„Byłem pewny, że żona zdradza mnie z moim przyjacielem. Przecież spotkali się w hotelu...”

Kobieta, która zdradza męża fot. Adobe Stock
Nie wiem, co robić. Kiedy nareszcie udało mi się związać z kobietą, przez moją chorobliwą zazdrość zniszczyłem nasze małżeństwo.
/ 16.11.2020 20:58
Kobieta, która zdradza męża fot. Adobe Stock

Krzysiek, najlepszy kolega. Hm, przyjaciel! Znaliśmy się jeszcze z akademika. Mieszkaliśmy w jednym pokoju. On przystojny, wysoki, mistrz sportowego taekwondo, właściciel złotego Lamborghini. Dziewczyny lgnęły do niego jak pszczoły do miodu. Ze mną nie chciały się spotykać. Nawet im się nie dziwiłem. Co może zaoferować im niski, nieatrakcyjny chłopak, który w dodatku się jąka.

Krzysiek najwyraźniej uparł się, żebym znalazł sobie dziewczynę. Zabierał mnie na podwójne randki. Namawiał którąś z obecnych sympatii, żeby przyszła z koleżanką, bo ma bardzo nieśmiałego przyjaciela. Dziewczyna wyciągała dłoń na przywitanie, a ja:
– Czee-e-śśśść – jąkałem się.

No i po randce – mówiłem sobie. Która dziewczyna chciałaby spotykać się z jąkałą. Niektóre bez przerwy mówiły. Jakby chciały robić to za mnie – te były najgorsze, nienawidziłem litości. Inne milczały, i nudziliśmy się oboje.
– Krzyniu, odpuść sobie – powiedziałem za którymś razem. – To nie ma sensu.
– Stary – stwierdził – tym razem będzie inaczej. Naprawdę fajna laska. Spróbuj ostatni raz.
Siedzieliśmy przy stoliku w pizzerii. Krzysztof ze swoją dziewczyną robili wszystko, żeby nas jakoś wciągnąć w rozmowę. Niestety, bez efektu, odpowiadaliśmy półsłówkami i zwyczajnie nic się nie kleiło.

Krzysiek miał jednak oko. Umawiał się z najładniejszymi. Gośka zabrała z sobą siostrę, Marzenę. Dziewczyna była ładna, zielonooka i bardzo sympatyczna. Po pizzy poszliśmy do kina, a później odprowadziłem Marzenę do domu.
– Wiesz, chodzę na jogę – powiedziała nagle. – Mamy tam różne ćwiczenia oddechowe, relaksujące. Myślę, że mogłyby ci pomóc pozbyć się jąkania.
Odpowiedziałem, że już chodziłem do logopedy i nic to nie dało. Uparła się jednak i prosiła, żebym chociaż spróbował. Umówiliśmy się na zajęcia. Nie jestem pewien, czy zajęcia z jogi, czy też sposób, w jaki Marzena zachęcała mnie do spokojnego mówienia, sprawiły, że faktycznie po miesiącu zacząłem się jąkać coraz mniej.

Zaczęliśmy się spotykać. Chodziliśmy na spacery po parku. Bez przerwy mówiłem. Miałem jej przecież tyle do powiedzenia. I kiedy siedzieliśmy na ławce, a ja od dobrej godziny opowiadałem o książce, którą właśnie czytam, pocałowała mnie nagle w usta i powiedziała:
– Przestań już tyle gadać.

Na weselę zaprosiliśmy nasze rodziny i paru znajomych. Zjawił się nawet mój ojciec, którego po tym, jak odszedł z inną kobietą i zostawił mnie i mamę samych, nie widziałem od prawie 10 lat. Po ślubie zamieszkaliśmy w wynajętej kawalerce. Pół roku później wybieraliśmy się na wesele Krzyśka i Gosi. Marzena na tę okazję kupiła sobie suknię z ogromnym dekoltem.
– W tym nie pójdziesz – zaprotestowałem stanowczo.
Tłumaczyła mi, że nie zdąży już kupić nowej sukienki, a ta wcale nie ma aż tak dużego dekoltu. Po awanturze założyła szal na ramiona i przez całe wesele już go nie zdejmowała. Gdy Krzysztof tańczył z Marzeną i szeptał jej coś do ucha, ona uśmiechała się.
– Mało brakowało, a ona byłaby teraz na moim miejscu – powiedziała mi Gosia.
– Tak?! – zapytałem zdziwiony.
– Krzysiek zalecał się najpierw do Marzeny – wyjaśniła. – Chyba nie jesteś zazdrosny?
Pokręciłem przecząco głową. Tak, to było podobne do niego. Wiedziałem, że jak na sportowej macie, tak i w życiu, nigdy się nie poddawał.

Pewnego dnia wcześniej wróciłem do domu. Otworzyłem kluczem drzwi i... zastałem ich oboje.
Byli w świetnych humorach. A ja z trudem ukrywałem złość.
– Co ci jest? – zapytała Marzena po wyjściu Grześka.
– Dlaczego zamknęliście się na klucz?
– Zawsze zamykam. Przecież wiesz, drzwi nie domykają się i często otwierają się same. Zaraz, ty jesteś zazdrosny! – zaśmiała się.

To było podejrzane. Marzena zaczęła się zmieniać. Częściej stała przed lustrem. Ubierała się też inaczej. Bardziej kobieco. Tłumaczyła mi, że przecież nie może wiecznie chodzić w dżinsach i swetrze.
Gdy spała, wstawałem po cichu i sprawdzałem zawartość jej torebki. Zaglądałem do portfela w poszukiwaniu jakichś śladów. Gdy znalazłem karteczkę z zapisanym numerem telefonu, natychmiast tam dzwoniłem. Pierwszy odbierałem telefony, a jeśli słyszałem, że to pomyłka, żądałem natychmiast wyjaśnień, kto to był. Zdarzało mi się wychodzić wcześniej z zajęć, żeby sprawdzić, co w tym czasie robi Marzena.

Pewnego dnia Krzysiek wyciągnął mnie na piwo.
– Gośka mówiła, że była u niej Marzena – zaczął, kiedy usiedliśmy przy stoliku. – Skarżyła się, że jesteś strasznie zazdrosny, że nie może nigdzie sama wyjść, że nie wolno umawiać się jej nawet z koleżankami na kawę. Stary, co się z tobą dzieje? – spytał. – Wyluzuj się.
A więc, taki jest wasz plan – pomyślałem. – Chcecie uśpić moją czujność. Sprytne, bardzo sprytne, a do niego powiedziałem:
– Masz rację. Faktycznie, chyba trochę przesadzam. Przecież nie można być tak podejrzliwym. Związek opiera się przecież na zaufaniu.
– Kobiety lubią, kiedy okazuje im się trochę zazdrości, ale nie przesadzajmy – poklepał mnie po ramieniu.
Gdy wróciłem, czekała na mnie kolacja przy świecach. Spaghetti z parmezanem, takie jak najbardziej lubię, sałatka z rukolą i mozarellą, czerwone wino. Wspominaliśmy nasze pierwsze spotkanie w pizzerii. Pierwsze zajęcia z jogi. Pierwszy pocałunek. Snuliśmy plany na przyszłość. Jak będzie wyglądał nasz dom. Jaki kupimy samochód.

Rano śmiałem się ze swojej podejrzliwości. To niemożliwe, aby kobieta, która snuje z mężem plany na przyszłość i kocha się z nim namiętnie, miała zamiar go zdradzić. I wtedy usłyszałem sygnał komórki. Przyszedł SMS. Spojrzałem na stolik. No tak, Marzena zapomniała zabrać telefon. Pewnie coś ważnego. Odruchowo – robiłem to przecież od zawsze – sprawdziłem wiadomość. Nic ważnego. Oferta sieci. Wychodziłem z menu, kiedy przypadkiem zapędziłem się i otworzyłem wiadomości wysłane: „jutro o ósmej w motelu”. Sprawdziłem do kogo: „Krzysztof H.”

Młody chłopak na portierni musiał pracować od niedawna, ponieważ udzielił mi informacji, że tylko jeden pokój jest zajęty. Zameldowała się w nim pewna pani, a przed chwilą przyszła do niej jakaś para.
– Tak, mniej więcej, w pana wieku – zakończył.
Wynająłem pokój obok.

Wyobrażałem sobie, co dzieje się za ścianą. We trójkę. Krzysiek – nawet bym się nie zdziwił. Jeśli okazałoby się, że tylko połowa z jego przechwałek stanowi prawdę, to tego typu zabawy musiały być dla niego codziennością, ale Marzena?! Jak mogła?!

Początkowo chciałem zwyczajnie tam wejść i nakryć towarzystwo na gorącym uczynku. Ale nie. Dlaczego tylko ja mam cierpieć? Niech Gosia zobaczy, co wyprawia mąż i to z jej własną siostrą.
– Przyjedź tutaj koniecznie. Mam do ciebie ważną sprawę – zadzwoniłem do Gośki.
A może zrobimy to tutaj, razem? – pomyślałem. Dlaczego by nie? Skoro on może z Marzeną i jeszcze jakąś inną lafiryndą, to może my zrobimy to tutaj, a potem powiemy im o tym? Zemsta byłaby słodka.

No, wreszcie jest. Zobaczyłem auto, a po chwili wysiadła z niego Gośka. W parę sekund później usłyszałem pukanie do drzwi. Otworzyłem.
– Słuchaj – powiedziałem wzburzony – oni tam są. Twój mąż, moja żona i jeszcze jedna jakaś...
Za plecami Gośki stał Krzysiek, obok Marzena patrzyła na mnie smutnym wzrokiem.
– Zdra-zdra-zdra... – próbowałem wykrztusić.

Po chwili mój przyjaciel przykładał mi mokry ręcznik do nosa. Kiedy uderzyłem Marzenę, Krzysiek walnął mnie pięścią z całych sił w podbródek, aż osunąłem się na kolana i straciłem przytomność.
Gośka odwiozła zapłakaną Marzenę do domu.
– Ty durniu! – krzyczał Krzysztof. – Czy ty wiesz, co zrobiłeś?! Słuchaj kretynie – mówił wzburzony – rodzice Marzeny chcieli zafundować wam samochód na pierwszą rocznicę ślubu, a że nie są za bardzo zorientowani, poprosili mnie o pomoc. Rozmawiałem o tym z Marzeną, a ona wpadła na pomysł, żeby trzymać to w tajemnicy. Chciała zrobić ci niespodziankę i postawić samochód przed domem udekorowany kokardą.

Znalazłem fajne autko. W sam raz dla was. Właścicielka samochodu miała do załatwienia kilka spraw w naszym mieście, więc wynajęła pokój w motelu. Mieliśmy jechać właśnie na przegląd i podpisać dokumenty, kiedy zadzwoniła Gośka, że dzwoniłeś do niej z motelu i wygadujesz jakieś dziwne rzeczy. Prosiła, byśmy na nią zaczekali, bo na pewno nam nie uwierzysz. No i wtedy... – zakończył Grzesiek.

Marzena odeszła ode mnie. Nie chce mnie widzieć. Nie odbiera telefonów. Nie wiem, co mógłbym zrobić, aby dała mi jeszcze jedną szansę...

Więcej listów do redakcji:„Adoptowaliśmy chłopca. Po 7 latach postanowiłam, że oddamy go z powrotem do domu dziecka”„Nie mieszkam z mężem, bo ciągle się kłócimy. Spotykamy się 2 razy w tygodniu i w weekendy”„Mąż miał na moim punkcie obsesję. Nie chciał się mną z nikim dzielić. To doprowadziło do tragedii”

Redakcja poleca

REKLAMA