacko pragnęłam się od nich uwolnić. To był impuls, dzięki któremu zdecydowałam się na ostateczne porzucenie soczewek i poddanie się zabiegowi.

Najnowsza metoda korekcji wzroku [video]

Korekcja wzroku, czyli widzenie na nowo

Na wizytę kwalifikacyjną w warszawskiej klinice Optegra udałam się w pierwszej połowie lipca. Doktor, który badał moje oczy, cierpliwie odpowiadał na zadawane przeze mnie pytania. Początkowo obawiałam się, że moja wada wzroku (-4,5 i -3,5 dioptrii) może z jakiegoś powodu nie nadawać się do korekcji. Na szczęście po wnikliwych badaniach lekarz zakwalifikował mnie do zabiegu Lentivu, który jest najnowszą metodą korekcji wad wzroku. Zaletami tej metody w porównaniu do innych są m.in.  najkrótszy czas zabiegu, najmniejszy dyskomfort i inwazyjność oraz najkrótsza rekonwalescencja. Lentivu przeznaczony jest przy tym dla osób krótkowzrocznych (od -0,75 do -10,0 dioptrii) oraz z astygmatyzmem (do 5,0 dioptrii). Zabieg można wykonać obecnie w Warszawie, Szczecinie, Wrocławiu, Poznaniu i Krakowie.

Mój termin korekcji wzroku został wyznaczony na 21 lipca. W klinice stawiłam się – zgodnie z zaleceniami – bez makijażu. Wcześniej przez tydzień nie mogłam zakładać soczewek kontaktowych.

W dniu zabiegu zostałam ponownie poddana dokładnym badaniom oczu. Razem ze mną czekało pięć innych osób. Przed wejściem na salę zabiegową musieliśmy przebrać się w specjalne stroje (w których wyglądaliśmy jak grupa chirurgów) i zdjąć okulary korekcyjne. Po otrzymaniu kropli znieczulających każdy był po kolei wywoływany na zabieg. Ja zostałam zaproszona na salę jako pierwsza.

Na początku musiałam położyć się na specjalnej leżance. Moja głowa została ułożona pod ramieniem urządzenia, za pomocą którego lekarz wykonuje zabiegi. Trochę obawiałam się tego, czy będą coś czuła, zabieg okazał się jednak całkowicie bezbolesny. Zaczęliśmy od prawego oka. Doktor poprosił mnie o patrzenie w zieloną lampkę lasera, która zbliżała się w moim kierunku. Następnie przez chwilę zamiast światła widziałam zamazaną plamę, która z czasem zaczęła się wyostrzać. Zabieg został powtórzony na lewe oko. Wszystko trwało niecałe pięć minut – po chwili siedziałam znów w pokoju wypoczynkowym, przeznaczonym specjalnie dla pacjentów, tym razem z ciemnymi okularami na nosie. Wtedy jeszcze moje widzenie było niewyraźne, odczuwałam pewien dyskomfort  oraz światłowstręt. Na szczęście objawy te minęły w ciągu godziny. Przed wyjściem z kliniki dostałam jeszcze receptę na krople, których miałam używać przez kolejne dni.

Dzień później stawiłam się na wizycie kontrolnej. Lekarz zbadał moje oczy i ocenił, że wszystko dobrze się goi. Odetchnęłam z ulgą i poczułam, że teraz mogę już tylko czekać na pełne wyostrzenie widzenia. Tym bardziej, że dzień po zabiegu Lentivu można już wrócić do codziennych aktywności, w tym do uprawiania sportu.

Początkowo wzrok był lekko zamazany i szybko się męczył, ale dość szybko zaczął się wyostrzać i widziałam coraz lepiej. Zaczynałam dostrzegać coraz więcej szczegółów, których wcześniej nie zobaczyłabym bez okularów ani szkieł kontaktowych. Któregoś dnia zauważyłam, że potrafię przeczytać tytuł książki leżącej na drugim końcu pokoju! Wcześniej było to dla mnie niewykonalne. Powoli odzwyczajałam się od porannego rytuału zakładania soczewek, a okulary schowałam na dno szuflady.

Obecnie funkcjonuję już bez nich i żałuję tylko jednego: że nie zdecydowałam się na korekcję wzroku przynajmniej dziesięć lat temu!

Każdy zabieg w klinice jest poprzedzony wizytą kwalifikacyjną, podczas której pacjent ma wykonywanych szereg specjalistycznych badań. Decyzję o możliwości przeprowadzenia korekcji oraz najlepszej metodzie podejmuje lekarz. Cena zabiegu na jedno oko zależy od aktualnej oferty kliniki i wynosi ok. 3700 zł.

Mikrosoczewkowa metoda Lentivu - najnowszy sposób korekcji wzroku

Uwaga! Powyższa porada jest jedynie sugestią i nie może zastąpić wizyty u specjalisty. Pamiętaj, że w przypadku problemów ze zdrowiem należy bezwzględnie skonsultować się z lekarzem!

Redakcja poleca

REKLAMA