„Była żona mojego męża porzuciła ich córkę i wyjechała do kochasia. Teraz ja muszę użerać się z tą wredną dziewuchą”

Kłótnia matki z córką fot. Adobe Stock
„Nazwała Mariusza łajdakiem, który żałuje pieniędzy dla swojego dziecka, a mnie chciwą żmiją i pijawką. Najdziwniejsze było jednak to, że Mariusz bardzo rzadko widywał córkę. Ja znałam ją tylko ze zdjęć. Mąż oczywiście starał się spędzić z Moniką, choć kilka dni wakacji, ale Danuta robiła wszystko, aby do tego nie dopuścić. Najczęściej one też wtedy wyjeżdżały”.
/ 30.03.2022 12:10
Kłótnia matki z córką fot. Adobe Stock

Mariusza poznałam, gdy był już od roku rozwiedziony. Tłumaczył mi, że nie mogli się z Danutą dogadać. Mając dość kłótni, podjęli decyzję o rozstaniu. Po rozwodzie była żona przeprowadziła się z córką do rodzinnego Opola. Mariusz wysyłał regularnie alimenty, finansował też wiele potrzeb Moniki. A to sprzęt grający, a to komputer, to znów obóz. Mariusz dobrze zarabiał i zwykle bez dyskusji wysyłał potrzebną kwotę. Tylko raz zaproponowałam, żeby kupić tańszą wieżę stereo, bo akurat chcieliśmy wymienić samochód, ale Danka urządziła nam taką awanturę, że natychmiast się z tego wycofałam.

Długo jednak nie mogłam zapomnieć, że nazwała Mariusza łajdakiem, który żałuje pieniędzy dla swojego dziecka, a mnie chciwą żmiją i pijawką. Najdziwniejsze z tego wszystkiego było jednak to, że Mariusz bardzo rzadko widywał córkę. Ja znałam ją tylko ze zdjęć. Mąż oczywiście starał się spędzić z Moniką choć kilka dni wakacji, ale Danuta robiła wszystko, aby do tego nie dopuścić. Najczęściej one też wtedy wyjeżdżały i to w przeciwnym kierunku.
– Pojadę do nich bez uprzedzenia – wymyślił kiedyś. Wrócił tej samej nocy zły i rozczarowany. – Wyobraź sobie, że wcale mnie nie wpuściły do mieszkania – opowiadał. – Dopiero gdy zagroziłem, że wniosę skargę do sądu, Danka wyznaczyła mi spotkanie na mieście. Niestety, Monika prawie się do mnie nie odzywała. Myślę, że Danka ją buntuje przeciwko mnie, tylko po co? – żalił się. Byliśmy więc bardzo zdziwieni, gdy była żona Mariusza kazała mu natychmiast przyjechać do Opola.

Nie była zadowolona

Zadzwonił do mnie, gdy tylko dowiedział się, o co chodzi.
– Bożenko, nie wiem, jak ci to powiedzieć, ale Monika musi z nami zamieszkać, bo Danka wyjeżdża do Włoch.
– A po co ona tam jedzie? – spytałam.
– Nie wiem, raz mówi, że do pracy, innym razem, że zaczyna nowe życie. Latem miała romans z jakimś Włochem i myślę, ze ten wyjazd jest z tym związany. W każdym razie przygotuj dla Moniki pokój, ja teraz załatwiam jej przeniesienie do szkoły w Warszawie. Wszystko na mojej głowie, to ponad moje siły – narzekał.

„Akurat, czy on myśli, że dla mnie to jest łatwe, ja przecież wcale nie znam tej dziewczyny” – myślałam przerażona. Że też musiałam zakochać się w facecie z przeszłością.

W dniu ich przyjazdu naszykowałam uroczystą kolację. Zależało mi, by Monika dobrze się u nas czuła. Dotarli do domu późnym wieczorem, Mariusz niósł dwie podróżne torby, Monika klatkę z chomikiem.
– Rozbierzcie się i chodźcie jeść – powiedziałam wesoło, nie zważając na ich ponure miny. Siedząc przy stole, patrzyłam na Monikę grzebiącą widelcem w sałatce. „Jaka ładna i podobna do Mariusza, ten sam niesforny loczek z lewej strony. Ciekawe, czy ma też dołeczki w policzkach? Szkoda, że się nie uśmiecha” – myślałam. Poczułam lekkie ukłucie zazdrości.

Od dawna chciałam zajść w ciążę, ale bez powodzenia. Ostatnio coraz częściej myślałam, że powinniśmy wybrać się do specjalisty, a tu, proszę, córka Mariusza i tamtej kobiety w naszym domu. Może mogłabym sobie wyobrazić, że to nasze dziecko i sprawdzić się w roli mamy...?
– Moniko, pościeliłam ci w gościnnym pokoju, masz półkę na książki i miejsce w szafie – powiedziałam, odrywając się od ponurych myśli i uśmiechając się do niej ciepło. Niestety, nie usłyszałam od niej ani jednego słowa, przez cały wieczór starała się nawet na mnie nie patrzeć. „Ciężko będzie, wieje od niej chłodem” – myślałam.

Za to Mariusz zerkał na mnie z wściekłością.
– Mówiłem ci przecież, żebyś naszykowała dla niej oddzielny pokój – złościł się, gdy Monika położyła się spać.
– Po co, przecież Danka na pewno wróci i zabierze ją do siebie – stwierdziłam.
– Nie licz na to, Danka jest wyrachowana. Już sprawdziła, że ten jej Giordano ma kasę, nie potrzebuje teraz moich pieniędzy ani dziecka – odparł.
Chcesz powiedzieć, że mała na zawsze zamieszka z nami i nawet mnie nie uprzedziłeś?! – krzyknęłam.
– Mówiłem ci przez telefon! – rzucił.
– Nie mówiłeś. Zrozumiałam, że to tylko na jakiś czas – denerwowałam się.
– Przecież to moja córka, nie mogłem inaczej postąpić – tłumaczył.
– Oczywiście, rozumiem. Choć nie zauważyłam, by łączyły was szczególnie serdeczne więzi – zauważyłam z przekąsem.
– Bożena, nie utrudniaj! Obojgu jest nam ciężko, ale musimy się starać, by Monice było z nami jak najlepiej.
– Masz rację kochanie, przepraszam, ale to wszystko tak szybko się dzieje... Poza tym obawiam się, że ona nas nie lubi.
– Będzie dobrze, zobaczysz – westchnął.

Rano Monika rozpakowała swój bagaż.
– Dlaczego zabrałaś tylko najpotrzebniejsze ubrania – zdziwiłam się. – Powinnaś zabrać wszystkie rzeczy. Powiedziałam tak, bo byłam przekonana, że Monika opływa w dostatki. Ojciec wysyłał jej naprawdę sporo pieniędzy, a ona układała w szafie sweterki z ciuchlandu.
– O jakich rzeczach pani mówi? – spojrzała na mnie lodowato. – Nic więcej nie mam, mama sama mnie utrzymywała, za te marne alimenty ojca niewiele można było kupić.
Z wrażenia odebrało mi mowę. Ta dziewczyna twierdziła, że ojciec żałował na nią pieniędzy.
– Daj spokój, nie drażnij jej – upomniał mnie mąż, gdy mu to opowiedziałam.
– Ależ Mariusz, tak nie można, trzeba to wyjaśnić – wtrąciłam zdumiona.
– Bożena, proszę cię, przestań, one rzeczywiście skromnie żyły – powiedział.
– A co się stało z twoimi pieniędzmi? – dziwiłam się.
– Nie znasz Danki? Pewnie przepuściła na własne potrzeby albo odkładała na koncie na wygodne życie we Włoszech.
– Skoro ją tak dobrze znałeś, dlaczego byłeś taki naiwny? – krzyknęłam. – Wysyłałeś taką kasę tej... tej... a my nie mogliśmy pozwolić sobie nawet na wczasy. Też bym chciała zobaczyć Rzym – wściekałam się.

Trudno było dogadać się z Moniką, choć bardzo się starałam, pamiętając, że to córka Mariusza a zarazem 13-letnie dziecko okłamane i porzucone przez matkę. Gdy byłyśmy same, wcale nie kryła wrogości, a swojego ojca zaledwie tolerowała. Czasami aż ręce mi opadały.
– Proszę, twój ulubiony twarożek – powiedziałam, podając jej śniadanie.
– Nie znoszę sera – usłyszałam krótką i zdecydowaną odpowiedź.
– Wczoraj, jak zrobiłam ci płatki, chciałaś serek – przypomniałam.
– I co z tego, dzisiaj mam ochotę na parówkę – odparła naburmuszona.
– Może jednak zjesz coś innego.
– Nie chcę – burknęła.
– Jak ci się podoba szkoła? Poznałaś jakieś fajne koleżanki? – nie ustępowałam.
– Nie udawaj że cię to obchodzi – odparła, zamykając się w pokoju.
Po chwili usłyszałam, jak czule przemawia do swojego chomika. Oznaczało to, że jednak umie mówić ludzkim głosem i ma jakieś cieplejsze uczucia, ale kocha, niestety, tylko swoje zwierzątko, no i na pewno swoją matkę. Chciałam traktować ją jak córkę, ale ona zamiast ze mną, wolała rozmawiać z chomikiem.
– Mariusz, tak dalej nie może być – skarżyłam się. – Porozmawiaj z nią, ona jest źle wychowana i niegrzeczna.
– Uspokój się, to nastolatka, dorasta – mówił. – Cała ta sytuacja jest dla niej nowa, nie może się odnaleźć, nie rozumie postępowania matki – tłumaczył.
– Masz rację kochanie, ja też chcę dla niej jak najlepiej, ale uważam, że powinniśmy powiedzieć całą prawdę o jej matce. Dlaczego Monika ma nas za wszystko obwiniać? – zapytałam.
– Bożenko, to nie jest dobry pomysł, nie możemy mówić źle o Danucie. Matka to matka, a poza tym Monika jeszcze bardziej by się do nas zniechęciła, przecież była z nią mocno związana – stwierdził.
– Ależ my nigdy nie będziemy prawdziwą rodziną. Ona nas nigdy nie pokocha i nie zaufa nam, jeśli nie powiemy jej prawdy, czyli tego, że to Danka przepuściła twoje pieniądze, a dziewczynie wmówiła, że ty, jej własny ojciec, jesteś zły i skąpy – próbowałam go przekonywać.
– Bożena, powiedziałem już swoje zdanie na ten temat. Pozwól, że ja będę decydował w sprawach wychowania mojej córki – powiedział stanowczo.
Zrobiło mi się przykro.
– Tak, to jest twoja córka, ale ja przecież mam zastąpić jej matkę i staram się najlepiej jak potrafię – żaliłam się.
– No, jakoś nie bardzo ci to wychodzi, może jesteś przewrażliwiona, może zbyt mocno reagujesz, nie wiem Bożena, naprawdę nie wiem – rozłożył bezradnie ręce.

Zrezygnowana wyszłam na balkon. Patrzyłam na gwiazdy, czując piekący ból w gardle, po policzkach spływały mi łzy. Nie mogłam porozumieć się z Moniką, coś się psuło w moich kontaktach z mężem. Mariusz miał do mnie pretensje. Ta uparta dziewczyna mogła nas ze sobą skłócić. Byłam w takim dołku psychicznym, że nie chciało mi się myśleć o następnym dniu. Chciałam zabrać Monikę na zakupy, bo z większości ubrań już wyrosła, inne były zniszczone.

W centrum handlowym dziewczyna wybierała tylko najpotrzebniejsze rzeczy, w dodatku najtańsze i najmniej solidne.
– Podoba ci się ta bluzeczka? Jest modna, przymierz – proponowałam.
– Bezguście, a zresztą nie potrzebuję jej, mogę chodzić w bawełnianych koszulkach – odpowiedziała.
– Czy możesz mi wytłumaczyć, dlaczego wybierasz najgorszą tandetę – spytałam ze złością. – Nie zależy ci na ładnym wyglądzie? Przecież to nie mnie robisz tym na złość.
– Daruj sobie – burknęła nadąsana. – Tyle lat oszczędzałaś na mnie, to nie udawaj teraz hojnej i życzliwej. Nie chcę żebyś wydawała z mojego powodu pieniądze – dodała, patrząc na mnie z ironią.
Wściekłam się, bo tego naprawdę było już za wiele. Rzuciłam koszyk i pociągnęłam Monikę do wyjścia.
– Wracamy, musimy poważnie pogadać – powiedziałam ostro jak nigdy dotąd.

Posadziłam ją w kuchni przy stole i zażądałam, by powiedziała, co tak naprawdę ma mi do zarzucenia.
– Po pierwsze rozbiłaś moją rodzinę i zabrałaś mi tatusia – zaczęła, patrząc na mnie wyzywająco.
– O nie, twój ojciec, gdy go poznałam, był już po rozwodzie. Ślub wzięliśmy dwa lata później – mówiłam, wyciągając szufladę z dokumentami. – Proszę, to jest orzeczenie o rozwodzie, a to odpis aktu małżeństwa, porównaj daty. A to jest zasądzona kwota alimentów dla ciebie – palcem wskazałam liczbę w dokumencie.
– Co z tego, gdyby nie ty, na pewno by do siebie wrócili. A co do alimentów, to ojciec przysyłał je nieregularnie, bo mu nie pozwalałaś, chciałaś wszystkiego dla siebie. Nie zgadzałaś się, żeby tata widywał się ze mą, przez was mama musiała wyjechać do pracy za granicę – cedziła z nienawiścią.

Łzy zakręciły mi się w oczach. Położyłam przed nią stare wyciągi bankowe, potwierdzenia przelewów pocztowych oraz odcinki z listy płac pensji Mariusza, z której potrącano alimenty.
– Spójrz, ile pieniędzy wysyłał ci ojciec – powiedziałam. – To miało być na wycieczkę do Pragi, a to na komputer.
– Bzdura, nie kłam! – krzyknęła zdławionym głosem. – Nigdzie nie wyjeżdżałam oprócz Karkonoszy, bo tam było najbliżej, więc tanio, a komputer miałam stary, odkupiony za grosze od sąsiadów. Ciągle się psuł – rozpłakała się.
– Twój ojciec ma w starym portfelu mandat, wystawiony przez policję w Opolu i paragon zakupu benzyny, też z Opola, chcesz zobaczyć? – spytałam. – Jeździł do ciebie, tęsknił za tobą, to twoja matka wymyślała ciągle jakieś powody, abyście się nie zobaczyli, bo bała się, że ją rozszyfrujecie.
– I tak ci nie wierzę – uciekła z płaczem do swojego pokoju.
– Monika, ja nie wiem, co twoja matka zrobiła z tymi pieniędzmi, ale ja nie kłamię – krzyknęłam za nią.
– Jak mogłaś to zrobić, miałaś się nie wtrącać – wściekał się Mariusz, gdy Monika z nikim nie chciała rozmawiać.
– Szkoda mi jej, ale nie mogłam dłużej znieść, że mnie o wszystko obwinia – usprawiedliwiałam się, ale i tak atmosfera w domu zrobiła okropna.

Byłam zmęczona tą sytuacją. Kręciło mi się w głowie i miałam mdłości, ale bagatelizowałam to, bo stale myślałam o problemach z Moniką. Myślałam, że to po prostu stres i miałam nadzieję, że po tej rozmowie z czasem wszystko się ułoży.

Było jednak niewiele lepiej. Wprawdzie Monika nie okazywała mi już wrogości, ale o swoich sprawach rozmawiała tylko z ojcem. W dodatku oddaliliśmy się z Mariuszem od siebie. Żal mi było Moniki, była taka zagubiona, chciałam ją nieraz przytulić, ale ona ignorowała wszelkie przejawy czułości z mojej strony.

Któregoś dnia, gdy jak zwykle szykowałam śniadanie, podniosłam się gwałtownie z krzesła. Zakręciło mi się w głowie i osunęłam się na podłogę, uderzając czołem o kant szafki. Obudziłam się w szpitalu. Obok siedziała Monika.
– Wreszcie się obudziłaś – wyszeptała.
– A co zawiedziona jesteś, że zła macocha odżyła? – spytałam złośliwie, ale zaraz wszedł Mariusz i usiadł przy mnie. Monika cofnęła się do drzwi.
– Co mi jest? – spytałam.
– Zemdlałaś, uderzyłaś się, jesteś w ciąży, ale masz słabe wyniki badań, musisz tu trochę poleżeć, lekarz powiedział, że to z powodu przemęczenia i nerwów – tłumaczył mi jednym tchem. – Przepraszam, Bożenko, zaniedbałem cię ostatnio – dodał cicho, ujmując moje dłonie.
– Naprawdę jestem w ciąży? – spytałam z niedowierzaniem. – Teraz to dopiero nasza Monika się wścieknie – jęknęłam.
– Zawsze chciałam mieć rodzeństwo – usłyszałam jej przejęty, zalękniony głos. – Wybaczysz mi... mamo?
Uśmiechnęłam się.
– Martwiłam się, że nie mamy dzieci, to teraz mamy od razu dwoje – powiedziałam.

Czytaj także:„Czekaliśmy na dziecko 12 lat. Syn urodził się 10 tygodni wcześniej z poważną wadą serca. Dlaczego los tak mnie pokarał?”„Moja żona zmarła przy porodzie. Ja nie byłem gotowy zostać samotnym ojcem i po prostu oddałem córkę do adopcji”„Zaszłam w ciążę w wieku 15 lat i bardzo długo to ukrywałam. Bałam się reakcji rodziców”

Redakcja poleca

REKLAMA